W zasadzie można powiedzieć, że minął jakiś rok, odkąd jadłam nieznanego mi czystego Zottera - i właśnie była nim opcja limitowana na poprzedni (2023) rok, Opus. Na blogu pojawiły się nadziewane nowości, ja sobie do kilku czystych Labooko wróciłam, ale gdy chodzi o czyste ciemne... no właśnie, ciekawie z tymi Opusami to wyszło. Edycja na ten rok, czyli 2024/25, została zrobiona z innych regionów, ale także w tym roku ziarna do tego blendu zostały dokładnie wyselekcjonowane i wyprażone partiami: każdy region oddzielnie.
Zotter Labooko Opus 5 Cuvee 72% Dark Chocolate to ciemna czekolada o zawartości 72% kakao z Madagaskaru, Sao Tome, Republiki Dominikany, Haiti i Belize; blend na rok 2023/24.
Po otwarciu poczułam intensywny zapach migdałów, za którymi podążał marcepanowy cień. Marcepanu z cytrusową nutą! Nie było kwaśno, ale soczyście-słodko. Pomyślałam o pomarańczowym marcepanie i kandyzowanych cytrusach. O słodkiej masie z migdałów z wymieszaną konfiturą cytrusową, z kawałkami owoców. Do głowy przyszedł mi też sok pomarańczowy. Migdały dominowały jednak jako one same, lekko prażone. Ta prażoność właśnie zaprosiła nutę pieczenia, która przedstawiła się jako ciastka. W tle przewinęło się trochę cierpkawo-goryczkowatych ziół, a mi przez myśl przemknęły rośliny doniczkowe z pojedynczymi kwiatami oraz... opony. Ostatnie mieszały się z soczystością, wydobywając odrobinę świeższych owoców (nie jako element marcepanu): czerwonych porzeczek i grejpfruta.
Tabliczka na dotyk sprawiała wrażenie tłustawej, ale była też po prostu masywna i twarda. Przy łamaniu trzaskała głośno i chrupko.
W ustach rozpływała się lepkawo i kremowo. Dała się poznać jako maślano-tłusta i zbita. Rozpływała się powoli i ochoczo. Powierzchownie miękła, jawiła się jako wręcz śmietankowo-rozlazła, acz jakby kryła zwarty rdzeń. Z czasem pojawiła się też dość wysoka soczystość, mieszająca się z tłustością, zamiast ją przełamać.
W smaku pierwsza polała się wysoka słodycz miodu, układająca się w mocno miodowy marcepan w cierpkawej czekoladzie.
Przemknęły mi kwiaty o słodko-ostrzejszym charakterze, który szybko zmieniły się w rośliny. Wyobraziłam sobie doniczkowe rośliny zielone, przy których ewidentnie zaznaczyła się lekka pikanteria. Ziemi? Przypraw na pewno.
Rześkość roślin nieco stonowała słodycz, a w oddali wskazała słodkie czerwone owoce. Jakby... malinowo-porzeczkowy puder? Niemal uroczo słodziutki.
Na marcepanowym tle pojawiły się migdały same w sobie. Lekko prażone i niezwykle intensywne. Ich smak umocnił się tak, że zajął zupełnie pierwszy plan. Marcepan stał się jedynie ich cieniem, cały czas będącym w pobliżu, ale już nie tak istotnym, ale ciągle podtrzymującym słodycz.
Za migdałami owocowa nuta pudru zmieniła się w śmietankowo-malinowy deser. Dołożył się do słodyczy, choć... zaczął też jakby przygotowywać grunt pod kwaśniejszy wątek.
Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa w owocach pojawiło się trochę kwaśności - całej mieszanki, ale z limonką na pewno. Zgrała się z ostrymi wtrąceniami. Marcepan zaczął tracić na jednoznaczności... Na moment zanikł, acz wrócił jako echo. W dużej mierze wyparły go drzewa.
Drzewa rozgrzane słońcem podkręciły się z prażonymi migdałami. Ich duet zwieńczyły przyprawy. Nie było jednak bardzo pikantnie ze względu na swoistą rześkość... Wyobraziłam sobie zielone rośliny doniczkowe ogrzewane słońcem zza okna.
Prażony aspekt migdałów zaprosił pieczoną nutkę, która wywołała myśl o ciastkach korzennych. Jasnych, ale z przyprawami. Dominował słodko-ostry cynamon... który podkreślił miodową słodycz ciastek. Ciastek z migdałami! W oddali przemknęła dziwna nuta opony...
A mieszane owoce ograniczyły się do cytrusów. Kwaśność, która już nieźle się rozkręciła, zaobfitowała w pomarańczowy marcepan. Oto marcepan wrócił z nową siłą, acz już nie tak intensywny jak na początku. Wydawał się słodszy i soczystszy. Pojawiły się w nim jakieś inne kandyzowane cytrusy. Limonka i chyba jeszcze coś. Wspomnienie czerwonych owoców wydobyło grejpfruta.
Grejpfrut podkreślił z kolei drzewa i przyprawy. Wydały mi się bardziej goryczkowate. Rośliny dopowiedziały im świeże zioła - piołun? Z przypraw odnotowałam ziele angielskie, coś prawie gryzącego... imbir? W całej mieszance korzenności. Ogółem nie wyszło to więc mocno ostro-cierpko, bo tonęło w słodyczy.
Marcepan złagodniał. Zrobił się śmietankowy, a ja oczami wyobraźni zobaczyłam ni ciasto, ni tort z kremem śmietankowym i cienką warstwą marcepanu. Chyba cytrusowo-porzeczkowego. Ogólnie zrobiło się bardzo łagodnie, a migdały znów wyszły na przód.
Po zjedzeniu został posmak ogólnie cytrusowy, w tym konkretnie kandyzowanej limonki. Było kwaskawo, ale jednocześnie słodko wręcz nieco cukrowo. Wpisał się w to śmietankowy marcepan, migdały zatopione w śmietance. Słodkawe migdały lekko prażone też nieźle na koniec się zaznaczyły. A za nimi... delikatne ciastka? I jakby cierpkie drzewa. Czułam też pewną roślinność, świeże zioła, ogólną świeżość i jakby ciepło porannego, orzeźwiającego słońca. Rozgrzewało z ryzykowną słodyczą i imbirowym akcentem na języku.
Całość bardzo mi smakowała, acz mogłaby być mniej tłusta i nieco mniej słodka. Słodycz chwilami wydawała się lekko cukrowa, co czułam w kandyzowanych cytrusach. Marcepan, ogrom migdałów i ciastka, ciasto z marcepanowo-śmietankowymi warstwami z powagą drzew i sporą ilością ostrawych przypraw (cynamon, ziele angielski i imbir) i ziół (piołun?) to świetny splot. Echo czerwonych owoców wkomponowanych w coś słodkiego, potem więcej cytrusów (pomarańczowy marcepan, limonka, grejpfrut) wniosły soczystość, a doniczkowe rośliny rześkość. Pewne śmietankowe, łagodniejsze epizody nieco za bardzo to starały się wygłaskać, ale kompozycja i tak okazała się bardzo charakterna.
ocena: 9/10
kupiłam: dostałam od zotter.pl
cena: 19,90 zł (cena półkowa za 70 g)
kaloryczność: 579 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie
Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.