poniedziałek, 22 kwietnia 2024

ciastka Leibniz Herbatniki Maślane / Petit Beurre / Butterkeks; po zmianach 2024

Jak wspomniałam przy kremie Grizly Láska Nebeská / To Właśnie Miłość od jakiegoś czasu Mama zaczęła jadać herbatniki Leibniz. Mówiła, że są dobre, co mnie zaskoczyło, bo pamiętałam, że od dawna ja jak już na nie patrzę, to z pogardą. Nie bez powodu! Wszak na blogu były opisane w 2016 - z niską oceną, podyktowaną przez zły smak, który wziął się z beznadziejnego składu. W końcu zainteresowałam się i sprawdziłam skład tych, które Mama miała w komodzie. Diametralnie się różnił. Zaczęłam przeszukiwać bloga - znalazłam, że już w 2021 trochę poprawiono Leibniz Zoo. Nie smakowały mi, ale na pewno nie były tak tragiczne jak w 2016. To rzadkość, żeby w dzisiejszych czasach producenci zmieniali coś na lepsze - raczej obserwuję same pogorszenia. Taka zmiana ewenement nie mogła więc przejść tu bez echa i mimo, że obecnie jestem bardzo nieciastkowa, stwierdziłam, że sprawdzę, jak się sprawy z tymi mają.


Leibniz Herbatniki Maślane / Petit Beurre / Butterkeks to herbatniki maślane typu petit beurre, produkowane przez Bahlsen; wersja 2024.

Zapach był bardzo słodki, nieco cukrowy, ale też wyraźnie maślany. Za masłem zaznaczyło się delikatne, słodkie mleko. Czuć, że ciastka wypieczono bardzo mocno, co nadało ogółowi trochę charakteru.

W dotyku herbatniki dały się poznać jako konkretne i suche. Kruszyły się trochę, ale nie jakoś wyjątkowo mocno. Były bardzo chrupiące, przy czym głośno i krucho chrupały. Choć w pierwszym kontakcie przy gryzieniu wydawały się suche, w trakcie jedzenia ujawniały maślaną tłustość. Wilgotniały, nasiąkały i obklejały zęby. Wykazywały konkret i zwartość, ale jednocześnie pewną miękkawość.

W smaku pierwsza wyskakiwała nuta mocnego wypieczenia, a tuż za nią słodycz. Od początku były bardzo słodkie, jednak cukier nie dominował tak zupełnie. Najpierw na pierwszym planie hamowało go to wypieczenie - w porywach aż nieco za mocne.

Związek słodyczy i mocnego wypieczenia zwieńczyła maślaność. Maślany smak wprowadził harmonię i przekierował charakter ciastek na łagodniejszy. W pewnym momencie zrobiły się wręcz mleczne.

Z czasem jednak to złagodzenie wykorzystała słodycz i drastycznie wzrosła. Zrobiło mi się zwyczajnie za słodko, trochę w ciężkim, niekoniecznie cukrowym kontekście, ale w sumie nie straszliwie. Mocno wypieczony smak tego nie okiełznał - chyba działał wręcz uwypuklająco przez kontrast. Podobnie jednak wzmocnił maślaność. Naturalnie maślany smak dominował w zasadzie do pary ze słodyczą... sztuczną, ale niedookreśloną.

Po zjedzeniu już małej ilości czułam się nieco przesłodzona. W słodyczy tych ciastek było coś mulącego. Czułam bliżej nieokreślone aromaty, sztuczność, ale również wyrazistą maślaność. Utrzymała się mgiełka mleka, pewna łagodność, ale i konkret, mocne wypieczenie.

To w zasadzie... zwykłe, bardzo słodkie i mocno wypieczone maślane herbatniki.
Mam do nich mocno mieszane uczucia. To, że nie są dla mnie, to jedno. Mam jednak problem, że są dokładnie tym, czym mają być, czyli teoretycznie nie mam za co ich chwalić. Mam chwalić ciastko maślane za to, że czuć w nim masło? To oczywiste, że powinno być wyczuwalne. A jednak... w większości "ciastek maślanych" producenci pchają margarynę, olej palmowy, nie wiadomo co jeszcze, więc wygląda na to, że tak, w tych czasach trzeba chwalić zwykłe ciastko za to, że jest zwykłym ciastkiem. Szukałam Mamie innych z podobnie nieśmieciowym składem i nie znalazłam, więc wygląda na to, że te, mimo swoim wad w zasadzie wpisanych w typ produktu, są ponad przeciętne.

Mamie te herbatniki smakowały bardziej niż mnie - nic dziwnego, skoro ona po prostu lubi ciastka, a ja nie. Zwróciła uwagę na ciekawy fakt: "Raz trafiła się paczka z wypieczonymi słabiej - te były smaczniejsze. Ogólnie te herbatniki są smaczne, słodkie, ale nie za mocno. Wyraziście, intensywnie, ale naturalnie maślane, ale właśnie dla mnie za bardzo wypieczone. Takie aż wytrawne, co zupełnie nie pasuje do tego ich łagodnego, maślano-mlecznego charakteru. Dużo takich się trafia, wypieczonych za mocno. Ogólnie jednak wolę dobre, ale za mocno wypieczone ciastka maślane niż miałyby być lekko wypieczone, a margarynowe, sztuczne czy coś. Ten zbyt wypieczony smak przeszkadza bardzo, gdy je się je osobno, ale jak z czymś, np. dżemem czy kremem orzechowym, jakoś to wypieczenie się chowa i jest lepiej".


ocena: 6/10
kupiłam: Mama kupiła (chyba w Kauflandzie)
cena: 3 zł (za 100g)
kaloryczność: 435 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: mąka pszenna, cukier, masło (12 %), syrop cukru inwertowanego, substancje spulchniające: węglany sodu, difosforany; serwatka w proszku, mleko w proszku pełne, sól, emulgator: lecytyny; kwas: kwas cytrynowy; aromaty (mleko), jaja w proszku

2 komentarze:

  1. Próbowałem różnych herbatników i Leibnitz przez masło właśnie jakoś mi nie pasowały. To chyba dlatego, że wychowałem się na Petit Burree, w których mimo nazwy, masła nie było. Ostatecznie żadne z klasycznych herbatników dostępnych na rynku mi nie podpasowały - wszystkie były za słodkie. Jednak znalazłem godny zamiennik - Gullon Maria biscuits Sugar free. Przez to, że maltitol jest mniej słodki herbatniki są dla mnie słodkie w sam raz, a wysoko oleinowy olej rzepakowy zamiast masła też pasuje do mojej platońskiej idei herbatnika. Jedyny problem, że są okrągłe :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też nie lubię masła, jednak w herbatnikach maślanych właśnie oczekuję, że będzie.
      Dobrze jednak, że znalazłeś coś dla siebie, a także za komentarz - może komuś z podobnym problemem okaże się pomocny!

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.