piątek, 22 marca 2019

Domori Trinitario 90 % Intenso ciemna

Z Domori mam różnie. Albo rozwalają mnie na łopatki swoją pysznością i charakterem, albo uznaję ich smakowitość i jakość, ale pojawia się jakaś nie moja nutka. A o to w sumie łatwo, bo są niezwykle złożone, często obrazowe. Dobrym przykładem będą tu setki (Domori IL100% i Domori IL100% Criollo). Początkowo bałam się, że blendy trinitario  im więcej kakao, tym bardziej proste i tłuszczowe będą, ale dobra 70 % i przepyszna 80 % zasugerowały mi, że może być zupełnie inaczej. Do setki był jeszcze jeden przystanek, jednak jako że uważam, że czekoladzie potrzeba odrobinki cukru, miałam przeczucie, że to będzie najlepsza z tej linii.

Domori Trinitario 90 % Intenso to ciemna czekolada o zawartości 90 % kakao trinitario pochodzącego z różnych (nieokreślonych) regionów, a więc blend.

Po otwarciu poczułam intensywny, słodki zapach syropu tudzież likieru malinowego. Na tyle charakternego bym już po chwili pomyślała też o żurawinowym / wiśniowym, ale skrywającego też coś kwiatowego. Nad bardzo ciemną tabliczką rozniosła się obrazowa woń: piwniczny, dębowy alkohol... wino w beczkach w chłodnej piwnicy? Charakterny, ciężki klimat o słodyczy kojarzącej się z miodowymi, daktylowo-orzechowymi zdrowymi surowymi batonami.

Tabliczka była twarda jak kamień, przez co przy łamaniu wydawała niemal huk. W przekroju wyglądała mi na zbitą, choć jakby spulchniono-truflowo-kremową.
W ustach okazała się bardzo tłusta i istotnie zbita. Rozpływała się pozostawiając na podniebieniu i języku maziste smugi. Robiła to bardzo, bardzo powoli, ale łatwo z racji rzadko spotykanej gładkości (niestety kojarzącej się z taflą masła). Trochę kojarzyła się z truflami.

W smaku najpierw ukuła igła kwasku, a za chwilę "ciachnął" miecz kwaskawej cierpkości ziół.
Po ustach rozlały się soczyste, ale zdecydowanie suszone czerwone owoce, którym dowodziły żurawina i wiśnia. Z czasem pojawił się cały miks owoców, również cytrusów.

Wszystkie one po chwili zyskały bardziej gorzkawy, duszny charakter za sprawą piwniczno-dymnej nuty. Leniwa paloność o wilgotnym wydźwięku kojarzyła mi się też trochę ze skórą, skórzanymi meblami i... dymem albo raczej suszonymi ziołami. Wszystko z klasą, nic nachalnego. (Gdy zamknęłam oczy, przed oczami miałam kadr z filmu "Ojciec Chrzestny", gdy do Dona Vito Corleone przychodzili goście proszący o przysługi - taki ciężki klimat!)

Wszystko mniej więcej w połowie zaczęło łagodnieć (niczym starzejący się już, oddający część swoich obowiązków synom Don Vito?). Pojawiła się kawa, mignęła mi nuta grzybowo-truflowa, tworząc przejście od tych pierwszych nut do delikatniejszych. Poczułam maślaność, zmieniającą się w nerkowce, by finalnie zaserwować łagodnie orzechowego raw bara z mnóstwem miodu. O tak, nagle bardzo wyraźnie poczułam miód, choć za moment czekolada znów nabrała mocy. Może jakiś miodowy alkohol?

Tę moc podniosły ziołowo-skórzane motywy, między które wkradły się też cytrusy (przy pierwszych kęsach cytryny, ale potem słodkie pomarańcze i grejpfruty). Wraz z orzechowo-rawbarowymi nutami przywiodło to na myśl masę makową - ciężką i duszną, ale smakowitą. Dołączyły do niej czerwone owoce: świeża kwaskowata wiśnia i suszona żurawina.

Po wszystkim pozostał kwaskowaty posmak cytrusów i czerwonych owoców, podkwaszona słodycz masy makowej z miodem i dymno-skórzane, orzechowo-gorzkawe nuty oraz skojarzenie z "truflami z pyłkiem kakao" (a mi przed oczami stanął obraz Dona Corleone z pomarańczami - mocne, spektakularne zakończenie - świetne, ale pozostawiające myśl: "dlaczego to już koniec?!").

Czekolada uderza mocą, dosłownie "rozkwasza". Pędzi kwasek, cierpkość i gorzkawość, wśród których jest mnóstwo czerwonych owoców i ziół, skórzano-dymnych nut. Przełożyło się to na dziwne połączenie wilgoci i suszoności. Później z kolei nagle złagodniała i zrobiła się maślano-orzechowo-raw barowa, bardzo słodka niczym miód, masa makowa... klimat duszny, podkwaszony i... właśnie łagodnie słodki, choć wciąż z charakterem. Charakterność tę nakręcał alkohol pojawiający się w różnych kontekstach.
Z 80% miały jakby... "odwróconą kolejność". Tamta zaczęła maślanością, by rozwinąć charakterniejsze smaki, a 90 % uderzyła, by potem złagodnieć. 80 % była bardziej gorzkawo-słodka za sprawą wyrazistych orzechów i fig (tylko trochę maślana), a 90 % to bardziej maślaność i raw barowość. Palono-ziołowe były obie, ale o ile 80 % miała chłodzący efekt, tak 90 % to już duszno-suszono-wilgotny klimat. Mimo że żadna z nich nie była bardzo-bardzo owocowa, to można rozróżnić, że 80 % serwowała więcej świeżych owoców, a 90 % suszonych.
Obie charakterne i poważne, ale i dość maślane.

90 % bardzo mi smakowała - chyba tak samo jak 80 %, tylko że innymi aspektami mnie w sobie rozkochała. Duszna wilgoć, te surowe batony, masa makowa, suszki i klimat rodem z "Ojca Chrzestnego", a jednak i smakowite, kwaskowate owoce; wszystko zalane odrobinką alkoholu - no mniam! Szkoda tylko, że maślaność nie darowała i musiała się przebijać. Pewnie za sprawą struktury - zupełnie nie w moim guście, bo za ciężko-tłustej.

Ta czekolada to rzeczywiście taki "Ojciec Chrzestny" - akcja rozwija się spokojnie, długie to, ktoś może mógłby nawet stwierdzić (oceniając z dzisiejszego punktu widzenia), że brak efektów specjalnych i akcji... ale to jednak genialny film, mający konkretny wydźwięk i zapadający w pamięć (film jeden z moim ulubionych tak swoją drogą, mimo że nie cierpię filmów o mafiach).


ocena: 9/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 31,99 zł (za 75 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność:  596 kcal / 100 g
czy kupię znów: chyba tak

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy

10 komentarzy:

  1. Serię Trinitario kupiłam dopiero w tym roku, w nowych opakowaniach. Mam nadzieję, że smak pozostał ten sam, bo też chcę doświadczyć Ojca Chrzestnego w tabliczce!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że ten sam, bo nie opłaciło by się raczej tak nagle całości zmieniać. Gdyby jednak była jakaś większa zmiana, to myślę z kolei, że wprowadzili by to bardziej z przytupem, z reklamą.

      Usuń
  2. Słowo "masa makowa" od razu wzbudzilo moje pozytywne uczucia <3 ale zastanawiam się, czy też bym ją wyczuła. Twoja Mama też czasem próbuje takich czekolad i czuje to samo? Bo wydaje mi się że mam podobne kubki smakowe co Twoja Mama :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie próbuje, ciemna czekolada ją odrzuca, a ja jestem skąpa i nie daję jej tych dobrych, bo nie potrafi i nie chce ich docenić. Raz drugi jak kawałek wielkości paznokcia wzięła do ust, zaraz usłyszałam: "mogę wypluć?". Jedyne co, to daję jej czasem powąchać cisnąć, by spróbowała coś wyczuć. Jakieś pojedyncze nuty, bardzo luźne, ale w sumie pokrywające się, wyłapuje. Ona jednak ogólnie, żadnego jedzenia nie rozkłada tak na czynniki pierwsze.

      Usuń
  3. Nie mogę się do nich jakoś przekonać, nie przepadam za trinitario i za blendami. Wiem, że to Domori i będą mi smakowały, ale jak robię zakupy, to zawsze znajdę coś ciekawszego. Może kiedyś...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz odwrotnie, niż ja. Ja czasem lubię i taki wręcz dosadny, prosty smak kakao.

      Usuń
    2. No tak naprawdę, to trochę się tu zamotałem. Ja nie przepadam za forastero, a to trinitario, które lubię, bo w sumie jest dość podobne do criollo. Czyli będę musiał spróbować :)

      Usuń
    3. Ja i do forastero nic nie mam, a właśnie trinitario bardzo lubię. Podobne do criollo, ale jakby... dosadniejsze? Tak mi się wydaje.

      Usuń
  4. Bardzo podobają mi się smaki odnalezione przez Ciebie, ale zupełnie nie wiem, jak pogodzić je z ogólnym rozkwaszeniem. Czasem odbieram kwasek jako owocowy i przyjemny, czasem maksymalnie odpychający. Musiałabym się przekonać na własny ząb. Mogłabym.

    PS Nie cierpię "Ojca Chrzestnego" od gimnazjum, gdy usilnie próbowała mnie nim skatować mama. Kino mafijne to nie moje kino. Nie lubię też "Kill Bill".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości nienawidzę filmów o mafiach, ale "Ojca Chrzestnego" uwielbiam, a "Kill Bill" to mój ulubiony film tak w ogóle.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.