sobota, 7 kwietnia 2018

Zotter Roasted Almonds and Mulled Wine (For the Best Employee in the World) ciemna mleczna 50 % z czekoladowym kremem z grzańcem, nugatem migdałowym z kawałkami karmelizowanych migdałów oraz czekoladową warstwą z czarnym dzikim pieprzem

Nie lubię "znikających Zotterów". Tak nazywam sobie wszystkie limitki, pojawiające się nagle, bez zapowiedzi na bardzo krótki okres czasu, nie raz pod jakimiś dziwnymi tytułami, w opakowaniach, których nie sposób ogarnąć tylko po to, by za moment zniknąć. Rozumiem, że dzięki temu miały wyjść jeszcze bardziej wyjątkowo, ale świadomość, że tak łatwo można przegapić coś ciekawego naprawdę mnie irytuje. Dziś opisywaną wyhaczyłam chyba cudem, bo pojawiła się w okolicach, gdy pod tym samym tytułem była tabliczka z kiełkami (a jakoś nie lubię tego dodatku w Zotterach, bo zalega mi w gardle) i mało brakowało, a bym ją pominęła. Czego bym sobie chyba nie wybaczyła, gdybym dopiero po jakimś czasie odkryła, co kryło jej wnętrze...


Zotter Roasted Almonds and Mulled Wine (For the Best Employee in the World) to ciemna mleczna czekolada o 50% zawartości kakao, nadziewana czekoladowym kremem z grzanym winem, rumem, przyprawami korzennymi (m.in. cynamonem i goździkami), pomarańczami i cytryną, nugatem migdałowym z kawałkami karmelizowanych migdałów oraz czekoladową warstwą z czarnym dzikim pieprzem Voatsiperifery z Madagaskaru.

Po otwarciu poczułam przecudowny zapach, który jednoznacznie skojarzył mi się z wyidealizowanymi pierniczkami z dżemem w czekoladzie. Złożyły się na to akcenty ciemnej czekolady z kopem kakao, ale i przybranej mlekiem, oraz bardzo owocowa nuta czerwonego wina. Wszystko to w korzennym, bardzo pieprznym klimacie.

Przy łamaniu tabliczka trzasnęła, była bowiem twardo-sucha, co trochę mnie zaskoczyło. Zobaczyłam trzy warstwy i to zbiło mnie z tropu. U Basi wierzchnia była tak cieniutka, że jakby stopiła się z czekoladą, ale są ewidentnie trzy. "Wafer thin" u mnie wyszła... nie taka "thin". 
Czy struktura była sucha i w ustach? Ogólnie nie, bo pod kremową czekoladą kryła się warstwa będąca jakby podwójnie lub potrójnie kremową czekoladą - albo takim niezwykle, bardzo, bardzo zbitym kremem czekoladowym (w nim zatopiono drobinki pieprzu).
Dwie pozostałe warstwy były suchawe, ale mi to nie przeszkadzało.

Pyszna mleczna czekolada zaserwowała mi od samego początku kakaowego kopniaka, czemu wtórowała mleczność i bardzo niska słodycz.
Czekoladowość robiła się na chwilę bardziej esensjonalnie-soczysta, taka czekoladowo pierniczkowa, gdyż przebijał się niezwykle głęboki w smaku pieprz. Zaraz tak zawłaszczał sobie scenę, że czekolada właściwie zupełnie mu ulegała. Lekko "odrętwiał język", roztaczał smak pieprznie ostry, ale i dość rześki... powiedziałabym, że wręcz cytrusowy... taki... cytrusowo-charakterny... węglowo-cytrynowy? 

Pieprz świetnie zszedł się z dolną warstwą, czyli suchawo-scukrzonym kremem winnym. Tłustawy, ale właśnie i suchawy, rozchodził się w smaku szybciej niż nugat. Czuć tu lekką czekoladowość, bardziej kakaowość kojarzącą się z truflami, i ewidentnie słodkie, czerwone wino. Było owocowe, rześkie. Całościowo kojarzyło mi się trochę śliwkowo-cytrusowo, co podkręcał dziki pieprz. Tak samo było z przyprawami korzennymi - pieprz nadawał im charakteru, bo same poszły raczej w słodką stronę. Ta warstwa spróbowana osobno wydała mi się słodko-cytrusowo grzańcowa, smaczna i tyle, bez głębi.

Nugat migdałowy w ogóle miał problem z przebiciem się. Gdzieś w połowie przychodziła silniejsza słodycz, karmelowo-migdałowa mleczność. Ta warstwa spróbowana osobno kojarzyła mi się z jakimś karmelowym mlekiem migdałowym. Był zarówno tłusty, jak i gumkowato-suchy, ale drobinki migdałów, jakie w nim zatopiono to wyrównywały. Pod względem struktury - o dziwo - wyszły świeżo-miękkawe, mimo karmelizowania. Niestety, smakowały bardziej karmelem właśnie, niż migdałami.

Wszystko zamykał pieprz, zostając jako soczysta pieprzność w posmaku, a także czekolada w bardziej truflowym wydaniu. W ustach zostało też alkoholowe ciepło "czegoś ordynarniejszego, ale nie mocnego" z akcentem korzeni i mleczność.

Całość wyszła smacznie, bardzo rozgrzewająco i grzańcowo, ale i trochę mało wyraziście. Niewątpliwie czułam smak, wszelkie akcenty, dzikiego pieprzu. Dopuścił on do siebie te alkoholowo-korzenne, owocowe nuty, co wyszło bardzo przyjemnie. Śliwkowo-cytrusowy, słodki grzaniec ze słodkimi korzennymi przyprawami. Do tego mało słodka, ciemna mleczna czekolada - żadna inna lepiej by się tu nie sprawdziła. Chciałabym, by na tym opis się kończył. Niestety, był jeszcze niemigdałowy nugat - za mdły, za słodki. Cieszę się więc, że było go tak mało. Przez niego pieprz dominował grzańcową warstwę - gdyby jej było więcej (w miejsce nugatu), może całość nie byłaby taka głównie pieprzna (bo z nugatem to pieprz radził sobie w sekundę i go dominował).
Zaskoczyło mnie pozytywnie to, jak odebrałam drobinki migdałów - wcale mi nie przeszkadzały, a wręcz przeciwnie. Nakręcały poczucie niepewności, ciekawości przed rozgryzieniem - pieprz czy migdał? Szkoda tylko, że były karmelizowane, a przez to... tak, słodycz (nie)migdałowej warstwy. Ech.

No i wyszła... "czekolada na 10/10 GDYBY Zotter nie przedobrzył". A tak wyszło tylko smacznie (ale polecam, jak sie jeszcze kiedyś pojawi).


ocena: 8/10
kupiłam: foodieshop24.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 559 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

 Skład: surowy cukier trzcinowy, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, migdały, pełne mleko w proszku, czerwone wino, syrop glukozowy cukru inwertowanego, masło, rum, słodka serwatka w proszku, suszone pomarańcze, dziki pieprz z Madagaskaru, pełny cukier trzcinowy, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka, odtłuszczone mleko w proszku, lecytyna sojowa, sól, koncentrat soku pomarańczowego, koncentrat soku cytrynowego, cynamon, wanilia, anyż, goździki, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), płatki róż

21 komentarzy:

  1. W przekroju trochę przypomina mi czekolady z nadzieniem o smaku tiramisu - kolorystycznie ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzeczywiście.
      Tak swoją drogą, ciekawe, jakby smakowała zotterowska interpretacja czekolady tiramisu.

      Usuń
  2. Hmm, chyba już nie jest dostępna, a szkoda. Ale za chwilę jadę na degustację Zottera, może coś ciekawego uda mi się kupić :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo mi smakowała, warstwy fajnie się uzupełniały, idealnie dobrana kuwertura. Kawałki migdałów mogłyby być większe. Faktycznie, łatwo było ją przeoczyć!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, ja tam zamiast uzupełniania się takiego wolałabym większą przejrzystość.

      PS Planujesz upolować nowe Haageny czekoladowo-kokosowe?

      Usuń
    2. Już wpadły xD Smaczne, ale nie znoszę wiórków czekolady w lodach.

      Usuń
    3. Wiórki czekolady? Takie jak w Belgian Chocolate czy większe kawałki? Jak wychodzą jak plastik bez smaku, to i ja takich nie lubię (w Belgian drobnica właśnie fajnie, normalnie się rozpływała w moim przypadku).

      Usuń
    4. No właśnie większe, źle je nazwałam. Jakby roztopioną czekoladę rozsmarować cienką warstwą, a po zastygnięciu dość drobno pokruszyć. Twarde i bardziej przeszkadzają niż cokolwiek innego. Akurat w lodach czekoladowych jestem w stanie zaakceptować, bo jakoś wtapiają się całość. No i w tych miętowych mogłam przeżyć, ale tam są całkiem pokaźnej wielkości i bardziej sensownie to wychodzi. I ogólnie szok, że smakuje mi to połączenie :P

      Usuń
    5. Taak, czekolada w czekoladowych lepiej, niż w innych, ale ja jakoś po powrocie do tych czekoladowych 70 % doszłam do wniosku, że chyba właśnie te kawałki "chocolate fudge" to niegłupi pomysł, bo lepiej się rozpływają (chociaż też mam pewne zastrzeżenia).
      O, w miętowych to i ja mało że mogę przeżyć, ja nawet sympatią darzę czekoladę. Ale... Czekaj, mówisz o miętowych Haagenach czy tak ogólnie?
      Szok co do którego połączenia? Z miętą czy kokosem?

      Usuń
    6. Mówię o miętowych HD, przeważnie nie mogę przeżyć połączenia mięty z czekoladą, dlatego byłam w szoku, że takie smaczne.

      Usuń
    7. Nawet nie wiedziałam, że w Polsce takie są... Ja je chcę!

      Usuń
  4. Korzenne przyprawy w czekoladzie brzmią fajnie ale szkoda, że jednak nie wyszło idealnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wszystko fajnie, gdyby nie ten pieprz :|
    Nie możesz dogadać się z prowadzącymi sklep, żeby wysyłali Ci powiadomienia o nowościach? Dla nich to sekunda roboty, a przecież zarobią.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Komunikacja w kwestii zamawiania takich czekolad jakoś czasem bywa problematyczna. Maile, smsy, zależy kto akurat, więc to takie... :>

      Usuń
  6. Brzmi bardzo intrygująco. Niezbyt przepadam za czekoladami niespodziankami i wolałabym gdyby migdały były większe niż drobinki pieprzu, bo wiedziałabym co gryzę :D Ale spróbowałabym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znaczy, żeby nie było, na opakowaniu jest napisane, co to za czekolada, więc taka prawdziwa niespodzianka to nie jest.

      Usuń
    2. No wiem, wiem, ale nigdy nie wiesz na co nagryziesz jako pierwsze :D

      Usuń
    3. No w sumie. Tak pieprz chrupnąć na sam początek... xD

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.