sobota, 29 lutego 2020

Ehrmann High Protein Columbian Coffee Pudding

Zupełnie abstrakcyjnie razu pewnego zaczął chodzić za mną jakiś glut: kisiel, galaretka... cokolwiek takiego dziwnego i kolorowego, czego nigdy nie lubiłam. Znam jednak siebie i wiem, że po prostu czasem tak mam, że przejdzie mi przez głowę myśl: "zjadłabym...", ale tak naprawdę nie robię nic w tym celu, bo wiem, że gdyby przyszło co do czego, kręciłabym nosem. Z kolei z niektórymi produktami / producentami mam odwrotnie: ochota czy niechęć, zobaczę nowość, a i tak kupić muszę. Tak właśnie nabyłam ten deser. Zobaczyłam, pomyślałam, że nowość / limitka, kupiłam. Dobrze, że akurat trafiło, że na rzeczy kawowe patrzę bez emocji. Jakoś tam się temu deserowi udało wpisać i w "glutowość" - tłumaczyłam sobie. Brąz to też kolor... Tu jednak miałam nadzieję, że w sumie glutowato aż tak nie będzie, a tradycyjnie kremowo-łychostajnie oraz że kolor taki wściekły i sztuczny jak galaretek / kisieli nie będzie. Czy liczyłam, że będzie smacznie? Ze zdziwieniem uzmysłowiłam sobie, że było mi to obojętne.

Ehrmann High Protein Columbian Coffee Pudding to białkowy deser mleczny o smaku waniliowym, bez cukru i laktozy (zawiera jej mniej niż 0,01g/100g; słodzony słodzikami). Deser waży 200 gramów.

Mimo że producent pisze, że nie trzeba, ja deser trzymałam w lodówce. Jako że nienawidzę zimnego / chłodnego jedzenia, wyjęłam go z niej na godzinę przed jedzeniem, by doszedł w temperaturze pokojowej.

Gdy tylko zerwałam wieczko, poczułam zapach słodko-gorzkawej kawy ze sporą ilością mleka. Zupełnie nie było to coś, co chciałabym czuć, nachylając się nad kawą, ale nad budyniem... Było nieźle.

Deser miał gęstą i lepiąco-zapychającą konsystencję. Łyżeczka spokojnie w nim stała, a przewrócony do góry dnem, nie wypadał z kubeczka. Wydał mi się bardzo sycący. Cechowała go wręcz śliska gładkość, ale też tłusto-maślana kremowość. Ten wariant wydał mi się odbiegać konsystencją od reszty smaków. Był bardziej zbity (a nie tylko gęsty), właśnie... maślany, odpychający.

W smaku od samego początku czułam wysoką słodycz. Kawa też odezwała się bardzo szybko, jednak była to słodka kawa. Gorzkawość zaznaczyła się, ale nie wyszła na prowadzenie. Splotła się za to ze słodzikowym motywem. Ten też nie był silny, ale łatwy do odnotowania i napastliwy.

Gorzkość dodatkowo zalało mleko. Wymieszało się ze słodyczą, a ja poczułam maślaną nutę. Przypomniały mi się tanie słodycze, które zalatują czymś z pogranicza toffi i cappuccino - właśnie coś takiego czułam także tu... częściowo wchodziło to w smak słodko-mlecznej kawy. Na szczęście wciąż miała w sobie coś z kawy właśnie, takiej jak przystało zwyczajnej rozpuszczalnej.

Maślany motyw zdecydowanie mi przeszkadzał. Cappuccino i latte lały mi się przed oczami, jednak  i lekką goryczkę czułam. Ta znów podkreśliła nutkę słodziku, także lekką sztuczność.

Sztuczność (nie jestem pewna czy kawowa, czy słodzikowa, bo w sumie nie taka mocna) i goryczka kawy rozpuszczalnej, palony klimat pozostały w posmaku.
Czułam się zapchana i zamulona... ale nie tyle fizycznie, co z takim maślano-tłustawym efektem na ustach. Zjadłam bowiem niewiele, odpychało mnie od tego. Takie zbite masło... brr.
Skończyła Mama uwielbiająca desery kawowe (jogurt kawowy Bakomy czy Bon Creme to jedne z jej ulubionych; swoją drogą uwielbia toffi). Uznała, że to "tłusta gamoła, jak ser taki jak gouda normalnie, w pierwszej chwili myślałam, że wyrzucę, ale przypomniałam sobie, że dużo białka, bez laktozy... to zjadłam. Mało tam tej kawy czuć. Rzeczywiście jakiś tłusty. Jakby był rzadszy i bardziej kawowy to by lepszy był".

Całość wyszła dziwnie. W zasadzie słodko-mlecznej kawy aż tak bym się nie czepiała, gdyby nie ta maślaność wpadająca w toffi. Nie pasowało mi to tutaj. Podobnie jak słodzik - przeszkadzało, mimo że deser nie był przesłodzony. Struktura też odbiegała od pozostałych proteinowych puddingów Ehrmanna. Deser postrzegam jako dość obleśny. Maślany posmak... no, gdyby to jeszcze miał być smak cappuccino / latte... ale ta kawa tutaj coś sobie nie radziła. Cieszę się, że Mama miała w sumie podobne odczucia, więc na pewno nie jest to kwestia, że nie leżą mi słodycze kawowe i obecnie tego typu desery. Już wolę mdły, według mnie niesmaczny waniliowy, od którego przynajmniej mnie nie odpychało (tamten dałam radę zjeść).


ocena: 3/10
kupiłam: Auchan
cena: 7,09 zł
kaloryczność: 76 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: mleko odtłuszczone, białka mleka 9%, śmietanka, kawa palona 1%, modyfikowana skrobia kukurydziana, laktaza, substancje zagęszczające: karagen, E 466; substancje słodzące: acesuflam K, suklaroza; barwnik: E 150d, karoteny; sól, aromat

6 komentarzy:

  1. Tu mam troszkę inne zdanie... No dobra, bardzo inne - konsystencja w sumie była według mnie taka jak zawsze, a maślany smak całkiem dobrze komponował się ze słodką, mleczną kawą, bo przypominało mi to tiramisu albo kopiko :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Konsystencję może i odebrałam źle, w sensie, że... strasznie rzadko je jadam i za bardzo skupiłam się na smaku albo coś, nie wiem.
      Ale maślany smak... Jak on może pasować do kawy? Tiramisu nigdy nie jadłam, ale rzeczy o jego smaku tak i też jakoś... nie były maślane. :P Kopiko nie znam, ale akurat od wczoraj Mama je wcina.

      Usuń
  2. Nigdy nie zwróciłam uwagi na napis, że deseru nie trzeba trzymać w lodówce. Fujka. Ja nawet Alpro obowiązkowo ładuję do lodówki. Co innego wyciągnąć deser chwilę wcześniej, jak się nie lubi zimnego, co innego trzymać go w cieple przez cały czas. Brr. Budyń kawowy? Dlaczego takiego nie ma?! Chcę! Słodziku nie czułam. Mleczność - bardzo, toffi - wcale. Tanie słodycze, tłuszcze, sztuczność, obleśność... a idź. Zupełnie się nie zgadzam, o czym zresztą już wiesz. Więcej dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też bym Alpro do lodówki wstawiała. Dobrze, że markety też olewają "mondrych" producentów i wstawiają do lodówek. Dziwnie bym się czuła, gdyby były np. w dziale z mlekiem UHT itp. Swoją drogą, takiego mleka nie cierpię i nie kupuję, ale je też trzymałabym właśnie w lodówce.

      To rzeczywiście dziwne, że akurat kawowego budyniu nie ma.

      Usuń
    2. Eeey! Masa supermarketów trzyma Alpro na regale w alejce eko. Może nie zauważyłaś, bo się tam nie zapuszczasz. I Alpro, i inne tego typu desery sojowe. Leclerc zmienił sposób przechowywania stosunkowo niedawno. Zrobię Ci kiedyś fotki, cóż ci szefowie supermarketów wyczyniają.

      PS Jak nakupuję milion mlek, część trzymam poza lodówką, bo się nie mieszczą w środku. Preferuję jednak trzymanie w lodówce.

      Usuń
    3. Tak, Alpro widuję normalnie na półkach (czasem nawet zakurzone, haha), ale pisałam o puddingach Ehrmanna - w moich Auchanach stoją w lodówce.

      PS Ale to raczej z przymusu, więc to trochę sytuację zmienia.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.