środa, 6 maja 2020

baton Zmiany Zmiany Daleko Jeszcze?

Wielokrotnie powtarzałam, że z batonami niespecjalnie mi po drodze (jakże adekwatne stwierdzenie do dziś prezentowanego, hue hue), choć są marki, których nowości systematycznie poznaję. We własnym tempie, bo zanim je spróbuję, zazwyczaj już nowościami nie są, ale jednak. Wśród surowych batonów lubię to, że mam jedną sprawdzoną markę (właśnie Zmiany Zmiany) i się jej trzymam, nie muszę szukać i eksperymentować, gdy już mnie raz na jakiś czas, na takiego batona znajdzie (czy może jednak czas przeszły, trochę spoilerując?). Dzisiaj opisywanego może powinnam zabrać raczej na górski szlak, ale nie. Tak w ogóle to pytanie, którego ja nienawidzę. I nienawidzili moi rodzice, gdy tylko próbowałam je zadawać, toteż szybko nauczyłam się tego nie robić. Nie ma co więc przedłużać, więc bez zbędnych ceregieli: do celu, czyli do recenzji zapraszam.


Zmiany Zmiany Daleko Jeszcze? to baton "bakaliowo-orzechowy z kokosem (10%) i kakao (7%)".

Po otwarciu poczułam wyrazistą, niemal karmelową słodycz daktyli, przyprószonych gorzkawym kakao oraz daktyli podkwaszonych, wymieszanych z olejem kokosowym. Robiąc zdjęcia chwilami miałam wrażenie, że to kwaśny kokos, kokos wiórkowy i olej kokosowy wychodziły na przód, mimo ogólnej wysokiej słodyczy.

Baton w dotyku był dość tłusty, mimo że wyglądał suchawo, na mocno przemielonego. Minimalnie lepki, przy łamaniu czy krojeniu był raczej delikatny, zwarto-łamliwy.
Dopiero w trakcie jedzenia, gryzienia wykazywał twardość.
Okazał się bardzo zbitą, chlebową praską z idealnie zmielonych daktyli oraz drobnych kawałków orzechów bez skórek. Wypełniało go mnóstwo memłająco się chrzęszczących wiórków o tłusto-soczystej, wręcz mokrej strukturze.
Całość wydawała się podsuszona pyłkowością kakao, ale jednocześnie soczyście-tłusta. Jakby ten tłuszcz kokosowy wypływał przy każdym nacisku zębów. Nie podobałomi się to, bo w dodatku takie mocne przemielenie i wiórki stanęły mu na drodze do zmiany w daktylową papkę. Gryzło się to na grudki, zwyczajnie i nudno.

W smaku baton przywitał mnie wysoką słodyczą daktyli. Od początku wydał mi się też niemal maślany, tłuszczowo-oleiście łagodny. To taka... orzechowo-kokosowa tłuszczowość, chwilami kojarząca się z łagodnymi, bezskórkowymi orzechami i śmietanką kokosową.

Mieszająca się z tym wysoka, niemal karmelowa i drapiąca w gardle słodycz daktyli skojarzyła mi się wręcz z toffi. Wzrosła szybko i zaczęła palić w gardle. Bardzo prędko zrobiło się za słodko.

Mniej więcej w połowie zorientowałam się, że do palenia tego przyłożył się też olej koksowy. Był świetnie wyczuwalny jako kwaśność i goryczka, choć stały daleko za słodyczą. Skrywał ziemię, coś podfermentowanego. Daktyle współgrały z nim swoim podkwaszonym, soczystym motywem. Dołączyło do tego gorzkawe, lekko cierpkie kakao. Także orzechy się w to wpisały, zanikając trochę. Wyrównywały mocniejsze smaki z maślanością.

Przesadzona, paląca słodycz nie odpuszczała, Wydawała się splatać z kwaśnością kokosa i daktyli. Gorzkość przy tym wyszła słabiej, odlatywała wręcz.

Bliżej końca kokos, ten kwaśno-oleisty, zmienił się w bardziej wiórkowy. Ciumkając wióry i inne drobinki to wiórki kokosowe, ich tłuszczowo-mdławy smak czułam. Mimo to, nie dały rady zneutralizować ogólnego przesłodzenia.

Zrobiło się smakowo bardziej neutralnie, ale w gardle i tak paliła słodycz okraszona olejem kokosowym. Dzięki temu zyskała ziemisty, palono-karmelowy charakter.

W posmaku pozostał kokos, olej kokosowy kojarzący się z zimnymi ogniami i daktylowe zasłodzenie. Czułam suchość w ustach, ale raczej od słodyczy niż kakao. Je też czułam, ale troszeczkę, za tłuszczowością.

Całość wyszła... tak sobie. Głównie słodko, choć i kwaśno, mocno kokosowo. Daktylowo, ale nie w pożądanym sensie, a po prostu słodko... nie podobał mi się ten pomysł na daktyle. Nie zagrały swymi walorami, a tylko podporządkowały się reszcie, zasładzając. Zero czystości smaku daktyli, zero daktylowego papu. Kakao czułam niedosyt, orzechy wyszły nijako.

Baton nie był zły, ale za słodki, nudny i mało charakterystyczny. 1/3 już po prostu od słodyczy nie zmogłam - jakoś przytkała mnie ona i oddałam Mamie. Wzruszyła ramionami, że takie to sobie i "bardzo słodkie takie" - nie udało jej się zgadnąć, że to na bazie daktyli (obstawiała figi), a orzechy przeoczyła. "Słusznie" - stwierdziła, usłyszawszy, co wystawiłam.
A moja miłość do batonów Zmiany Zmiany jakoś... zgasła.


ocena: 6/10
cena: 6,90 zł
kaloryczność: 446,3 kcal / 100 g, baton (40 g) / 178,5 kcal
czy znów kupię: nie

Skład: daktyle, orzechy ziemne, kokos, kakao, orzechy laskowe

7 komentarzy:

  1. No nie! A mnie tak oczarował... Ale o tym kiedyś tam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. "We własnym tempie" - i takie podejście lubię <3 Denerwuje mnie, że czasem czuję przymus postąpienia inaczej. Niestety to jest skomplikowany temat na inną wypowiedź. Nie bloggujemy tylko dla samych siebie, ale też dla ludzi.

    Nie widzę aspektu, do którego mogłabym się przyczepić. Memłające się wiórki? E tam, da się przeżyć. Mnie baton wydaje się sztosem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym bloggowaniem to taak, prawda, acz częściowo. Gdyby nikt mnie nie czytał, robiłabym to samo, ale że wiem, że ludzie czytają... no właśnie, ale to dłuższy temat.

      Usuń
    2. Pisałaś to kiedyś, pamiętam. Uważam, że gdybyś prowadziła blog w 100% dla siebie, miałbyś blog prywatny bez możliwości odwiedzania. Z "częściowo" mogę się więc zgodzić.

      Usuń
    3. Chciałam go ustawić jako prywatny, ale najpierw nie umiałam. Jakiś czas później pomyślałam, jak np. Ty byś się czuła, gdybym i ja tak zniknęła jak np. Posypana Cukrem (a serio ustawiając blog na prywatny) i doszłam do wniosku, że chyba bym nie mogła.
      I... odpadłyby korzyści, np. współprace. To też - na ile są one dla mnie?

      Usuń
  3. Nie ważne kiedy się je nowości ważne że dla nas to nowe doświadczenie smaku :)
    Nie ciągnie mnie do takich batonow Raw znanych firm. Jeśli kupuje to tylko na promocji a potem nieraz z rok je jem bo musi mnie najść ma takie słodycze. Teraz czyszcze szafki z nich bo trzymanie ich dłużej bylo by absurdalne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mnie nie ciągnie. A promocji takich produktów się boję, bo promocja to od razu kojarzy mi się z "pewnie jakieś stare mają i chcą się pozbyć", haha. Zapasów takich nie robię, po co?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.