Tak swoją drogą, może już zauważyliście, ostatnimi czasy na blogu sporo rzeczy, które po prostu po trochu próbuję od Mamy. Jest to spowodowane tym, że kocham testować i pisać recenzje, a sama miałam ostatnio do "opędzenia" kilka czekolad, które już recenzowałam oraz zapasy np. kilka tabliczek Bellarom (wycofali je, to nakupowałam mnóstwo, a terminy nieubłagane).
Vitanella Masło orzechowe kremowe jest solone i zawiera 96 % orzechów; produkowane dla Biedronki przez grecką firmę Haitoglou Bros i dostępne w słoikach ważących 450 gramów.
Po odkręceniu poczułam wyrazisty zapach słonego i prażonego masła orzechowego. Czysta smakowitość.
W smaku na pierwszym miejscu stały oczywiście mocno prażone, smakowite fistaszki. Były podkreślone wyczuwalną solą, ale całości nie odebrałam jako słonej. Smarowidło wydało mi się złagodzone i słodkawe, albo raczej tylko o słodkawych zapędach. Może sobie wmawiam (nie jadłam go dużo), ale wydawało mi się, że czułam w nim jakiś mdły posmak.
Całościowo wyszło nieźle, ale zdecydowanie gorzej od masła orzechowego z Lidla. Coś mi nie pasowało i w zbyt oleiście-mazistej konsystencji i w smaku, który wyszedł tak słodkawo-mdło (masło jest słodsze niż lidlowe). Mama też uznała, że jakieś bardziej maziste i mniej charakterne od lidlowego, ale wciąż zadowalające.
Może zawiera trochę więcej orzechów niż Mister Choc, ale, mimo że soli w nim nie brak, też zdecydowanie więcej cukru. Uważam, że składy na tym samym poziomie.
ocena: 7/10
kupiłam: poczęstowałam się (ale Mama kupiła w Biedronce)
cena: - (9,99 zł za 450 g)
kaloryczność: 611 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: orzeszki ziemne 96%, brązowy cukier trzcinowy, oleje roślinne: palmowy, shea; sól morska
Nie pokusiłam się na nie nigdy, bo właśnie obawiałam się zawodu. Nie znoszę tylko słodkich maseł, ani niedoprawionych, czy słonych. U mnie musi być idealny balans. Zresztą, mam zboczenie do konsystencji, a ta średnio mi odpowiada z tego co napisałaś. Wydaje mi się, że parę razy siostra miała mi zostawić jego resztkę na spróbowanie (jak przyjeżdża ze studiów), ale teraz mam czarną dziurę. W każdym razie co do testów bardziej plebejskich produktów od mamy - jestem za! Ty możesz powyjadać swoje zapasy w spokoju, a ja będę ogarniać co mam unikać, a co wypatrywać w sklepach ^^
OdpowiedzUsuńJak mamy nasze kochane lidlowe masło, to na te nie warto się porywać.
UsuńNiee, testy maminych słodyczy jednak zbytnio mnie wykańczały. Po prostu co jedno, to gorsze. I nawet nie chodziło o to, że autentycznie takie złe te słodycze były, ale... po prostu nie w moim typie. I np. "no dobrze, pewnie jak ktoś lubi, to będzie zachwycony, ale ja nie widzę sensu tego jeść / dla mnie mogłoby nie istnieć"... to po paru rzeczach zaniechałam.
rozumiem i masz zupełną rację ;)
Usuń"słodkawo-mdło" - dla mnie takie było masło z tygodnia amerykańskiego ;P
OdpowiedzUsuńNie zgadzam się!
UsuńMasz prawo ;) Dla mnie masło z Lidla było za słodkie a jadłam je kilka lat temu (mój poziom tolerancji słodyczy był większy)
UsuńObecne lidlowe wcale nie jest takie słodkie, raczej słonawe przecież... O tym sprzed lat się nie wypowiem, bo nie jadłam (Lidla wybudowali u mnie może z 4-5 lat temu).
UsuńTo i tak byłoby dla mnie złe, bo nie solę xD
UsuńMasło z tygodnia amerykańskiego już jakiś czas zmieniło wygląd słoiczka, wiec moze i smak uległ zmianie. Ale po co wracac skoro znalazłaś masło idealne - z tej kategorii. I nie potrzeba Ci tygodnia amerykańskiego (mam na myśli masło ze stałej oferty Lidla) :)
U mnie Lidl również powstał mniej więcej w tym samym czasie co u Ciebie ;)
Wiem, wiem. Chociaż ja obecnie też soli nie używam, ale jak coś jest już solone (jak np. masła orzechowe, niektóre czekolady), to lubię. W sensie, uznaję sól, ale nie zawsze i nie wszędzie.
UsuńSłyszałam, że wersja chrupiąca jest bajeczna. Jeszcze tej nowości nie sprawdzałam, ale jest na liście rzeczy do przetestowania.
OdpowiedzUsuńMama jadła i twierdzi, że taka sama jak ta, tylko że z dużymi kawałami i prawie całymi orzeszkami. Może dlatego, bo rzeczywiście taka chrupiąca ktoś twierdzi, że bajeczna? Mnie nie interesowała, skoro jest lidlowa (kocham), a biedronkowa mnie nie satysfakcjonuje.
UsuńUlubione masło naszej młodszej siostry :) Nam smakuje ale bez szaleństw, bo i tak wolimy to 100% masełko bez dodatków :)
OdpowiedzUsuńA jadła lidlowe? Te to dopiero jest boskie!
UsuńJa to na te masła 100 % bez odrobinki soli to patrzę tak, że to w sumie... orzeszki i wolałabym po prostu zjeść orzeszki. Nie mówię, że mi te 100 % nie smakuję, ale to dla mnie "krem orzeszkowy / z orzeszków", a masło orzechowe w moich oczach ma mieć ten trochę "podregulowany" smaczek. Ot, takie zboczenie w patrzeniu na takie produkty.
Kiedyś to z Lidla było naszym ulubionym ale wtedy masła orzechowe nie były tak łatwo dostępne :) Już dawno go nie jadłyśmy, więc trudno nam jest je teraz ocenić :)
UsuńW sumie to też rozumiemy Twoje podejście :D Dlatego jak to z Biedry jest akurat w szafce u naszych rodziców to sięgamy po nie z chęcią :)
Niestety nie robi na mnie wrażenia, jako że jestem niemasłowa.
OdpowiedzUsuńA zobacz ja jestem masłoorzechowa, a i tak bez większego wrażenia.
UsuńW komentarzach to trochę jak fochy małego dziecka - to jest be, z Lidla jest najlepsze! Weź pod uwagę że ludzie mają różne gusta i uszanuj to, nie obrzydzaj innym produktu. Mi nie smakuje masło z Lidla, a z Biedronki jest super pod względem smaku i konsystencji.
OdpowiedzUsuńTwój komentarz jest jak "foch małego dziecka". Co obrzydzam? Widzisz tu jakieś obrzydzanie? Lidlowe jest smaczniejsze. Kropka. To mój blog i moje zdanie, nie mam zamiaru tu brać czyjegoś zdania, bo wtedy stracił by sens i nie byłby już blogiem z moimi opiniami.
UsuńPisanie, że coś jest oślizgłe JEST obrzydzeniem
UsuńKoniec kropka. A z ciebie jest dziecko i tyle.
Nie pisz, że jestem dzieckiem, ponieważ mojej daty urodzenia nie znasz i tyle. Nie, nie jestem dzieckiem.
UsuńTwoja postawa jest za to dziecinna ("moja racja jest mojsza!). Napisałam, że było wręcz oślizgłe. Napisałam też, że oleiste. Opisałam, co czułam, dodając: " Nie zła, ale coś mi w niej nie grało, coś prawie obrzydzało.". Sama nie jestem obrzydliwa i np. surową rybę też uważam za oślizgłą, ale bardzo ją lubię. W tym maśle orzechowym oślizgłość mnie obrzydzała, więc to napisałam. Nadal nie rozumiem, w czym masz problem.
Gdyby ktoś mi powiedział, że coś jest "tłuściutkie jak rozpływające się, cieplutkie masełko" - mnie by z kolei coś takiego obrzydziło. I co z tego? Robię jakiś problem? Nie. Czy coś takiego, jak wolność słowa nie istnieje?
Autorka tego bloga to jakaś pomyłka xD dlatego NIKT Cię nie czyta ;)
OdpowiedzUsuńWedług mnie pomyłką są tego typu komentarze. Jak rozumiem, znasz mnie na tyle dobrze, że możesz napisać moją biografię? Piszę dla siebie, więc nikt nie musi czytać.
Usuń