niedziela, 3 marca 2019

lody Ben & Jerry's Birthday Cake

Pewnego razu naszło mnie na "coś innego", czego nie jadam, ale wciąż na pewnym poziomie. Jako że był grudzień, a więc czas sprzyjający zakopaniu się w kigurumi i cieplutkim kocyku, zdecydowałam się na lody kiczowato czerwone (no ok, różowe) niczym stado Mikołajów i elfów.

PS Miały zostać opublikowane o wiele później, ale... nie mogłam się powstrzymać przed wstawieniem ich w swoje urodziny.

Ben & Jerry's Birthday Cake to "lody z waniliową masą biszkoptową (12%) z różowym lukrem (6%), z sosem truskawkowym (6%) i kawałkami biszkoptu (4%)" (ja bym powiedziała, że lody o smaku ciasta waniliowego z lukrem i lukrem truskawkowym, sosem truskawkowym i kawałkami biszkoptu).

Już po otwarciu lody zapachniały bardzo słodko, wyraźną wanilią, a po jakimś czasie w ogóle uraczyły mnie słodyczą waniliowego, mokrego i niemal zakalcowo-biszkoptowego ciasta / babeczki. Plątała się przy tym słodko truskawkowa nuta i cała kompania cukru pudru i innych cukrowo-lukrowych zasładzaczy. Gdy zamknęłam oczy od razu miałam wizję kolorowego wesołego miasteczka, cukierkowo-lukrowych słodkości, waty cukrowej itd..

Masa lodowa była twarda, bardzo zbita. Poczucie to dodatkowo wzmacniały wielkie kawałki ciasta w niej zatopione (one nie były twarde, ale tak wielkie, że czasem dziwnie było wbijać łyżeczkę). 
W trakcie jedzenia lody przedstawiły się jako cudownie kremowe, nie za tłuste. Topiły się powoli, gęsto, ale bez przesady. Odebrałam je jako bardziej mleczne niż śmietankowe. Miałam wrażenie, że są zagęszczone lukrem.
Kawałki ciasta miały cudowną, porządną, zwartą strukturę wilgotnego ciasta właśnie. Rozpływały się w ustach w charakterystyczny, kapciowato-biszkoptowy sposób, uderzając przy tym za silną tłustością. Było to na swój sposób... obrzydliwawo-uzależniające.
Sos truskawkowy był gęsty, przypominał soczysty, zbity żel, pozbawiony jednak kawałków owoców.
W całej masie było dużo sporych grudek jakby niewymieszanego z resztą lukru truskawkowego i nieco mniej całkiem białego. Lekko się ciągnął, był rzadkawy. Miał gładko-pudrową konsystencję. Chwilami wydawał się wręcz "śliski", jak lukier, a czasami bardziej trzeszczał za sprawą cukru pudru. 

W smaku lody okazały się przede wszystkim bardzo słodkie. Od pierwszej łyżeczki w ustach cukier i wanilia wirowały w dzikim tańcu. Po chwili jednak zaczynało się to układać w cukier puder i przesłodzone, miękko-kapciowate ciasto waniliowo-maślane z ogromną ilością lukru. Wszystko co słodkie w tym kontekście, ale jednak czymś smakujące.

W całą tę konwencję wpisał się różowy lukier. Dołożył jeszcze więcej słodyczy lukru / cukru pudru, ale i uroczo-słodkiego smaku delikatnych truskawek (kojarzących się z serkami truskawkowymi itp.). Gdy trafiłam na większą ilość tego, albo na grudkę zupełnie białą, od smaku lukru prawie mnie mdliło.
Także sos truskawkowy wpisał się w słodycz, acz soczystość i pewien charakterek też się pojawiły. Minimalny kwasek wtopił się spójnie w to wszystko, a smak truskawki wyszedł bardzo autentycznie. 

Sos był oczywiście bardziej świeżo-sosowaty, a ta jego część wymieszana z lukrem weszła w sferę "cukierkowej truskawki". Gdy lody się topiły, te rzadsze elementy w pudle przyjemnie się ze sobą mieszały, równoważąc się.

Kawałki ciasta także dosładzały, ale zszokowały mnie swoim wyrazistym smakiem ewidentnie biszkoptu. Były bardzo waniliowo-maślane, odrobinę mączne. To po prostu kawałki wilgotnych babeczek / ciasta waniliowego. Odważnie nadawały całości smaku jasnego ciasta właśnie.

Po zjedzeniu ogromnej ilości dodatków, sama masa wydała mi się nieco bardziej słodko-mdła, maślana, a nawet nieco rozwodniona, ale kolejne porcje dodatków nadały jej charakteru.
W posmaku i tak to dodatki zostały, a więc lukrowe przesłodzenie, truskawki i słodko-waniliowe ciasto.

Całość wyszła ulepkowato-zasładzająco, ale... Dziwnie w tym spójnie. Wszystko do wszystkiego tu pasowało. Było ciekawie, a przy tym smacznie, choć z elementem obrzydliwości. Tak dziwnie, że aż smacznie. Lukier i cukier puder chwilami mnie obrzydzały, ale zaraz potem wchodził smak waniliowego ciasta i truskawek... potem z kolei znów obrzydzenie spowodowane tłustością tego ciasta, ryzykowna "słodziuteńkowatość" truskawkowego lukru... Silna słodycz niby była za silna, ale miała jakiś rytm. Wyłapałam w nich i obiektywnie wady, ale... tak obiektywnie zalety przeważają. To dobre lody.
To dziwne lody, warte jednak zakupu i zjedzenia, ale... takie, których za nic nie chciałabym zjeść więcej. 


ocena: 8/10
kupiłam: Lewiatan
cena: 24,99 zł
kaloryczność: 272 kcal / 100 g; 234 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie

Skład: śmietanka (23%), woda, cukier, skondensowane mleko odtłuszczone, mąka pszenna, cukier puder, przecier z truskawek (3,3%), żółtka jaj, oleje roślinne (całkowicie rafinowany sojowy, słonecznikowy), masło, syrop cukru inwertowanego, syrop glukozowy, cukier brązowy, bezwodny tłuszcz mleczny, ekstrakt z wanilii, jaja w proszku, stabilizatory (modyfikowana skrobia, guma guar, pektyna, karagen), sól, koncentrat soku cytrynowego, lecytyna sojowa, regulator kwasowości (kwas mlekowy), zagęszczacz (karagen), barwnik (burak), naturalny aromat masła, koncentrat z czarnego bzu, naturalny aromat waniliowy, aromaty, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, środek spulchniający (wodorowęglan sodu)

17 komentarzy:

  1. Ooo masz dziś urodziny? No to wszystkiego najlepszego <3 w takim razie miałaś ciekawy tort urodzinowy :D zastanawiam się, dlaczego według producenta smak birthday cake to akurat ciasto waniliowe z truskawkami i lukrem ;) na moich urodzinach zawsze były ciężkie torty z masą nasączane alkoholem, więc mi bardziej pasowałby może jakiś smak adwokatowy z kawalkami biszkoptu? :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam, więc dziękuję.

      Nie, lody nie były tortem. Napisałam we wstępie, że zmieniłam kolejkę wpisów. A tortów klasycznych w ogóle nigdy u mnie nie ma, bo nie lubię.

      Zawsze? Z alkoholem nawet przed laty? :P Odważnie! A dlaczego akurat takie, to nie wiem. Może w Ameryce takie na urodziny są najczęściej zamawiane? Takie uniwersalne.

      Usuń
    2. Dla mnie te lody to mistrzostwo. Niedługo wracam do Polski i będzie mi ich brakowało, bo wątpię by były one tak łatwo dostępne jak w Uk

      Usuń
    3. Widuję je w sklepach, więc jeśli mieszkać w Polsce będziesz w jakimś większym mieście, raczej nie masz o co się martwić.

      Usuń
  2. wszystkiego najlepszego marcowa duszyczko, dołączę do grona za 19 dni <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znoszę tortów, lecz na taki to bym się wprosiła <3 Kingo stary druhu, no kurde... Czego mogę Ci życzyć? A już wiem! Wszystko to co chciałabyś by się spełniło bo doskonale wiem, że kto jak kto... ale Ty masz już własną i niepowtarzalną definicję szczęścia i receptę na życie :) Stówki se dożyj, a co! I w pakiecie: wszystkiego najlepszego :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, wreszcie inna istota, która też nie lubi tortów!
      Dziękuję.

      Usuń
  4. Najlepszego w takim razie! :)
    Nie mój klimat, ja czaję się na wersję brownie albo peanut butter cups :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Brownie jadłam w USA i jakoś wolę lidlowe. Peanut Butter Cups też i do mnie nie przemawia. Ot, te czekoladki takie wrzucone, zamrożone... Dziwne to takie.

      Usuń
    2. Może do mnie trafią :D Podobno mają pojawić się w coraz to większej ilościach sieci sklepów, a więc liczę na to, że i do mojej mieściny zawitają.

      Usuń
  5. Nigdy nie jadłyśmy lodów tej firmy ;)
    Wszystkiego najsłodszego :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mimo że drogie, to kiedyś jakieś warto spróbować.
      Dziękuję.

      Usuń
  6. Najbardziej interesowała mnie konsystencja lukru. Pamiętam, że w jajkach wielkanocnych i halloweenowych Cadbury był taki właśnie lejący się, ciągnący, wilgotny, lepki. Podobało mi się to. Niestety Twoje lody jako całokształt budzą we mnie obrzydzenie już z uwagi na samą nazwę. Mam awersję do połączenia biszkoptów i wanilii. Wysoka słodycz, sos owocowy... no nie, nie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I zobacz, że pewnie większość osób powiedziałoby, że coś takiego z wysoką oceną, raczej pojawi się u Ciebie niż u mnie. Najśmieszniejsze jest to, że ja chyba się najbardziej zdziwiłam tym, jak je odebrałam. No, ewentualnie lody mogły być bardziej zdziwione. Nie pytałam, żarłam.

      Usuń
    2. Uprzejmość sugeruje, żeby jednak zapytać, Ty ostatni chamie!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.