niedziela, 31 stycznia 2021

J.D. Gross Selection Chocolat Milch-Praline / Praline mleczna z mlecznym kremem czekoladowym

Nie ukrywam, że po bardzo, bardzo słodkiej i chyba równie bardzo, bardzo tłustej Edel-Nougat dzisiaj prezentowanego smaku trochę się bałam. Po czekoladki sięgnęłam jednak dzielnie mówiąc sobie, że... może Gross zaskoczy i zaserwuje mi jakieś kinderki dla dorosłych? Z drugiej jednak strony nazwa "czekoladka pralinowa" nie napawała optymizmem. Ciekawe w ogóle, że tak rozróżnili nugat i pralinę, skoro większość producentów używa tych słów jak synonimy. Co, ta miała wyjść jak bombonierkowo-czekoladkowy zacukrzacz, który jest po prostu słodki i któremu można przypisać i każdy, i żaden smak? Tego się bałam. Ale Gross to Gross!


J.D.Gross Selection Chocolat Milch-Praline / Praline to mleczna czekolada o zawartości 32 % kakao z nadzieniem (48 %) mleczno-kakaowym (ja powiedziałabym, że nadziewana "praliną / kremem mlecznoczekoladowym"), wchodząca w skład "Kolekcji czekoladek mlecznych i deserowych".

Po rozchyleniu papierka poczułam czystą śmietankę i mleczność podniesioną do potęgi, układających się w najurokliwszą mleczną czekoladę i bitą śmietankę, dosłodzonych worem cukru i wanilią. Z tak mleczną czekoladkowością dawno nie miałam do czynienia.

Już w dotyku czekolada była tłusta, ale jeszcze nie lepka. Może trochę lepkawa.
Łamała się z łatwością, a rwała się dopiero przy robieniu kęsa. Przy poszczególnych kostkach zaś czekolada wgniatała się w miękkawo-zwarte nadzienie.
W ustach czekolada rozpływała się dość szybko i tłusto w rzadkawo-śliski, mocno śmietankowy sposób. Nadzienie okazało się podobne do niej, również tłusto-śmietankowe i aż zatłuszczające usta. Było niczym gęste śmietankowe i prawie roztopione lody, a więc... w pewien sposób rzadkawe, płynąco-maziste. Miękkie i szybko znikające, błogo aksamitne i nie ciężkie, mimo że tłuste dołożyło się do tego, że całość to dosłownie definicja kremowości.

W smaku sama czekolada okazała się cukrowa, ale jednocześnie przyjemnie waniliowa i śmietankowa. Już tu ogólnie mleko i śmietanka to w zasadzie podstawa.

Z naciskiem jednak na śmietankę. To jej smak, a więc słodkiej bitej śmietanki, jak i lodów na pełnej śmietance zrobionych przywiódł środek. Nie było to jednak czysto mleczne nadzienie, a ewidentnie mlecznoczekoladowe. Niczym mlecznoczekoladowy budyń z mlecznoczekoladową bitą śmietanką lub lody czekoladowe na śmietance. Wanilia lekko o swej obecności podszeptywała, ale to śmietanka stała na pierwszym planie.

To... śmietankowa odsłona mlecznych czekolad o szlachetniejszym charakterze. Urok nie był tak dziecięcy, a właśnie głębszy, choć i tak zasładzający. Nim kęs się rozpuścił, cukier niemiłosiernie drapał w gardle. W tle doszukałam się nut... "orzechowawej" i maślanej? Spod cukru trudno orzec, ale coś tam było. Chyba też minimalnie grzybowo-truflowa nutka.

Po zjedzeniu został posmak śmietankowo-mleczny, czekoladkowy i... i z zaznaczonym czymś mdławo-tłuszczowym, co wyszło spod "opadniętej" cukrowości, która na koniec osadziła się raczej w gardle.
Odczuwalna tłustość na ustach była z kolei po prostu nieprzyjemna.

Smakowała mi, owszem, ale... też zasładzała i nudziła. Już pod koniec czekoladki męczyła. Osobiście wolałabym czekoladowość... mniej mleczną, na pewno mniej cukrową. Tak to po jednej nie chciałam drugiej, by zostać z miłym wspomnieniem, a nie cukrowym kacem (a i tak... patrzcie jakie to maleństwa!). Drugą oddałam Mamie.
To jakby wsadzić w przesłodzoną czekoladę mlecznoczekoladowy deser mleczny. Ja wolałabym mleczną czekoladę z nadzieniem bardziej... kakaowo-czekoladowym, to byłoby coś!
Przypominała nieco lepszą jakościowo Ambiente Truffle Chocolate Con Leche, ale w wersji waniliowo słodszej i bardziej śmietankowej niż maślana Ambiente, której słodycz kojarzyła się z miodem. 

Równie dobra jakościowo co Gross Edel-Nougat / Milk Nougat, choć tak samo zasładzająca i dodatkowo z takim minusem, że nudniejsza. W zasadzie w swej przesłodzonej śmietankowości były do siebie nawet dość podobne. Na pewno była inna niż czysta Edel-Rahm / Milk Chocolate, właśnie "ukremowiona".


ocena: 7/10
kupiłam: Lidl
cena: 7,99 zł (za całość, czyli 200g)
kaloryczność: 581 kcal / 100 g (podane dla całości mlecznych); sztuka 12,5g - ok. 73 kcal
czy kupię znów: nie

Obstawiałabym skład: cukier, mleko w proszku pełne, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, orzechy laskowe (ale jak już, to raczej gdzieś dalej), tłuszcz palmowy, mleko w proszku odtłuszczone, bezwodny tłuszcz mleczny, lecytyna słonecznikowa, ekstrakt z laski wanilii, sól

Skład dla wszystkich mlecznych: cukier, mleko w proszku pełne, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, orzechy laskowe, tłuszcz palmowy, mleko w proszku odtłuszczone, bezwodny tłuszcz mleczny, migdały, lecytyna słonecznikowa, ekstrakt z laski wanilii, sól

2 komentarze:

  1. Na taki wariant bym wręcz wyczekiwała z niecierpliwością, a nie się bała. Wgniatanie się przy kremie zapowiada mój świat. Zarówno "mlecznoczekoladowy budyń z mlecznoczekoladową bitą śmietanką", jak i wspomniane dalej lody trafiają do mnie. Ba! wprost do serducha. Wydaje mi się, że zamiana nadzienia na kakaowo-czekoladowe nie zmieniłaby tego malucha za bardzo, zwłaszcza gdyby Lidl utrzymał cukrozę. (Pewnie założyłaś, że byłoby mniej słodko. Nie znasz możliwości Lidla?! :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby po prostu dali więcej kakao do nadzienia, pomogłoby. Nie chodzi, żeby wariant zmieniać, a po prostu więcej czegoś przełamującego "cukrozę" jak napisałaś.
      Szczerze? Nie znam możliwości Lidla, bo niewiele słodyczowych marek stamtąd mam spróbowanych na koncie. Odpycha mnie od nich, a z tego co mam obcykane, to jeszcze nie są tak tragiczne (niektóre Grossy, lody Gelatelli 500 ml - bo już Gelatelli litrowe, które Mama jada cukrów mają znacznie więcej w tabelkach i żadne nie kuszą, by spróbować). Ej, ale fakt! Jak Mama coś z Lidla otwiera, to cukier aż czuć!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.