sobota, 1 czerwca 2024

DM Bio Edelbitter Schokolade 90 % Kakao ciemna

Do niedawna nie wiedziałam o istnieniu sklepu czy też firmy DM (dm-drogerie markt sp. z o.o.), jak się okazuje: drogerii. Trafiłam na ich stronę zupełnie przypadkiem - od niechcenia wpisałam w wyszukiwarkę "ciemna czekolada", sprawdzając, czy nie ma niczego mi nieznanego nowego "w internetach" do kupienia w przystępnej cenie na zwyklejszy dzień. Trafiłam na tabliczki tej właśnie firmy, wyglądały całkiem w porządku. Nie wiedziałam, że tak szybko przyjdzie mi poznać pierwszą z nich, ale tak wyszło. 90 % wydaje się trochę ryzykowne, gdy biorą się za to przeciętne firmy, nie te robiące czekolady degustacyjne, ale cóż - tu starałam się podejść do niej neutralnie. Skład wzorowy, więc liczyłam, że w produkcji nie nawalili.

DM Bio Edelbitter Schokolade 90 % Kakao to ciemna czekolada o zawartości 90% kakao, marki własnej Drogerii DM.

Po otwarciu rozszedł się gorzki zapach, który był palono-prażony, ale nie jakoś szczególnie intensywnie czy mocno. Czekolada jawiła się jako bardziej dymna niż palono-prażona. Paloność odchodziła na tyły, do gorzkości dopuszczając specyficzną soczystość. Ta przywodziła na myśl drzewa iglaste i świeże powietrze. Poczułam też jakby skrytą maślaność oddającą kremy orzechowo-migdałowe. Niska słodycz karmelu wpisała się w nienachalną paloność - to właśnie ona chyba ją dyktowała, bo sama kakaowa baza nie była palona mocno. Przeplotła ją cytrusowość - bardzo słodki grejpfrut i trochę kwaskawej cytryny. Kwasowość zaznaczyła się wyraźnie.

Tabliczka wydała mi się trochę oleiście tłusta już w dotyku, a jednocześnie kamiennie twarda. Przy łamaniu trzaskała głośno i właśnie skaliście.
W ustach rozpływała się powoli, bez oporu, acz początkowo nieco skąpo. Wciąż sprawiała wrażenie w pewien sposób twardawej i mazistej. Wydała mi się maślano-oleiście tłusta, ale nie mocno ciężka. Była zwarta, masywna i gęsta. Przedstawiła się jako idealnie gładka, a ja doszukałam się w niej czegoś z rzadkiego nabiału, np. maślanki i lekkiej wodnistości. Mimo to, do końca nie porzuciła gęstości - ciekawe odczucie.

W smaku pierwsza odezwała się średnio mocna palona nuta i gorzkość. Paloność jakby przygotowała jej grunt, po czym rozmyła się, rozeszła gdzieś na tyły. Przemknęła nuta dymu.

Zaznaczyła  się lekko kwaskawa mgiełka... Robiła delikatne, cytrusowe sugestie, ale hen, w oddali.

Gorzkość przywiodła kawę - nieśmiałą, acz czarną na pewno. Była raczej słaba. Po chwili dołączyły do niej orzechy i migdały, a także podpłynęła pod nią maślaność. Rosła szybko i rozchodziła się wszędzie, że przez moment wydało mi się, iż mocno uładzi kompozycję.

Słodycz zaznaczyła swoją obecność, podbierając sobie paloność. Pomyślałam o mocno palonym, ciemnym karmelu, który tylko subtelnie przyozdabiał inne nuty, sam nie pchając się na przód.

Zestawienie orzechów i maślaności przełożyło się na myśl o kremie migdałowo-orzechowym, właśnie dość maślanym, ale jakby... poskromionym. Pojedyncze kwaskawe przebłyski zasugerowały mi kakaowo-maślano-maślankowy biszkopt. 

W tle zaznaczyła się świeżość drzew iglastych, także niosących delikatny kwasek. Ten się jednak nie spieszył, rozchodził się spokojnie i miarowo, zaczynając od tyłów.

Poczułam za to słodko-kwaskawe kandyzowane wiśnie i wiśniowe galaretki. Wyszły lekko cierpko, lecz podniosły słodycz. Wyobraziłam sobie wiśniowe słodkości w ciemnej czekoladzie. Słodycz wciąż miała w dużej mierze karmelowy charakter.

Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa maślaność zdecydowanie zmieniła się w maślankę. Już nie tyle że biszkopt maślankowy, a po prostu w maślankę. Kompozycja miała w sobie też coś z nabiału ogólnie (nie tylko z maślanki), acz nie mogłam tego uchwycić. Nabiał też zaczął wplatać trochę kwasku, porzucił chęci łagodzenia.

Kwaskawe wtrącenia z soczystości wydobyły cytrusy. Całkiem sporo. Kwasek był wyraźny, ale nie mocny. Cytryna jedynie przemykała - i to nie tyle jako ona sama, co może cytrynowa masa, lemon curd. Taka, w której akurat ktoś nieco przesadził z masłem. Cierpkość i cały czas znacząca gorzkość dopowiedziały grejpfruta. Mimo że kompozycja ogółem nie była bardzo słodka, sam w sobie grejpfrut wydał mi się wyjątkowo słodki (jak na grejpfruta czerwonego). Możliwe, że podkręciła go pomarańcza, z kolei jak na pomarańczę wyjątkowo kwaśna.

Gorzkość i drzewa z czasem zmieniły orzechowy krem w orzechy włoskie i migdały. Surowawe, ze skórkami, które też podkręciły goryczkę. Drzewa przy nich także się umocniły. Końcowo pomyślałam o słabej, ale czarnej kawie pitej z termosu, już nieco ostygłej, wśród świeżości drzew iglastych.

Po zjedzeniu został posmak orzechów włoskich i migdałów oraz drzew. Pobrzmiewała za nimi maślanka i przygaszone owoce. Lekka kwaskawość zmieszała się z palonym karmelem w bardzo wyważonych proporcjach. Słodycz przełożyła się też na myśl o maślankowo-cytrusowym biszkopcie. Z cytrusów w posmaku najwięcej do powiedzenia miała pomarańcza, acz rozmyta i wymieszana z innymi. Stały za cierpką gorzkością.

Czekolada wyszła smacznie i ciekawie, ale w sumie dość prosto. Była łagodna jak na 90%, ale to nie wada. Jej gorzkość była bowiem przyjemnie wyrazista, a słodycz niska. Połączenie migdałowego kremu, przechodzącego w migdały i orzechy włoskie pod wpływem drzew zacnie zgrało się z odrobiną słabej kawy i owocami. Te nie były mocne, ale wyraźne. Kandyzowane wiśnie i wiśniowe galaretki, a potem nie za kwaśne cytrusy połączyły się z gorzkimi, wytrawniejszymi nutami dzięki maślance. Ta przyjemnie przemodelowała maślaność, która na początku wydała się mieć imperatywne zapędy. Myśl o maślankowym biszkopcie czy zbyt maślany lemon curd były intrygujące, mimo że ledwo uchwytne. Może i czekolada miała wady, ale jak na 90% w tej cenie, była świetna.


ocena: 9/10
kupiłam: www.dm.pl
cena: 8,75 zł
kaloryczność: 596 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miazga kakaowa, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.