piątek, 21 czerwca 2024

Kaufland Classic Fein Herbe Mandel Schokolade ciemna 50 % z migdałami

Jak nie jeździłam, to nie jeździłam, a jak już wróciłam na szlaki, to pełną gębą, bo już dzień po Babiej Górze i Pilsku, ruszyłam w kolejną trasę. Tym razem celem była Gęsia Szyja, która jakoś od dawna mi zalazła w głowę. To popularny szczyt, a ja nigdy nie byłam z prostego powodu - w sezonie jest oblegany przez tłumy. A ja tłumów nie lubię. Kiedy już wyruszam w góry w sezonie, celuję w trasy trudniejsze i wyższe szczyty, więc jakoś Gęsią spychałam na "kiedyś tam". W końcu, jako że luty to wciąż nie do końca moja pora na chodzenie po górach, 17.02 Gęsia miała być moja. Jako coś... łatwiejszego. Dodatkowym plusem było to, że dzięki lodowi i śniegowi (których fanką też nie jestem), nie musiałam obawiać się schodów. No, ale po kolei. Na ten dzień miałam zaplanowaną dłuższą trasę, bo przez cały tydzień prognoza pokazywała świetną pogodę, ale w ostatniej chwili zmieniło się to na deszcz i śnieg. Trasę więc ogółem nieco skróciłam, zostawiając Gęsią Szyję i Rusinową Polanę. Na parkingu rozstałam się z grupą, z którą tam dojechałam i każdy ruszył swoją drogą. Moja była stosunkowo łatwa, przez Psią Trawkę i Rówień Waksmundzką, czyli w sumie najpierw prosta droga, a potem dróżka przez las, pnąca się łagodnie w górę. I aż do samej skalistej Gęsiej, a także na niej, miałam bardzo przyjemną pogodę. Na szlaku nie było nikogo, a na szczycie dwie osoby, które już się zabierały, ale przynajmniej jeszcze zdążyły zrobić mi zdjęcia. O, i to mi się podoba!


Kaufland Classic Fein Herbe Mandel Schokolade to ciemna czekolada o zawartości 50% kakao z całymi migdałami 27%, wyprodukowana przez Stollwerck GmbH dla Kauflandu.

Po rozchyleniu papierka-sreberka zagrzmiał zapach lekko prażonych migdałów, odważnie prezentujących się na tle trochę cierpkiej, palono-prażonej czekolady o wysokiej słodyczy. Wydawało się, że jej cukrowość próbuje poskromić niedookreślona nuta... marcepanu? Waniliowego marcepanu? W tle doszukałam się jeszcze maślanego akcentu, także nieco łagodzącego słodycz, ale nie niziuteńką goryczkę.

Tabliczka była twarda, co wcale nie dziwi biorąc pod uwagę jej grubość. Musiałam użyć naprawdę sporo siły, by ją przełamać. Trzaskała głośno. Słychać było też kruche trzaski migdałów, ponieważ miejscami łamały się wraz z nią. Inne zostawały całe w jednej części, zostawiając lukę lub - co ciekawe - pojedynczy kawałek skórki w drugiej. To właśnie migdały ze skórkami wystąpiły w tej tabliczce.
Od razu widać też, że migdałów nie pożałowano. Aż trudno o kawałek bez nich. To, biorąc pod uwagę tę bazę, ilość idealna. Migdałom udało się jednak nie uczynić z tabliczki jedynie zlepa dodatków - to wciąż była czekolada z dodatkiem, acz sowitym
W ustach rozpływała się maziście w tempie umiarkowanym. Wydała mi się bardzo maślana, acz jedynie gęstawa, nie w pełni gęsta ze względu na jakby ukrytą cukrową wodnistość. Migdały niby szybko wyłaniały się z czekoladowej mazi, ale ta oblekała je niemal do końca, porządnie.
Raz po raz zdarzyło mi się któregoś podgryźć nim czekolada zniknęła, ale przeważnie zostawiałam je już na koniec. 
Gryzione na koniec migdały okazały się twardawo-kruche, konkretne. Specyficznie, suchawo skrzypiały, szczycąc się jakością.

W smaku pierwsza rozeszła się słodycz, którą szybko utemperowała lekka maślaność. Odnotowałam też marginalną gorzkawość, cierpkość.

Słodycz rosła, zdradzając trochę cukrowy charakter, jednak... nie był taki oczywisty. Coś mi w słodyczy pobrzmiewało - coś trudnego do uchwycenia. Jakby waniliowy marcepan? Coś innego niż cukier w niej pobrzmiewało.

Lekko prażone migdały szybko dały o sobie znać, ale nie pchały się na pierwszy plan. Subtelnie pobrzmiewały i... trochę przekierowały słodycz.

Nagle zrobiła się wysoka. Bardzo wysoka, acz że dolatywało do niej echo goryczki, migdały zasugerowały mglistą nutę migdałowego amaretto, dodanego... do kawy? Amaretto na chwilę się umocniło mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa.

Migdały wówczas coraz bardziej wyłaniały się spod czekolady. Ich akcent trochę tonował słodycz, a czekoladowa baza wydała mi się przy nich mocniej maślana. Przemknęła też myśl o przecukrzonym, może lekko waniliowym marcepanie w czekoladzie.

Gryzione na koniec migdały okazały się pełne smaku. Cukrowo słodka otoczka czekolady ani trochę im nie przeszkadzała - świetnie się przebiły i stonowały ją. Chwilami prażony element w nich wydawał się znikomy. Migdały były prażone nie mocno, a jakby dogłębnie. Mimo że były w skórkach, nie pojawiła się żadna gorzkość.

Po zjedzeniu został posmak w dużej mierze migdałów średnio mocno prażonych i intensywnych, po prostu boskich oraz cukrowo-cierpkawe tło czekolady, kojarzącej się z migdałowym amaretto. Do głowy znów przyszedł mi marcepan w czekoladzie.

Tabliczka wyszła naprawdę przyjemnie dzięki temu, że nie była czysto cukrowa, a z ciekawym echem amaretto i migdałowych słodkości. Bazowo była bardzo w porządku, ale że wypełniały ją przecudownie smakujące migdały o doskonałej strukturze, jawiła się jako naprawdę warta polecenia spośród takich ciemno-niezaciemnych tabliczek z orzechami. W góry idealna, by coś pochrupać z niezłą bazą i mimo dostarczenia sobie cukru, nie zasłodzić się. Przypominała Choceur Feinherb Mandel, ale podlinkowana wyszła jednak bardziej po prostu cukrowo, mimo że z kolei w niej doszukałam się nuty pierników i kawy.


ocena: 8/10
kupiłam: Kaufland
cena: 8,99 zł (za 200g)
kaloryczność: 563 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier, migdały 27%, tłuszcz kakaowy, masło klarowane, lecytyna sojowa, ekstrakt z wanilii Bourbon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.