środa, 27 czerwca 2018

cukierki Wawel Chałwowy w czekoladzie

O tym, że nie lubię cukierków pisałam już setki razy. Znowu jednak Mama podrzuciła mi jedne, żebym "sobie chociaż z ciekawości na bloga zobaczyła". Pamiętała bowiem, aż za dobrze, moje nienawistne przemówienia o okropnych chałwowych Michałkach Śnieżki. Mama od jakiegoś czasu upierała się, że akurat cukierki (niektóre) Wawelowi wychodzą, a ja - zobaczywszy zawartość sezamu w składzie - postanowiłam spróbować, by porównać.


Wawel Chałwowy w czekoladzie to cukierek o smaku chałwowym w czekoladzie ciemnej, zawierającej 43 % kakao.

Po otwarciu poczułam smakowity zapach sezamu zupełnie zepsuty margaryną, w otoczeniu słodkiej, polewowatej czekolady. Po przekrojeniu dowąchałam się jeszcze mleka w proszku. Wszystko w słodkiej tonacji.

"Czekolada" topiła się błyskawicznie - gdy tylko wzięłam cukierka do ręki, już zaczynała. Mimo to dało się ją oddzielić nożem.

Polewa była cieniutka i strasznie tłusta, gładka jak margaryna. Smakowała głównie cukrowo, choć może i trochę sztucznie czekoladowo, ale przy jej ilości (tej, jaką ja zjadłam, ale i tak w stosunku do nadzienia) trudno stwierdzić.

Środek okazał się w miarę plastyczną zbitką proszku, elementów chrzęszczących (cukier, chałwa) i ziarenek sezamu w tłuszczu. Oleistym i okropnym.

Znalazło to odzwierciedlenie w smaku. Od początku do końca czułam wyraźnie sezam, margarynę i sztuczność. Wszystko w tonacji bardzo słodkiej. Sezam smakował zarówno cudownie świeżo, jak i trochę kojarząco się z chałwą, ale niestety uwagę od niego odwracała cała reszta. Mleko w proszku, bardzo wyraźnie wyczuwalne, odciągało od chałwowowści, zaś margaryna, połączywszy się z jakimś obleśnie sztucznym, słodkawym akcentem była... po prostu margaryną.

Obrzydziło mnie to do tego stopnia, że chciałam wypluć gryza, którego zrobiłam. Zmusiłam się do kolejnego skubnięcia, ale... nie. To było okropne. Autentycznie sezamowe, ale... to tak jakby te 20 % sezamu wymieszać z rzeczami niejadalnymi. Fu. Lepsze od Śnieżki, ale okropne.


ocena: 3/10
kupiłam: Mama kupiła (chyba w Stokrotce na wagę)
cena: -
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: nie

Skład: nasiona sezamu 21,9%, cukier, czekolada 18,2% (cukier, miazga kakaowa, tłuszcz kakaowy, tłuszcz shea, lecytyna sojowa), serwatka w proszku, tłuszcze roślinne: palmowy, kokosowy; mleko w proszku pełne, wafle (mąka pszenna, skrobia ziemniaczana, tłuszcz palmowy, sól)

18 komentarzy:

  1. Wszystko co Wawel robi jest bleeee

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak Twoja mama reaguje jak jej coś skrajnie posmakuje i uważa to za majstersztyk, a Tobie nie? Bo moja zawsze kwituje coś w stylu: ,,ja taka wybredna nie jestem", ,,nie znasz się", ,,ja tak jak Ty się nie rozdrabniam i nie doszukuję dziury w całym" itp., itd. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja stwierdza, że ona nie ma aż takiego wyrafinowanego gustu, jak ja i tyle. Po prostu wie, że od lat wolę ciemną czekoladę, ona zupełnie coś innego i po prostu przeszła do porządku dziennego, że nasze gusta w tych sprawach się rozmijają. No... i to, jak bardzo jej coś smakuje jest u niej związane z ceną.

      Usuń
    2. Uuu... moja to ma charakterek i często drę z nią koty, ale tak to jest z choleryko-histerykami jak się ścierają xD Z ceną? :D

      Usuń
    3. Jak np. kupi czekoladę za 2 zł, to nie skupia się na smaku i mówi, ze jest smaczna i spokój. Ale jak kupi za 10... to już kręci nosem na prawie wszystko. Sama przyznaje, że świadomość, że coś kosztowało więcej, niż według niej powinno chyba nie pozwala jej w pełni się cieszyć smakiem.

      Usuń
    4. aaa... rozumiem! To bardzo logiczne :)

      Usuń
  3. Nie pamiętamy abyśmy je jadły ale kiedyś miałyśmy okazję jeść jeszcze inne "chałwowe" cukierki, które też były słabe ale nie pamiętamy firmy. A może to też był Wawel tylko to było tak dawno, że zdążyli szatę graficzną zmienić :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego co patrzyłam na ich stronie (szukałam składu itp.), to ponoć nowość.

      Usuń
  4. Wawel to, moim zdaniem, jedna z najgorszych naszych firm cukierniczych. Czy przypadkiem to nie w ich cukierkach znaleziono kiedyś jakies larwy czy inne robaki? Była z tego niezła afera.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A tego to nie wiem, ale to mi coś z Biedronką się kojarzy (a przecież Wawel kiedyś robił większość tych Magnetic itp.). Ja nie wiem... według mnie Baron chyba mimo wszystko gorszy, choć właśnie Baron dla Biedry zrobił chyba i ze dwie niezłe czekolady (ale reszta to taka porażka, że nawet Wawel...).

      Usuń
  5. Cukierków Wawela już od dawna nie kupuję ponieważ nacięłam się i kilka lat temu znalazłam w Michałkach robaki:| także nawet jak ktoś częstuje to odmawiam;)
    Pozdrawiam Gwiazdeczka*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mięsną nutkę pewnie miały nadać. xD Niee, nie warto Wawelem się truć.

      Usuń
    2. Więcej białka xD

      Nie lubię chałwy, nie lubie marki Wawel. Nie mam ochoty "Wawelem się truc" ;)

      Usuń
  6. Mogłabym zostawić krótki komentarz wyjaśniający wszystko: Wawel.

    Jak byłabyś nastawiona do chałwowych cukierków Wedla? Jeśli mnie pamięć nie myli, napisałaś, że wedlowską chałwę akurat lubisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wawel, Wawel... popatrzyłam na te ponad 20 % sezamu i pomyślałam, że może rzeczywiście cukierki im wychodzą... Ech, naiwna.

      Lubię. Nawet całkiem niedawno na bloga wrzuciłam korzenną (https://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2018/03/ewedel-chawa-krolewska-pomaranczowo.html) z niezłą oceną, a waniliową i kakaową uważam za smaczniejsze (mam nawet w planach powrót do nich). Takie cukierki mogłabym spróbować, ale stosunek miałabym do nich raczej neutralny, bo nie lubię cukierków. Wedla nie lubię czekolady, ale takie produkty jak chałwa właśnie, CzekoWafel czy Torcik owszem. Tak swoją drogą: nie jestem uprzedzona do Wedla. Może Cię zaskoczę, ale i dziś jadłam deser Wedel&Łowicz, któremu sieknę 9/10 - a ocenę obniżyłam tylko za tłustość.

      Usuń
    2. Zawsze chciałam spróbować tego deseru (i czekolady pitnej Wedel & Łowicz), ale zniechęca mnie kaloryczność. Może zmienię zdanie po przeczytaniu recenzji :)

      Usuń
    3. Naprawdę polecam! Biorąc pod uwagę, jaka zgodność jest u nas w przypadku Mullerów de Luxe, robię to z czystym sumieniem. Kaloryczność może i wysoka, ale sycący skubaniec.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.