wtorek, 12 czerwca 2018

Rococo Roald Dahl George's Marvellous Medicine biała z lukrecją, borówkami amerykańskimi i koprem włoskim

Po Rococo Frobscottle & Snozzcumber przyszła pora na kolejną tabliczkę z serii inspirowanej twórczością Roalda Dahla, tym razem inną książką dla dzieci - "Cudowne lekarstwo George'a" - o chłopcu, który postanowił uwarzyć swojej zrzędliwej i zjadającej robaki babci eliksir, którego składnikami są m.in. pasta do zębów, curry w proszku, extra ostre chili, szampon do włosów, chrzan, wosk do podłóg i proszek na pchły. Cenię sobie kreatywność, sama lubię eksperymentować w kuchni, mam dziwny gust i lubię próbować dziwne rzeczy, a wszelkie ziołowe smaki w czekoladach mnie pociągają. Wszystko to, jak i miłość do lukrecji, przełożyło się na to, że dzisiaj przedstawianą tabliczkę uznałam za najciekawszą z całej oferty. Kupując żałowałam, że to biała, ale po spróbowaniu kilku kiepskich ciemnych i mlecznej oraz smacznej wspomnianej białej od Rococo, moje podejście do rodzaju (koloru?) tej czekolady zmieniło się o 180 stopni.

Rococo Roald Dahl George's Marvellous Medicine to biała czekolada z lukrecją, borówką amerykańską i koprem włoskim, mającą przypominać smakowo "cudowne lekarstwo".

W trakcie otwierania z opakowania wyrwał się intensywny zapach dobrej jakościowo, mocno maślanej białej czekolady. Nucie śmietanki towarzyszyła nieprzesadzona słodycz i ogrom... słodkawej, orzeźwiającej lukrecji / anyżu. Przy tym zaznaczała się leciutka wytrawniejsza pikanteria i uroczy wątek jagódkowo-cukierkowy.

Tabliczka trzasnęła-pyknęła w sposób charakterystyczny dla nieulepkowatych białych czekolad; w dotyku zaznaczała się jej tłustość, ale i pewna pudrowość. W ustach okazała się jednak, jak na białą, mało tłusta, ale bardzo gęsta, dość znacząco proszkowa. Przypominała w tym domowe lody. Nie była gładka, ponieważ zawierała sporo twardawych drobinek.

W smaku w pierwszej chwili była lukrecjowo słodziutko-chłodząca (efekt trochę podobny do mięty, ale tu lukrecji nie da się pomylić z niczym innym) i błogo maślana.

Zalewała to fala mleka.
Mleko łącząc się z lukrecją tworzyło złudzenie zimnego mleka pitego w upalny dzień.

Lukrecjowo-anyżowy smak szybko zaczął dominować, ale nie zabił innych smaczków. Był cudownie wyrazisty, choć nieprzesadzony. Wkomponował się w ogólną silną słodycz (w końcu lukrecja sama w sobie jest słodka). Chłodek tego dodatku sprawił, że słodycz była jak najbardziej przystępna, wydała mi się naturalnie zgłuszona, taka trochę słodzikowa, ale w pozytywny sposób, gdyż opierało się to na lukrecji. Kojarzyło mi się to (wraz z konsystencją) z lodami śmietankowymi.

Słodycz przełamana została też innymi czynnikami. Charakterniejszym była pewna wytrawność o ostrych zapędach. Ujawniała się głównie przy rozgryzaniu drobinek. Język był wtedy kąsany jakby schłodzoną pikanterią. Wydawało mi się, że ujawniała się przy tym także sól. To było niemal... korzennie-pieprzne, ziołowo-apteczne i wciąż obłędnie lukrecjowe.

Do śmietanki dołączał lżejszy akcent. To bardzo, bardzo nieśmiałe jagódki - może trochę kwiatowo-cukierkowe, ale też już "apteczne". Słodkie, ale rześkie, sugerujące odrobinkę kwasku.

Końcówka jednak i tak należała do pikantnej, wyrazistej lukrecji wgryzającej się w śmietankową maślaność białej czekolady. Silna słodycz podporządkowała się temu, nie odbiegała klimatem, była rześko-chłodząca, co cudownie wyszło przy pikanterii wyczuwalnej na języku jako... delikatne odrętwienie?

To poczucie pozostawało jeszcze dość długo, dłużej niż przyjemny posmak maślano-śmietankowej czekolady i (nieco mniej przyjemne) delikatne poczucie przesłodzenia (no ale w sumie w dobrym stylu).

Czekolada okazała się bardzo charakterna - lukrecjowa do potęgi, chłodząca, że aż jednoznacznie kojarząca się ze śmietankowymi lodami. Bardzo silna słodycz została genialnie przełamana poważniejszymi nutami, a błoga białoczekoladowość wcale przy tym nie ucierpiała.
Ta była bardzo białoczekoladowa i bardzo, bardzo lukrecjowa. Bardzo słodka, a zarazem charakternie wytrawna.

To najbardziej lukrecjowa czekolada, jaką jadłam. Co jednak ważniejsze, wciąż smakowała właśnie białą czekoladę, nie było w niej przesady. Co więcej, lukrecja nadała białej takiego bogatego, poważniejszego wydźwięku, że bardzo mi smakowała. Mimo silnej słodyczy nie zasłodziła, cudownie zaś ochłodziła i troszeczkę przypiekła pikanterią. Owoce wyszły tu tylko jako leciutki "doprawiacz", nie tak jak maliny w Frobscottle & Snozzcumber - (znaczący smak), ale wcale nie brakowało mi ich silniejszego smaku.
Od razu przywołała na myśl genialną białą Zotter Labooko Soy white - właśnie też anyżową / lukrecjową. Rococo wyszła intensywniej (intensywniej lukrecjowa, czekoladowa) i cudnie śmietankowo. To zjawiskowość w tabliczce.


ocena: 10/10
kupiłam: zamówienie przez e-mail
cena: 28,50 zł (za 70 g)
kaloryczność: 564 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: biała czekolada (cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, lecytyna sojowa), liofilizowana lukrecja, liofilizowane nasiona kopru włoskiego, liofilizowane sproszkowane borówki amerykańskie, sproszkowany burak, wędzona sól morska, suszone kwiaty lawendy, olejek z mirry

13 komentarzy:

  1. O widzę, że masz na blogu tego samego bota co Basia, uważaj, bo bedzie spamował linkami każdy temat. Co do czekolady, to wyszła ciekawie, ale zdecydowanie to nie moje klimaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakiego bota? Ja nic nie widzę i nie wiem, o co chodzi.

      Usuń
    2. Hmm, widziałem tu wpis linkującego bota, taki sam, jak pojawił się na blogu Basi, ale teraz nie ma....

      Usuń
    3. Może to był jakiś błąd w Bloggerze i wyświetlał mi w blogach zabłąkany wpis, ale teraz już poprawili.

      Usuń
  2. Oj nie wiemy czy takie połączenie smaków by nam odpowiadało ale brzmi ciekawie :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Odpowiedzi
    1. Z tej linii w ogóle są cudowne, zwariowane opakowania.

      Usuń
  4. Gdyby nie lukrecja... to i ja chciałabym by mi ten chłopiec uwarzył takiej mikstury jak babuszce xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale właśnie bez lukrecji to nic ciekawego by tu nie było.

      Usuń
  5. Kompletnie nie moja, ale zjadłabym z uwagi na przepiękne opakowanie i ciekawy kolor czekolady. Czy zamiast lukrecji wolałabyś smak mikstury sporządzonej przez bohatera książeczki? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, nie wolałabym. A spróbowałabyś czekoladę z takimi rzeczami? Nadziewaną powiedzmy?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.