sobota, 30 października 2021

Meybol Cacao Criollo Origin Junin Peru 75 % ciemna

Przeważnie mam jakiś powód, by danego dnia po konkretną tabliczkę sięgnąć. Czy to układam sobie serie, planuję dzień, mam ochotę na jakiś region / markę / konkretną czekoladę, a to data najkrótsza z posiadanych, a to coś tam... Tym razem jednak naprawdę pojęcia nie mam, dlaczego wybrałam akurat tę. Czułam jednak, że tego dnia to musi być ta. Dziwne trochę, że za każdym razem gdy wracałam do tego myślami, aż się chwilę zatrzymywałam. Taka bezprzyczynowość właściwie u mnie nie występuje. Hm... Może to była podświadoma ochota? Zazwyczaj, gdy mam na konkretną czekoladę ochotę, to to wiem, a tu? Dziiiwne.

Meybol Cacao Criollo Origin Junin Peru 75 % to ciemna czekolada o zawartości 75 % kakao criollo z Peru, z regionu Junin.

Po otwarciu poczułam słodki zapach dojrzałego banana otulonego wonnymi, słodkawymi kwiatami. Soczystość podkręciła w nim limonka i inne cytrusy, które... podyktowały też soczystość, wilgotność łagodnemu nabiałowi, tworzącemu tło. W pierwszej chwili pomyślałam o delikatnym kefirze, za chwile i w trakcie degustacji jednak o serniku. I to nie byle jakim, a bananowo-jagodowym. Po pierwszym wrażeniu jakoś już potem nie zwracałam uwagi na cytrusy (zniknęły?), wyłapałam za to... orzechowy spód? Także mieszający się z łagodnością, ale jednocześnie dopowiadający nieco ziemisty akcent.

Sprawiająca wrażenie tłustej w dotyku, przy łamaniu pochwaliła się twardością. Głośne trzaski świadczące o masywnej pełni i konkrecie umilały łamanie jej.
W ustach rozpływała się w umiarkowanym tempie, ochoczo miękła. Była rzeczywiście bardzo gęsto-masywna, sycąca i znacząco tłusta. To jednak nie przeszkadzało, bo nie brakowało jej soczystości. Kojarzyła się przez to z lodami na pełnej śmietance owocowymi albo z sosem / syropem owocowym. Miała więc w sobie coś nieco rzadszego, ale i kremowość. Na koniec za to lekko wysuszała i ściągała.

W smaku jako pierwsza uderzyła słodycz jasnego miodu i kwiatów, po czym pomknęła kwiatowość. Z jednej strony prawie na pierwszym planie utrzymywała słodycz, ale z drugiej...

Rozniosła po ustach gorzkość świeżych płatków kwiatków. Pomyślałam o wilgotno-mięciutkich płatkach róż. Ich goryczka zawarła w sobie pewną roślinność, do której po chwili dołączyła ziemia, wplatając odrobinkę kwasku (zapowiadając go).

Gorzkość rosła w szlachetnym kierunku. Zasugerowała trochę orzechów (włoskich?) i zapowiedziała nimi złagodzenie, sama zaś przybrała postać kawy. Kawa czarna, zaparzona na dobrych ziarnach, w drogiej kawiarni rozwijała i pogłębiała szlachetnie, czyste ziemiste nuty. 

Ziemistość tyłami podprowadziła lekką cierpkość.

W tym czasie słodycz nie pozostawała bierna. Miodowo-kwiatowy splot zmieniał się, rosnąc w soczystszym kierunku. W pewnym momencie zrobił się bardziej miodowo-bananowy, aż wreszcie głównie bananowy jak tenże mięciutki owoc. 

Oto w połowie rozpływania się kęsa nadeszło zapowiedziane orzechowe złagodzenie. Gorzkawe orzechy wysuszone, nie pierwszej świeżości laskowe, może laskowe upieczone... Zmieniły się we włoskie. Orzechy włoskie podchwyciły goryczkę i cierpkość ziemi, kontynuując ją, po czym orzechy laskowe trafiwszy na słodycz, jakby... odświeżyły się. Zrobiły się świeżutkie i delikatne, wydobyły skądś kokosa. Pomyślałam o miąższu świeżo wykrojonym z kokosa i upieczonym (to abstrakcyjne wyobrażenie). Trochę... z karmelową nutą? W kokosowej bieli poczułam... śmietankę.

I wszystko przeszył kwasek. Należał do nabiału, a więc kefiru, który podkręcił śmietankę. Pomógł mu kwasek owoców, wyskakujący nagle z soczystej części. Kwaskawe, drobne jagody i cytrusy (głównie limonka) złapały banana, całe to złagodzenie i zrobiły z nich kwaskawy, wilgotny sernik. Cytrusy nieziemsko nakręciły soczystość, po czym usunęły się, znikając prawie zupełnie. 
Bananowo-jagodowy sernik spoczął na pieczonym, orzechowo-kokosowym spodzie, który to znów uwypuklił gorzkawość, a jednocześnie kontynuował pieczono-karmelowy wątek. Być może przyozdobiono go jadalnymi kwiatami, choćby płatkami róż, także goryczkę podkreślającymi.

Gorzkawość związana z cierpkością jeszcze ten jagodowy kwasek wspominała, przez co pomyślałam o bardzo ciemnym, wytrawnym winie czerwonym. Jakby to ono przejęło nutę jagód. Świeżych płatków kwiatów również. Pojawiła się prawie nieuchwytna odrobinka owoców czerwonych (raz czy drugi pomyślałam o goji).Wyłapałam cierpkie, fioletowo-czarne winogrona, ale i one z czasem weszły w nieco ziemistą... kawę? Na końcówce na wierzch znów wypłynęła kawa. Kawa o charakterze czerwonego wina? Z jego lekką pikanterią? Jakby to było wino o ziemistych nutach? 

Po zjedzeniu został posmak cierpko-kwiatowy, trochę jak po wytrawnym winie o takowych, także soczystych nutach ciemnych owoców. Czułam lekką suchawość w ustach. Jednocześnie było dość słodko. Banan... banan, którego tak mocno czułam niby też się z cierpkością wiązał, ale i słodycz była silna. Wszystko to jednak utemperowała, ugłaskała i wyważyła smakowita czarna kawa.

Całość była nie tylko przepyszna, ale kompleksowa i interesująca. To, jak goryczka zamknęła wszystkie smaki w ramkę, jak rozpoczęła, pozwoliła na różne debiuty i zamknęła, a potem to, jak pewne nuty wyszły (np. nie ziemia, ale kawa o nucie ziemi, nie jagody a wino / sernik z nutą jagód) to istna czekoladowa "Incepcja". Konsystencja mogłaby być mniej tłusto-rzadkawa, a bardziej kremowa, ale da się jej to wybaczyć.
Banany i miód, gorzkość kawy, ziemi oraz cierpkość kwiatów i wina, łagodzone orzechami, kokosem i sernikiem, a jednak z chwilową kwaśnością cytrusów i nabiału, to po prostu magia. 

Bardzo podobna do Amazonas Peru 75 %, jakby... trochę odwrócona. Amazonas to jagody i inne ciemne w miodzie z dodatkiem bananów, podkreślenie cytrusami i tonowanie nabiałem oraz orzechowo-drzewna gorzkość, niemal pikantność, zaś dzisiaj opisywana to banany z miodem i dodatkiem jagód, też podkreślona cytrusami i łagodzona nabiałem, ale gorzka już orzechowo-kawowo. Bardziej niż pikantna, to cierpka jako owoce i wino.


ocena: 10/10
cena: 27 zł (za 70g)
kaloryczność: 579 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

2 komentarze:

  1. Cudowny banan w kwiatach, obraz wręcz ckliwy i kiczowaty, a zaraz limonka. I wszystko zdechło. Sernik lubię czysty, jagody i banany poproszę osobno. Tyle o aromacie. Smakowo bardzo przyziemna - dosłownie - ta tabliczka. Ziemie, trawy, kwiaty, orzechy, które spadły z drzewa. Potem znów limonkowa zgroza u boku kilku przyjemnych elementów. Podsumowując: i tak niczego bym nie wyczuła, a zawartość kakao się zgadza, więc mogłabym zjeść.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego obraz kiczowaty? Ja czasem (jak nie dokładnie opisane sceny, jak nie desery, ciasta i inne, o których piszę) sobie wyobrażam takie połączenia jako różne obrazy malowane akwarelami (powpisuj w google byle jakie "banana watercolour", "flowers water paintings" etc.).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.