sobota, 15 czerwca 2024

Pol Contreras Vilaprino Belize 80 % Cosecha 2019 Chocolate negro / Dark Chocolate ciemna

Gdy przeglądałam stronę sklepu z czekoladami pod kątem tego, jakich to ciekawych, obiecujących marek nie znam, ta rzuciła mi się w oczy. Przyciągnęły mnie proste opakowania, sugerujące, że przecież liczy się wnętrze. Mało tego! Nawet nazwa producenta specjalnie nie biła po oczach z tych kartoników. Ta konkretnie tabliczka zwróciła moją uwagę zawartością i pochodzeniem kakao - uważam, że  właśnie kakao z Belize rewelacyjnie sprawdza się w tych około 80%. Czułam, że dzisiaj prezentowana czekolada będzie arcypyszna, acz dzień przed degustacją dostrzegłam pewien detal, który zburzył to moje wyobrażenie i zasiał w mej głowie lęk. Cukier panela... Kupując nie zwróciłam na to uwagi! I oto zaczęłam w myślach zaklinać rzeczywistość, byle tylko nie okazała się to tabliczka nie gładka, a z kryształkami cukru. Nie pocieszało, że podali pochodzenie cukru (Ekwador). Ponoć marce Pol Contreras Vilapriñó zajęło 5 lat, by zaopatrywać restauracje najwyższej klasy w słodkości, odkąd weszli na rynek biznesu kakao. W zasadzie nie wiem, czy to dużo, czy mało. Czy miałam się cieszyć... Wolałam sprawdzić, jak smak. 

Pol Contreras Vilapriñó Belize 80 % Cosecha 2019 Chocolate negro / Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 80 % kakao trinitario i Criollo (blend) lekko prażonego z Belize, z regionu Toledo; konszowanie trwało 24 godziny.

Po rozchyleniu papierka poczułam orzechy w łagodnym wydaniu jako mało słodki, śmietankowy nugat z prażonych orzechów laskowych. Mieszał się z kwiatami, głównie różami. Za kwiatami popłynęła nuta kwiatowego, dosadnie słodkiego syropu kwiatowego. W tym chyba syropu z bzu... Słodycz czułam też mocno palono karmelową, która stała jakby obok tego wszystkiego. Ogólnie była dość wysoka. Przeplótł ją leciutki kwasek malin jako... malinowe placki? Polane jogurtem lub śmietaną? A także bardziej rześki akcent różowych winogron. W tle przewinęły się do tego lekkie cytrusy i chyba czarne porzeczki - niemal nieuchwytne, ale pobrzmiewające. Na pewno czułam też dosadniejszą, poważniejszą nutę ziemi i mokrych kamieni oraz skał. Trzymały się jakby na uboczu. Podobnie jak czarna herbata, trzymająca wszystko w ryzach, ale jako ona sama nie narzucająca się.

Tabliczka wyglądała na kremową i masywną, jakby pełną. Podczas łamania dała się poznać jako średnio twarda, ale konkretna. Łamała się nie zważając na linie podziału, a trzaskała w twardo-kruchy sposób, lecz nie kruszyła się.
W ustach rozpływała się w tempie umiarkowanym, dość maziście. Zaprezentowała się z bardzo plastycznej, lepkawo-kremowej strony. Wyszła tłustawo, ale nie ciężko. Przypominała trochę rzadkawy, nieco szorstkawo-pylisty budyń. Przez moment otarła się o soczystość, a końcowo robiła się bardziej rzadko-wodnista.  Trafiłam w niej na kilka niedomielonych drobinek kakao, ale nie na kryształki cukru (których się bałam). Znikając, zostawiała w ustach suchość.

W smaku pierwsza rozeszła się słodycz o niezbyt zdecydowanym charakterze. Trzymała się niskiego poziomu, a dopiero rosła.

Z jednej strony poczułam wyrazisty, mocno palony karmel. Aż przypalony. Spalony do goryczki cukier? A może też karmel korzenny, goryczkowaty od przypraw? Karmel odłączał się trochę od reszty nut i, pewny siebie, stał trochę obok cały czas.

Z drugiej rozeszła się słodycz łagodniejsza: kwiatowa. Kwiatowa... herbata? Pomyślałam o czarnej herbacie zrobionej z dodatkiem płatków różnych kwiatów, w tym róż. Czarna herbata była to jednak mocna, aż lekko cierpka. Pikantnawa? A jednak też słodka... Mocna, a przełamana syropem kwiatowym? Do głowy przyszedł mi syrop z kwiatów bzu.

Gorzkość powoli rosła od prawie samego początku. Choć najpierw nie wydawała się szczególnie wysoka, było pewne, że nie da sobą pomiatać.

Wcześniej na chwilę wyprzedziły ją co prawda łagodne orzechy. Naturalnie słodkawe, trochę podprażone i zmieniające się w nugat orzechowy. Wyobraziłam sobie karmelowo słodki nugat z orzechów laskowych i śmietanki. Karmel aż trochę przygłuszał orzechy.

Gorzkość mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa bardzo się umocniła. Ponad wszystko wybił się motyw kamieni i skał, zlanych deszczem. Czułam przy nich ziemię, też bardzo żyzną, pełną minerałów. Rozgościła się w niej drobna cierpkość.

Z oddali przebił się delikatny kwasek, przywodzący na myśl różowe owoce ze śmietaną. Oczami wyobraźni zobaczyłam słodkie malinowe placki zrobione ze zmiksowanymi owocami. I polane jogurtem. Soczyście-rześki kwasek rósł.

Wzbogaciła go soczysta cierpkość, należąca do czarnych porzeczek i czarnego bzu. Cierpkość właśnie zapewniła większą spójność ze słodyczą przypalonego, dosadnego i przez większość czasu jakby oderwanego karmelu. 

Przypalony karmel zmienił się na chwilę w karmel oblekający orzechy. I... karmelowy krem orzechowy? Nagle do głowy przyszła mi drożdżowa, orzechowa bułeczka cinnamon roll z mnóstwem orzechów i aż pikantna od cynamonu. Orzechy laskowe nieco się zatraciły, a do akcji wkroczyły charakterniejsze włoskie, odciągając uwagę od przypalonego wątku. Za sprawą włoskich znowu podskoczyła gorzkość.

Słodkie syropy kwiatowe i owocowe wydały się nieco piekące, po czym... okazało się, że to nie słodycz, a pikantne przyprawy tak przypiekają. Duet chili i cynamonu nieco przyciszył owoce, a na ziemiście-kamienistym tle z czasem związał się z herbatą. Wydobył ją z oddali, z tła. Czułam kwiatowo-pikantną, czarną mocną herbatę.

Po zjedzeniu został posmak mokrych skał pełnych minerałów oraz przypalonej słodyczy karmelu. Czułam ostro-korzenną herbatę, a także mieszaninę kwaskawych, różowych owoców... częściowo jako owoce, a częściowo jako placki i syropy. Kwiaty ostały się tylko jako echo.

Czekolada była przepyszna. Mocarna gorzkość za sprawą mokrych kamieni, skał i ziemi, czarnej herbaty poradziła sobie z wysoką słodyczą. Splot kwiatów, kwiatowych syropów i przypalonego karmelu był interesujący. Nugat, krem orzechowy i wreszcie same orzechy włoskie zacnie uzupełniały się z nieoczywistym, owocowym wątkiem. Malinowe placki z jogurtem, owoce ze śmietaną, różowe winogrona, porzeczki i bez, też jako syropy, tchnęły kwasek, trochę cierpkości. Kompozycja interesująca i niecodzienna. Cukier panela czuć jako mocny karmel, aż karmel przypalony, ale na szczęście struktury nie zmienił. Stał jakby obok, co mi trochę przeszkadzało. Czuję, że z trzcinowym ta czekolada bardziej by mi smakowała, a tak jednak do pełnego zachwytu odrobinkę brakowało. I po połowie tabliczki, gdy ciekawostkowość nut osłabła, dosadność słodyczy zaczęła trochę przeszkadzać.

Orzechy i nugat, cynamon, karmelowa słodycz i owoce ze śmietanką czułam w Zotter Labooko Belize Sail Shipped Cacao 82 %, która jednak wyszła wytrawniej, a słodycz właśnie nie była w niej aż tak... dosadna? Zotter smakował mi bardziej, ale dziś przedstawiana tabliczka miała tak interesujące akcenty, że oceny wystawiłam takie same.


ocena: 9/10
cena: 10 € (za 70g; około 43 zł)
kaloryczność: 426,6 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: kakao, cukier panela, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.