Nie lubię neapolitanek, bo nie jestem osobą, którą zadowoli kosteczka czekolady; wolę nie zjeść, niż poczęstować się jedną (wyjątek stanowią czekolady nie w moim guście, które w 99 % mi nie posmakują, a chcę opisać na bloga). Zwłaszcza dobrej czekolady lubię mieć dużo i nie jest przesadą powiedzieć, że najlepiej całą tabliczkę. Czasem dostaję gratis do zamówień jakieś neapolitanki i wtedy patrzę na nie z żalem, bo są dobre, ale to jednak nie czekolada. Raz tak zasiadłam z kilkoma i zaczęłam od mlecznej, żeby potem przełamać słodycz i gdy tylko zrobiłam malutki kęsik... zorientowałam się, że był to błąd. Zdjęcia! Przecież tego jeszcze nie jadłam. Nie była to bowiem ani D-Fusion Javagrey Milk, ani D-Fusion Lattesal. Tym bardziej pożałowałam, że to tylko neapolitanka.
Domori D-Fusion Crema di Latte to mleczna czekolada o zawartości 39 % kakao ze śmietanką.
Po otwarciu poczułam błogi, słodziutki zapach mający w sobie coś z głównie bardzo śmietankowego toffi, ale i z orzecha laskowego. Czuć, że orzechowość wypływa z kakao, jednak całość miała szokująco krówkowy wydźwięk.
Gdy odgryzłam kawałeczek, neapolitanka wydała mi się miękka. Okazała się tłusta i rozpływająca z wolna w zachwycająco kremowy sposób. To idealny krem, krem o najwyższej kremowości. To chyba najbardziej kremowa Domori - nie, w ogóle najbardziej kremowa czekolada - z jaką miałam do czynienia. W tym momencie zorientowałam się, że czegoś takiego na pewno jeszcze nie jadłam.
W smaku... od pierwszej chwili dosłownie poraziła mnie "króweczkowość".
Nie była to byle jaka krówka, a krówka idealna. Za idealna, by istnieć. Bezkresna, choć nie przesadzona słodycz niezwykle śmietankowego toffi. Pełna i naturalna śmietanka, tak ociupińkę naturalnie prawie-słonawa, w trochę opalonokarmelowym wydaniu.
Palony smak, jako krówka bardziej karmelowa, nadawała temu bogatego i wykwintnego wyrazu. Co więcej, gdy kakao dołączyło do całej tej smietankwosci, nadeszło skojarzenie z orzechami laskowymi. Niczym deser śmietankowy o smaku orzechów laskowych, trochę pralinowy. Pralina? Niee, wykwintny słodycz tak... Krówka z nutą orzecha? Wyidealiziwane Toffifee? Tak!
W ustach pozostawał posmak Wyidealiziwanej, cudownie śmietankowo-toffi krówki wyidealizowanej.
To była pyszna śmietankowa czekolada. Dzięki niej poczułam się jak w burżuazyjnym niebie, gdzie idealne toffi-śmietankowe krówki zrobione przez cukierniczych mistrzów świata podają swoje popisowe wyroby na złotych talerzykach, ale... osobiście wolę klimaty "z kruczkiem", dosadniejsze (plebejskie?), przełamane. Z chęcią zjadłabym więcej, ale gdyby na świecie miała zostać tylko jakaś jedna czekolada śmietankowa (nie piszę o mlecznych, a o tych ze śmietanką), a ja miałabym nie zjeść żadnej innej śmietankowej, wybrałabym Kaufland Classic Edel Herbe Sahne. Może porównanie bez sensu, ale takie coś mi do głowy przyszło.
ocena: 9/10
Skład: cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, miazga kakaowa, śmietanka w proszku 8%, lecytyna sojowa
Z mlecznych Domori to interesowały mnie te z ciekawym mlekiem, nawet nie wiedziałem, że są też śmietankowe. Ta słodkość mnie odstrasza, coraz gorzej toleruję słodkie. Do recenzji jem sobie "seleccion cata ocumare" (3ero) od Idilio, to 72 i nawet ona jest już dla mnie całkiem słodka, choć oczywiscie nie za słodka :)
OdpowiedzUsuńTeż nie wiedziałam.
UsuńJa w pewnych przypadkach lubię słodycz, ale mam na to rozgraniczenie. To, co powinno być słodkie, a więc wszelkie śmietankowe czekolady, suszone figi, dojrzałe czereśnie, lody czy ciasto - lubię słodkie (rzeczy robione, a więc lody, ciasta itd. oczywiście nie przesłodzone), ale słodycz w ciemnych czekoladach często mi nie gra. To tak jak dodanie czegoś słodkiego do np. owsianki nigdy u mnie nie przejdzie, bo według mojego gustu to się po prostu kłóci. :P
Ja za to uwielbiam takie mini czekoladki! A ta...no brzmi jak marzenie. Te krówkowo-orzechowe aromaty mnie przekonują, ale z tego co widzę to nie ma jej na stronie sklepu :(
OdpowiedzUsuńI naprawdę wystarczyłoby Ci takie maleństwo? Toż neapolitanki Domori nawet 5 g nie mają.
UsuńWystarczyłoby! Ja kocham wszystko co maluteńkie.
UsuńAż wróciłam się do recenzji tego cuda z Kauflanda - takie wrażenie zrobiła na mnie ta ,,nieczekolada" :D Też nie znoszę testować coś po jednym kęsie, w moim przypadku dlatego, bo nie zdążę się rozpędzić, a tu już... nic ni ma :D
OdpowiedzUsuńNo i ładnie publicznie wyjaśniłaś to, o co parę razy Cię pytałam :) "Najlepiej całą tabliczkę" - haha, te Twoje tabliczki i tak mają po 50 czy 70 g, małe oszukańce. Co zaś na temat bohaterki recenzji? MÓJ IDEAŁ <3
OdpowiedzUsuńPS Chyba inaczej rozumiemy słowo "plebejskie", skoro użyła go jako pozytywu.
Pytałaś, a ja pisałam, że wcale nie lubię takich maleństw. Taak, mają po 50 czy 70 g, ale potem w ciągu dnia zdarza mi (systematycznie) się dojadać tymi, które już recenzowałam. Wsunę i 150 g, ale musi być pyszna.
UsuńCo do PS: Użyłam je tak z przymrużeniem oka, myśląc o tym, że np. zazwyczaj czekolady, które zdobywają złoto na jakiś akademiach wydają mi się smaczne, ale bez charakteru, a wolę te z brązem lub bez nagród. Nie wszystko, co plebejskie musi być złe. To u mnie jak ze słowem "dziwne" - może być zarówno pozytywne, jak i negatywne. Czasem uznaję coś za "tak obrzydliwe, że aż smaczne".
A Ty jak je rozumiesz? Parę razy nazwałaś plebejskimi słodycze, którym dałaś 5-6 chi.
Wiem, że mi wyjaśniałaś, dlatego dodałam słowo "publicznie". Aż tak kiepskiej pamięci nie mam :P
UsuńPS Ja też uważam, że istnieją słodycze dziwne-dobre, dziwne-złe, dziwne-dziwne oraz tak złe, że aż dobre. Wcale nie utożsamiam plebejskiego ze złym, źle wywnioskowałaś. Plebejskie - od słowa plebs - to robione dla mas bez gustu, a więc mocno słodkie, tłuste i "tanie z natury". Takie, które musi trafić w gust pospólstwa i zazwyczaj jest konsumowane bez udziału mózgu. Taka czekolada marki Acomnietoobchodzijakiej, byle zapchać gębę w niedzielne popołudnie.
A no tak. :D
UsuńWniosek był do tego, jak myślałam, że mogłaś zrozumieć moje rozumienie plebejskości... więc trochę się chyba zamotałam w rozumieniu, ale wreszcie zrozumiałam! Ma to sens? No tak, ale i takie dla mas, tanie może być smaczne, nie?