Przy 100% Czekolady Ekwador 72 % wspomniałam, że zaopatrzyłam się również w drugą tabliczkę z Ekwadoru tej marki. Zdążyłam już zacząć żałować, że w ogóle zdecydowałam się od razu na zakup tylu wariantów, ale trudno. Wciąż nie mogłam mieć pewności, że także o wiele bardziej moja zawartość kakao (a więc dzisiaj prezentowana), się nie sprawdzi chociaż trochę lepiej.
100 % Czekolady Ekwador 85 % to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao arriba z Ekwadoru, z plantacji Zoilita, której producentem jest 100 Procent Czekolady Pawła Górnego.
Po otwarciu poczułam całkiem wyraźny zapach zielonych roślin. Wyobraziłam sobie nazbierane do suszenia się i już w początkowym stadium tej fazy. Odchodziły od nich dwa wątki. Jeden taki... niemal neutralnie-strączkowy, fasolowy... jak zielona fasolka / fasolka edamame i niemal fasolkowe, surowe fistaszki. Drugi zaś był słodki i kwiatowy. Kwiaty... łączyły się z orzeszkami poprzez sugestię ziarenek i zapraszały owoce. Wyraźnie czułam słodkie pomarańcze o niemal cukierkowo-galaretkowatym charakterze. W trakcie degustacji myśli krążyły raczej wokół pomarańczowego syropu. A ten... lał się i skrzył niemal złotym przebłyskiem jak... karmel? Słodycz wydała mi się znacząca, dość wysoka.
Okropnie cienka tabliczka przy łamaniu trzaskała głośno, wykazując zaskakującą twardość. Była to twardość kamiennie-porcelanowa, połączona z pewną kruchością.
W ustach rozpływała się w tempie z granicy wolnego, a średniego. Jakby chciała przyspieszyć, ale powstrzymywała ją proszkowa szorstkość, drobnoziarnistość. Była średnio tłusta, niegęsta oraz niekremowa. Mimo że miękła, to trzymała kształt, trochę się plastycznie rozłaziła, rzednąc i znikając trochę jak woda. Pozostawiała po sobie poczucie taniny i pyłku.
W smaku pierwsza pokazała się wyrazista słodycz, szybko układająca się w owoce. W ciągu sekundy-dwóch po ustach wyraźnie rozszedł się pomarańczowy motyw w niedoprecyzowanym sensie. Może owoc świeży, ze skórką, a może... jakieś naturalne galaretki z takowego?
Prędko tuż za nim pojawiła się wysoka gorzkość, czerpiąc z tej goryczki skórki. Podkreśliła ją, po czym zaszarżowała własną. Na pierwszy plan wszedł węgiel. Czarny węgiel, rozkruszany, rozrabiany. Węgiel przywiódł na myśl aptekę. W tle mignęły białe leki o specyficznej goryczce, a na pierwszy plan obok węgla wysunęły się zioła. Były to zioła świeżawe, dopiero do suszenia, suszące się, ale jeszcze nie suche. Z czasem przemieszały się ze słodyczą, pod jej wpływem zmieniając się w zioło-kwiaty. Pod tym wszystkim krył się też leciutki niby kwasek. Przez chwilę pomyślałam o łące z mleczami, jaśminie... pewnej trawiastości i ziemi. Ziemia jak się pojawiła, tak podobnie zniknęła.... zostawiając jednak pewne wspomnienie po sobie. Chwilami może leciutko nawiązujące do kawy?
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa łąka i ziemio-kawa wprowadziły pewną neutralność. Wyszła trochę... fasolkowo? Pomyślałam o fasolce edamame (słodka, specyficzna) i orzechach... ziemnych? Orzechowy motyw wydał mi się zawilgocony, epizodycznie zanikający zupełnie. Fistaszki nieco się nasiliły, ale przytłumiła je słodycz.
Słodycz właśnie z czasem bardzo wzrosła. Poprzez słodką ziołowość i kwiaty, tym razem wypłynęła jako ziołowo-miodowe tabletki / cukierki. Przez moment wydała mi się aż zacukrzająca, może karmelowa. Przytoczyła syrop pomarańczowy, a mnie do głowy przyszły jeszcze cytrynowe tabletki na gardło. Było to słodkie, ale z wpisaną goryczką. Tej nie brakowało aż do końca. Przyniosła z czasem trochę ciepła. Pomyślałam o słodko-gorzkim cynamonie. Za jego sprawą wzrosła pikanteria.
Rozgrzała nieco, trzymając się w dużej mierze korzenności, trochę przypraw-suszonych ziół sobie dobierając. Zaprosiła sugestię rozgrzewania... kawy? Korzenna kawa? Słodka i z trochę orzechowym echem kontynuowała gorzkawość. Wydobyła wyraźniej prażono-ciepłe fistaszki i migdały. Może były to migdały / orzechy w pylistym cynamonie (które to skojarzenie nasilała struktura)?
Pod koniec goryczka przerobiła pomarańczowy smak na motyw naturalnych, jednocześnie bardzo słodkich galaretek, syropu. Myśli obracały się też wokół skórek cytrusów i owoców tych zrobionych jakoś korzennie, zestawionych z cynamonem. Soczystość nieco nasiliła się jako pewna tanina (prawie wina), a potem wymieszała się z węglem. Wszystko zwieńczyła kawa i orzechowo-migdałowy splot, w połączeniu sugerujące palony słód.
W posmaku został węgiel z owocowym, cukierkowym motywem pomarańczy i roślin... ziołowo-kwiatowych, trochę stonowanych orzechowością. Czułam cierpko-taninowe ściągnięcie, trochę typową dla kawy cierpkość i zaskakująco dużo "orzechów w cynamonie" (acz niedookreślonych; prażonych?), których to motyw utrzymywał się jeszcze bardzo długo po zjedzeniu.
Całość okazała się bardzo smaczna. Spodobała mi się jej gorzkość ziół, węgiel, apteczność oraz trochę kwiatów. Owocowo-syropowe nuty wiązały się chwilami z nieco irytującą słodyczą, ale nie było źle. Zupełnie nie przemawia jednak do mnie cienkość i struktura. Gdyby nie one, czekolada bez problemu miałaby 9-10 (zależy, jak wówczas smak by się ułożył, jakie nuty by się bardziej wyeksponowały).
72% wydawała mi się bardziej orzechowo-cynamonowa, w momencie gdy w dzisiaj prezentowanej te nuty współistniały z gorzkimi ziołami i węglem. W obu czułam pomarańcze, ale w 72 % też jabłka i to jako słodka szarlotka. Wspominana zdecydowanie była słodsza, a jednak też bardziej kawowa i... ekwadorska? W przypadku dzisiaj opisywanej mogłabym mieć problem ze zgadnięciem regionu, jednak nie jest to wada. 72 % była smaczna i ciekawa, 85% wydała mi się po prostu smaczniejsza, ale jednak wciąż z wadami sprawiającymi, że odebrałam ją jako niefajną w jedzeniu.
ocena: 8/10
kupiłam: 100procentczekolady.pl
cena: 14 zł (za 50 g)
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy nierafinowany, tłuszcz kakaowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.