wtorek, 8 marca 2022

krem Zotter Crema Almond / Mandel

Gdy jakoś zaczęłam czuć, że lody przeważnie są mi za słodkie i za zimne (śmiech przez łzy), szukałam alternatyw do "łyżeczkowania". Uznałam, że Zotter Crema Choco w sumie jakoś może raz się sprawdził, że może sprawdzi się i drugi. Było to coś dla mnie tak dziwnego, że uznałam, że może do niego wrócę. Do tego pojawił się sezamowy - o nim myślałam. Na moje nieszczęście ekipę od Zottera wypytywałam jednak jeszcze z czystej ciekawości o krem migdałowy, bo opis głosił, że jest z różaną nutą. A tak się składa, że uwielbiam róże. Ale! W składzie dostrzegłam też mnóstwo cukru i sok z cytryny, co mi do tego nie pasowało. Mało tego - krem zawierał dużo cukru, a więc wiedziałam, że to nie dla mnie i nie chciałam go. Zapytałam jednak, czy jest bardzo słodki i czy czuć róże / cytryny. Bałam się, że wyjdzie słodko-cytrynowo i nieróżano jak Mandel G.Nuss / Almond Whole Nuts, więc prawie od razu uznałąm, że migdałowy sobie odpuszczę, a wrócę do Choco (i dobiorę wspomniany sezamowy). Jakież było moje zdziwienie, gdy w paczce znalazłam ten właśnie. Otóż tak długo o nim gadałam, że pogubili się w końcu, co chcę. A że nie opłacałoby nam się odsyłać, uznałam, że w sumie to mogę spróbować. Raz się żyje.

Zotter Crema Almond / Mandel to migdałowo-nugatowy krem zrobiony z migdałów ("domowej - home-made praliny / nugatu") "z dodatkiem róż i cytryny" ("smarowidło do pieczywa"?).

Po odkręceniu słoika poczułam intensywny zapach prażonych migdałów, robiących aluzję do prażonych i leciuteńko słonawych fistaszków. Spowijał je słodki karmel... jakby tak to były migdały i orzeszki w karmelu, lekko posolone...? A jednak otaczała to mleczna, niemal nugatowo-białoczekoladowa słodycz z odrobiną słodko-ciepłego cynamonu. Podkreślił migdały, zdecydowanie dominujące zwłaszcza już w trakcie jedzenia. Chwilami zaś... robiło się dziwnie mlecznie, jakby to był kreml mleczno-migdałowy. Zapach miał w sobie i trochę uroku, i wykwintność. Mimo że wysoce słodki, jawił się jako szlachetny.

Smarowidło było średnio gęste, mimo że na pierwszy rzut oka wyglądało na dość zbite jak niektóre gładkie masła orzechowe (trochę jak połączenie Sante PB Smooth - ale z kolei nie tak ciągnącego - z kremem typu Nutella, np. Kaufland Classic Nussano Hazelnut Cocoa Spread). Oprócz tego tłuste - również w sposób przypominający miękkie, idealnie gładkie, oleiste masło orzechowe i oleisty słodki krem-smarowidło. Tu istotny był ten oleisty element i miękkość (obstawiam, że typowo nutellowata, acz ja mam za małe doświadczenie w tych rzeczach, by orzec z całą pewnością). Z łyżeczki się to trochę osuwało.
Krem w ustach rozpływał się w średnim tempie, miękko i jedynie gęstawo. Zalepiał je trochę, roztaczał olej. Pomyślałam o nim jako o topiącym się, miękkim nugacie. Takim o sporej zawartości masła mięknącego w cieple, ale i tak oleistym. Ogólnie był bardzo gładki, choć raz po raz wykazał pylistość. 
Całość była bardzo tłusta w sposób miękki i oleiście-mazisty, co szybko ostawało się na ustach. W całym słoiku nie było jednak wydzielonego oleju, a jedynie na samym dnie smarowidło przybrało bardziej lejącą postać. Może od temperatury z czasem?
Mnie to trochę odpychało, ale w zasadzie nie było takie tragiczne obiektywnie (zwyczajne?).

W smaku od początku czułam przede wszystkim prażone migdały. Były zaskakująco intensywne, mimo za wysokiej słodyczy. Miała wydźwięk ciepły, wyraźnie karmelowy, ale nie za mocno palony. Raczej prażono-karmelizowany. 

W ciągu kolejnych sekund karmel zaczął przybierać na mleczności i aż drapać w gardle. Był łagodny, słodko-ciepły i taki... wpisujący się w przytulny klimat. Odlegle zasugerował karmelowo-białą czekoladę nasiąkniętą migdałami i przesłodzone mleko migdałowe. Mleczność umocniła swoją pozycję, podkreślona wanilią, po czym znów skierowała moje myśli na migdały.

Początkowo była to migdałowość prażono-przejrzysta, z czasem wygładzona, wymuskana do takiej bardziej kremowo-nugatowej... jak jakiś tłusty krem z biszkoptowego ciasta / tortu? Przejawiało to słabość do masła migdałowego - analogicznie do orzechowego, dzięki prażonej nucie, która raz po raz wzbogaciła się o echo słonawości. Masła które głównie jednak i tak jest przede wszystkim słodkie i karmelowo-nugatowe.

Drapanie w gardle wiązało się jednak nie tylko ze słodyczą. Pomyślałam o karmelizowanym miodzie, co jeszcze dosładzała wanilia. A obok niej... lżejsza słodycz o wydźwięku... kwiatów? Niemniej, było w tym ciepło. Kompozycję zwieńczył bowiem słodki, delikatny cynamon. Podkreślił prażony aspekt migdałów, które mignęły aluzją do podprażonych i leciutko posolonych fistaszków. W tle pojawiła goryczka oleju - chwilami bardziej wyczuwalna. Nie przeszkadzała jednak jakoś bardziej.

Za nią zaś wyłapałam coś... nieoczywistego. Soczystą nutkę?  W ciemno przypisałabym ją może nawet migdałom. Tak samo jak ogólna słodka mleczność, bo chwilami krem wydawał się zaskakująco mleczny. Wróciła myśl o biszkopcie z kremem.

Słodycz wzrosła tak, że wydała mi się aż przytłaczająca, dusząco-ciężka. Wydźwięk kremu był jak na jakimś pralineczkowym, upudrowanym cioteczkowym spotkaniu w pomieszczeniu, które wygląda jak gabinet Dolores Umbridge z Pottera.

Po jedzeniu zostałam z przesłodzeniem i przetłuszczeniem, rozszerzonymi o dziwne przytłoczenie wydźwiękiem. Słodko karmelowo, może aż pudrowo... a jednak przyjemnie migdałowo w prażono-masłoorzechowym sensie. Co więcej, po zjedzeniu wyłoniła się wyraźniej subtelna słonawość i cynamonowe ciepło, które jakby wmieszały się w prażoność. Wyszło jakoś tak ciężko i drapiąco.

Całość okazała się przesłodzona i dość dziwna. To Mandel G.Nuss / Almond Whole Nuts w formie kremu. Zdecydowanie nie dla mnie, ale nie mówię, że było obiektywnie złe. Nie wiem jednak, do czego by to pasowało. Do kaszy manny nie odważyłam się dodać, bo bałam się, że zupełnie ją zatłuści (nie wyobrażam sobie oleju / masła w mojej kaszy!) i zagłuszy (a lubię jej razowy smak), do bułeczek mlecznych tak dla kogoś (nie dla mnie) też tego nie widzę, bo... ten krem już sam w sobie mlecznie i za słodko smakował (a one przecież też bywają słodkie?). Dziwny twór. Na pewno ciekawy, na pewno zaskakująco mocno migdałowy, a jednak męcząco słodki i oleisty (dla mnie; obstawiam, że jak przeciętne słodkie smarowidło na chleb). Mimo że była i słona nutka, i cytryna. Odpychała mnie konsystencja, ale w sumie go za to nie winię, bo chyba była zwyczajna dla takich słodkich smarowideł. 

Sporo zjadłam, ale już o końcówce nawet nie chciałam myśleć, więc wcisnęłam Mamie (za rzeczami migdałowymi nie przepada, ale ogół mimo wszystko wyszedł jak coś dla niej). Jej też niespecjalnie podszedł. Podsumowała: "No, bardzo słodki, migdałowy rzeczywiście; dla mnie się mocno z ciasteczkami, tak ciasteczkowo kojarzył. I coś jeszcze w nim czułam, ale nie wiem co. Dziwny, raczej na nie jestem, a w dodatku nie wiem, do czego by pasował, jak nie łyżeczką."


ocena: 6/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 25 zł (za 130g; dostałam)
kaloryczność: 646 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: migdały 36%, surowy cukier trzcinowy, olej migdałowy 21%, tłuszcz kakaowy, słodka serwatka w proszku, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, sproszkowana wanilia, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), olejek różany

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.