wtorek, 5 marca 2019

Milka Tuc mleczna z solonymi krakersami

Ostatnio były precle, przyszedł więc czas na kolejną słoną przekąskę, a więc krakersy. Jako że ogólnie jestem "niechrupaczowa" i "niesłonoprzekąskowa", krakersy... to coś, czego nie jem, nie ukrywam. Czysto teoretycznie jednak krakersy uważam za spoko. Może ciężko w to uwierzyć, ale kilka lat temu (jak na krótko pojawiły się w Polsce) bardzo lubiłam klasyczne krakersy Tuc (ale jadłam je tylko parę razy, bo akurat biednie u mnie było, a rodzina miała inne priorytety, niż mam obecnie, ale nieważne). Lubiłam tylko te (choć nie pamiętam, bym inne jadła; parę tygodni po tej Milce miałam okazję do nich wrócić i... obecnie uważam je za niezjadliwe: słone jak lizawka dla koni, rozpływająco się - kruche i dziwne). Milki nie lubię, ale jak coś jej wyjdzie, potrafię to przyznać. W kwestii połączenia jednego z drugim jestem bardzo nieufna, ale że dostałam od Mamy (która kupując myślała, że to czekolada z herbatnikami; gdy okazało się, że może być słono, bo to krakersy, pomyślała o mnie, a gdy za długo się zastanawiałam, usłyszałam: "jakby co, to ja zjem"), postanowiłam spróbować.


Milka Tuc to mleczna czekolada o zawartości 30 % kakao z solonymi krakersami (15%).

Po otwarciu poczułam przeraźliwie słodki zapach cukrowo-mlecznej czekolady. Nutka krakersów prawie zupełnie się nie ujawniła, jednak...

Specjalnie nie zdziwiło mnie to, bo już na oko wyglądały marnie: bardzo jasne, jakby niedopieczone. Brzydko powlepiane w tabliczkę o przeciętnej grubości.
Łamała się łatwo, ale nie była miękka. Twarda... raczej też nie, wydała mi się nieco krucha i to wcale nie przez krakersy. Te trzymały się jej porządnie, acz dało się je oddzielić.

Czekolada rozpływała się nieco ulepkowato, ale łatwo, w tempie umiarkowanym. Tworzyła wraz z dodatkiem tłustą, zalepiającą masę. Pozytywnie zaskoczyło mnie, że w ustach krakersy trzymały się czekolady, powoli mięknąc i rozpływając się wraz z nią, co wyszło świetnie z racji tego, że to krakersy pokrywały czekoladę, nie odwrotnie. Zapewniło to większą harmonię smaku.
Pewnie można ją też chrupać, ale ja czekolad nie gryzę, a w tym przypadku "gryzienie dodatku obok" było trudne. Oddzielenie nożem to co innego (dokonałam tego na kostce). Wyszło na jaw, że krakersy były takiej sobie świeżości, tłustawe, nieco chrupiące i z minimalną ilością drobinek soli.

Sama czekolada natychmiast zaatakowała cukrem, do którego po chwili dołączył maślano-mleczny smak. Sama w sobie wydała mi się "słodka-nie-do-przebrnięcia", bo po małym kęsku drapała w gardle, przy czym z cukrem mieszał się ulotny, sztucznawy posmak (orzechowy? waniliny?przez cukier aż trudno sprecyzować).

Krakersy oczywiście przełamały nieco słodycz, ale nie całkiem. Po spróbowaniu ich osobno, wyjaśniło się dlaczego. Otóż były bardzo delikatne, niedopieczone.
Owszem, krakersowy, pszeniczny motyw czuć wyraźnie, ale raczej podporządkowywał się przesłodzonej czekoladzie. Wyszło to spójne z racji formy i ilości krakersów, a nie ich smakowej wyrazistości (Dodali o wiele za blade! Piec im się zepsuł czy co?!).
Krakersy wniosły też odrobinę soli. W udany sposób odwracała troszeczkę uwagę od zacukrzenia. Uważam, że mogłoby być jej nieco więcej (ale oczywiście nie za dużo, bo kontrast też mógłby wyjść niezbyt dobrze; na pewno były mniej słone niż same krakersy Tuc).

W posmaku pozostały raczej krakersy, niż czekolada, acz i ona nie odpuściła. Zwłaszcza jako poczucie przesłodzenia (które nie równa się poczuciu zacukrzenia totalnego). Mi na sam koniec przeszkadzała też mieszanina lekkiej tłuszczowości krakersów i tej nuty milkowego aromatu.

Całość uznałam za niezłą jak np. żeby zjeść w przerwie między wykładami (taka, której można zjeść dwie kostki i starczy na jakiś czas; osobiście przy czwartej z rzędu mi dziwnie było - tak cukrowo - mimo że jestem czekoladowym żarłokiem, pożerającym tabliczkę na raz... tę jadłam przez cały dzień). Propozycja lepsza od wielu innych tej marki i podobnych. Z pomysłem, ale też wykonana trochę byle jak.
Wygląda na to (przeglądałam różne recenzje), że nie tylko w mojej tabliczce krakersy były tak blade, co uważam za błąd. Mocno wypieczone na pewno nadałyby charakteru, ale i z takimi tabliczka miała ciekawy wydźwięk. Nie przełomowa, a ciekawa w spokojny, bardzo słodki sposób.
Swoją drogą, zastanawiam się, czy kiepskość to cecha gatunkowa krakersów Tuc (zapamiętałam je jako dobre, ale wtedy też nieco inaczej jadłam; chociaż jak jakieś cztery lata temu kupiłam je na Słowacji, też mogły być, ale wtedy z kolei jadłam je bardzo zmęczona, wymarznięta, po zejściu ze szlaku), czy też do czekolad robią kiepskie ("bo w tym cukrze i tak nie będzie tego czuć").


ocena: 7/10
kupiłam: dostałam
cena: -
kaloryczność: 522 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, mąka pszenna, odtłuszczone mleko w proszku, miazga kakaowa, serwatka w proszku, tłuszcz mleczny, olej palmowy, syrop glukozowy, ekstrakt słodowy jęczmienny, emulgatory (lecytyna sojowa, E476), sól, skrobia pszenna, substancje spulchniające (węglany amonu, węglany sodu, difosforany), aromaty, środek do przetwarzania mąki (pirosiarczyn sodu), masło, ekstrakt drożdżowy, pełne mleko w proszku

7 komentarzy:

  1. Jedna z moich ulubionych Milek! Krakersy rzeczywiście mogłyby być nieco bardziej dopieczone, osobiscie sypnełabym na nie jeszcze deczko soli :D ale i tak uwielbiam, to fajne przelamanie dla mocno cukrowej milki <3 jest dużo lepsza niż wersja z herbatnikami :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tej z herbatnikiem na szczęście nie grozi, że ją spróbuję.

      Usuń
  2. Uwielbiam ją i bardzo chętnie do niej wracam. Co prawda Chateau preclami jest o wiele lepsza, ale do tej też mam sentyment :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Muszę wrócić do niej i LU. Pamiętam, że też nie byłam zachwycona wyglądem krakersów (blade dupska), ale smak... och! Krakersów Tuc nie jadłam, więc nie pomogę w rozwianiu wątpliwości. Ze zdjęć kojarzę je jednak jako normalne, czyli dobrze wypieczone.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niepokoi mnie tak duży entuzjazm z Twojej strony POD RECENZJĄ MILKI. Co tu się...?!

      Usuń
    2. Ciekawi mnie, jak teraz je odbierzesz. Zobacz, w kwestii czekolad z solą, wydaje mi się, że niektóre skrajnie inaczej byś odebrała parę lat temu.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.