Nie wiem, co mnie ostatnio tak na miętę naszło... A, no tak, terminy... Jakby nie było, przedstawiam Wam Aero bubbles mint, czyli czekoladowo-miętowe kulki od Nestle (bąbelkowa czekolada w formie kulek). Nigdy nie jadłam czekolady Aero, a w czekoladach tego typu nie jestem obeznana (próbowałam tylko karmelową od Milki i chyba jakąś od Alpen Gold) i w sumie nigdy mnie do nich jakoś specjalnie nie ciągnęło. Biorąc produkt ten do rąk, od razu jednak domyśliłam się, jakiej jakości jest taka czekolada.
Kiedy tylko otworzyłam opakowanie, poczułam bardzo intensywny zapach mięty. W sumie to liczyłam na produkt bardziej czekoladowy, z domieszką mięty, ale mówi się "trudno i żyje się dalej. Paczka jest zapełnione mniej więcej do połowy zielono-brązowymi kulkami, wielkości dużych orzechów laskowych (ewentualnie małych włoskich). Połowa czekoladowa, połowa miętowa? Nic bardziej mylnego! Prawie całość jest miętowa; to znaczy cały środek i połowa wierzchniej warstwy, której to druga połowa jest mleczno-czekoladowa. Nie jest to żaden wykwintny, kakaowy twór, ale to raczej oczywiste. Mamy słodką masę, taką jak w większości czekoladek dla dzieci. Część miętowa smakuje, tak jak i pachnie - jest wyraźna i, co nie jest żadnym odkryciem, słodka. Jeśli chodzi o konsystencję, oczywiście struktura każdej sztuki jest napowietrzona, bąbelkowa.
Moja nieujarzmiona ochota na coś bardzo słodkiego i "udziwnionego" została zaspokojona. Zjadłam trzy kulki na raz. Wystarczyło. Sądzę, że większa ilość (jak np. sugerowana porcja, czyli 8 sztuk) by mnie zasłodziła, albo bym po prostu miałabym dosyć, a muszę przypomnieć, że mój próg zasłodzenia jest naprawdę wysoki. Tutaj chyba nawet nie chodzi o samą słodycz (słodsze od milki to to nie jest), ale... bo ja wiem? Ogólnie o smak. Żeby nie było, nawet smakują mi, ale nie jest to szczyt marzeń, zjadłam, bo zjadłam.
ocena: 6/10
kupiłam: Wielka Brytania
cena: nie pamiętam
kaloryczność: 538 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Przynajmniej nie będę już czyhać na smak pomarańczowy... chyba. :P
Uwielbiam połączenie mięty z czekoladą. Bardzo fajny produkt.
OdpowiedzUsuń"Przynajmniej nie będę już czyhać na smak pomarańczowy... chyba" - ostatnie słowo jest tu kluczowe, tak z mojego doświadczenia :P
OdpowiedzUsuńMięty nie lubię, tfu-tfu, chyba że w formie herbaty. Polecam Ci spróbować biedronkowe deserki Aero: biała czekolada, karmel i mięta właśnie. Ja je jadłam raz, co ciekawe najbardziej posmakowała mi ostatnia wersja. Jest przyjemnie orzeźwiająca.
Jadłam je i bardzo mi smakowały. Niestety w moim mieście w Biedronkach nie ma ich już od około trzech miesięcy. Rzekomo dlatego, że nikt nie kupował... O.o
Usuńzgadzam się z Olgą i też polecam te deserki jeżeli lubisz takie rzeczy. :) chociaż deserki są pyszne to ja jednak wolę ciężkie, gęste jogurty więc rzadko po nie sięgam. takich musów w czekoladach też nie lubię, wole lejące się nadzienie ale to chętnie bym spróbowała bo chociaż mięta w czekoladzie do mnie absolutnie nie przemawia to jednak... kolor mi się podoba i forma. ach, my kobiety :D
OdpowiedzUsuńMi smakowały, ale obecnie nigdzie w moim mieście nie mogę ich dorwać. :(
UsuńBalabym sie tego spróbować :D Polaczenie miety z czekolada mnie nie przeraża, ale samo Aero juz tak ;)
OdpowiedzUsuńCzekolada i mięta to zdecydowanie nie są nasze smaki :) Tak samo zresztą jak cytrusy z czekoladą...
OdpowiedzUsuńJa mam zamiar popróbować połączenia właśnie cytrusy & czekolada, bo zawsze omijałam, ale w sumie nie wiem, może się zdziwię i mi posmakują.
UsuńWidzę Twoje zdjęcie po prawej stronie - śliczna! :*
OdpowiedzUsuńA co do tych kuleczek, to miałam zamawiać je u Wujka w Anglii. Myślałam nad tymi i wersją białą, ale się rozmyśliłam i wybrałam Maltesers :P
Dziękuję. ;)
UsuńZdecydowanie lepszy wybór. :D
Czekolada i mięta, fuuu :)
OdpowiedzUsuńMniam! :P
Usuń