sobota, 5 marca 2022

(Ludwig Schokolade) Magnetic Bąbello smak miętowy mleczna z napowietrzonym miętowym nadzieniem mlecznym

Kiedy ojciec chciał mi kupić bąbelkową czekoladę z Biedry uznał, że najciekawszym wariantem jest łączona mleczno-biała lub karmelowa. Wyprowadziłam go z błędu mówiąc, że żadnej z nich nie chcę. Białe tego typu u mnie zawsze przegrywały z wariantem mlecznym, choć wszyscy wokół zajadali się białą Bąboladą. Sam taki typ robił na mnie wrażenie przez bardzo krótki okres czasu. Obecnie nie odpowiada mi, ale obiektywnie to chyba fajna sprawa dla niektórych konsumentów. Z ciekawości próbowanie dopuszczam. Najlepiej wspominam Chateau Pur Luftschokolade Edel Vollmilch, potem zaś o dziwo Milkę Bubbly Alpine Milk (przy czym dodam, że jedzona przed blogiem wersja karmelowa wydała mi się okropna). Ciemna, np. Roshen Dark Bubble Chocolate jakoś mi do tej formy kiepsko pasowała. Mięta i takie dziwa? Powiedziałabym, że pasuje, ale w pamięci miałam nieszczególne Aero bubbles mint, za którymi stoi Nestle, którego to nie lubię (a ich klasyczną Aero uważam za niesmaczną). I tu najciekawsze, bo... także dzisiaj opisywaną zrobił producent, którego dawno obiecałam sobie czekolad nie kupować. Tylko że w momencie sięgania po czekoladę myślałam, że Baron. Dopiero dosłownie przed otwarciem zorientowałam się, że nie. Za czekoladą stoi producent m.in. Schogetten, czyli Ludwig Schokolade. Nie obstawiałam więc, że wyjdzie lepiej, ale że ojciec i tak zastrzegł, że nie daje mi całej czekolady ("przynajmniej pół ma być do zwrotu"), z ciekawości postanowiłam sprawdzić. Gdy dzień przed otwarciem dowiedziałam się, że to nie, że jakaś tylko mleczna z olejkiem i np. barwiona na zielono, a z nadzieniem... wystraszyłam się i byłam bliska stchórzenia i rezygnacji ze spróbowania. Rano jednak mi się odmieniło.

Magnetic Bąbello smak miętowy to mleczna czekolada o zawartości 27 % kakao nadziewana napowietrzonym / bąbelkowym nadzieniem mlecznym o smaku miętowym (46%), wyprodukowana przez Ludwig Schokolade dla Biedronki.

Przy otwieraniu dopadł mnie bardzo intensywny splot goryczkowatego olejku miętowo-mentolowego oraz mleka. Było to dość dziwne... I słodkie zdecydowanie za bardzo. Z racji cukrowości do głowy przyszły mi Mentosy (pewnie bardziej mgliste wspomnienie / wyobrażenie) czy inne miękkawe cukierki miętowe sztuczne w sposób słodko-mentolowy i ewidentnie cukierkowy. Wyrazista mleczność i nawet pewna czekoladowość wyszły przy tym karykaturalnie. Zapach był niespotykany i niezbyt przyjemny, ale nie jednoznacznie zły. Podejrzany.

W dotyku tabliczka wydała mi się zaskakująco nieulepkowata. Łamała się z ładnym chrupnięciem. To pewnie z racji grubości wierzchu i tego, jak nadzienie pykało. Już na oko miało mnóstwo pęcherzyków powietrza. Łatwo rozdzielić kostkę, przy czym zielona część się kruszyła, a jednak oddzielenie czekolady od nadzienia graniczyło z cudem.
W ustach czekolada rozpływała się dość szybko, mięknąc na zalepiający, gęsty krem. Tłusta gęstwina odsłaniająca początkowo lekko spod niej bąbelkujące nadzienie wydała mi się przez kontrast ciężka. Całościowo skojarzyło mi się to z... bąbelkującym bagnem. Czekolada znikała wolniej niż bąbelkowało nadzienie.
Zamiast nasilać się, efekt ten słabł. Środek też z czasem zaczynał mięknąc na zalepiającą, acz bardziej oleistą maź. Części połączyły się w swej nieprzyjemnej, miękkiej gęsto-oleistej tłustości. Odlegle skojarzyły mi się z oleistym kremem-smarowidłem spulchnionym tak, by udawał bitą śmietankę, ale któremu coś nie wyszło.
Zatłuszczało to i otłuszczało usta w sekundę.

W smaku czekolada bardzo przesiąkła miętą z nadzienia. Była to sztucznie goryczowata mięta. Odlegle ziołowa, bardziej gryząco-mentolowa i napastliwa.
Oprócz tego, czekolada serwowała dużo cukru, ale z czasem decydowała się na całkiem sporo naturalnego mleka. Wyłoniło się całkiem nieźle, choć nie pomogło całości.

Nadzienie poniekąd umocniło mleczność. Ono rozkręcało mleko, ale do pary z miętowym smakiem. To było jak... cukierki miętowe: Mentosy, landrynki itp. z mlekiem. Dziwne połączenie, którego splot zacieśniał cukier. Szybko całość wydała mi się zrobiona głównie na bazie cukru. Męczyło to po paru sekundach. Cukrowość przylepiła się na dobre do mięty, uwypuklając jej chłodząco-mentolowy charakter. W połowie rozpływania się kęsa zorientowałam się, że to wręcz pali. Pali / gryzie od mentolu i cukru.

Mentol i słodycz, pewna miętowo-cukrowa cukierkowość dosłownie atakowały, rozkręcając się na nijako-oleistej, tłuszczowo-żadnej bazie. W gardle drapała / paliła, wgryzała się w język. Ochłodziła albo raczej wyprała mi dziwnie usta, co z czasem zaczęło łagodzić mleko. Nie uładziło jednak słodyczy za wysokiej w stopniu, że to aż ciężko pojąć.

Pod koniec mleczność i cukrowość wzrosły, zrobiło się nieco bardziej tanio czekoladowo (jak jakaś biało-mleczna?), i choć mięta wciąż chłodziła i była smakiem niemal wiodącym, nie napastowała już aż tak.

Mimo to, po zaledwie kęsie zostawał odpychająco kwaskawy posmak sztuczności: sztucznej słodyczy, sztucznego, goryczowatego mentolu, pseudo mięta... Wreszcie cukrowość jakby laboratoryjna, cukrowość zwyczajna jako przesłodzenie i... posmak tandetnej, plastikowej czekolady mlecznej.

Całość jawi mi się jako... nie aż tak straszna, jak myślałam przy pierwszym kęsie, ale kiepska, niskopółkowa. Po kostce po prostu brak ochoty i motywacji, by sięgnąć po kolejną. Ani to miętowe jak należy, ani to czekoladowe. Ta cukrowość, sztuczność i palenie były dla mnie wręcz straszne. A jednocześnie uwierzę, że ktoś może być na to bardziej odporny - choćby na słodycz. Dziwna struktura też mi się nie podobała. To nie było zgrane. Ciężkie, niby bąbelkujące, a jednak aż przytykające... oleiste. Przyjrzawszy się składowi o wszystko obwiniałabym olej palmowy. Może to on w smaku tak to... przemodyfikował? Bo w sumie ani syropów, ani sztucznych aromatów nie ma.
Przypomniała mi się Schogetten Airy Dark Cherry. O tak, czuć, że to podobna półka (i ten sam producent!).
Mamie też nie smakowała - uznała, że zdecydowanie za bardzo "mentolowo-pastodozębna", więc większość trafiła do ojca... ku jego uciesze, od razu zakrzyknął: "co wy chcecie? bardzo miętowa i smaczna, tylko że nie bąbelkuje, taka gęsta jest". 


ocena: 2/10
kupiłam: ojciec kupił w Biedronce
cena: nie wiem
kaloryczność: 544 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, pełne mleko w proszku, tłuszcze roślinne (palmowy, shea), tłuszcz kakaowy, słodka serwatka w proszku, miazga kakaowa, odtłuszczone mleko w proszku, tłuszcz mleczny, emulgator: lecytyny (sojowe, słonecznikowe), barwniki: kompleks miedziowy chlorofilu, kurkumina; naturalny aromat miętowy, ekstrakt z wanilii, aromat naturalny

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.