środa, 22 maja 2019

Georgia Ramon Guatemala 72 % Trinitario Dark Chocolate ciemna z Gwatemali

Jakiś czas po mlecznej GR Guatemala 62 % Trinitario Milk przyszedł czas na ciemną siostrę. Do jej otwarcia dosłownie odliczałam dni od czasu tamtej, bo zdałam sobie sprawę z tego, że jedzone dotychczas mleczne tej marki mają podobne, specyficzne cechy wspólne. Są specyficznie mleczne, że tak powiem. I tu wzrosła moja ciekawość, ile zależało w nutach podlinkowanej od mleka, a ile od kakao. Miałam się właśnie przekonać, co też potrafi pokazać ciemna czekolada z Gwatemali, bardzo ciekawego regionu, i aż nie umiem opisać wszystkich emocji, a więc ciekawości, ekscytacji, podniecenia, które mną miotały.

Georgia Ramon Guatemala 72 % Trinitario Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao trinitario z Gwatemali, plantacji Cahabón, należącej do kooperatywy Fedecovera Q'Eqchi Mayas Farmers.
Średnio prażona, mielona 72 godziny, 0 godzin konszowania.

Po rozerwaniu papierka poczułam intensywną woń jakby syropu / sosu miodowo-owocowego z suszonych moreli i malin. Było słodko, ale i z soczystym kwaskiem. Płynęły po zwiewnej, statecznej słodkiej bazie - jakby punkcie wyjściowym o kwiatowo-roślinnym klimacie. Wilgotne płatki róż, ale i jakieś fiołki, lilie (do głowy przyszła mi różowo-fioletowa kolorystyka) mieszały się z ciepłym charakterem prażenia mnóstwa migdałów i drzew. Rozgrzane drzewa, a dokładniej ich kora, niosły goryczkę kojarzącą się po czasie z przyprawami.

Przy łamaniu ciemna tabliczka ładnie trzaskała, była twarda i jakby sucho-wyprażona. Przekrój przypominał suchą, czarną ziemię.
W ustach czekolada okazała się oporna. Podtrzymała twardość, ale nie suchość. Odebrałam ją jako bardzo zbitą, ale nie zbyt tłustą, a wilgotną... opływającą wodą i sokiem. Lekko chropowato-szorstka struktura kojarzyła mi się przez to ze scukrzonym sosem / syropem i przyprawami.

Przy robieniu kęsa poczułam soczysty kwasek przyozdobiony lekką słodyczą karmelu / miodu, ale jako pierwsza wyraźna nuta wyeksponowała się roślinność. Zagarnęła do siebie słodycz, która przybrała kwiatowy wydźwięk. Wilgotne płatki żywych róż, lilii i innych ciężkich kwiatów kryły owocowy (malinowy?) akcent i podporządkowały sobie miód. Początkowo słodycz rosła, rosła, ale nagle zawróciła.

Od lekkiej słodyczy odeszła karmelizowano-prażona nuta, na której drodze stanęła gorzkawość drzew. Wyszły jakby spośród kwiatów i szybko wprowadziły mocno prażoną nutę. Do tej błyskawicznie doskoczyły migdały. Do gry weszła pewna delikatność, która zmieszała gorzkawość i neutralność orzechową z roślinną słodyczą. Dało to efekt mleka lub śmietanki migdałowej. Do głowy przyszła mi też mąka... mąka migdałowa albo... ciecierzyca? Albo "inne mleko". Zrobiło się wytrawnie, łagodnie gorzkawo, ale i niesłodko. Przez dłuższy czas właśnie ta mieszanina dominowała.

Jakby zupełnie obok nagle spłynęła ciężkawa słodycz. Podtrzymała ciepły, prażono-karmelizowany klimat. Należała do wyrazistego, ciemnego miodu (gryczanego?).

Miód trafił na słodycz kwiatów. Poszły na kompromis, a ja poczułam smak z zapachu, czyli taki miodowo-owocowy sos czy coś... Miód malinowy? Jakieś słodziutkie, czerwone i soczyste owoce. Maliny? Czereśnie? W tle jakby też suszone morele z miodem, wodniste gruszki (?), ale przede wszystkim słodkie maliny... albo sos malinowo-miodowy. Lekko to to scukrzone, lekko kwaskowate i... przyprawione? Gorzkawo-ostro, raczej korzennie.

Pod koniec gorzkawość jakby zbiła z tropu słodycz, doprawiając ją. Karmel, taki mocno palony, w towarzystwie pikanterii cynamonu lub pieprzu wszystko rozgrzał. Suszki i rozgrzane drzewa się w to wpisały.

Słodycz przepuściła wtedy łagodność, tę taką mączność czy już bardziej maślaność i... roślinność? Dziwne połączenie. Wyszło jak jakieś "inne mleko".

Niemal mleczny, owocowo-kwiatowy i miodowo słodki był również posmak. Poczucie ciepła / rozgrzania wróciło w towarzystwie suszonych moreli i syropu malinowego. Te pierwsze wiązały się z ogólnym klimatem prażenia (drzewno-migdałowym). Wydało mi się to gorzkawo korzenne - jakby kardamonowe? - rozgrzewające, a zarazem soczyste i w sumie... bliżej nieokreślone. A przecież ze smakami wyrazistymi i łatwymi do nazwania. Nie było ani bardzo słodko, ani specjalnie gorzko, a już na pewno nie kwaśno.

Czekolada okazała się bardzo smaczna, zaprezentowała ciekawe zestawienie nut i... naprawdę intrygujący wątek. Ta "inna mleczność" czy taka "delikatna wytrawność", a więc mleko roślinne, właśnie roślinność (papier?!), ciecierzyca, migdały... oj, dziwaczna fuzja. Nie brakowało jednak silnej słodyczy, która... właśnie może nie tyle silna, co ciężka była: miód i owoce do potęgi słodkie, acz z soczystym kwaskiem i dziwną wodnistością (jak mdłe gruszki?), ciężkie kwiaty. Stopień prażenia mocny i rozgrzewający jako drzewa, ale i konkretne przyprawy.

Niezbyt przemówiła do mnie struktura. Coś mi nie leżało w niej, ale pasowała do "ciężkiego wydźwięku" i wiązała się a to z wodnistymi owocami, a to ze "scukrzonymi" nutami. Tu jednak mam zastrzeżenia, bo wolałabym, żeby było bardziej gorzko... bo poczucie delikatności za sprawą roślinnej mleczności / mąki (?) i drzew nie pokazało pazurków, jak mogła by to zrobić silniejsza gorzkość.

Z mleczną siostrą łączy ją silna roślinność, kwiaty i paloność. Mleczna wyszła o wiele bardziej karmelowo, mniej wytrawnie, a bardziej po prostu orzechowo, ale zarazem jakby słodycz była niższa (albo mniej skupiająca na sobie uwagę). Jej mleczność była po prostu śmietankowo-mleczna, acz też łączyła się z roślinnością - tylko że o wiele delikatniejszą (kojarzyła mi się z ryżem na mleku). W ciemnej ogrom "innego mleka", mąki (?), ciecierzycy, migdałów (i migdałowych tworów) też trafił na pewną lekkość kwiatowo-owocową. Te były o wiele wyrazistsze w ciemnej. Kwiaty konkretne, a owoce do nazwania: maliny, gruszki, suszone morele. Te ostatnie stanowiły przejście do charakternie przyprawionej końcówki. Mleczna również na koniec robiła się korzennie-przyprawiona, ale w kontekście wręcz szarlotkowym, a ciemna... "tak po swojemu".
Podobnie orzechowo-neutralny i malinowo-ciepły był Zotter Labooko Guatemala 75 %, ale też bardziej kwaskowato-goryczkowaty. O wiele więcej w nim "owocowych tworów".
Ciepły wydźwięk i orzechy z miodem, charakterne przyprawy i morele czy cały wydźwięk kwiatów to również Duffy's Guatemala Rio Dulce 70 %. Ta jednak była o wiele bardziej podkwaszona, ziemista (kocham!) i cierpko-owocowa. W obu było coś zagadkowego.
Zotter i Duffy's smakowały do granic możliwości czekoladowo, a GR... była inna, ciekawa.

Czekoladę odebrałam jako delikatną i przystępną w smaku, ale nieco chaotyczną gdy chodzi o nuty. To jednak taki chaos w stylu "to ja tu rządzę, jak mówię, że tak ma być, to nie dyskutuj, konsumencie". Nic, tylko się jej poddać, bo to kolejna udana tabliczka.

Nie wiem jednak, czy to mleczna nie jest lepszym przeznaczeniem dla tego kakao. Jego nuty nabierały ciekawego wydźwięku dzięki mleku, a pozostawione samym sobie wyszły... jakoś tak za delikatnie. Do tej jednak struktura pasowała o wiele bardziej. Ocena taka, bo czuję, że muszę choćby połową punktu wyróżnić Zottera, który podpadł mi tylko i wyłącznie strukturą.


ocena: 8,5/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 19 zł (za 50g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 541 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

7 komentarzy:

  1. To zdecydowanie tabliczka nie dla mnie. Odrzucaja mnie takie "roślinne nuty". Jeśli to jest coś podobnego co w weganskich deserach, jogurtach, soi czy tofu, to na pewno mi nie posmakuje, bo bardzo ich nie lubie. Ciecierzycy zresztą też nie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, to też po prostu rośliny, a więc kwiaty, łodyżki, trawa, liście. Nie jadam tych wegańskich, bo nie muszę i nienawidzę ich smaku. Nienawidzę również tofu i to zdecydowanie nie była nuta tego.
      Przewijało się raczej coś jak migdałowe mleko, rzeczywiście inne, ale nie te kartonowe. Inna mąka... Taka zrobiona z np. migdałów, kaszy jaglanej - smakowita, nie zaś jak w rzeczach, które udają zdrowe.

      Jednak ogólnie, z racji nut, rzeczywiście Ciebie by pewnie nie zachwyciła.

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale to nie jest mleczna. To ciemna, mleczną była wcześniej i miała nieco niższą zawartość kakao - 62 %.

      Usuń
    2. Czyli wpisałem komentarz nie pod tą recenzja :D

      Usuń
  3. Nie mam żadnych uczuć względem niej. Na tle dziwadeł i straszydeł, które czasem recenzujesz, wypada pozytywnie. Jest łagodna, bezpieczna, potencjalnie przyjemna. Jednocześnie niczym się nie wyróżnia i wolałabym sięgnąć po jedno z charakternych dziwadeł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, jestem ciekawa, czego Ty byś się doszukała w takich naprawdę dziwnych, wyrazistych,wręcz mało czekoladowych i co traktuję je jako "świetne na raz".

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.