sobota, 23 maja 2020

TaiTau Exclusive Selection 82 % Dark Chocolate ciemna z Ghany i Grenady

Przy TaiTau Exclusive Selection 72 % cieszyłam się, że do porównania miałam też 82 %. W miarę jedzenia jednak, zadowolenie malało. Nie mogę powiedzieć, by wspomniana była zła, ale... na tyle słodka i z nutami taniości, a także dość ryzykowną strukturą, że aż naszły mnie złe przeczucia, iż wraz z zawartością kakao, urosną wady. Wciąż jednak miałam powód do radości! Otóż 82 % kupiłam miniaturkę... albo raczej dziwnie długą połówkę (bo nawet na batona to nie wygląda - ale akurat mnie to cieszy).


TaiTau Exclusive Selection 82 % Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 82 % kakao z Ghany i Grenady.

Gdy tylko otworzyłam folię, uderzył mnie zapach waniliny (i to w dziwny sposób, bo wydawało mi się, że to ona sama, nie tyle słodycz, zajmuje pierwsze miejsce) i cukru z domieszką wanilii (też jakby rzeczy waniliowych, np. babek, ciastek). Była to zgłuszono-okurzona słodycz, szybko kojarząca się z cukrem pudrem. Obok niej odnalazłam całkiem sporo orzechów laskowych i migdałów, budujących neutralny, łagodnie gorzkawy motyw. Pomyślałam też o kawie z pianką, a w cukrowo-pudrowej części chyba nawet coś owocowego mi mignęło - jednak jako owoce kandyzowane.
Nie podobał mi się ten wydźwięk... był taki "babciny".

Tabliczka okazała się bardzo twarda, że kęsy starałam się robić zębami kątnymi i tak się nieco o nie bojąc.
W ustach rozpływała się powoli, ale bez większego oporu. Cechowała ją zbita tłustość, a zarazem pewna suchawość; kojarzyła się z suchym kremem, który zaraz miał okazać się pyliście-trzeszczący. Odebrałam ją jako pylistą, niemal piaszczyście-pylistą ale... sęk w tym, że nie była taka w pełni, to bardziej wrażenie. To poniekąd dobrze, choć ogólnie jej struktura zupełnie mnie nie przekonała.

Już wgryzając się poczułam mocno pudrową słodycz. Stała na pierwszym planie, mimo że nie była silna. Od razu w głowie rozwinął mi się wanilinowo-cukrowopudrowy wachlarz takich właśnie skojarzeń.

Jako że wcale tak słodko nie było, nazwałam to sobie okurzono-odymioną słodyczą. Spowijała ją pewna mocno palona ciężkość. Od cukru pudru odchodziła pewna pylistość, po której bez problemu wchodził dym. Był to gorzkawy, acz łagodny smak. Pojawiły się w nim orzechy już nie takie młode. Zleżałe laskowce i jeszcze jakieś gorzkie... Może też nieprażone, delikatne migdały i drzewa? Bardzo dużo drzew i drewna - takiego ogniskowego, odymionego. Żeby nie było za sucho, szybko zaplątała się leciutka soczysta cierpkość, zaraz jednak gdzieś umykająca.

Gorzkość z czasem zaczęła rosnąć w goryczkowatym, wręcz odrobinę cierpkim kierunku. Poczułam lekką spaleniznę, a oczami wyobraźni zobaczyłam ciemne herbatniki a'la Oreo. To skojarzenie podwójnie pasowało, bo wanilinowa słodycz nie odpuszczała (był więc i "waniliowaty" krem - acz nie tak paskudny jak w przytoczonych ciastkach).

W drugiej połowie do głowy przyszła mi delikatna kawa, może nie najlepsza i trochę kwaskawa. Oczami wyobraźni widziałam na niej piankę - jakieś to bez wyrazu, choć z cierpko-kakaową nutą syropu...? Może cierpko-owocowego syropu?

Na pewno była to kawa czarna rozpuszczalna, ale... dosłodzona. Towarzystwem kandyzowanych owoców? Owoców żółtych i wręcz mało owocowych? A jednak bliżej końca pojawiła się też kwaskawa soczystość cytrusów. Czyżby pomarańczy? W wydaniu wręcz lekko korzennym, czyli jako jakiś syrop lub suszona... może i kandyzowana pomarańcza? Razem z innymi (żółtymi!) owocami.

Także ich trzymała się wanilina i cukier puder. Nie wiem dlaczego (przez konsystencję?) do głowy przyszła mi kiepsko rozpuszczająca się, jakby lepiąca pylista kawa rozpuszczalna i coś równie lepiącego pomarańczowego. Za sprawą tychże końcówka była bardziej cierpka, acz wciąż złagodzona niemal neutralną gorzkawością drzew i orzechów.

Właśnie wanilina, nieprzyjemnie sztucznawa słodycz i całkiem wyraźne orzechy laskowe z delikatniusią (zwietrzało-pylistą?) kawą zostały w posmaku. Nie był to niesmak, ale miłego wrażenia też nie robił.

Czekolada wyszła...by prawie przystępnie. Odebrałam ją jako nieco męczącą, ale w zasadzie w porządku. Ani to strasznie gorzkie, ani wyjątkowo tanie, ani za słodkie... a jednocześnie i trochę gorzkie, i "taniawe", i denerwująco słodkie. Wydźwięk słodyczy (wanilinowość) uważam za beznadziejną, acz nuty samej czekolady (lekka spalenizna, drzewa, orzechy i nawet lekkie owoce - cytrusy) podobały mi się. Gdyby jednak były głębsze, ambitniejsze... A to nie, niestety.
Wydała mi się bardziej cierpkawa i cytrusowa, a także zapchana tłuszczem niż 72 %. Ten ostatni... wyszedł tak zbito, przeszkadzał głównie pod względem struktury. Smak pewnie łagodził, aczkolwiek wanilina i tak wszystko sobie podporządkowała. 72% uważam za bardziej udaną.


ocena: 6/10
kupiłam: Auchan
cena: 3,49 zł (za 50g)
kaloryczność: 584 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna rzepakowa, aromat: wanilina

3 komentarze:

  1. Mnie się podoba zapach, choć niekoniecznie pasuje do czekolady o zawartości kakao ponad 80%. Zęby kątne. Czy ja kiedykolwiek słyszałam takie określenie? Chyba nie. "Okurzono-odymiona słodycz" - znam taką! Jest w niektórych mocno kakaowych czeko. Odmieniłaś tu słodycz przez tak wiele przypadków, że nie mam ochoty na baton. Wczoraj zabrałam się za ciemny 75%, licząc na coś wytrawnego, i co? Słodycz. Bez sensu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie nie pasuje do tej zawartości, ale... serio? Taka ilość waniliny aż powalała.
      Zęby kątne to dziwne określenie? Moja dentystka z Mamą zawsze tak określały te z boku. A z przodu - przednie. Może to jakiś żargon dentystów?
      Po Wedlug 80 % powiem tak - nie w mocno kakaowych ogółem, tylko tych tańszych, gdzie jest dodane kakao w proszku. W tych z wyższej półki prawie nigdy się to nie pojawia.
      Ja tam mimo wszystko wolę słodycz 70 % nawet bardzo przesłodzonych niż słodycz mlecznych, bo ta mnie nudzi, gdy kakao w ogóle nie czuć, ale właśnie - człowiek nastawi się na coś wytrawnego a tu? Ech. I właśnie ciemne 6tki chyba irytują mnie najbardziej, bo na tyle nudne, kiepskie, że niezbyt mam ochotę ich kończyć, Mama nie chce, bo ciemne, a jednak za dobre by miała iść na straty, czyli do ojca lub śmieci. W konsekwencji ze zrezygnowaniem sama kończę, taki off-top.

      Usuń
    2. Wedlu* ("Wedlug" haha).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.