czwartek, 31 marca 2022

Benns Ethicoa Calinan - Philippines 72% ciemna z Filipin

Jestem daleka od kupowania czekolad plantacyjnych dla opakowań, ale bardzo mnie cieszy, gdy są piękne. Choć kupując tabliczki Benns nie wiedziałam nic ani o marce, ani nie wiedziałam, jak wyglądają, zachwyciło mnie, co znalazłam w przesyłce. Opakowania, choć nie w mojej kolorystyce, zapierały dech w piersiach. Piękne, kolorowe, ale subtelnie i ze lśniącymi detalami (np. na dzisiaj przedstawianej pracujący na polu Filipińczycy), które dostrzega się dopiero po chwili. Benns Ethicoa (dla świata Ethical Cocoa) założono w 1973, by wspierać i kontynuować naturalne metody produkcji kakao. Współpracują bezpośrednio z farmerami z poszczególnych regionów. Uważają, że każdy powinien być sprawiedliwie wynagradzany za swoją pracę, więc wspierają lokalnych, małych azjatyckich producentów, którzy przywiązują wagę do jakości kakao. Tym samym Benns poprawiają ich życie, a sami mają kakao z konkretnych, interesujących azjatyckich regionów. Na stronie Benns można przeczytać o każdym farmerze, z którym współpracują. Np. z dystryktu Calinan (Davao, Philippines) to Michael Tan pochodzący z Singapuru. który ze swoim kakao stacjonuje w okolicy Poblacion w centrum miasta. Kupuje jeszcze mokre kakao, po czym przygotowuje je. Ziarna fermentują w drewnianych skrzyniach, suszą się na słońcu... I tak oto wypuszcza góra 20 ton kakao miesięcznie. Choć nie jestem pewna, nie znam się za bardzo, to wydaje się to sporo, mimo że jeszcze przemysłową ilością nie jest. Podobną wypuszcza Zotter, który nie zajmuje się produkcją masową, ale jak na bean-to-bar jest bardzo dużym producentem.

Benns Ethicoa Calinan - Philippines 72% Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao z Filipin, z regionu Davao, z dystryktu Calinan.

Po otwarciu poczułam zapach czerwonych owoców i śmietanki. Przewinął się przez nie drobny kwasek, jednak prędko ustabilizowały się jako słodkie, dojrzałe granaty i poziomki, śmietanka zaś obrała słodką drogą. Może... śmietankowego karmelu? Albo śmietankowo-maślany splot surowej masy na ciasto karmelowe... Pojawiła się też goryczkowata cierpkość, chyba kakao, więc pomyślałam o masie na karmelowe blonde-brownie - to jednak skojarzenie ulotne (jakby blonde, ale z kakao; nigdy nie jadłam, więc to wyobrażenie). Wśród owoców z czasem doszukałam się też charakterniejszej, soczystej czereśni wielkiej i ciemnej z nieco... podsyconą soczystością, za czym stały cytrusy? To... soczystość herbat owocowych, coś kwiatowego. I znów - goryczkowatego? Pomyślałam o kakaowej herbacie, herbacie z nibsami kakao i suchych piernikach. Takich najzwyklejszych, bez czekolady. Ale może podanych do herbaty?

W pierwszej chwili czekolada wystraszyła mnie wypukłościami na spodzie, bo wiedziałam, że Benns w ofercie ma z każdego regionu wariant czysty i z nibsami, a skład tej wyglądał: "cocoa nibs,..."  zamiast "beans". Na szczęście jednak okazało się, że po prostu czekolada się chyba tak krzywo ulała.
Jasna, kojarząca się raczej z ciemną mleczną, tabliczka już z wyglądu znalazła się u mnie na cenzurowanym. Cienkie kostki z wysokimi "ramkami" to chyba najgorsza możliwa forma. Przy łamaniu wydawała chrupnięcio-trzaski. Przez formę wydawała się nieco krucha. Łamała się nie po liniach, przez co była raz twardsza, raz mniej. Sprawiała wrażenie delikatnej.
W ustach rozpływała się w średnim tempie, prędko mięknąc. Tam, gdzie był cienko, oczywiście znikała szybciej, pozostawiając smutek. Zmieniała się w rzadkawy, tłustawy krem. Miała w sobie dziwny poślizg, acz okazała się znacząco drobnoziarnista. Rzedła i znikała ba nic, zostawiając odczuwalną tłustość i szorstkość. Zero przyjemności. 

W smaku pierwsze pojawiło się mleko, budując delikatną bazę. Narosła w nim tłustość, przytaczając śmietankowość. Było to bardzo łagodne i naturalnie słodkawe.

Po chwili pojawiły się także słodkie (ale w sposób bardziej "esencjonalny") czerwone owoce: dojrzałe poziomki ze wspomnień z dzieciństwa oraz truskawki. Słodkie, słodziutkie... Aż nagle soczystsze w egzotycznym klimacie. Poczułam owoc granatu, w którym zaznaczyły się cierpkawe pestki. W tle mignęły czereśnie. Wielkie, ciemne i słodkie, soczyste, a jednak... udające kwaskawe wiśnie. Owoce zaczęły przejawiać lekką cierpkość. Pomyślałam o... herbacie ze skórką np. grejpfruta? O cytrusowej nutce?

Odrobinka kwasku jednak i tak tonęła w słodyczy. Po paru chwilach ta wzrosła znacząco za sprawą karmelu. Wniósł prażoność, paloność - ciepło. Wyobraziłam sobie suche pierniki, wypiekane pierniczki-ciastka "korzenne ludziki". Przyprawy do piernika nie były mocne, ale wyczuwalne. Lekko cierpkawe? Wśród nich na pewno plątało się sporo palono-cukrowej, ciężkawej słodyczy. Mieszały się z nieco gałązkowo-drzewną nutą. Jakby tak do suchych ciastek przyniesiono herbatę? A przy niej trzymała się cierpkość owoców - soku z grejpfruta? W herbacianości narastał motyw fusów i drzew. Suchych i jakby zawilgoconych...?

W połowie rozpływania się kęsa i aż do końca karmel zmieszał się z czerwonymi owocami. Było bardzo słodko. Choć poziomkowo-granatowy splot zahaczał o kwasek czereśniowo-cytrusowy, choć w owocach trwała pewna cierpkość... to jednak kompozycja i tak była bardzo delikatna. Herbatę czułam owocową, ale... nie tylko. Także taką drzewną, aż kakaowo-ziemistą - chwilami, odlegle kojarzącą się z czerwoną herbatą. Soczystość wkomponowała się w nią, a bazowa mleczność...

Skupiła się na tłustości. Śmietankowo-maślana, pod wpływem słodyczy i ciastek, zmieniła się w surową masę na ciasto. Jakieś ciężko-karmelowe ciasto chyba. Wyobraziłam sobie ciasto typu blonde. Może ciasto w pierwszych minutach pieczenia? Bo znowu ciepło nieco zagrało. Przy kwasku i cierpkości pomyślałam o ziarnach kakao, nibsowości... Może o karmelizowanym kakao? I o drzewach. Drzewnych herbatach? Kakaowych herbatach? Łagodzonych jednak przez maślaność i śmietankowość.

A jednak w posmaku to swoista cierpkość drzew, piernikowych przypraw (nawet z leciutką ostrością?) zostały. Z pewną... chęcią wniesienia ciepła? Ciastek, ciepłej herbaty o niemal ziemistych zapędach...  Poczułam też cierpkość czerwonych owoców. Już bliżej nieokreślonych. 

Całość była bardzo delikatna (śmietanka, maślaność, suchociastkowość), a mimo sporej ilości owoców (poziomki, granat, różne czerwone, trochę cytrusów), nie była obłędnie soczysta. Trochę cierpkości drzew, herbat, przypraw nie przełożyło się na gorzkość. Wyszła głównie słodko. Słodycz i śmietankowość przygłuszyły nutę herbaty. A to w niej drzemał potencjał. Wydaje się, że czułam czerwoną (kocham), aż ziemiście-kakaową, ale jednak trudno było ją uchwycić.
Rozczarowała mnie, a nawet zirytowała, także formą. Niewygodna i irytująca, ale to nie wszystko. Przez to, jak cienka w większości była, smaki rozchodziły się jakoś tak nie po mojemu... słodycz chwilami jakoś bardziej zwracała na siebie uwagę, całość szybko znikała, że trudno było w pełni nacieszyć się tymi lepszymi nutami... Szkoda. Zrobiona tak sobie, nacisku nie położono na te nuty, które bym sobie życzyła. Bardzo boli mnie jej forma. Jestem ciekawa, czy w przypadku innej, nuty by się inaczej rozłożyły. Jest na to ogromna szansa, bo w kęsach z "ramką" i tam, gdzie na spodzie były wypukłości, smak rozchodził się o wiele lepiej, czekolada dłużej pozostawała w ustach. Cały punkt po złości odjęłam za niefunkcjonalną (głupią!) formę / kształt. Smakowo to co najmniej 7.

Jej nuty miały w sobie zarówno coś z Auro Saloy 70 % (czerwone owoce Auro to wiśnie, tu znacznie słodsze, Auro to jogurt), jak i Auro Paquibaito 70 % (cierpkość owoców, acz innych - Auro to raczej czarne niż Benns czerwone, drzewa).


ocena: 6/10
cena: 25 zł (za 50 g; cena półkowa)
kaloryczność: 593 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, nierafinowany cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.