Czy pisałam już, jak bardzo kocham tematyczne oferty Lidla? Jedną z najlepszych jest według mnie oferta Deluxe, pojawiająca się w okolicy każdych możliwych świąt.
Z niej właśnie pochodzi Deluxe Creamy Mousse Amaretti Flavour with Cake Pieces (przed walentynkami przechrzczony na Mousse d'Amour), czyli mus śmietankowy o smaku ciastek migdałowych z kawałkami ciasta. Podkreślę jeszcze, że w tłumaczeniu nie ma błędu. Amaretti to nic innego jak włoskie, migdałowe ciasteczka (amaretto to inna bajka). Tak więc, można podsumować jako mousse o smaku ciasteczkowym.
Z niej właśnie pochodzi Deluxe Creamy Mousse Amaretti Flavour with Cake Pieces (przed walentynkami przechrzczony na Mousse d'Amour), czyli mus śmietankowy o smaku ciastek migdałowych z kawałkami ciasta. Podkreślę jeszcze, że w tłumaczeniu nie ma błędu. Amaretti to nic innego jak włoskie, migdałowe ciasteczka (amaretto to inna bajka). Tak więc, można podsumować jako mousse o smaku ciasteczkowym.
Po otwarciu opakowania, konsumenta dopada przyjemny, słodki zapach. Dla mnie skojarzył się z takim domowym ciastem, naszpikowanym migdałami (ewentualnie aromatem). Kolor ma lekko beżowy, a konsystencja? Jak to na porządny mousse przystało, jest bardzo lekki i napowietrzony.
W smaku, deser jest słodki, jednak nie aż tak, żeby zamulić (syrop g-f robi swoje). Wyczułam tu śmietankę, w najlepszym tego słowa znaczeniu. Nie jakąś starą śmietanę, tylko właśnie taką delikatną śmietankę. Ochów i achów już wystarczy, a teraz coś, co mi tutaj trochę nie pasuje.
(jak się przyjrzycie, to może te kawałeczki zobaczycie) |
Mocną stroną mousse'u jest na pewno to, że potrafi on zasycić, jak niewiele takich produktów (chociaż to raczej ze względu na to, że większość mousse'ów ma po prostu mniejszą gramaturę).
Mimo tego szczegółu o tych bezsmakowych grudkach (bo do kawałków ciasta to im daleko), stwierdzam, że jest to jeden z moich ulubionych deserów, którym nigdy się nie oprę.
ocena: 10/10
kupiłam: Lidl
cena: 4.99 (tak mi się wydaje)
kaloryczność: 199 kcal / 100 g
czy znów kupię: jak tylko znów pojawi się w sklepie!
Aktualizacja: 01.12.2016
Mousse D'Amour Mus mleczny o smaku amarettini z kawałkami ciasta.
Po otwarciu opakowania poczułam zapach aromatu migdałowego oraz takiego kojarzącego się z jakimś zasłodzonym likierem, całość o wydźwięku bardzo, bardzo słodkim.
Zanurzyłam łyżeczkę.
Mousse był bardzo delikatny, wiecie, konsystencja chmurki.
W ustach okazał się nieco tłustawy, na sposób mleczno-śmietankowy, ale wciąż lekki, rozpływający się.
Jego poszczególne smaczki dotarły do mnie, jakby urządziły sobie wyścigi. Sama nie wiem, czy najpierw i wyraźniej poczułam bardzo przesadzoną słodycz czy sztuczne aromaty. Od pierwszej chwili deser zasładzał, a chemiczny smak bukietu aromatów (pseudo-migdałowy posmak, jakaś wanilina, coś likierowatego) nadawał temu mdlącego efektu. Po dwóch łyżeczkach naprawdę myślałam, że zaraz zwymiotuję, tym bardziej, że trafiłam na ciasteczka.
Gdy je zobaczyłam, myślałam, że to jakieś rodzynki - były w końcu ich wielkości i koloru. A okazały się... obrzydliwym niczym. Wydawało mi się, że nie miały smaku (czego nie sugeruje skład, bo na pierwszym miejscu jest cukier, więc to pewnie sprawka ogólnego zacukrzenia), były za to miękkie i zarazem zbite, nieprzypominające jedzenia. Z wierzchu obślizgłe i kojarzące się ze ślimakiem, w środku bardziej proszkowo-mączne.
Nie dałam temu rady. Po wspomnianych dwóch łyżeczkach czułam, że więcej chemii i cukru, nawet gdybym chciała, nie dam rady w siebie władować. Czy mnie to dziwi? Patrząc na skład i widząc, że np. nie ma tam migdałów (a amarettini to ciastka migdałowe), nie. Wspominając smak tego, co jadłam poprzednio... dalej jestem w szoku.
Nadmienię jeszcze, że moja Mama lubiąca wszelkie zwykłe słodycze napakowane chemią itp. też się tym nie zachwyciła.
Niestety, recenzując go poprzednio, nie zamieściłam składu, widzę jednak zmianę w nazwie (ze śmietankowego na mleczny) i kaloryczności. To oznacza tylko jedno: zmiany w składzie były. Pytanie tylko, jak duże.
Aktualizacja: 01.12.2016
Mousse D'Amour Mus mleczny o smaku amarettini z kawałkami ciasta.
Po otwarciu opakowania poczułam zapach aromatu migdałowego oraz takiego kojarzącego się z jakimś zasłodzonym likierem, całość o wydźwięku bardzo, bardzo słodkim.
Zanurzyłam łyżeczkę.
Mousse był bardzo delikatny, wiecie, konsystencja chmurki.
W ustach okazał się nieco tłustawy, na sposób mleczno-śmietankowy, ale wciąż lekki, rozpływający się.
Jego poszczególne smaczki dotarły do mnie, jakby urządziły sobie wyścigi. Sama nie wiem, czy najpierw i wyraźniej poczułam bardzo przesadzoną słodycz czy sztuczne aromaty. Od pierwszej chwili deser zasładzał, a chemiczny smak bukietu aromatów (pseudo-migdałowy posmak, jakaś wanilina, coś likierowatego) nadawał temu mdlącego efektu. Po dwóch łyżeczkach naprawdę myślałam, że zaraz zwymiotuję, tym bardziej, że trafiłam na ciasteczka.
Gdy je zobaczyłam, myślałam, że to jakieś rodzynki - były w końcu ich wielkości i koloru. A okazały się... obrzydliwym niczym. Wydawało mi się, że nie miały smaku (czego nie sugeruje skład, bo na pierwszym miejscu jest cukier, więc to pewnie sprawka ogólnego zacukrzenia), były za to miękkie i zarazem zbite, nieprzypominające jedzenia. Z wierzchu obślizgłe i kojarzące się ze ślimakiem, w środku bardziej proszkowo-mączne.
Nie dałam temu rady. Po wspomnianych dwóch łyżeczkach czułam, że więcej chemii i cukru, nawet gdybym chciała, nie dam rady w siebie władować. Czy mnie to dziwi? Patrząc na skład i widząc, że np. nie ma tam migdałów (a amarettini to ciastka migdałowe), nie. Wspominając smak tego, co jadłam poprzednio... dalej jestem w szoku.
Nadmienię jeszcze, że moja Mama lubiąca wszelkie zwykłe słodycze napakowane chemią itp. też się tym nie zachwyciła.
Niestety, recenzując go poprzednio, nie zamieściłam składu, widzę jednak zmianę w nazwie (ze śmietankowego na mleczny) i kaloryczności. To oznacza tylko jedno: zmiany w składzie były. Pytanie tylko, jak duże.
ocena: 1/10
kupiłam: Lidl (moja Mama kupiła)
cena: 4.99
kaloryczność: 190 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: 50 % pełne mleko, śmietanka, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, woda, 2,5 % kawałki ciasta (cukier, mąka pszenna, mąka ryżowa, białko jaja, mąka z fasoli, skrobia pszenna, skrobia ziemniaczana, olej słonecznikowy, aromat, substancja zagęszczająca: alginian sodu, sól), żelatyna wieprzowa, olej kokosowy, syrop glukozowy, białka mleka, skrobia modyfikowana, aromat, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mlekowym; substancje zagęszczające: karagen, guma ksantanowa; regulatory kwasowości kwas cytrynowy, cytryniany sodu; barwnik: annato; substancja spulchniająca: azot
Skład: 50 % pełne mleko, śmietanka, cukier, syrop glukozowo-fruktozowy, woda, 2,5 % kawałki ciasta (cukier, mąka pszenna, mąka ryżowa, białko jaja, mąka z fasoli, skrobia pszenna, skrobia ziemniaczana, olej słonecznikowy, aromat, substancja zagęszczająca: alginian sodu, sól), żelatyna wieprzowa, olej kokosowy, syrop glukozowy, białka mleka, skrobia modyfikowana, aromat, emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych estryfikowane kwasem mlekowym; substancje zagęszczające: karagen, guma ksantanowa; regulatory kwasowości kwas cytrynowy, cytryniany sodu; barwnik: annato; substancja spulchniająca: azot
Mnie skutecznie odstrasza kaloryczność. Nie najem się samym jogurtem/deserem, więc mszę do niego coś dogryźć, to z kolei wyklucza sięganie po produkty wysokokaloryczne (co innego czekolaaada :D). Ale nie powiem, zawsze mnie intrygował, jak na niego trafiałam.
OdpowiedzUsuńJa też nie najadam się jogurtami/deserami, ale ten to wyjątek potwierdzający regułę. :P Zapchałam się nim na dobre cztery godziny.
UsuńZjadałabym ,bo lubię takie cuda, ale no żelatyna! :<
OdpowiedzUsuńMoja koleżanka robiła kiedyś sama dość podobny deser, więc nic nie stoi na przeszkodzie, aby trochę w internecie poszukać i kombinować coś samemu, szczególnie z Twoim talentem kulinarnym i oczywiście zamiłowaniem do gotowania. :D
UsuńNo weź bo się rumienię :3
UsuńMyślę, że zrobienie tego w domu to super sprawa, dzięki za cynk ;)
Proszę bardzo. ;)
UsuńJadłam kiedyś podobny (nie powiem, że na prwno był to ten) i mi smakował, tyle że był zbyt słodki.
OdpowiedzUsuńWiem, że Lidl wypuszcza ten deser w różnej szacie graficznej, więc możliwe, że to był ten, bo dość słodki to on jest. :P
UsuńSzkoda, że to nie lody ;) Wtedy pewnie bym się skusiła.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście, dużo bym dała za taki smak lodów. :D
UsuńWygląda przepysznie! :) Po Twojej recenzji bardzo chętnie się zaopatrzę - o ile mi nie wykupią :)
OdpowiedzUsuńTo spiesz się, bo np. w moim Lildu to zawsze jest dosłownie tylko kilka sztuk.
UsuńChyba jakieś dwa lata temu kupiłyśmy go z czystej ciekawości i nie powiemy, że był nie dobry ale nie przekonał nas do siebie na tyle, żeby od tamtego czasu wziąć go jeszcze raz ;) Chociaż czekoladowy był naszym zdaniem lepszy ;)
OdpowiedzUsuńTo zupełnie odwrotnie jak u mnie. :D Całe szczęście, że wszyscy mamy inny gust, to przynajmniej każdy może dorwać w sklepie swoje ulubione smakołyki, hi hi hi.
Usuń