piątek, 13 marca 2015

baton / wafel Lion Peanut

Odkąd pamiętam moim ulubionym batonem był Snickers. Na smak nie miał sobie równych! Ale... konkurencję miał z innymi sprawami związaną. KitKata jadłam równie często ze względu na to, jak fajnie można go było jeść (ogryzając z czekolady, dzieląc itd.). Do Liona zaś miałam słabość przez... lwa. No ok, i przez smak, choć zawsze sobie myślałam, że zamiast chrupek mógłby mieć właśnie orzeszki, ale tak. Od dziecka lwy były moimi ulubionymi zwierzętami, więc ten baton miał moje serducho i tyle! Gdy babcia się o tym dowiedziała, kupowała mi go na każdy mój przyjazd. A potem kupowała po dwa... "Te twoje ljony" - mówiła... mówiła i kupowała, kupowała... Kupowała... Aż na myśl o nich zaczęło mi się robić niedobrze i przez wiele lat nie mogłam na nie patrzeć. Gdy jednak szykowała się wyprawa w góry, z I. odwiedziłyśmy jakiś sklep i wpadło mi w oczy coś, czego nigdy stacjonarnie (chyba) nie widziałam, a co wydawało się być spełnieniem dziecięcego marzenia - "Lionem z domieszką Snickersa", czyli z fistaszkami.


Lion Peanut to "nadziewany wafel z karmelem (29,8%), płatkami pszennymi (3,2%) i orzechami ziemnymi (18%) w polewie kakaowej", produkowany przez Nestle.

Rozerwałam papierek i poczułam znajomy, bardzo, bardzo słodki zapach mocno mlecznej czekolady, cukru, karmelu i jeszcze raz cukru z wafelkowo-orzeszkowym tłem. Wydało mi się to trochę słonawe, masłoorzechowe.

Batono-wafel jak zwykle cudownie chrupał w każdym calu. Łamany trzeszczał, a w ustach? Czekolada, a właściwie polewa do złudzenia czekoladę przypominająca, rozpływała się w miarę szybko i tłusto-proszkowo. Wafel i chrupki chrupały, co potęgowały pierwszej klasy orzeszki. Trochę ich poskąpiono, ale dominowały nad chrupkami tak "wrażeniowo". Twardawo-zwartego, ciągnącego się karmelu było średnio dużo, ale tak zlepiał zęby i wszystko, że nie chciałabym go więcej.

Czekolada smakowała głównie czystym cukrem, zajeżdżała trochę plastikiem i mlekiem w proszku, ale na smak nie powiedziałabym, że to jedynie polewa. A tym bardziej kakaowa, bo kakao to na pewno w niej nie czuć. Czuć cukier z cukrem.

Karmel to kolejna dawka cukru. Zasładzał, przyprawiając o drapanie w gardle, ból w zębach i łzy w oczach (naprawdę! bo nie mogłam się go z zębów pozbyć).

Na szczęście przy polewie i karmelu znalazły się orzeszki, które były przerywnikami od cukrowości. Orzeszki czuć nieźle, chrupki wyszły nijako w smaku. Może trochę słonawo, co pasowało do wafelka.

Wafelek był raczej delikatny, świeży, nieźle wypieczony, ale trudno zwrócić na niego uwagę przez krem. Ten bowiem oprócz cukru mieszał się z fistaszkami i... nimi też smakował. Kojarzył mi się z masłem orzechowym i to nawet całkiem słonawym. Nie osłabił słodyczy, ale przekuwał ją epizodycznie. Jeszcze bardziej podkreśliły się fistaszki.

To jednak sprawiło, że potem odebrałam cukrową polewowość jeszcze gorzej, jako jeszcze bardziej sadystyczną.

Po zjedzeniu choćby gryza zostało okropne zasłodzenie i fistaszkowo-masłoorzechowy posmak. Czułam nutkę soli, ale marną stosunkowo do cukru.

Przez całą tą cukrowość po prostu nie dałam rady zjeść całego, mimo że w sumie... był całkiem smaczny. Albo raczej byłby, gdyby nie był batonem z cukru. Mniej cukru i... naprawdę byłby ciekawy. A tak? Nawet w górach i przy ochocie na coś bardzo słodkiego tak mnie zlepił i zacukrzył, że oddałam towarzyszce resztę. Ona nie narzekała i złego słowa o nim nie powiedziała.


ocena: 6/10
kupiłam: Lewiatan
cena: jakieś 2,50 zł
kaloryczność: 496 kcal / 100 g; wafelek 41 g - 203 kcal
czy znów kupię: nie

Skład: polewa kakaowa 40,5 % (cukier, częściowo utwardzony tłuszcz roślinny, serwatka w proszku, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, lecytyna słonecznikowa, aromat), prażone orzechy arachidowe, syrop glukozowy, mleko zagęszczone słodzone (mleko, cukier), mąka pszenna, płatki ryżowe (mąka ryżowa, ekstrakt słodu jęczmiennego, cukier, sól), olej roślinny, stabilizator: glicerol; maltodekstryna, syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, sól, odtłuszczone mleko w proszku, emulgatory: lecytyna słonecznikowa, E 476; substancje spulchniające (wodorowęglan sodu, węglan magnezu), aromaty, substancja zagęszczająca: karagen

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.