Na wstępie muszę poinformować, że wpis ten jest przeznaczony dla osób pełnoletnich, które ukończyły 18 lat.
Alkohol to nie moja bajka, aczkolwiek kilka całkiem smacznych wspominam... nieźle. Nie, żebym miała do któregokolwiek wrócić, ale swoje im muszę przyznać - że rozumiem, że smakować mogą. Ojciec wie, że lubię japońskie smaki, więc zakodował sobie, że śliwkowe wina muszą i mnie wydawać się ciekawe. Dzisiaj przedstawiane dostałam właśnie od niego. Jak by nie patrzeć, to prezent zdecydowanie bardziej trafiony niż (18+) miód pitny Lietuviškas Midus Trakai, który był po prostu zły. Dzisiaj przedstawiany alkohol wydawał się w porządku, stąd po niego sięgnęłam bez strachu, ale i bez większych pozytywnych emocji. Wino stało i czekało na swoją kolej długo, a motywacją do otwarcia był Sylwester. Nie obchodzę, ale jak już petardy miały mi dudnić za oknem, dzień nie po mojemu (nie lubię "narzuconych" świąt), pomyślałam, że to dobra okazja, by spróbować, cóż to jest i jak się ma do win śliwkowych, które już piłam.
Nuwang Ume Pflaume to "słodki aromatyzowany napój na bazie białego słodkiego wina" o smaku śliwek ume, mający 10% alkoholu, produkowane przez niemiecką firmę TOPHI GmbH.
Piłam je w temperaturze pokojowej, bo nie lubię schłodzonych rzeczy i nie sprawiałoby mi to przyjemności, mimo że polecają je pić właśnie lekko schłodzone.
Po odkręceniu i powąchaniu z butelki wino wydało mi się nieco alkoholowo ordynarne, jednak po przelaniu do kieliszka ordynarność uszła zupełnie. Została jednak moc - powiedziałabym, że to wino było bardzo mocne jak na białe. Czułam w nim znaczący wątek suszonych śliwek - kwaśno-goryczkowatych i soczystych, wkomponowanych w ciężką słodycz. Śliwki jednak nie dały się zagłuszyć - to one dominowały. W trakcie picia nos odnotował też subtelny, kwiatowy akcent.
Wino miało jasny, słomkowo-złocisty kolor i wydawało się rzadkie.
W trakcie picia też było rzadko-lekkie. Wydało mi się nawet lekko musujące, acz to chyba tylko wrażenie.
W smaku pierwsza polała się słodycz, przybierająca na sile. Silna, wysoka, ale - jak się okazało już po sekundzie czy dwóch - wyraźnie śliwkowa. Zaskakująco mocna jak na wino alkoholowość podbiła owocowy smak.
Pomyślałam o kwaskawych śliwkach suszonych, mimo że echo kwasku kryło się jedynie w oddali za słodyczą, a potem do głowy przyszły mi... śliwki ogólnie. Słodko-soczyste, jedynie z przebłyskami kwasku. W tle przewinęły się też kwaskowate zielone winogrona, może odrobinka kwiatów.
Wszystkie te nuty płynęły na bardzo wysokiej słodyczy. Ta zmierzała do przesłodzenia, acz nigdy do niego nie dotarła. Wino to kryło w sobie sporo rześkości i soczystości, które pilnowały, by nie zrobiło się muląco słodko.
Po tym, jak alkohol zaczął rozgrzewać gardło, smakowo się nieco rozszedł, wydało mi się, jakby do białego, owocowego wina dołączył słodko-ciężki owocowy likier. A jednak i on nie przesłodził, bo owocowy smak wciąż robił aluzje do soczystego kwasku.
Po wypiciu zostałam ze słodko-owocowym posmakiem, który zrobił się landrynkowy, jakby przerysowany. Śliwki pobrzmiewały, acz straciły nieco na jednoznaczności. Oprócz nich czułam wciąż alkoholową rześkość, ocierającą się o kwasek białego wina, a także już lekkie przesłodzenie.
To wino zaskoczyło mnie pozytywnie. Spodziewałam się zasłodzenia totalnego, a ono zasłodzenie ciekawie ograło. Mocny aromat i smak śliwek był aż zaskakujący, acz pod koniec niestety wydawał się już przerysowany. Rześkość, soczystość i namiastka kwasku ciekawie urozmaiciły jakby esencjonalnie słodką bazę. Tak samo warte uwagi, nawet nieco lepsze niż wino śliwkowe / likier Choya Umeshu Silver, acz żadne z nich nie jest moim alkoholem idealnym (nie wiem w sumie, czy taki istnieje - wątpię).
Mama zgarnęła kieliszek i z zachwytem powiedziała: "bardzo smaczne! Słodkie, ale takie jakby półsłodkie. Rześkie, soczyste. Śliwek to ja tam jak zwykle może i tak wyraźnie nie czułam, ale mi się kojarzyło z takim dobrym szampanem, zwłaszcza na początku. Jakby trochę bąbelkowało, mimo że nie było bąbelków. Głębokie, lekkie, pyszne. Wydawało się mocne jak na białe wino, ale nie ordynarnie alkoholowe." Spróbowała i w temperaturze pokojowej, i lekko schłodzone (ona akurat woli takie rzeczy lekko schłodzone) i stwierdziła: "najlepiej jego walory i głębię czuć właśnie w temperaturze pokojowej. Schłodzone nie było tak wyraziste i ciekawe, a bardziej takie ot, alkoholowe".
ocena: 9/10
kupiłam: dostałam (a ojciec kupił w Auchan)
cena: 14,98 zł (za 500 ml; sprawdziłam)
kaloryczność: nie podana
czy kupię znów: mogłabym wrócić w odległej przyszłości
A można spytać, dlaczego alkohol to nie Twoja bajka? Nie oceniam, po prostu czysta ciekawość
OdpowiedzUsuńZwyczajnie nie lubię, nie smakuje mi i picie alkoholu, tak jak innych smakowych rzeczy, nie sprawia mi przyjemności. Docenić umiem, mam strzał może raz na rok, ale tak zwyczajnie mnie nie cieszy, a męczy.
Usuń