czwartek, 19 marca 2015

Studentska grzane wino - jabłko mleczna z jabłkami, galaretkami i orzeszkami ziemnymi

Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie pierwsze oznaki zimy (nie, nic mi się nie pomyliło), to pojawianie się grzanego wina w każdej możliwej odsłonie. Nie umiem się mu oprzeć, po prostu nie umiem. Pewnie zastanawiacie się, po co ja to piszę, ale następny akapit powinien to nieco wyjaśnić. 
Na wielu blogach można znaleźć bardzo pozytywne recenzje czekolad od Nestle, o nazwie Studentska, która od razu przywodzi na myśl mieszankę studencką (przynajmniej dla mnie). Zawsze byłam kompletnie wyprana z uczuć co do tej czekolady i mijałam ją obojętnie. W końcu, co nadeszło z limitowaną edycją zimową (tak, otwieram ją dopiero teraz), przełamałam się i dokonałam zakupu. Tylko ze względu na smak - grzane wino i jabłka. Jak dla mnie, od razu zabrzmiało to bardzo obiecująco, szczególnie, jeśli dodać do tego orzechy arachidowe, no i oczywiście, charakterystyczne galaretki, których w sumie byłam dość ciekawa. 


Po rozerwaniu papierka z zaskoczeniem odkryłam pazłotko, z którym chwilę się pomęczyłam, aż w końcu nadeszła chwila, kiedy dostałam się do samej czekolady. Nie pachniała zbyt ładnie. Słodko i jakby... tanią herbatą stylizowaną na grzaniec. W ogóle nie przypominało mi to zapachu mlecznej czekolady, którego się spodziewałam. Nie zrażona, ułamałam pasek. Gruby, widać, że środek jest nieźle naładowany. Może, mimo zapachu będzie smacznie. 
Przeliczyłam się. Tłusta, przeraźliwie słodka czekolada z kawałkami, których w pierwszych sekundach nie potrafiłam nazwać. Skupiłam się na czekoladzie, chociaż nie było to łatwe, po od razu dało mocnym smakiem soku jabłkowego średniej jakości, sklepowego, baaardzo dosłodzonego ze naganną ilością kwasku cytrynowego. Kakao w ogóle nie czuć. Nawet mowy o nim nie ma. Jest za to inna nuta... jakby cynamon? Niestety, zagłuszony słodkością. Ze zrezygnowaniem wzięłam się za wyłapywanie smaku nadzienia. Były orzechy arachidowe i to całkiem dużo - pierwsze pozytywne zaskoczenie. Była galaretka; klejąca i ciągnąca się, o wcześniej opisanym smaku jabłka. To te galaretki nadają ten smak soku? Czyli wracam do punktu wyjścia i dalej nie wiem właściwie, jak smakuje sama czekolada (i chyba nie chcę wiedzieć). Był jeszcze trzeci element, też jakby jabłko (ale kawałków jabłka w składzie nie ma), więc w sumie nie wiem. Na pewno czuć ten nieszczęsny sok. Po kilku kostkach nie oświeciło mnie, a ja miałam dość jakichkolwiek słodyczy przez resztę dnia. 

Ogólnie nie wiem, co o tej czekoladzie myśleć. Jest mało czekoladowa i w dodatku ma fatalny skład, z tych wszystkich dodatków zrobił się kompletny śmietnik, jakby chcieli zrobić czekoladę ze wszystkim, czym się da, a nie wyszło. I jeszcze kwestia grzańca... w ogóle nie zgadłabym smaku, gdyby nie było napisane na opakowaniu. 
Nie wiem, co ludzie widzą w tej firmie. Nawet nie mam zamiaru próbować innych smaków. 
Galaretki mogłyby wypaść fajnie, gdyby na nich się skończyło, bo jak dla mnie po prostu za dużo tu wszystkiego.
Kompletnie nie rozumiem fenomenu Studentskich. 


ocena: 3/10
kupiłam: jakiś mały sklep osiedlowy (nie w moim mieście)
cena: coś koło 7 zł
kaloryczność: 505 kcal / 100 g 
czy znów kupię: na pewno nie 

20 komentarzy:

  1. Nie próbowałam i chyba nie żałuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jadałam w dzieciństwie, ale tylko klasyczną wersję, którą lubiłam. Dziś nie wiem, jakie żywiłabym względem niej uczucia, ale myślę, że przez kwestię sentymentu nadal pozytywne. Za jakiś czas, nie krótszy niż pół roku, na pewno kupię i spróbuję. A wariacje smakowe? Cóż, najpierw klasyk, potem pomyślimy.

    Wiesz, że pierwszy raz w życiu zetknęłam się ze słowem "pazłotko"? Myślałam, że to jakiś Twój wytwór albo lokalne określenie i aż wygooglowałam. Nie mogę wyjść z szoku. Dla mnie to zawsze było i będzie sreberko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To uzbroję się w cierpliwość i może jakoś przeczekam te pół roku do Twojej recenzji. :P

      Jak się nad tym zastanowić, to rzeczywiście jest to strasznie rzadko używane słowo. Może dlatego, że sreberko jakoś lepiej pasuje, w końcu kolor jest srebrny. Teraz zaczęłam się zastanawiać, ile właściwie jest rzeczy, które mają jakąś niepopularną, nieznaną mi nazwę. Język polski potrafi zaskoczyć. ;)

      Usuń
    2. Też pierwszy raz się spotkałam z pazłotkiem! :D Człowiek całe życie się uczy.

      Usuń
    3. I całe szczęście, chociaż mówią że i tak "[...] się uczy i głupi umiera". :P

      Usuń
  3. O matko, drugi dzień czytania o grzanym winie. Ech. "Ulubiony smak". Ja już niebawem mam zamiar się przekonać co takiego tkwi w studentskich ;) Jadłam ją ostatni raz chyba ze 3 lata temu i kompletnie nie pamiętam smaku :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem ciekawa Twojej opinii. Ogólnie to zdziwiłam się, że tak mi nie posmakowała, bo jakoś nie natknęłam się nigdy na negatywną recenzję Studentskich. Może po prostu trafiłam na nieudany smak?

      Usuń
  4. czuje się trochę jak z innej planety bo nigdy nie jadłam studentskiej :D gdyby była z nadzieniem płynnym chętnie bym spróbowała, bakalie, orzechy i inne twarde rzeczy w czekoladzie sprawiają, że jest ona dla mnie niezjadliwa. :<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nigdy nie jadłam czekolady z bakaliami i nie zamierzam. :P

      Usuń
  5. Nigdy nie miałyśmy okazji jej kupić. Jednak różnych opinii na ich temat się naczytałyśmy, więc z czystej ciekawości w chęcią byśmy jedną tabliczkę spróbowały i same zdecydowały czy był to udany zakup :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Lubię studencka czekoladę klasyczn, zwsze będzie się kojarzyła z Czechami, choć bardzo mało jem słodyczy pokusze się z ciekawości za grzancem; )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak ktoś lubi ten typ czekolad, to chyba rzeczywiście warto spróbować. ;)

      Usuń
  7. Jak byłam mała to na potęgę jadłam czekoladę studencką, koniecznie słowacką ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Choć mam ogromny sentyment do Studentskich, też nie chciałabym dosadnie poczuć, jak smakuje sama czekolada solo :D. Te czekolady są wyjątkiem od reguły - jestem hejterem tabliczek o takim składzie, ale Studentskim ulegam. Może dlatego, że tak doskonale sprawdzają się jako dopalacz w górach. Lubię te galaretki, orzeszki... Taki dzieciak się w mnie budzi, gdy jem Studenstką. Z całą świadomością, jak kiepskie jakościowo są te czekolady - mam do nich słabość ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To pewnie tak, jak ze mną i z Milką... moja podświadomość krzyczy, że to okropny i przesłodzony wyrób, a mi niektóre czekolady mimo wszystko bardzo smakują... Kiedyś zawsze ktoś z rodziny przywoził dużo tychże czekolad z Niemiec i od tamtego czasu mam do nich słabość.

      Usuń
  9. Smak ten jest ostatnio dość popularny. :) Jak już pisałam u Olgi, bardzi cenię herbaty o smaku grzańca. ^^

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja po doświadczeniu z klasykiem, nie wiem czy chcę próbować innych smaków za wszelką cenę ;) Dobra jest, ale dla mnie za dużo dodatków i robi się chaos.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepiej ją chyba podsumuje powiedzenie "co za dużo, to niezdrowo", bo ja nawet miałam problem z połapaniem się, co właściwie jem.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.