środa, 27 marca 2019

Georgia Ramon Fahrenheit 264 Peru - Piura Blanco Nacional 82 % ciemna z Peru

Podoba mi się, gdy kompetentni producenci eksperymentują z kakao. Wierzę, że wynika to z pasji i chęci rozwoju. W końcu jest czym się pasjonować, skoro kakao daje takie pole do popisu. Ta tabliczka zrobiona została z kakao z regionu, co Fahrenheit 132 Peru Trinitario 82 % R.A.W., ale prażonego w temperaturze 264 stopni (czyli takiej przeciętnej). Wszędzie piszą, że dokładnie z tego samego kakao, ale... to może o obecnie produkowanych R.A.W. 132, bo na mojej ewidentnie było napisane, że z kakao trinitario, a na tej 264 stopni, że Piura Blanco. Swoją drogą, to dość kontrowersyjne kakao, bo przez swój biały kolor jest często mylone z kakao Porcelana. No, ale przynajmniej region się zgadza.

Georgia Ramon Fahrenheit 264 Peru - Piura Blanco Nacional  82 % Cocoa Special Edition to ciemna czekolada o zawartości 82 % kakao typu Piura Blanco z Peru.
Co ciekawe, to kakao ponoć nie konszowało.

Już w chwili zbliżenia nosa do tabliczki, zwróciłam uwagę na jej głęboki, złożony charakter, łączący w sobie zarówno ciepłe nuty prażenia i drzew z soczystymi, rześkimi cytrusami. Splotła je subtelna, trochę cukierkowa, różana słodycz.

Przy łamaniu bardzo, bardzo ciemna, a jednak soczyście brązowa tabliczka trzaskała głośno, jakby była raczej suchawa, ale w ustach ten motyw utrzymał się tylko na uboczu.
Czekolada okazała się przede wszystkim lekko lepiąca, pozostawiająca maziste smugi. Rozpływała się łatwo, choć leniwie, niczym gęsty, dość tłusty, ale długo zachowujący formę czekolady, krem. Dzięki sugestii pyłkowości nie wyszła zbyt ciężko.

W pierwszej chwili po zrobieniu kęsa poczułam słodycz o wydźwięku subtelnego karmelu. Wyskoczył on z prażono-palonej nuty, która...

Już po chwili roztoczyła wszędzie gorzkość. Wyrazista, intensywna, a przy tym zachwycająco wykwintna, jednoznacznie ukazała drzewa - cały las skąpany w słońcu oraz prażone orzechy. Mnóstwo charakternych orzechów, całą mieszankę (z przewagą pekanów?)! Niemal poczułam na twarzy ciepło ogniska (i orzechy "palone" w tym ognisku?). Po kilku kęsach pomyślałam też, że można by to określić jako korzenne rozgrzanie.

Do gorzkości dołączył cierpki akcent, który mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zalał wszystko wyrazistym kefirem. W tle zaznaczyła się mgiełka cytrusów - właśnie bardziej cierpkich, znikomo kwaskowatych. Postawiłabym tu na limonkę (sok i skórkę).

Po pewnym czasie smak nieco złagodniał, choć pazurków nie schował. Poczułam twaróg i słodkie pomarańcze. Zupełnie jakbym jadła te dojrzałe owoce cząstka po cząstce... W pewnym momencie wybiły się ponad wszystko (pozostawiając przy sobie goryczkę), aż nagle... w ich majestacie miejsce spróbowała znaleźć nutka wiśni?

Słodycz karmelu w tle zbierała siły, kombinowała i stroiła się. Po cierpkości wypłynęła na wierzch w wersji bardziej maślanej, zmieniając cierpko-nabiałowe nuty w twarożek. Pomogła rozwinąć się pomarańczom, które genialnie łączyły się z drzewnymi nutami. Oczami wyobraźni ujrzałam drzewka pomarańczowe - bardzo ukwiecone! - oraz suszone pomarańcze (wynikające z ciepłego wydźwięku). Zrobiło się kwiatowo, może nawet trochę pudrowocukierkowo. Orzechy też złagodniały, odnalazłam wśród nich nerkowce.

Od nich było już blisko do skojarzeń z... maślaną bułeczką wyginającą się od ogromu twarogu z... dżemem wiśniowym? Bliżej końca mignął mi kwasek właśnie wiśni (czerwonych owoców na pewno). Leciutki, ale jednak i przywołujący więcej cytrusów. To już bardziej duet pomarańczy i limonki.

Posmak był zdecydowanie bardziej cytrusowy i mocno prażono-orzechowy (znów mam na myśli wyrazisty miks, z pekanami lub włoskimi na czele). Splatała je kwiatowa, zwiewna słodycz.

Czekolada wyszła podobnie do Fahrenheit 132 R.A.W. do pewnego stopnia. "Kwiaty, wiśnie, cytrusy, lekka pudrowość i coś chlebowego" - tylko w nieco innym wydaniu. Wersja prażona opierała się na gorzkości i lekkiej słodyczy, choć nie zabrakło jej cierpkości. R.A.W. uderzała kwaskiem całego cytrusowego miksu, maślanką, a jej wiśnie kojarzyły się z winem i octem. 264 podeszła do owoców na spokojnie. "Coś chlebowego" najlepiej pokazuje kontrast (R.A.W. ciemny, tu jaśniejszy). 264 ogólnie wyszła bardziej "nabiałowo". Co nie znaczy, że tak znowu łagodniej... Myślę, że to też kwestia (chyba) innego kakao.
Zachwyciły mnie jej pomarańcze, wiśnie i twarożek, jak również ogrom orzechów. Ciepło i soczystość. Niska słodycz, prawie brak kwasku, a przyjemna gorzkość. To wszystko miało intensywny, wyrazisty charakter, a jednak nie było ofensywne. Podobało mi się też zredukowanie poczucia tłustości.
Zakochałam się bez dwóch zdań, gdybym miała wybrać którą wolę - nie wybrałabym, bo to zależy od dnia. Skojarzyła mi się też z Original Beans Piura Malingas 75 %, choć miała od niej o wiele, wiele mniej różnorodnych owoców.
(Twarożek, lekkie korzenne przyprawy i wiśnie - Lindt, ucz się! - odnoszę się do Hello Crunchy X-Mas Cherry)


ocena: 10/10
cena: około 20 zł (za 50 g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 537 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy

10 komentarzy:

  1. Hmm, ciekawi mnie akcent twarozku o którym wspominasz. Z tą nutką pomarańczy na pewno skojarzyłoby mi się to z sernikiem mojej mamy, bo ona zawsze do sera dodawa aromat pomarańczowy. Mniam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Fu, dla mnie dodanie do sernika skórki to już zepsucie go. Za aromat w serniku w ogóle bym zabiła. Wybacz. Zaraz, czy Ci chodzi o ser - twarożek? Nie sernik? Bo już nie wiem, czy dobrze zrozumiałam.

      Usuń
  2. Obie mi smakowały, ale gdybym miała wybierać to zdecydowanie 132.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś konkretnego przeważyło?

      Usuń
    2. Większa lekkość 132, jakoś bardziej pasowała mi do tych nut. Ta była cięższa, czuć to palenie, no ale to chyba prawidłowo :P

      Usuń
    3. Prawidłowo, no tak... A ja lubię taką ciężkość... Jednak tak, jak pisałam, też nie dzień w dzień.

      Usuń
  3. Lindt się nie nauczy, niestety... Co do tej tabliczki, to warto dodać, że to kolejna niekonszowana od GR.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Źle to odebrałeś chyba, bo nie podlinkowałam (zrobię to, jak tylko tylko za kilka dni dodam tę recenzję). To był żart w odniesieniu do konkretnego smaku.

      Usuń
    2. O tę tabliczkę mi chodziło: http://chwile-zaslodzenia.blogspot.com/2019/04/lindt-hello-crunchy-x-mas-cherry.html

      Usuń
  4. Limonka na minus, reszta na duży plus.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.