czwartek, 20 czerwca 2024

krem Sticky Blenders Summer Edition Pistacja Malina

To, że zdecydowałam się na ten krem było nieco ryzykowne. Nie lubię białej czekolady, acz muszę przyznać, że czasem w kremach wychodzi zacnie. Właśnie np. pistacjowych - Grizly Gold Krem pistacjowy z białą czekoladą, migdałami i kokosem pokazał, że się da. Do rzeczy malinowych mam mieszane uczucia, a kremy orzechowe z owocami jednak mi na pewno nie leżą. Co prawda nie wiedziałam tego, gdy składałam to letnie zamówienie. A jednak czy bym z tego zrezygnowała? Połączenie wydawało się tak niespotykane, że zaciekawiło. A jednak znów... Gdy już przyszło mi po krem sięgnąć, miałam mieszane uczucia, bo znałam Grizly Láska Nebeská / To Właśnie Miłość i Sticky Blenders Mango Migdał. Zrobiłam się więc nieufna. A jednak to nie przypominało podlinkowanych. Może jednak to trio miało wyjść ciekawie? Jakoś nie umiałam sobie wyobrazić tych trzech składników - malin, białej czekolady i pistacji - razem. Duety w różnych wariacjach owszem, ale wszystko?

Sticky Blenders Summer Edition Pistacja Malina to "aksamitny krem z lekko prażonych pistacji kalifornijskich odrobiną białej czekolady i soczystymi malinami z lokalnych upraw" (ja bym powiedziała, że krem z pistacji z białą czekoladą i malinami); edycja limitowana na lato 2023.

Po odkręceniu poczułam intensywny, niezwykle jednoznaczny zapach słodkich, kruchych ciastek w kształcie rozetek, które zawierają dużo cukru, mają maślane tło, a wieńczy je słodko-kwaskawy dżemik z czerwonych owoców. Może głównie malin, acz niekoniecznie. Pistacje wydały mi się bardzo ukryte, niemal nieuchwytne. Biała czekolada jako ona sama też w zasadzie nie wystąpiła, a zapewniła jedynie bardzo słodki, cukierniczy klimat. Uwierzę, że ten zapach ogólnie może się bardzo podobać, ale ja, przy wąchaniu kremu pistacjowego, miałam dysonans, że coś tu nie gra.

Na wierzchu nie wydzieliła się nawet odrobina oleju. Krem wyglądał na bardzo gęsty. Nie był jednak suchy czy zbyt masywny. Wystarczyło lekkie dotknięcie łyżeczką, by dał się poznać jako wilgotnie-tłusty i wręcz plaskający, niczym jakaś... ciastowa masa? Kleił się do łyżeczki i ciągnął się. Nie był bardzo gęsty, ani zbity, acz w pewien sposób konkretny. Trudno mi było o nim myśleć jako o kremie, w mojej głowie funkcjonował jako "masa".
W trakcie jedzenia krem potwierdził to, iż był raczej gęstawy niż gęsty, a mimo to dość syty i trochę przytykający. Czuć w nim maślaną tłustość, przypominał trochę zbytnio natłuszczone, wilgotne ciasto. Trochę zaklejał usta, chyba minimalnie na moment jakby gęstniał, po czym rozpływał się łatwo, w tempie umiarkowanym. Był miękki i wykazywał lekką kremowość tłustej czekolady, ale nie wyszedł zbyt kremowo ogólnie. Pojawił się w nim miazgowy efekt, wzmocniony drobinkami i pestkami malin liofilizowanych. Wśród nich przewijała się też pylistość, pudrowość. Mimo że tłusty, z czasem upuścił lekką soczystość, napędzaną sproszkowanymi malinami i odchodzącą od kawałków z pestkami. Nie sprawiła jednak, że całość wyszła lekko. To raczej... ciężka masa. Z czasem wyłaniało się z niej też trochę kawałeczków pistacji, gubiących się jednak wśród pestek malin.
Kawałki skupione na pestkach, same pestki malin i pojedyncze kawałki, trochę drobinek pistacji gryzłam na koniec, gdy wszystko już zniknęło. Tylko sporadycznie podgryzałam je już wcześniej. Acz trzeba przyznać, że pestki i kawałki malin aż się prosiły, by je podgryzać.
Maliny, te do gryzienia, okazały się w większości pestkami. Niewiele było na nich farfocli samych owoców. Trochę ich jednak wpadło. Przedstawiły się jako krucho-skrzypiące i rozchodzące na pyłek.
Pojedyncze kawałki i trochę drobinek pistacji to niewiele wnoszące chrupko-miękkawe elementy, gubiące się wśród malin. Sporo było też wyczuwalnych na języku czarnych skórek pistacji (?), ale nawet gdy te kawałki gryzłam, jakoś się kryły.

W smaku przywitała mnie wysoka słodycz kruchych ciastek. Oczami wyobraźni zobaczyłam sucho-tłuste, nieco sypiące się ciastka w kształcie rozetek. Przeważnie lekko owocowy akcent już tu się zaznaczał, więc od razu było pewne, że chodzi o ciastka z czerwonym dżemem.

Słodycz rosła, wydała mi się nieco cukrowo-lukrowa, ciężka. Mieszała się z maślanością - też taką typowo cukierniczą, nie maślanością kremów orzechowych. Te nuty konsekwentnie umacniały myśl o kruchych ciastkach. Biała czekolada jako ona sama aż tak wyraźnie się bowiem nie wychylała. 

Pistacje nieśmiało zgłosiły swoją obecność z lekkim opóźnieniem. Chyba trochę wpisywały się w pieczony aspekt ciastek. Nie były jednak mocno prażone. Na pewno także dołożyły się do słodyczy, acz pokierowały ją w lepszym, bo naturalnym kierunku. Pomyślałam wręcz o... miodzie?

Mniej więcej w połowie rozpływania się porcji w ustach za każdym zagarnięciem wyraźnie wyłaniała się nuta malin w pudrowo-kleikowym wydaniu. Pomyślałam o jakimś łagodnym malinowym, bardzo słodkim deserku.

Soczystość nieco rosła, kwasek epizodycznie umacniał się, gdy kawałki bardziej wyłaniały się z masy. Wprowadziły kwaskawo-soczysty akcent dżemu owocowego. Czasem ten, na kruchych ciastkach, dawał o sobie znać znacznie wcześniej, ale przeważnie jakoś tak później. Kwasek a to wzrastał, a to malał. Nie był silny czy szczególnie intensywny, ale zarysowywał się na zasadzie kontrastu do ryzykownie wysokiej słodyczy. 

Kiedy soczystość przełamała nieco słodycz, pistacje zebrały się na odwagę i zabrzmiały dosadniej. Do głowy przyszedł mi jakiś miód pistacjowy - naturalna słodycz pistacji rozgościła się obok tej cukierniczej. Pistacje sprawiały wrażenie chwilami niemal surowych, prażonych minimalnie. Wprowadziły pewną... roślinną rześkość? I jakby roślinność wtłoczyły do słodyczy.

Gdy kawałki malin porządniej wylegały już z masy, coraz wyraźniej konkretnie malinowy dżemik dopuścił do siebie trochę po prostu liofilizowanych, kwaskawych malin, z lekko słodkim echem. Przy kwaśniejszych malinach, biała czekolada zaprezentowała się wyraźniej, właśnie dodając echo dokładnie białej czekolady.

Gdy gryzłam kawałki malin i drobinki pistacji, zdecydowanie to kwaśno-słodkie maliny i ich pestki czuć. Lekko prażone pistacje końcowo też wyraźniej pobrzmiewały... acz wciąż tylko pobrzmiewały.

W posmaku została przesadzona, nieco cukrowa słodycz białej czekolady i myśl o kruchych, maślanych, ciężkich ciastkach z dżemem... no kwaskawo malinowym. Biała czekolada jako ona sama się zaznaczyła, ale też nadała posmakowi cukierniczego wydźwięku. Pistacje prawie się schowały.

Krem na pewno wyszedł lepiej niż Sticky Blenders Summer Edition Migdał Mango, ale i do niego mam dużo zastrzeżeń. Skojarzenie z kruchymi maślanymi ciastkami z czerwonym dżemikiem może i było ciekawe, ale nie pasowało mi, że w zasadzie zajęło pierwszy i drugi plan, a pistacje... jakby się nieco kryły za tym. Biała czekolada może nie męczyła sobą, ale sporo tu wniosła cukierniczego elementu, co w moim odczuciu było zbędne. Takie kwaskawe maliny w formie sproszkowanej i wymieszanej w zasadzie wyszły przystępnie, ale nie był to mój ideał. Wpisały się w skojarzenie, które do mnie nie przemówiło. Szkoda też, że było tam tyle pestek. Kawałki malin z pestkami zniosłabym lepiej niż wrażenie, że maliny to pyłek, proszek, a pestki zostawili same sobie, przez co to one głównie przyciągały uwagę. Niby można zjeść, ale gdybym znała efekt, za nic bym nie kupiła. 6 wystawiłabym, gdyby nie był aż tak drogi, biorąc namiar na to, że to po prostu krem nie dla mnie. Lubiącym białe czekolady, owocowo-orzechowe kremy i kremy ciasteczkowe na pewno posmakuje bardziej, więc nie chciałam go skrzywdzić dużo niższą oceną (którą podpowiadało mi serce), a tym samym zrównać go z kremem smakowo gorszym (Nerkowiec Truskawka).


ocena: 5,5/10
kupiłam: stickyblenders.com
cena: 49,90 zł za 200g
kaloryczność: 593 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: pistacje kalifornijskie 80%, biała czekolada (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku, lecytyna sojowa), liofilizowane maliny

4 komentarze:

  1. pasta wygląda pysznie

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedyś myślałam nad wypróbowaniem tego produktu, ale niestety nie mogę jeść rzeczy, które mają cukier w składzie. Jakiś czas temu miałam wizytę online z diabetologiem i po przeanalizowaniu wyników dowiedziałam się, że jedzenie tego typu może mi zaszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przykro mi, że nawet małe ilości cukru Ci bardzo szkodzą. W ogóle nie możesz nawet odrobiny na jakiś czas?

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.