piątek, 8 stycznia 2021

Ritter Sport Weihnachtstafel mleczna z kremem śmietankowo-mlecznym z kakao i przyprawami korzennnymi

Wybierając czekolady, które lepiej zjeść przed nadejściem upałów, trochę w szafce poprzekładałam. Wtedy mój wzrok przyciągnęła niewymiarowa Ritterka. Pamiętałam kupno jej - składałyśmy z Mamą zamówienie na Allegro (trochę dla niej, trochę dla mnie, część na współę). Otóż najpierw przez pomyłkę wysłali mi Spekulatius, którą to ja z kolei oddałam Oldze z livingonmyown (bo już jej próbowałam i nie chciałam wracać; a tu nieco starsza recenzja Olgi). Aż mnie ciarki przeszły, gdy pomyślałam, że latem coś takiego mogłoby stać się którejś z moich tabliczek i... ciarki nagle nasiliły się. Postanowiłam doczytać dokładniej, co też miałam ja. Doznałam szoku. Otóż okazało się, że to czekolada nadziewana, podczas gdy byłam pewna, iż to czysta czekolada mleczna z przyprawami.

Ritter Sport Weihnachtstafel mit weinachtlichen Gewurzen to mleczna czekolada nadziewana (42%) śmietankowo-mlecznym kremem o smaku kakaowym z przyprawami korzennymi*; edycja limitowana na zimę 2019/20.
*w opisie po angielsku jest "(...) kremem z kakao i zimowymi przyprawami".

Po otwarciu poczułam wyraźnie, wręcz pikantnie korzenny zapach mieszający się z cukrową słodyczą i maślanością, mocno kojarzący się z ciastkami korzennymi. Fuzja ta aż drapała w nosie. Bez problemu wskazać mogłam cynamon i kardamon, może też słodsze goździki, ale wydawało mi się, że całość zalatuje również margaryną. Zwłaszcza po przełamaniu czy przekrojeniu ją czułam, ale nasiliły się także przyprawy i śmietanka, sugerując kakao na mleku z mnóstwem przypraw.

Tabliczka w dotyku sprawiała wrażenie konkretnej, bardzo tłustej, ale takiej, która nie zamierza się lepić, mięknąć czy topić.
Przy łamaniu zachowywała się normalnie, choć nie trzaskała. Sugerowała miękkość, ale konkretu się nie wyzbyła. Nie zaburzył tego nawet fakt, iż nadzienie szło przez całość. Przy robieniu kęsa także poszczególne kostki wydały mi się twardawo-konkretne, nie wginały się, choć poszczególne, przy odgryzaniu kawałka już wykazywały chęć rwania się.
Gruba warstwa czekolady w ustach rozpływała się łatwo, względnie powoli, ale bez oporu. Zalepiała gęsto i tłusto. Miękka masa, jaką się stawała, przejawiała lekką proszkowość.
Nadzienie kontynuowało to wszystko, bo okazało się podobne do niej. Było dość czekoladowo gęste i twardawe, acz tłuste w bardziej śmietankowo-oleistym kontekście. Tym samym zalepiało w mniejszym stopniu. Daleko mu do suchości, bo ta tłustość od razu aż przerażała, przypominając śliskie, chłodne masło, które rozrzedza się na śmietankę. Rozpływało się szybciej od wierzchu. Całość zalepiała usta, serwując proszkowość, w tym aż ziarnistość przypraw, których w nadzieniu dodano dużo.

Czekolada od samego początku uderzyła za dużą ilością cukru, jednak zaraz z odsieczą nadeszło mleko. Wprawdzie przesłodzenia nie powstrzymało, ale nieco uprzyjemniło. Było wyraziste, naturalne i pełne... niemal śmietankowe. Miejscami musiała przesiąknąć przyprawami, bo zaznaczały się bardzo szybko, ale jakoś nie pasowały mi do jej cukrowości.

Po chwili śmietankowa czekoladowość zaczęła narastać. Mleko zagrało pełnią smaku, roznosząc inne nuty. Poczułam przyprawy, w tym cynamon i goryczkę. Najpierw wydała mi się kakaowo-czekoladowa, podkreślająca samą czekoladę mleczną, a następnie coraz bardziej korzenna. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa korzenność dominowała. Rozgrzewała i drapała w gardle wraz z cukrem. Ostry cynamon był wyczuwalny wyraźnie cały czas. Odnotowałam specyficzne goździki. Korzenność robiła się coraz bardziej słodko-ostra i gorzkawa. Wraz z tym, jak korzenność słabła, czyli już w drugiej połowie, wyłamywał się z tego posmak oleju. Wbrew pozorom, krem wydał mi się bardziej wyważony, nieco mniej słodki od samej czekolady.

W nadzienie zakradła się pewna nijakość, acz bliżej końca śmietanka i czekoladowość jakoś to zatuszowały. Skojarzyło mi się z do bólu cukrowymi, tanimi, tłuszczowo-maślanymi ciastkami korzennymi. Kardamon odegrał istotną rolę z małym opóźnieniem, by następnie trochę odpuścić.  Cynamon też utrzymywał się do końca, przywodząc na myśl gorące kakao na mleku z przyprawami właśnie. Drapał w gardle do pary z cukrem. Dosłownie pod sam koniec, po zjedzeniu większej ilości, aż mi ostrzegawczo mignęła sugestia coli, ale jej posmak nie pojawił się.

Po zjedzeniu pozostało drapiące przesłodzenie, tłuszcz na ustach i przyjemne rozgrzanie korzenną ostrością, posmak przypraw. Czułam czekoladowo-kakałkowy motyw jak po gorącym, korzennym kakao.

Całość była... zaskakująco smaczna jak na coś tak tłusto-słodkiego. Wyraziste, ostre, a jednak nie zbyt nachalne przyprawy korzenne podkreślające kakao i śmietankę okazały się strzałem w dziesiątkę. I choć sama czekolada była za słodka, dzięki pikanterii dało się przymknąć na to oko. Poczucie tłustości z kolei chociaż częściowo neutralizowała proszkowość (m.in. przypraw).

Bardzo przeszkadzała mi tłustość tego, zarówno ta realna (tablica nadziana masłem z oleistymi zapędami), jak i smakowa. Ogół jednak nie był zły - w zasadzie zaskoczyła mnie pozytywnie naturalnością i intensywnością przypraw. Podobało mi się też, że środek nie był mazisto-miękki, całość nie płynęła, a wyszła czekoladowo konkretnie, ale... mogli to uzyskać nie tłustością.
Co więcej, już po drugiej kostce zaczęła mi doskwierać cukrowość. Mimo to, była na tyle spoko, że jadłam dalej, Mamie oddając 8 kostek (była umowa, że część przejmie, acz gdyby nie ona, spokojnie mogłabym zjeść innego dnia, tylko że takie czekolady nie kręcą mnie na tyle, by do nich wracać).
Wprawdzie przyznała mi rację, że "mogłaby być mniej tłusta i jednak mniej słodka, ale ta jej tłustość taka dobra, fajna, przyjemna właśnie jest. Przyprawy idealnie w punkt, nie aż takie mocne, a wyraźne, jakby już w samej czekoladzie były." Omawiając, zgodziłyśmy się, że całe szczęście, że zrobili ją w takiej formie, a nie np. z ciastkami. Ja wprawdzie wolałabym też bardziej czuć kakao (o którym w opisie jest przecież mowa!) w nadzieniu, ale trudno.


ocena: 7/10
kupiłam: Allegro
cena: około 10 zł (za 145g)
kaloryczność: 581 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, olej palmowy, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, laktoza, pełne mleko w proszku, odtłuszczone mleko w proszku 6%, śmietanka w proszku 3%, masło klarowane, lecytyna sojowa, przyprawy, cynamon

2 komentarze:

  1. Moja Ania ją dostała (na życzenie) w święta 19/20. Już po zdjęciu widziałam, że ma krem, czego ona nie zarejestrowała :P Wielka szkoda, że tak dużo waży, bo sama bym upolowała. Już zapach jest bajeczny. U mnie kostki by się wyginały na bank :P Ostre przyprawy? I don't care! Zwłaszcza że stoją u boku łagodnej śmietanki. Tłustość tabliczki z kremem - super. Cukrowość, skoro sam jest na miejscu, do zaakceptowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zarejestrowała nawet jedząc czy na obrazku? Ja patrząc na opakowanie też nie zauważyłam, że to nadziewana.

      I też mi waga się nie podoba. Swoją drogą, przy czymś, co może łatwo zrobić się bardzo miękkie, zupełnie brakuje logiki w robieniu giganta.

      I tu masz przykład tłuszczu, który nie wydaje się najczystszym, obleśnym tłuszczem wymieszanym z większą ilością tłuszczu (odnoszę się do wstrętnie tłustych lodów z poprzedniej recenzji), a tłuszcz z czymś, co jest do przyjęcia.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.