Po dłuższej przerwie od gór wreszcie powróciłam na szlaki! Niestety powrót przeciągnął się, bo niestety z wyjazdu jesienią 2023 nic nie wyszło i musiałam poczekać aż do 2024... Dokładniej do pięknego dnia, czy raczej nocy 16.02. Nocy, bo z Krakowa wyruszyłam o drugiej, by zobaczyć wschód słońca na Babiej Górze. Aż się wierzyć nie chciało, że miałam taką przerwę, ale a to pandemia, a to magisterka, a to coś tam. W końcu jednak wraz z początkiem tego roku po prostu nie mogłam się doczekać wyprawy. Pierwotnie miałam ruszyć na coś łatwiejszego z ojcem i zabrać czekolady, jakie na tę okazję kupił, ale wystawił mnie. Zirytowana znalazłam inny sposób i ruszyłam bez niego, a czekoladę wybrałam... godną chwili, jak miałam nadzieję. Od Manufaktury Czekolady też miałam długą przerwę, a do ich ciemnej czekolady nie miałam wątpliwości, że powinna być dobra. Z tej serii jadłam MANU Orzech Nerkowca 70% i nie była to kompozycja zbyt zachwycająca, a po prostu z "naklejonym dodatkiem", ale coś podobnego a z wiśniami w górach powinno pracować. Wyruszyłam z Krowiarek, gdy jeszcze było ciemno. Sokolica, Kępa - trasa tradycyjna, acz po ciemku wyglądająca zupełnie inaczej. Na szczycie też odkąd byłam tam ostatnio. Na murku dodali wielką tabliczkę, a nieopodal postawili krzyż. Nie pierwszy raz jednak usadowiłam się przy tym murku, by porobić czekoladzie zdjęcia. A przyznam, że tuż po wschodzie słońce trochę to utrudniało, a telefon wariował z kolorystyką. Ja za to prawie wariowałam ze szczęścia, mimo że było dość zimno (na pewno na minusie). Chwilę po sesji zdjęciowej pojawiła się mgła, a ja ruszyłam do schroniska Markowe Szczawiny i znów do Krowiarek - a dzień był jeszcze młody! Czekała mnie godzinna jazda samochodem, podczas której to na dobre zajęłam się jedzeniem czekolady (bo jednak wschód słońca w zimnicy to nie czas i miejsce na to) na początek kolejnego szlaku.
Manufaktura Czekolady MANU Wiśnia 70 % Kakao z naturalną wiśnią to ciemna czekolada o zawartości 70% kakao z liofilizowanymi wiśniami.
Po otwarciu poczułam zapach gorzkiego dymu i ziemi, przeplecionych wysoką soczystością wyraźnie wyczuwalnych wiśni. Pomyślałam o owocach nieco gnilnych, słodko-kwaśnych i konfiturze z wręcz kwachowatych. Czekolada sama w sobie wydała mi się lekko słodka, jakby nieco żywicznie, a do tego nieco chlebowa. Chyba czaiła się w niej też nutka czerwonego, wytrawnego wina.
Na spodzie tabliczki dodano sporo wiśni - w moim odczuciu idealnie. Znalazły się niemal na całej, acz wystąpiły też małe fragmenty bez nich (i dobrze, bo dzięki temu mogłam wczuć się też w samą czekoladę). Wtopiono w nią kawałki większe i mniejsze, wszystkie trochę lepkawe, co zapowiadało soczystość suszonych owoców.
Tabliczka choć nie wyglądała, była bardzo twarda i masywna. Przy łamaniu trzaskała niczym łamana skała. Wiśnie były w niej mocno wtopione i też konkretne - z oporem niektóre wyrywały się i zostawały w jednej lub drugiej części.
W ustach czekolada łatwo miękła, dając się poznać jako mazista i nieco oleista. Rozpływała się raczej powoli, niby zachowując pierwotny kształt, ale wypełniając sobą całe usta. Wiśnie wprowadziły ogrom, wręcz tsunami soczystości. Soczystość zaznaczała się niemal od razu, a potem rosła. Wiśnie integralnie wtapiały się w miękką masę, tonęły w niej i pozostawały aż do jej zniknięcia.
Konsystencja czekolady bez wiśni mogłaby trochę przeszkadzać, jednak do nich okazała się idealna - zlepiały się z nią w jedno.
Wiśnie zostawiałam na koniec, acz sporadycznie raz po raz podgryzałam je już trochę wcześniej. Wydawało się, że stanowią o wiele więcej niż 3%. Były lepkie i miękko-jędrne. Z czasem upuszczały soczystość, same nasiąkały, w udany sposób udając świeże. Zupełnie, jakbym jadła miąższyste, miękkie wiśnie! Niektóre dosłownie eksplodowały sokiem. Były zjawiskowe, boskie.
W smaku pierwsza rozeszła się gorzkość... dymu? Dymu-niedymu. Pomyślałam o mokrej glebie - dosłownie, nie o "ziemi", a mokrej, błotnistej glebie.
Kiedy spróbowałam samej czekolady bez dodatku, do gleby podpłynęło trochę czarnej, palonej kawy, wprowadzającej słodycz - też paloną, bo karmelową.
W przypadku kęsów z wiśniami (czyli w większości) niemal od razu zaznaczyła się też bardzo wysoka słodycz karmelu i smagnęła kwaśna wiśnia. Intensywny wiśniowy smak jeszcze podkręcił słodycz. Miała palony, szlachetny charakter.
Wiśnie szybko dołączyły do czekolady, wydobywając z niej samej nutę wiśni. Czułam się, jakbym jadła kwaśne, minimalnie słodkie wiśnie z pełni sezonu na nie. Po chwili dołączył nalewkowy, też kwaśny, wręcz kwachowaty motyw. Zaraz jednak się opamiętał i ułożył w czerwone wino, które ewidentnie płynęło z samej czekolady.
Czułam czerwone, cierpkie wino o wysokiej soczystości. Wypływało spod także wysokiej słodyczy. Ta nie próżnowała. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa przybrała bardziej miodowo-żywiczny charakter. Ten wyłaniał się zwłaszcza, kiedy trafiłam na mniejszy kawałek wiśni lub fragment ich pozbawiony.
Wiśnie cały czas miały wiele do powiedzenia. Pod wpływem słodyczy bazy zaserwowały konfiturę niemal z kwachowatych, ale trochę uładzonych słodyczą miodu, wiśni. Słodycz miodowa, miodowo-żywiczna chwilami wydawała się niemal drapiąca. Nie męczyła jednak.
Przemknęła też myśl o żytnim chlebie na miodzie z sowitą porcją chlapniętej na niego konfitury wiśniowej. Echo kawy przypominało za to cały czas o gorzkości.
Końcowo, po tej kumulacji słodyczy i eksplozji soczystej kwaśności, znów pokazała się gleba. W harmonii zmieszała się z żywiczną nutą. Miodowo-żywiczny karmel trochę drapał, ale intensywna, już bardziej ziemio-gleba i wino o nieco chlebowym charakterze (?) nadały temu pazura.
Gryzione wiśnie wciąż serwowały mnóstwo soczystej kwaśności, smaku wiśni niemal świeżych, z pełni sezonu na nie. Trafiały się też nieco słodsze, jak te mocno ciemne i miękkie. Wydawały się niczym nie zagłuszone, mimo że czekolada pobrzmiewała żywicznie-glebowym echem.
Po zjedzeniu został posmak gleby i ciemnego chleba z konfiturą z kwaśnych wiśni. Czułam jakby cierpkawą, drapiącą karmelową żywicę i oczywiście kwaśne, soczyste wiśnie. Niewiarygodnie świeże.
Czekolada mnie zszokowała. Pamiętałam dobrze, jak na odczepnego zostały dodane orzechy do tabliczki w MANU Orzech Nerkowca 70%. Dzisiaj prezentowana to kompletnie co innego - czekolada z posypką, która wyniosła taką formę na zupełnie inny, wyższy poziom. Była tak niezwykle spójna, że to się aż w głowie nie mieści. Czekolada o nutach gleby i wina, żywicznej słodyczy uzupełniała się z wiśniami, które wydawały się zupełnie świeże i surowe. Cieszę się, że to właśnie ona towarzyszyła mi w takiej scenerii.
ocena: 10/10
kupiłam: Auchan
cena: 14,59 zł (za 60g)
kaloryczność: 593 kcal / 100 g
kaloryczność: 593 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym do niej wrócić
Skład: prażone ziarno kakao, cukier trzcinowy, liofilizowane wiśnie 3%, emulgator: lecytyna słonecznikowa
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.