niedziela, 14 kwietnia 2024

Cornellis Belgian Chocolate Dark 72 % ciemna

Gdy zaczęłam przygotowywać wstęp do tej recenzji, wydawało mi się, że nie znam marki Cornelis, ale... coś jednak w głowie mi świtało i postanowiłam zgooglać, a wtedy trafiłam na swoją starą recenzję Cornellis Belgian Milk Sea Salt Caramel. Podobnie jak tamtą, także tę kupiłam prawie bez zastanowienia, licząc na prostą i przyjemną degustację. Różnica była taka, że kupienie dzisiaj przedstawianej pamiętałam. Po zobaczeniu tekstu przypomniała mi się też tamta czekolada.

Cornellis Belgian Chocolate Dark 72 % / Dark Chocolate with 72% Cocoa to ciemna czekolada o zawartości 72 % kakao.

Po rozerwaniu sreberka poczułam mocno palony zapach, mieszający się z prażony i solonymi orzeszkami ziemnymi. W tle zamajaczyła naturalnie słodko-słonawa pistacja, acz kryła się za... krakersami z masłem? Te również zawarły w sobie ciepło-prażono-pieczoną nutę. Do tego dołączyły drzewa, rozgrzewane słońcem. Do głowy przyszły mi też szyszki, które opadły na także rozgrzaną ziemię. Słodycz była dość wysoka, lekko waniliowa. Zmierzała w ciężkim kierunku, mimo lekkiej soczystości śliwki w czekoladzie.

Tabliczka była twarda jak skała. Trzaskała głośno, donośnie, właśnie potwierdzając skalistość.
Czekolada rozpływała się powoli. W zasadzie ochoczo, acz chwilami jakby coś ją zaraz miało powstrzymać (tak się jednak nie stało). Dała się poznać jako aksamitna. Powierzchownie miękła, pokrywała podniebienie mazistymi, maślanymi smugami. Z czasem okazała się nieco proszkowa, w porywach wręcz ziarnista, ale jednocześnie kremowo-tłusta.

W smaku pierwsza pojawiła się lekka gorzkość, do której doskoczyła słodycz. Ta miała imperatywne zapędy i nie traciła ani sekundy. Dała się poznać jako waniliowa, ale nie jako sama wanilia, a waniliowy wariant czegoś.

Słodycz wzmocniło echo naturalnego kremu orzechowego 100% z orzechów. Orzechy wprowadziły maślaność, którą wzmocniła nuta maślanych herbatników. Okazało się, że to właśnie one były mocno słodkie, w dużej mierze za sprawą wanilii. Cukier trzymał się tyłów, acz i jego echo czuć. Wyszło to dość ciężko.

Pomyślałam o kremie 100% z fistaszków, ale tym razem z mocno prażonych orzeszków. Zaraz zmieniły się w orzeszki po prostu. Wzmocniły je prażone pistacje - albo lekko posolone, albo słonawo-słodkie w naturalny sposób. Herbatniki zrobiły drobną aluzję do mocno wypieczonych krakersów z masłem, ale nie poszły tą drogą.

Gorzkość nieco się umocniła, a kompozycji powagi dodały drzewa. Były to drzewa rozgrzewane słońcem, niosły ciepło. Znowu do głowy przyszły mi konkretnie szyszki - z jakimś lekkim echem iglastego kwasku? Z ciepłem związała się nuta mocnego palenia - drewna, orzechów.

Palona gorzkość mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zmieniła maślane herbatniki w ciężkie maślane markizy z kremem kakaowo-orzechowym, też z maślaną nutą. Połączył cukrowość z lekką cierpkością. Orzeszki ziemne w czekoladowej toni spotkały orzechy laskowe.

Gorzkość miarowo rosła, ale wciąż wydawała mi się delikatna. Przemknęła ciemna, rozgrzana ziemia, ale... zaraz ukryła się w po prostu palonej nucie.

Słodycz cały czas trzymała się wysokiego poziomu i wciąż mknęła do przodu. Cukier chwilami lekko się wyłamywał, przez co zahaczała o przesadę. Nic sobie z tego nie robiła. Trochę końcowo męczyła i drapała. Odnotowałam nieśmiałą soczystość jakby przesłodzonego kompotu śliwkowego. Pomyślałam też o gorącym kakao z nutą śliwki.

Z czasem z orzechów ostały się głównie arachidy i trochę laskowych. Pierwsze zmieszały z drzewami, że aż orzechowość ogólnie nieco straciła na znaczeniu. Ciastka zrobiły się za to bardziej... ciemne, kakaowe i cukrowe. Wyobraziłam sobie kakaowe ciastka z kryształkami cukru. Od nich, i od kompotu, pobrzmiewała nieco przypalona mgiełka. Słodycz jednak starała się ją przykryć, obfitując w przesłodzony, cukrowy krem kakaowy z orzechów - na jego fali wyłoniły się laskowe.

Po zjedzeniu został posmak palono-gorzki, nasuwający na myśl rozgrzaną od gorąca ziemię, ale też jakby kakaowego kompotu śliwkowego. Towarzyszyły mu waniliowo-maślane herbatniki. Wszystko to było przesłodzone i ciężkie. Pobrzmiewała też drobna cierpkość i wątek drewna iglastego.

Całość była smaczna, mimo że z drobnymi wadami. Kakao wydało mi się prażone za mocno, a i ekstraktu z wanilii też dano za dużo. Z drugiej jednak strony cukrowość i tak czuć. Końcowo wyszło to za słodko i ciężko. Nuty fistaszków i pistacji prażono-słonawych, herbatników i rozgrzanych drzew, echo ziemi i motyw śliwkowego kompotu z kakao to przyjemna kompozycja. Spokojna, dość gorzka - na zwykły dzień do zjedzenia w sumie z przyjemnością, mimo wypunktowanych wad.


ocena: 8/10
kupiłam: Auchan
cena: 7,19 zł
kaloryczność: 565 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Sklad: miazga kakaowa, cukier, tłuszcz kakaowy, lecytyna sojowa, naturalny aromat waniliowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.