czwartek, 18 kwietnia 2024

Tesoro Amazónico Dark 73% Origen Utcubamba Amazonas - Peru ciemna

Aż się nadziwić nie mogę, ile ostatnio u mnie nieznanych mi dotąd marek. Oto kolejna, Tesoro Amazónico. Ich fabryka położna jest w środku amazonskiej dżungli w Peru, San Maritn, i podobno, jak to sami piszą: "żaden las nie stanie im na drodze do odkrycia skarbów" - jak rozumiem, kakaowych. Ponoć łączą innowacje, a więc technologię z Włoch, i tradycję gdy chodzi o ziarna kakao, na jakich pracują. Dbają o wszystkie detale przy produkcji swoich czekolad, które - jak zapewniają - są ich pasją. Miałam nadzieję poczuć to w tabliczce, która mnie czekała. 

Tesoro Amazónico Dark 73% Origen Utcubamba Amazonas - Peru to ciemna czekolada o zawartości 73% kakao z Peru, z prowincji Utcubamba, z regionu Amazonas.

Po otwarciu rozbrzmiał zapach kwaśnego, jakby nieco skwaśniałego czerwonego wina wytrawnego, jogurtu i ananasa. Ananas wydawał się też zatopiony, może duszony w alkoholu. Dołączyła cytryna w alkoholu - duszona lub nasączona nim. A te owocowo-alkoholowe nuty przejawiały też słodycz. Mimo soczystości, wydawała się ciężka. Zadecydowały o tym żywe, jakby wilgotne kwiaty - wyobraziłam sobie takie ze środka kolorowej tropikalnej dżungli. Czułam też słodkie figi - miks świeżych, soczystych i suszonych. Te drugie podsunęły myśli o cukrze trzcinowym i samej trzcinie cukrowej. Wyobraziłam sobie suszącą się trzcinę, sok wytwarzany z trzciny i... migdały? Kryły się w niej, acz z czasem migdały i marcepan wyszły odważniej. Towarzyszyły im drzewa, palmy i więcej kwiatów.

Wyglądająca na kremową tabliczka, w dłoniach dała się poznać jako masywnie twarda. Trzaskała głośno, w pełno-chrupki sposób. 
W ustach rozpływała się powoli i kremowo. Lekko zalepiała, wykazując wysoką gęstość. Była gibka, zbito-zwięzła i tłusto maślana. Cechowała ją aksamitna gładkość, mimo kryształków połyskujących trochę w przekroju. Z czasem ujawniała sporo soczystości, która nieco rozrzedzała gęstość.
Zniknąwszy, czekolada zostawiała suchawo-ściągająco-cierpki efekt.

W smaku po ustach pierwsza rozlała się lekko kwaskawa, rześka maślanka. Pomyślałam o lekkiej, naturalnej słodyczy mleka, acz zdążył zgłosić swoją obecność - czy raczej dopiero jej obietnicę - kwasek, a po chwili słodycz znacząco wzrosła.

To odezwały się bardzo słodkie figi suszone. Zaprezentowały się sztuki miękkie, o wilgotnych i soczystych wnętrzach. Przemknęły mi jednak też pojedyncze świeże figi. Te zaprezentowały słodycz o innym charakterze - mocną, ale świeżą. Za nimi znalazła się cała feeria egzotycznych owoców, trudnych do połapania i kwiaty.

Kwiaty były to słodkie - oczami wyobraźni patrzyłam na jakieś kolorowe, głównie różowe egzotyczne o masywnych główkach. Odważne; takie, co świetnie sobie radzą w tropikalnej dżungli. W pewnym momencie pochyliły się w stronę słodkiej gumy balkonowej, acz w owocach zagościł też kwasek. Pomyślałam o słodko-kwaśnych, okrągłych śliwkach w kolorach od fioletowego do czerwonego.

Kwasek początkowo był nieśmiały i jedynie wychylał się zza niskiej gorzkości jako limonkowe sugestie. Ona oddawała drzewa, wsparte paroma migdałami. Drzewa wplotły lekką cierpkość.

Cierpkość przywołała trochę drewniane, wytrawne czerwone wino. Niemal... skwaśniałe? Kwaśność wzrosła, acz zmieszała się ze słodyczą świeżych fig i kwiatów.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa do delikatnej gorzkości podpłynęła mleczność i kwaskawy jogurt... Choć jakby z zamiarem łagodzenia, na zasadzie kontrastu na pewien czas trochę gorzkość podkreśliły. Kwaskawy jogurt stonował za to słodycz.

Słodycz nabrała charakteru, co podchwyciły migdały. Całkiem sporo wyłoniło się ich spośród drzew, prezentując się jako ciężkawo, poważnie słodki marcepan. Czułam zarówno marcepan, jak i same migdały. Z tym że też otulone słodyczą.

Migdałom z lekko gorzkim tłem i słodyczy fig tym razem suszonych udało się w harmonii wymieszać. Pomyślałam o kwitnących palmach... Kwiatach palm? Naturalnym cukrze właśnie palmowym, kwiatowym w smaku... I trzcinie? Wyobraziłam sobie słodki sok pozyskiwany z trzcin. Suszone figi zajęły się też drzewnymi nutami.

Wino czerwone straciło na znaczeniu, acz winność pozostała. Pod wpływem kwiatów i pojawiających się ze wszystkich stron owoców - mieszanki egzotycznych oraz śliwek - zmieniło się w słodkie... Słodko-rześkie białe.

Do drzew i migdałów dołączyły jeszcze trzciny szeleszczące nad wodą. W głowie wciąż miałam palmy i może... rześki cukier kokosowy? Orzech kokosowy, z którego łupiny pije się... pina coladę?

Cierpko-soczyste, może nawet w porywach kwaskawe wino białe rozmyło się nieco i przemieszało z resztą, obfitując w skojarzenie z ananasem w winie - duszonym lub nim tylko nasączonym. Kwaśność wzrosła odważnie. Ananasa podkreśliła cytryna... Acz i ona nie fundowała czystej kwaśności. Wyobraziłam sobie cytrynę jakby kandyzowaną w alkoholu. Cytrynę wsparła soczyście kwaśno-słodka limonka. Pomyślałam o tequili z cytrusami, a potem wróciło - acz jakby niecodziennie mocne - białe wino o kwaśnym zacięciu. Które podszepnęło skwaśniałe wino czerwone z oddali?

Pod koniec drzewa zmieniły się w węgiel drzewny, a migdałowy marcepan w słodką aż cukrowo, alkoholową, trzeszczącą i skyrzpiącą (w tym od scukrzonego alkoholu?) masę migdałowo-kokosową.

Po zjedzeniu została lekka cierpkość i posmak maślanki i jogurtu z kwaskiem, podkręconym przez cytrusowo-ananasowy alkohol. Czułam wręcz cukrowy alkohol - może białe wino, a także jakby skwaśniałe wino czerwone i mieszaninę kwiatów oraz fig z okrągłymi śliwkami. Pomyślałam też o cukrowym marcepanie, trzcinach i palmach, a więc roślinach, których trzyma się rześkość nadwodnej scenerii.

Czekolada była bardzo intrygująca. Sporo w niej kwasku, acz nie była po prostu mocno kwaśna. Maślanka i jogurt, kwaśne wina i soczyste owoce, śliwki, ananas podkręcony cytryną i limonką mieszały się z odważną słodyczą. Ta chwilami wydawała mi się nieco przesadzona, ale nie męczyła, mimo nut scukrzenia, przejawiających się i w alkoholowych nutach, i marcepanie, i... jako cukier kokosowy i trzcinowy sam w sobie. Czułam te trzciny, palmy, a także sporo drzew i kwiatów. Ciekawie sprawę rozegrały figi - przechodząc od świeżych do suszonych - oraz winna nuta - czerpiąca i z czerwonego, i białego. Wszystko zmierzało w ciężkawym, acz nie w negatywnym sensie, kierunku. Gorzkość była mi jednak nieco za niska - acz na szczęście i ona miała coś do powiedzenia. 


ocena: 9/10
cena: 5 € (za 70g; około 22 zł)
kaloryczność: 561 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, cukier

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.