piątek, 2 lipca 2021

syrop klonowy Vermont Maple Syrup

Jak wspomniałam syropie klonowym z Biedronki GoBio, Mama kupiła syrop sobie, a ja sobie, stąd i druga taka recenzja w tak krótkim czasie. Wprawdzie nie znam się na tego typu produktach, bo po prostu nie są mi do niczego potrzebne, ale zdarzy się, że mnie po prostu najdzie... raz na parę lat. Wtedy też jestem gotowa wyłożyć na to tyle, by produkt mnie usatysfakcjonował. A to z kolei uruchamia mechanizm, że już jak odżałowałam, to chcę zużyć wykorzystując potencjał w pełni. By nic się nie zmarnowało, nic nie umknęło. A to zaowocowało w różne eksperymenty, którymi postanowiłam się podzielić - może komuś się przyda.

Vermont Maple Syrup to syrop klonowy z  Kanady 100 %; zawartość butelki to 250 g.

Po odkręceniu poczułam wysoką słodycz delikatnego, jakby drzewnego  karmelu, podrasowanego paloną, ciepłą nutką. Wydało mi się to szlachetne, ale już w nosie zasładzające jak słodko-drewniane alkohole (whisky? dobry likier?).

Syrop wydał się bardzo - jak to syrop - rzadki, a także trochę lepki (o wiele mniej niż miód). Na łyżeczce prawie nie tworzył wypukłości, a do czego bym go nie dodała, szybko wsiąkał. Nie mogę jednak powiedzieć, że zupełnie. Realnie nie był rzadką tragedią, ale sprawiał wrażenie takiego. W porównaniu do miodu... można się w nim doszukać jakby "gumowej wodnistości" na wykończeniu (w momencie gdy miód cały czas przy jedzeniu jest w pewien sposób gęsty).
Jego kolor był złocisty z zielonkawymi przebłyskami, co trochę mnie zaskoczyło.

W smaku od początku uderzył słodyczą, w pierwszej chwili aż mdłą w swej przesadzie, by błyskawicznie się zreflektować. Poczułam jakby palony karmel zrobiony z miodu (a nie cukru), z nutą "leżakowania w beczce", drewna. To było takie... szlachetne, poważniejsze, ale wciąż z echem "czystej słodyczy". Poczułam drapanie w gardle, ale skojarzyło mi się wręcz cukrowo-alkoholowo (bez procentów).
Przełykając, miałam wrażenie, że to karmelizowany jasny miód o nieco drzewnym, beczkowo-palonym posmaku.

Smakował mi w zasadzie. Swoją przeszywającą słodyczą z głębszym, poważniejszym cieniem sprawdzał się świetnie z naprawdę dość wyrazistymi rzeczami. Twarożek z pekanami, pumpernikiel (też z twarogiem) - pasował mi, mimo że nie wolny od wad (chodzi mi o te błyskawiczne wsiąkanie; pomijam, że utwierdziłam się w przekonaniu, iż dosładzanie jedzenia nawet czymś smacznym jakoś mi nie podchodzi).

Nawet zaeksperymentowałam z cheddarem (kawałek a to maczając, a to kropelkę skapując łyżeczką, by tak podpatrzeć też, co ludzie wymyślają w ramach "food pairingu"). Muszę przyznać, że to było ciekawe i syrop... sprawdził się! Czuć go było bardzo wyraźnie, a z sera wydobył jakby "dojrzały" smaczek, podkreślił orzechową nutę w serze (ja akurat jadłam Wyke Farms Ivy's Vintage). I tak go... nasączył, ale nie zabił, sam też się nie schował. Ja jednak i tak nie jestem za zbytnim łączeniem i pozostanę przy szamaniu cheddara samego (xD). Acz połączenie ciekawe.

Zaskoczył mnie jednak, że zupełnie - syrop jako twór - nie pasował mi np. do gofrów. Mimo że wypiekłam na chrupko z wierzchu, jakoś szybko wsiąkł i dziwnie się z nimi połączył. Zalepił i tak wilgotny środek, jego smak jakoś się rozszedł / zanikł. (Chyba już wiem za to, po co ludzie aż topią w nim naleśniki - żeby poczuć też smak?)

Z naleśnikami (cienkimi z samym twarogiem) za to już lepiej. Też wsiąkał, ale zatrzymywał się jakby w serze, nie zabijając smaku i nie tracąc własnego.
(Pancaków nawet nie próbowałam robić, bo jak "takie grubsze" to u mnie "duże placki z patelni" i do nich muszę koniecznie mieć dżem, a nie słodkie i płynne dodatki.)

Od GoBio wydał mi się poważniejszy, bardziej palono-drewniany niż słodko-kwaskawo-"roślinny", ale wciąż łagodny. Jego najbardziej charakterystyczną cechą jest uniwersalność. Dzisiaj przedstawiany to szlachetne drewno zamknięte w zasładzającym syropie. Nie był to mój ideał z racji rzadkości (strasznie spływa / wsiąka), ale był smaczny jak to syrop klonowy. I jak to syrop klonowy... kompletnie nie do mojej kuchni, ale ten polecam osobom lubiącym słodkie, nie całkiem jałowe syropy. Nie ukrywam jednak, że kończyła już Mama, bo ja cierpliwość straciłam, haha. I jej z kolei... bardziej smakował GoBio, bo jak to ujęła: "w GoBio czułam charakter, a ten to taki... słodki syrop".


ocena: 7,5/10
kupiłam: Auchan
cena: 18,99 zł (za 250 g / 187 ml)
kaloryczność: 261 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie

Skład: syrop klonowy

10 komentarzy:

  1. Tak z ciekawości to twarożek z pekanami widoczny na zdjęciu jest przygotowany w jakiś specjalny sposób czy można gdzieś taki kupić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ser biały w kostce wymieszany z jogurtem greckim. U mnie jogurt Piątnicy, ser półtłusty twarogowy Jana albo Pilos (nie pamiętam, który).

      Usuń
  2. Jestem w szoku, że jesz gofry i naleśniki. Nie zdziwiłabym się, gdybyś napisała, że autorem dzisiejszej recenzji jest ktoś inny. Albo że on jadł i opowiadał Ci o wrażeniach, a Ty je zapisałaś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jadam takich rzeczy - ostatnio pewnie z 10 lat temu, ale specjalnie pod syrop klonowy i na prośbę Mamy zrobiłam. Musiałam przecież jakoś ten syrop wypróbować, a pić ze szklanki go nie będę. Nie widzę więc w tym nic dziwnego.
      Lubię gofry, jakie robi mój ojciec (nie dodajemy cukru, więc nie są słodkie; nie wiem, czy ktoś inny takie robi), naleśniki obecnie to nie moja bajka (ale nie wiedziałabym tego, gdybym ich nie zrobiła). W czasach gimnazjum naleśniki z serem to było jedno z moich naj-naj dań.

      Usuń
  3. Niesamowicie podoba mi się ten wpis :) - tzn wszystkie inne również, w tym jednak, Kimiko, pokazujesz siebie od innej strony... przynajmniej ja tak to odczułam. Nigdy nie przypuszczałam, że robisz i jesz naleśniki, placki, gofry...
    Co do syropu klonowego zgadzam się, och, jak bardzo się zgadzam, moje obserwacje i wrażenia degustacyjne są takie jak Twoje, a do pankejkow też go dawałam i wsiąkał niemiłosiernie. Z twarozkiem nie próbowałam, ale jutro sobie tak zrobię.
    Miałam kiedyś melasę, ale bałam się jej jeść, bo dziwnie pachniała i zużyłam całą na włosy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie jem, nie robię. Umiem jednak zrobić, a kiedyś lubiłam. Ostatnio utwierdziłam się w przekonaniu, że naleśników nie lubię, a i gofrów nie bardzo. To nie moja bajka obecnie. Nie mój typ jedzenia. Nie pokazałam więc siebie - co to, to nie. Syropu klonowego jednak nie będę pić ze szklanki ani łyżeczką. Chciałam poznać jego fenomen, zobaczyć, do czego pasuje. Sushi bym nim przecież nie polała, a wydaje mi się, że właśnie z naleśnikami itp. go ludzie jedzą. Chciałam zobaczyć, jak to jest.

      Cieszę się, że wpis się podoba.

      Melasy nigdy nie próbowałam osobno; jedynie w czymś, np. ciastka, lody.

      Usuń
    2. Droga Kimiko,
      ten wpis podoba mi się nie tylko ze względu na naleśniki ;) WYDAJE MI SIĘ, że można Ciebie po tym wpisie trochę bardziej poznać i jest to bardzo zaciekawiające :) kanapka, ser cheddar, ser biały z jogurtem ... nie potrafię wysłowić, o co mi chodzi, ale widzę tutaj Twoje posiłki, być może codzienne, być może okazyjne, ale są i coś tam mi mówią o Tobie, a wydajesz się bardzo niezwykla osobą
      Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Bardzo, bardzo okazyjne. Moje menu codzienne jest bardzo proste i w zasadzie monotematyczne. Wszelkie eksperymenty kulinarne i ciekawostki, których próbuję, dodaję na instagrama, więc jeśli Cię ciekawią, możesz tam zaglądać. Jeśli coś Cię bardziej interesuje, nie bój się pytać. Pytań się nie boję, za to nie lubię, jak ktoś ma mylne wyobrażenie o mnie. ;)
      Uśmiechnęłam się na "niezwykłą osobę". Miło mi to czytać i nie ukrywam, że często to słyszę (zarówno w pozytywnym, jak i negatywnym sensie) i... lubię tak o sobie myśleć.
      Również pozdrawiam.

      Usuń
  4. Raz kupiłam spróbowałam syrop klonowy z Lidla z tygodnia amerykańskiego. Stał 5 lat i wyrzuciłam. Kompletnie nie mój produkt. Wolę miody. Mam każdy wariant niemal i zawsze wylizuje słoik ;)
    Klonowy to odkrycie ubiegłego roku. Polecam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten z Lidla to mój i Mamy nr 1. Cóż, ja ani syropu, ani miodu tak naprawdę nie mam do czego jeść, ale lubię poznawać z ciekawości, co jak smakuje.

      Pierwsze słyszę o miodzie klonowym! Na szybko coś przeczytałam - ponoć słodki i delikatny jak jasne, np. wielokwiatowe miody. Naprawdę? Nie lubię takich.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.