niedziela, 18 lipca 2021

(Słodki Przystanek) Beskid Colombia Tumaco Dark 80 % ciemna z Kolumbii

Gdy dobra marka bierze się za kakao z Kolumbii, zawsze wychodzi coś pysznego. Pamiętając Beskid Kolumbia Tumaco Dark Milk 65 % nie mogłam doczekać się dnia spróbowania czysto ciemnej wersji. Tym bardziej, że posiadana zawierała zawartość kakao, która bardzo mi się podobała. Zawsze żałuję, że w przypadku czekolad plantacyjnych marki trzymają się raczej okolic 70 %.

Beskid Bean-to-Bar Chocolate Colombia Tumaco Dark 80 % to ciemna czekolada o zawartości 80%  kakao z Kolumbii, z regionu Tumaco.
Rafinowana i konszowana min. 48 godzin.

Po otwarciu poczułam intensywny zapach soczystych grejpfrutów (może z odrobiną limonki?) ze śmietankowo-jogurtowym tłem. Miały rześko-wilgotny, delikatnie kwaskawy wydźwięk. Osłodziły je kwiaty - ciężkawe, ale nie duszące, a również rześkie. Niemal zrównane z nimi było gorzkawo-ziemiste kakao, przejawiające orzechowe skłonności. Wskazałabym fistaszki, masło orzechowe mieszane (z różnych, ale 100 % orzechów), gorzkawe włoskie. Kompozycji trochę charakteru dodał dym, ale zdawała się raczej nasączono-wilgotna.

Przy łamaniu, czarna z jakby soczystym przebłyskiem, tabliczka trzaskała bardzo głośno. Była bardzo twarda i zwarta, a wydawany przez nią trzask skojarzył mi się ze zwielokrotnionym odgłosem miażdżonego szkła.
W ustach rozpływała się w umiarkowanym tempie, ale raczej powoli i idealnie gładko. Chwilami wydawała się aż oleiście-śliskawa i ciężka, ale jednocześnie kremowa. Nieco oblepiała usta, po czym jej oleistość zmieniała się w soczystość.

W smaku od początku czułam wyraźną i głęboką słodycz, gonioną z drobnym opóźnieniem przez gorzkość. Obie cechowała niska paloność i pewna soczystość.

Oto gorzkość uderzyła i rozeszła się dynamicznie. Zaczęła od nieco węgielnej kawy. Otarła się nawet o specyficznie goryczkowato-maślaną nutę tahini (pasty z sezamu) oraz grejpfruta bardzo dojrzałego i soczystego, z goryczkowatą skórką. Z jednej strony wnosił drobną kwaskawość, z drugiej zaś... dodawał słodyczy egzotycznego wydźwięku.

Słodycz zawarła w sobie sporo paloności, kojarząc się z karmelem (a tahini jakby na chwilę mignęło chałwą, po czym zniknęło), jednak... Zaraz zmienił się on w "karmelowe suszone owoce". Pomyślałam o scukrzonych rodzynkach, suszonych bananach... Potem coraz więcej było łagodzących cytrusowych kwiatów, więc zdarzyło mi się pomyśleć o niezbyt dojrzałym kaki.

W tym czasie, jak już o łagodności, w kwaskawej strefie pojawił się łagodny jogurt. Z racji tłustości z czasem, na pewno jakoś w połowie rozpływania się kęsa, pomyślałam o śmietance i... maślanej nucie? Jakby jakiś taki słodki krem (do ciasta / deseru?)? Skojarzyło mi się to z niedookreślonym skyrem albo śmietankowymi lodami... sezamowymi? Na pewno czymś związanym z nabiałem.

Nabiałem wspartym nutą kwiatów cytrusów (bo o ich soczystości) czy nawet potem ogólnej roślinności (sugestie sezamu dziwnie dopowiedziały nabiałowi "wegańskość"). Słodycz śmietankowo-maślana, wspierana owocami przeskoczyła na tor bananowy. Kaki, banan... może średnio dojrzałe, bo jednak wybiegi ku kwaskowi pewnych owoców nabudowały i swoistą cierpkość, ale nie brakowało im słodyczy. Karmel mieszający się z sezamo-maślanością podkreślił je, jakby jednocześnie częściowo też je budując.

Gorzkość z kawowo-grejpfrutowej przeistoczyła się w ziemię. Odrobina pikanterii zaplątała się po czym... wydała się należeć do rozgrzewania tylko co zaparzonej czarnej kawy. Być może wciąż lekko przyprawionej korzeniami. Węgielna kawa o coraz bardziej orzechowych nutach przypomniała łagodniejącej całości o zawartości kakao.

Maślaność bliżej końca zdecydowała się na bardziej orzechową. Nabiał wmiksował się w węgielno-ziemistą wręcz pastę (z sezamu?)... W ziemi jakby kryły się zawilgocone orzechy... może zmiażdżone? Włoskie? Fistaszki? Nieco gorzkawe i... z nutą dymu? Czułam się, jakbym miała do czynienia z masłem z orzechów włoskich oraz nimi samymi z gorzkawymi skórkami. Skórkami... w które wsiąkał dym.

Dym pod koniec zasnuwał i wyciszał wszystko.

Tak, by w posmaku została goryczka dymu, węgla i kawy podszyte orzechami (może też sezamem) oraz soczystością grejpfrutów (niezbyt mocnych w smak sam w sobie), poprzez nabiał mieszających się z owocami egzotycznymi słodkimi i suszono-karmelowymi.

Całość była wprost przepyszna. Zdecydowanie gorzka, słodka wielopłaszczyznowo, ale nie mocno. Delikatne kwaskawe motywy przebijały się, nadając soczystości, ale nawet nie próbowały wyjść na przód, co pozwoliło gorzkości na wyeksponowanie kawy, orzechów, sezamo-węgla i odrobiny ziemi. Cudowny splot, w którym jedno wynikało z drugiego. Kompozycja nieco mniej owocowa niż jej podobne, a więc bardzo wyróżniająca się, ale wciąż z kolumbijską specyfiką i nabiałem. Zakochałam się.

Pod względem nut dzisiaj prezentowana przedstawiła się jako bez dwóch zdań ciemna wersja Beskid Kolumbia Tumaco Dark Milk 65 %. Zamiast kaszo-orzechów i cappuccino tamtej, ta raczyła orzechami i kawą. Banany podobne, cytrusy trochę się rozbiegły, ale były w obu. Obie były nabiałowe, szlachetnie i łagodnie słodkie, jednak zasadnicza różnica tkwi w tym, że Dark Milk 65 % postawiła raczej na kwasek owoców, a dzisiejsza skupiła się na gorzkości.
Nabiał i grejpfrut to też Tibitó Meta 80 %, jednak Beskid i w tym zestawieniu nie poszedł w kwaśne owoce (wiśnie Tibitó). 


ocena: 10/10
kupiłam: Słodki Przystanek (dostałam)
cena: 17,90 zł (za 60 g; ja dostałam)
kaloryczność: 578 kcal / 100 g
czy kupię znów: możliwe

Skład: ziarna kakao, surowy cukier trzcinowy

2 komentarze:

  1. Od paru tygodni na drugie śniadanie zamiast marchewek wcinam grejpfruty, obowiązkowo czerwone. Kocham. Limonki better nie przywołuj, daj żyć! Tahini jeszcze przede mną, jestem go meeega ciekawa. Lody sezamowe kojarzą mi się ze słodkimi na potęgę Grycanami i Braciami Koral. Nieprzesłodzone to oksymoron tym razem dla mnie ;) Kawa - wiadomo <3, byle nie ekspresowy kwach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też kocham, ale nienawidzę ich obierać. Coś strasznego.
      Czułaś kiedykolwiek nutę limonki w czekoladzie? Ciekawe, czy byś wyczuła.
      Mam nadzieję, że masz dobre tahini. Ono potrafi być albo pyszne, albo... paskudne i zajeżdżać mięsem (jak przeprażyli sezam).
      O, kiedyś te Grycany lubiłam, ale potem ta słodycz... ech. A jednak nie o nich myślałam przy tej czekoladzie. Tylko o takich dobrych, porządnych, idealizowanych...
      Kawa - no ej, przecież nie każda z ekspresu to kwach...
      PS Co do kawy - wiesz, że Crema z Auchana jest tak paskudna, że ograniczyłam jej picie do minimum? Obecnie mam Nescafe (lepsza!).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.