niedziela, 6 marca 2022

Zotter Walnuss G.Nuss / Walnut Whole Nuts Vegan wegańska "mleczna" sojowa nadziewana nugatem z orzechów włoskich i kawałkami orzechów

Uwielbiam orzechy włoskie i na myśl o czekoladzie Zottera z nimi, także jako nugatem, oczy mi się zaświeciły, ale... szybko zgasły. Okazało się bowiem, że nie dość, że to słodka tabliczka, to w dodatku... wegańska. Pocieszałam się, że właśnie wegańskie nadzienia sojowe Zottera zawsze smakowały mi bardziej niż niewegańskie (zrobione na maśle i śmietance), bo były mniej tłuste, masywne etc. A... z czekolada "mleczna" sojowa Labooko Soy milk była po prostu dobra. Całościowo w sumie wciąż mogło być bardzo dobrze. Nie wiem więc, skąd po zamówieniu, a przed degustacją jednak tak sporo wątpliwości.


Zotter Walnuss G.Nuss / Walnut Whole Nuts Vegan to czekolada sojowa (wegańska "mleczna") o zawartości 40 % kakao nadziewana czekoladowym nugatem / praliną z orzechów włoskich i soi oraz z kawałkami prażonych orzechów włoskich.

Po rozchyleniu papierka, przywitał mnie zapach orzechów włoskich, które dominowały zupełnie. Był to zapach świeżych, rozłupywanych właśnie orzechów, więc musiały zostać naprawdę leciutko podprażone. Otaczał je motyw słodko-wytrawny... jakby wege roślinnego deseru-budyniu w wariancie karmelowym (ewentualnie karmelowo-czekoladowym). Ogólna orzechowość wydała mi się złożona, a także podkreślona cynamonem. Może też anyżem?

Na dotyk tabliczka wydała mi się sucho-proszkowa, raczej nie za tłusta, a plastelinowa. Mimo że masywna, było w niej coś z delikatności, jakby miała zaraz zaczął się topić / mięknąć (ale nie robiła tego). Przy łamaniu okazała się twarda i masywna, konkretna, co poniekąd na pewno wynikało z grubości. Trochę krucha, a jednak z orzechami porządnie w niej zatopionymi, trzaskała średnio głośno.
Pod grubą warstwą sojowej czekolady był środek - tabliczkowy nugat, który okazał się twardawą mieszanką czekolady sojowej i nugatu z orzechów włoskich. W zasadzie bardzo trudno to rozgraniczyć (nożem trochę oddzieliłam). Był gęsty, zbity i bardzo pełny. Zatopiono w nim mnóstwo orzechów. Przede wszystkim kawałki średniej i sporej wielkości, ćwiartki i połówki, parę całych, mniej małych kawałków. Całkiem wiele z nich zachowało skórki (co potwierdza, że musiały być prażone delikatniusio). Zachwycające, a jednak chwilami przerobiły tabliczkę na zlepek-ulepek (choć biorąc pod uwagę ogół, to akurat dobry zlepek-ulepek, więc piszę to neutralnie). W zasadzie nie da się zrobić kęsa, by na orzecha nie trafić.
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie, acz raczej średnio powoli, z sugestią oporu, ale bez niego w sumie. W udany sposób udawała tłustawe i kremowe mleczne. 
Nugat okazał się bardzo z nią spójny; poniekąd sam wyszedł sojowoczekoladowo. Był idealnie gładki i tłusty w masywnym, konkretnym sensie. Dość zbity środek wydał mi się syty i trochę śliskawo-oleisty. Może też chwilami sprężysty? Na pewno nie twardy. Z czasem podejmował próbę zmięknięcia, ale znikał raczej dość wodniście-oleiście. Leniwie odsłaniał orzechy (niechętnie je z siebie wypuszczał).
Okazały się minimalnie podprażone, pierwszej klasy. Zostawiałam je sobie na moment, gdy czekolada już zniknęła. Wówczas trochę chrupały. Gryzione wykazywały soczystą, świeżą tłustość i miękkość. Na koniec wydawało się, że jest ich niezwykle mnóstwo.

W smaku czekolada przywitała mnie bardzo wysoką słodyczą oraz orzechami o złożonym charakterze. Poczułam specyficznie roślinną budyniowość jak z wegańskiego deseru albo po prostu jakiś płatków (np. owsianych) / kaszy. W tle wyłapałam gorzkawe włoskie, ale zaraz to słodycz przyciągała większość uwagi. Skojarzyła mi się z karmelowo-krówkowym, nieco przesłodzonym budyniem. Było w niej coś lekko cynamonowego, pikantniejszego, przez co pomyślałam o budyniu tylko co ugotowanym, ciepłym. W pewnej chwili wydało mi się to aż cukrowo męczące, acz zaraz pikanteria nieco to naprostowała. Roztoczyła się też wyraźniejsza, choć o delikatnym charakterze, czekoladowość, zapowiadająca więcej orzechów i gorzkawość. Skojarzenie z wegańskim budyniem umocniło się.

Zarówno wegańska czekoladowość, jak i orzechowość nasilały się wraz z nadzieniem. Słodycz wzrosła jeszcze trochę, a po niej uderzyły gorzkawe, wyraziste orzechy włoskie. Splotły się w smakowity nugat, przejawiający lekko ciepłe nuty. Wyraźnie czułam cynamon, również zahaczający o goryczkę, i ostrzejszy anyż, a potem... zrobiło się bardziej maślano-sojowo, neutralnie, acz wciąż wyraźnie orzechowo i trochę gorzko w pozytywnym sensie. 
Kompozycja przytoczyła sporo roślinnej... soczystości? Przez chwilę znów pomyślałam o dziwacznej, wegańskiej krówce (karmelowej?), potem jednak zniknęła na rzecz jeszcze większej ilości orzechów włoskich. Mimo to, maślana nutka złagodziła całość, po czym czekolada wydała się na nowo przybierać na znaczeniu. Chwilami, w kęsach, gdzie było mniej orzechów i już pod koniec jedzenia całości jakoś w tym momencie pojawiało się poczucie ciepła w gardle - może słodyczy, ale podkreślone cynamonem.

Wciąż pobrzmiewała włoskimi, ale i nieśmiało samym kakao. Pod koniec wyłaniające się orzechy zrównały się z nią, nawet nie rozgryzane. Włoskie stały się smakiem wiodącym, podkreślone lekko przyprawami.

Gdy czekolada już zniknęła, niebezpiecznie słodząc w karmelowym stylu, zajęłam się orzechami włoskimi. Okazały się wyraziste i cudowne. Ich skórki (których było całkiem sporo) tonowały smakową słodycz. Orzechy były zarówno naturalnie słodkawe, jak i gorzkawe. Lekkie podprażenie nie znalazło odzwierciedlenia w smaku, bo wyszły bardzo soczyście, esencjonalnie świeżo. 

W posmaku pozostały głównie orzechy włoskie, ale... wtapiające się w wielopłaszczyznowe, orzechowe tło. Roślinnie-budyniowa mgiełka otulała je. Czułam też wysoką słodycz, jednak nie było to przesłodzenie.

Całość wyszła dobrze. Soja świetnie zgrała się z orzechami włoskimi, a i w punkt przyprawiono to cynamonem i anyżem. Orzechy włoskie zdecydowanie ogółem dominowały, a te spore kawałki dodane chyba lepsze być nie mogły. W pełni usatysfakcjonowały. Słodycz mimo że przybrała ciekawy wydźwięk, to w moim odczuciu była troszeczkę za wysoka. Roślinność jak najbardziej tu pasowała i właśnie: ta sojowość podsuszyła tabliczkę, która mogła wyjść nazbyt tłusto. Orzechy dodatkowo od tego odwracały uwagę. Tylko... tak mi trochę kakao w tym wszystkim uciekało. A przez to nie uciekła niestety pewna plasteliność... czy raczej jej domniemanie. Ogółem więc była to tabliczka włoskoorzechowa, jak to tylko możliwe, ciekawa jako kompozycja, ale więcej kakao jej brakowało.
Co zaś do samej czekolady - obstawiam, że to Labooko Soy "milk".


ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł (za 70 g)
kaloryczność: 617 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: orzechy włoskie 32%, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, proszek sojowy 12% (soja, maltodekstryna, syrop kukurydziany), miazga kakaowa, lecytyna sojowa, sól, sproszkowana laska wanilii, anyż, cynamon 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.