wtorek, 22 grudnia 2020

Cachet Dark Chocolate 60 % Cacao with Marzipan & Apricot ciemna z Tanzanii z morelami i marcepanem

Początkowo obstawiałam, że ten wariant będzie boski, bo uwielbiam suszone morele, zdarzają się rzadko w czekoladach, a tu jeszcze ciemna baza - no mniam. Ale! Owoce w Cachetach, okazało się, że wychodzą bardzo świeżo... I akurat, o ile byłam tym zachwycona w przypadku mango i kiwi, tak morele... świeże surowe nie są moimi ulubionymi. Zdecydowanie wolę suszone. Dalej! Marcepan... gdy pomyślałam o nim i o alkoholowym wydźwięku ciemnej Pecan & Fudge... pasowałby. Od razu przypomniała mi się też morelowo-orzechowa Cachet (i właśnie z laskowcami, a nie migdałami, jak to zazwyczaj łączą w tabliczkach tego typu). Byłabym prawie pewna, że będzie pysznie, ale jednak marcepan to "twór cukierniczy", a że "inny twór", czyli fudge / krówka w podlinkowanej i w Banana & Fudge okazała się porażką... trzymałam kciuki, by z tą było wszystko ok.

Cachet Dark Chocolate 60 % Cacao with Marzipan & Apricot to ciemna czekolada o zawartości 60 % kakao z Tanzanii z morelami i kawałkami marcepanu.

Rozrywając pazłotko, poczułam niezwykle intensywny, a przy tym w pełni naturalny zapach soczyście-słodkich moreli. Kojarzyły się z dżemami z niemal świeżych owoców oraz owocami tak lekko podsuszonymi, że aż soczyście-świeżawymi. Było w nich coś surowo-świeżego, ale palona czekoladowa baza to stopowała. Kryła w sobie delikatną gorzkość i cierpko-goryczkowaty poniuch likieru kakaowego, alkoholowy motyw nasączonego ciemnego ciasta... prawdopodobnie z morelami właśnie. Po przełamaniu tablicy powiedziałabym, że ciasta z masą marcepanową, bo i lekka nutka migdałów się w tym zaplątała.

W dotyku tablica wydała mi się lekko tłustawa. Obstawiałam też, że będzie trochę pylista.
Nie pomyliłam się, bo w ustach rozpływała się raczej powoli, ale chętnie i właśnie kremowo-tłusto, raczej gładko, ale z przełamującym to lekko pyłkowym efektem kakao.
Odsłaniała dodatki dopiero po pewnym czasie. Spore kawałki suszonych moreli oraz duże marcepanowe kostki / grudki mieściły się raczej w samych kostkach, "wierzchach".
Marcepan trochę rozpływał / rozchodził się wraz z czekoladą; on i morele nasiąkały, miękły. Od początku ich struktura odznaczała się świeżą zwartością, a gdy się nimi zajęłam bliżej końca, okazały się zachwycające. Morele były jędrne i odpowiednio miękkawe. Soczyste i porządne, jak dobrej jakości suszone morele, takie... po prostu suszone owoce, a nie jakieś farfoclowate dodatki. Marcepan z kolei rzęził, kulkował się i rozpływał. Był średnio przemielony i wilgotny w ustach, zaś wyłuskany osobno zdradzał swoją początkową suchawość i drobną mączność.

W smaku od początku czułam wyrazistą, odważnie paloną gorzkość, przywodzącą na myśl kawę i orzechy, chyba w wydaniu ciasta kawowego z orzechami. Orzechom wtórowała nutka migdałów, poprzez które przemykała iluzja alkoholu.

Wydał mi się słodki niczym cierpkawy likier kakaowy albo i coś miodowego. Półtorak? Nalewka miodowa? Albo... morelowy likier? Wszystkie te alkohole jednak spływały do tłustego, maślanego ciasta czekoladowego. To je tonowało, sprawiało, że postrzegałam je jako "alkohole bez procentów".

Morele prędko zaznaczyły swoją obecność, pobrzmiewając słodkim smakiem. Podrzuciły wątek słodkich w niemal miodowy sposób suszonych owoców, w tym ewidentnie samych siebie. Podpięły się pod palono-alkoholowy wydźwięk, podkreśliły migdały.

W połowie rozpływania się kęsa, gdy ich kawałki wylądowały na języku, zagrały pełnią smaku. Czułam świeżawe suszone morele, nutkę świeżawego dżemu morelowego i... można by tak tu odmieniać "morele" przez wszystkie przypadki. Do tej czekolady dodano tak zacne suszone morele, na jakie dawno nie trafiłam jako same suszone morele, więc byłam w szoku. W ich blasku kąpały się migdały.

Migdałowo-marcepanowy wątek rósł na znaczeniu z czasem, gdy kawałki tego dodatku zaczęły się rozpływać. Świetnie połączył likierowo-paloną czekoladę i owoce, przez parę chwil stojąc niemal na przedzie. Smakował przede wszystkim marcepanowo, nie migdałowo (jeśli to stwierdzenie ma sens), serwując wysoką słodycz cukru ze specyficzną poważną naleciałością goryczkowato-migdałową. Następnie utonął w słodko-palonych, orzechowywch falach.

Bliżej końca czułam słodkie owocowe suszki, miodowo-likierową słodycz i niemal drapanie słodyczy w gardle, ale jednocześnie rześkość moreli i... motyw słodkiego, wilgotnego ciasta czekoladowego.

Zostałam z posmakiem waśnie ciasta czekoladowego lub czekoladowo-kawowego, w którym nie oszczędzano na sypkim kakao w proszku i morelach. Czułam też marcepan, ale odlegle. Wydawał się delikatny, acz poważny.

Całość zakrawała o przesłodzenie choć w sposób... jak np. czasami jem suszone morele, które są akurat bardzo słodkie, to czuję, że mi za słodko, ale jednocześnie... nie jest to takie złe, bo jest naturalne. Intensywne i wyraziste smaki dodatków, których nie pożałowano, świetnie pasowały do bazy czekoladowej o przyjemnym, słodko-gorzkawym, łagodnym smaku, która mimo ich ilości też uwodziła samą sobą.


ocena: 9/10
kupiłam: kawa365.pl
cena: 14 zł (za 180 g)
kaloryczność: 530 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, morele 10%, kawałki marcepanu 10% (cukier, migdały, syrop glukozowy, stabilizator: sorbitol; kakao w proszku, humektant - inwertaza, zagęszczacz: alginian sodu; laktoza), naturalne aromaty, lecytyna sojowa

4 komentarze:

  1. Ja fanką moreli nie jestem (wolę suszone od świeżych, ale i tak średnio), ale opisany przez Ciebie zapach mnie kupił, więc na resztę czytania rozsiadłam się wygodniej. Konsystencja fajna, ale... marcepanowe kostki?! Hmm. Dalszy jego opis trochę mnie trapi. Za to smaki już super. Miód pitny, ach, dawno go nie piłam. Ostatni raz na studiach. O ile dobrze pamiętam, w ogóle piłam tylko raz. Moreli mogłoby nie być, czekolada i marcepan wykonują robotę. Potencjalnie świetna tabliczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja miód pitny NA PEWNO próbowałam tylko raz w życiu i to bardzo malutko niestety, bo jakoś nie trafił w mój czas. Obecnie jakoś mnie nie ciągnie, kasy szkoda, ale... nie wiem, tu może był bardziej wyobrażeniowy. :P
      Mimo że kostka marcepanowa to twór dziwny, to na pewno dziwnie-fajny, a nie jak "kostka fudge". W zasadzie... nie wyszedł bardzo inaczej niż nadzienie w kawałkach.

      Usuń
  2. Krówek typu fudge unikam, ale marcepan uwielbiam. Morele zarówno świeże jak i suszone to jedne z moich ulubionych owoców i niejednokrotnie łączyłam je z migdałami, więc czekolada dobrej jakości, która zawiera w sobie zarówno marcepan jak i morele, zapowiada się świetnie. Odpowiada mi, gdy marcepanowość łączy się z alkoholową nutą, więc ta tabliczka staje się w moich oczach jeszcze bardziej obiecująca, szczególnie, że bardzo lubię ciemne czekolady tego producenta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz szczęście, że w tej ani odrobiny krówek fudge nie było. Ja też się z tego cieszę!
      Ciemne Cachety są zacne, zgadzam się, więc jak tę znajdziesz, naprawdę, polecam.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.