niedziela, 4 lipca 2021

Auchan Gorzka z Republiki Dominikany 70 % ciemna

Zanim na dobre zaczęłam uwielbiać czekolady marki własnej Auchana, zmienili je na gorsze. Wciąż mi smakowały, ale nie robiły już takiego wrażenia przez m.in. dodatek odtłuszczonego kakao, które zaczęli dodawać. Ledwo co pomyślałam, że wolałabym cięcia w gramaturze, a żeby go do tabliczek nie pchali, a zauważyłam, że właśnie dziś opisywana ma gramaturę nieco niższą. Linii plantacyjnej Auchana jeszcze nie zaczęłam odkrywać - uznałam, że ta może być na początek. Nie wiedziałam, czym kierują się dobierając pochodzenie kakao do zawartości (bo np. Peru to 75 %). W sumie... było mi już wszystko jedno, liczyłam, że po prostu będzie smacznie. I jakoś... miałam ochotę wziąć pod lupę dominikańskie kakao właśnie, bo o tym, jak pyszne jest, parę dni przed tą przypomniała mi Beskid Dominikana Hispaniola Bio 85 % z cukrem kokosowym.

Auchan Gorzka z Republiki Dominikany 70 % to ciemna czekolada o zawartości 70 % kakao z Republiki Dominikańskiej.

Gdy tylko rozerwałam sreberko, poczułam intensywny zapach palenia i wędzenia oraz drzew, który ogółem miał... wilgotny wydźwięk. Natychmiast pomyślałam więc o żywych drzewach i wędzeniu na zimno. Wędzone... mogły być śliwki, bo czułam także soczystą kwaskawość owoców, mieszającą się ze słodyczą palonego karmelu. Chwilowo w trakcie jedzenia zapach wydał mi się głównie śliwkowy, ale potem znów śliwki tonęły w słodyczy i paleniu. Dało to efekt "soczystego karmelu" kojarzącego się np. z "jabłkami w karmelu", acz i w pewien sposób... też mięsistego? Maślanego. To zawracało do drzew... pomyślałam o karmelu solonym i zawilgoconym drewnie wyrzuconym na brzeg przez morze. Mimo ciężkości zapachu, czułam rześkość. W trakcie jedzenia uchwyciłam przy tym też lekko "waniliowaty" motyw.

Twarda tabliczka trzaskała bardzo głośno niczym grube, mocne gałęzie, jednak nie była nadzwyczaj twarda przez to, że zrobiono ją dość cienkawą (pewnie by wyglądała na 100 gramów przy swoich 90g). Łamała się trochę krucho, ale równo po liniach, odsłaniając ziarnisty przekrój.
W ustach rozpływała się powoli i średnio chętnie, ale na pewno nie ciężko. Przypominała początkowo lekko suchawy, mało tłusty krem: mięknący, rozchodzący się i lepko przytykający. Była dość ziarnista, ale jednocześnie delikatna, przy czym trochę rosła jej tłustość. Zostawiała leciutko pylisty efekt. Wszystko to... w sumie spodobało mi się.

Jako pierwsza ruszyła słodycz soczyście-palona. Przedstawiała śliwki: nieco wodniste japońskie, a więc słodkie i z kwaśną skórką, ale również wędzone. Takie kwaskawo-cierpkie, z miąższem, który trudno odchodzi od pestki. Podwędzono-okopcone? Jej podwędzeniem zaraz zaopiekował się karmel palony i nieco zadymiony, aż może lekko cierpki.

Karmel musiał tu być maślany; oczami wyobraźni widziałam beżowo-złoty, dość gęsty... Słodycz była wysoka, choć po chwili nieco się cofnęła, a cierpkość i karmel przeszły w drzewa. Drzewa żywe, rozgrzane słońcem... Aż ciepłe. Paloność rozgościła się przy nich na dobre. Tu jednak soczystość znów zawalczyła o wilgoć. Drzewa i ich... żywe soki? Pomyślałam o syropie klonowym, wyłapałam aż nieco alkoholową nutkę. Albo drewno zawilgocone? Beczki do leżakowania alkoholu? Znów pomyślałam o wędzeniu na zimno... O chłodzie, orzeźwieniu, rześkości.

Zrobiło się gorzko, w co konsekwentnie szły drzewa. Poczułam też chyba słodową nutkę, a zaraz... orzeszki ziemne. Jakby ktoś siedząc wśród drzew podał je do słodowego piwa? Było w nich coś, co przypomniało o "mięsistości zapachu", ale i muskało kwasek owoców. Wyłapałam lekką nutę cytrusową. Gorzkość już w połowie rozpływania się kęsa zadecydowała, że jednak co najwyżej gorzkawością będzie.

A w tym i słodycz się znalazła. W połowie rozpływania się kęsa wyłapałam cierpkawość aromatu waniliowego, a wanilia napłynęła na karmel. To ten aromat niewątpliwie stał za procentami. Waniliowy, palony karmel także nie odciął się od soczystości. Znów pomyślałam o jakiś tworach owocowych na patyku w karmelu i / lub miodzie (?). Pierwszą myślą były śliwki, ale w karmelu to raczej jabłka...? Mdławe i... z czasem trafiłam na fioletowo-ciemne, cierpkawe winogrona, może porzeczki (miks czarnych i czerwonych, ale niespecjalnie wyrazistych). Śliwki zmieniały się w splot winogron i odrobiny cytryn.

Po wzroście owocowego kwasku jednak na zasadzie kontrastu sama gorzkawość bazy jeszcze nieco złagodniała. Pomyślałam o niejednoznacznej maślaności (maślanym karmelu? kremie z fistaszków?), co wykorzystała umacniająca się słodycz (po paru kęsach niebezpiecznie zbliżająca się do przesady).

Gorzkawość i cierpkość splecione na stale zaskarbiły sobie soczystość wymienianych owoców. To było trochę jak spacer po parku rozrywki ze smakołykami dla starszych i młodszych. Klimat łączący nieco skrajne motywy. Właśnie cierpkość przewijająca się wszędzie zapewniła harmonię.

Bliżej końca cierpkość wędzenia i palenia przywołała trochę ostrzejszych, korzennych przypraw, przyłączających się do drzew i... patyczków od tych owoców. To było drewniane, lepko-wilgotne... Może słonawo-karmelowe albo jak drewno wyrzucone przez morze na brzeg? Poczułam chłodną bryzę.

Po zjedzeniu został cierpkawy posmak drewna, wędzenia, jak również po prostu gorzkość drzew, trochę orzechów. Czułam jednak też silną słodycz łączącą karmel, wanilię i owoce. Owoce odegrały dość istotną rolę, mimo że nie były mocnym smakiem, a jednoznaczne były w większości śliwki.

Całość wyszła smacznie i ciekawie: zwłaszcza dwoistość mnie zaintrygowała. Wędzenie na zimno, soczystość - kupiły mnie! Mocne palenie sprawiło, że słodycz karmelu i wanilii pasowały, a aromatowość wanilii nie odstawała. Owoce miło zgrały się z cierpkością. I właśnie, taka cierpkość to plus, bo kwasek jedynie ją podkreślił, a słodycz nie zaburzyła. Mimo łagodzących elementów, nie wyszło za delikatnie, ponieważ moc drzew i orzeszków spisała się. Osobiście wolałabym jednak i tak niższą słodycz, a wyższą gorzkość.  Motywy słodkości na patykach też były ciekawe, ale te akurat... bardzo skojarzeniowe i ulotne, subiektywne.

Pomyślałam o niej jako o przesłodzonej, złagodzonej w carrefourowy sposób Fair Dunkle Schweizer Bio-Schokolade 70 %, ale o drzewnych nutach charakterystycznych dla Dominikany. Jej ogólna słodycz, łagodność przełożyły się na to, że to po prostu pyszna czekolada, której brak mocarnego charakteru, który mógłby mieć ten region. W niczym jednak nie ustępuje np. Lindtowi 70 % (acz na smak są zupełnie inne - dobrze jednak mieć z czego wybierać w zależności od tego, na jakie nuty ma się ochotę).


ocena: 9/10
kupiłam: Auchan
cena: 5,49 zł (za 90g)
kaloryczność: 582 kcal / 100 g
czy kupię znów: tak

Skład: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, naturalny aromat waniliowy

4 komentarze:

  1. Kupię na pewno. Niemniej jak na moją obecną tolerancję zbyt niska zawartość kakao. Najchętniej sięgam po 80% + ale takie aromaty do mnie przawiaja:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Osobiście wolę dobre 70-80% od oszukańczych 80%+, ale i ja obecnie najchętniej jadłabym jakieś 75%-90% (dobre).

      Usuń
  2. Świętujesz jakoś dzień czekolady?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie, ja mam czekoladowe życie, nie potrzebuję jednego dnia.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.