sobota, 23 maja 2015

Lindt mit Liebe gemacht Kasekuchen-Mandarine mleczna z sernikiem z mandarynkami

Mam kilka takich wspomnień, a właściwie tylko mglistych wizji, z dzieciństwa, do których bardzo lubię wracać. Są one tak silne i tak zwyczajne, że zawsze napawały mnie dziwnymi odczuciami. Czy to prawdziwe wspomnienia? Czy to moje wyimaginowane wyobrażenia idealnej rzeczywistości? Ciekawi mnie, czy zwykłe wspomnienie może być aż tak wyraźne i tak proste, jak na przykład to: 
Świeżo upieczony, wilgotny sernik z twarogiem przemielonym jeszcze tego samego dnia. Zapach pieczonego ciasta unoszący się po całym, babcinym mieszkaniu. Obieranie mandarynki, którą zwinęłam ukradkiem, kiedy produkty do serowego specjału były przygotowywane. Mozolne usuwanie skórki i napajanie się zapachem owocu, na myśl o którym ślinka leci, gdyż już wiadomo, jak soczysty i słodki jest ten pomarańczowy, okrągły skarb. 
Czujecie to? 

To świetnie, ponieważ dzisiejsza recenzja w tej tematyce mniej więcej osadzona również będzie. Moje wspomnienia zostały obudzone przez serię Lindt mit Liebe gemacht, a dokładniej przez mleczną tabliczkę Kasekuchen-Mandarine, co znaczy po prostu sernik z mandarynkami. 

Śliczne, takie "babcine" opakowanie ma w sobie pewien urok, który przyczynił się do tak szybkiego (lecz ostrożnego) otwarcia tekturowej koperty i rozerwania sreberka. 
Wspomnienie stało się rzeczywistością. Otóż poczułam silny zapach sernika z mandarynkami właśnie. To był moment, w którym zdałam sobie sprawą, że to nie tylko smaczna czekolada, a coś, o czym będę pamiętać przez lata. 
Pierwsza kostka w ustach. Poczułam głębię mlecznej czekolady Lindt'a; bardzo słodkiej, jakby z nutą wanilii, i wyraziście kakaowej. Tak, silna słodycz, łamana przez goryczkę kakao - to jest to, za co kocham mleczne lindt'owskie czekolady! Rozpuszcza się powoli, budując napięcie przed tym, co czeka w środku.

W końcu pojawił się kwaskowaty posmak. Stawał się coraz silniejszy i silniejszy, a cudowna słodycz dorównywała jego poziomowi. Nadzienie okazało się być nie całkiem przemielonym twarogiem z dodatkiem jogurtu naturalnego (w proszku), który podbijał ten kwaśny smak. Była to przyjemna nuta, taka czysto jogurtowa właśnie. Smakowite nadzienie oczarowało mnie także pod względem struktury - nie był to gładki krem, a masa przemielona, nie w 100 %-ach jednak, co oddziaływało na mnie bardzo pozytywnie.

Kwasek dawały również malutkie kawałeczki (suszonych?), lekko chrupiących, mandarynek. Kwaśno-słodkie, soczyste aż do granic możliwości, drobinki podkreślały i wydobywały zasadniczy smak, chociaż same stanowiły bardzo silny dodatek. To były mandarynki w 100 %, nie żadne skórki, nie żadne nieokreślone cząstki. Najprawdziwsze mandarynki.

W pewnym momencie, kiedy tak kostka rozpuszcza się i rozpuszcza, zaczęłam czuć narastający smak wiejskiego twarogu z krowiego mleka. To było czuć! 

Ta czekolada to po prostu wilgotny, domowy sernik z jogurtem i mandarynkami, podkoloryzowany pyszną, słodką czekoladą. Wydaje mi się jednak, że cząsteczek owoców mogłoby być minimalnie mniej, tak żeby to właśnie sernikowa serowość była na pierwszym miejscu. 


ocena: 9/10
kupiłam: specjalne zamówienie z Niemiec
cena: około 12 zł (nie jestem jednak pewna, gdyż płaciłam za kilka tabliczek)
kaloryczność: 548 kcal / 100 g
czy znów kupię: z chęcią bym do niej wróciła

Skład: cukier, tłuszcz kakaowy, pełne mleko w proszku, miazga kakaowa, olej palmowy, jogurt w proszku z odtłuszczonego mleka, tłuszcz mleczny, laktoza, twaróg w proszku 2%, śmietanka w proszku, mandarynki 1%, lecytyna sojowa, lecytyna słonecznikowa, syrop glukozowy, naturalne aromaty, koncentrat soku cytrynowego, odtłuszczone mleko w proszku, wanilina, ekstrakt słodu jęczmiennego

23 komentarze:

  1. MAndarynkowy sernik kojarzy mi się z świętami... Te cudne smaki! Starałam się wyobrazić sobie, jak smakuje, ale to nie jest takie łatwe :D

    zapraszam:
    http://grapefruitjuicesour.blogspot.com
    :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Muszę przyznać, ze u mnie w domu sernika z mandarynkami nie było nigdy. I nie wiem do końca, czy potrafię wyobrazić sobie ten smak. Staram się...

    I wiem już że to może być coś dobrego! Zarówno w formie wypieku jak i czekolady. Zwłaszcza czekolady. Gdyż przełamanie sernikowatości smakiem wyrobu z kakaowca.. To musi być niesamowite ! :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Ahhh przypomniałam sobie tą czekoladę... Chyba jeden z najlepszych nadziewanych Lindtow jakie jadłam kiedykolwiek. Nadzienie bylo wprost wyborne, idealnie sernikowe. Kiedy myślę o czekoladzie sernikowej, to przed oczami staje mi właśnie ta tabliczka (plus oczywiście jeszcze Zotter :))

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam czekoladę Lindt <3 Ten wariant smakowy na pewno bardzo by do mnie przemówił ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. O Boziu co to musi być za czekolada chcę ją!!! gdzie ja zamawiałaś? też chętnie zamówię:) uwielbiam sernik:) . Mam nadzieję,że jutro będzie na komunij na którą idę bo smaku tylko mi narobiłaś:( a jak nie to w poniedziałek sama sobie upiekę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamówiłam w suwalskim sklepie z niemieckimi słodyczami, bo z racji, że bywam tam bardzo często, pani mnie już rozpoznaje i zgodziła się zrealizować specjalne zamówienie. Myślę, że w większości sklepów z niemieckimi artykułami przejdzie takie ugadanie sprzedawcy. ;)

      Usuń
    2. Mi tak też pani zamawia,ale raczej RS bo są dostępne we wszystkich sklepach . Za taką już trzeba pobiegać i poszukać ehh może moja siostrę zmotywuję by mi poszukała i wysłała:)

      Usuń
    3. Właśnie dzięki uprzejmości tamtej pani mam tę (i kilka innych) czekolad, a zdobycie ich rzekomo nie było takie łatwe. :P Jak dobrze, że na świecie są jeszcze uprzejmi, albo chociaż interesowni, ludzie.

      Usuń
  6. Opakowanie nie kojarzy mi się z babcinymi klimatami ani trochę, raczej z nowoczesnymi blogami i ich właścicielkami robiącymi stylizowane zdjęcia, miniatury dzieł sztuki, foodporn.
    Co do wspomnień, mam wiele takich z dzieciństwa, co do których dziś już nie jestem pewna, czy tak było, czy sytuacja w przeciągu lat się podkoloryzowała. Nigdy do tego nie dojdziemy, ale i po co? Moja babcia kojarzy mi się na przykład z delikatną karpatką (obowiązkowo), "kręceniem" mi przesłodzonego kogla mogla (i dźwiękiem dzwonienia łyżeczki o szklankę), miękkimi bułeczkami ze śmietankowym twarożkiem. Mmm.
    Co zaś do czekolady, to wiadomo: brałabym jak dzik trufle. Szkoda, że nie można jej zdobyć stacjonarnie.
    Ostatnia rzecz: 9/10, bo...? ;>

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nigdy kogla mogla nie jadłam! Nawet nie wiem, jakim cudem, bo ten dźwięk łyżeczki jakoś mi się zapisał w pamięci. :P
      Bułeczki z twarożkiem... jadło się, jadło! Moja babcia zawsze stawiała jeszcze do tego ogrooomny słoik z miodem.

      9/10 bo za silny mandarynkowy smak, wolałabym, żeby był bardziej sernikowy. ;P

      Usuń
  7. Wydam wszystkie pieniądze na wszystko co ma chociaż namiastkę sernika, który kocham miłością do grobowej deski. Dlaczego w moich sklepach jej nie ma?! :< Muszę chyba przekupić na ładny uśmiech, któregoś sprzedawcę aby się za nią rozejrzał i mi ją sprowadził. :D Jeżeli chodzi o mandarynki... Szczerze? Aż mi się łza w oku pojawiła jak czytałam Twój wstęp. Przypomniały mi się bowiem czasy podstawówki kiedy były okolice 1 grudnia i pojawiały się wszędzie mandarynki i wszyscy je wcinali na przerwach w szkole, bo mamusie je nam pakowały do opakowań śniadaniowych razem z kanapeczkami z pasztetem czy innym serkiem. :D Pamiętam, że siedzieliśmy na korytarzu na ławkach przed salami, a na przeciwko była zawsze ogromna choinka do samego sufitu przystrojona przez nasze ozdoby i wszyscy rozmawialiśmy tylko o zbliżających się mikołajkach, bo wszyscy dostawaliśmy wtedy mega paczki ze słodyczami w szkole, które przynosił Mikołaj. :D <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w sklepach też jej nie ma, możesz się pocieszyć. :P U mnie nic nie ma...
      A ja jestem ciekawa, na ile uwielbiam mandarynki ze względu na smak, a na ile za wspomnienia. ;)

      Usuń
  8. Czujemy to! :D
    Bardzo bałybyśmy się tej tabliczki, że wymagań miałybyśmy do niej wiele a biedna by nie podołała. Wszystko co z serem kochamy całym sercem a jeżeli to jest Lindt to już w ogóle :) Oj chciałybyśmy mieć kiedyś możliwość jej próbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta czekolada jest cudowna. Kupiłam ją w zeszłym roku na targu za jakieś 6zł (krótki termin ważności) i była to najlepsza nadziewana czekolada jaką kiedykolwiek jadłam. Byłam przekonana, że to tylko wakacyjna limitka. Muszę ją gdzieś znaleźć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cudowna, to fakt... a za 6 zł, to już w ogóle! Masz szczęście i tyle. ;)
      Swoją drogą, jestem w trakcie testowania całej serii i jestem ciekawa, jak to będzie z jeszcze dwiema tabliczkami, które mi zostały.

      Usuń
  10. No nie, jaka cudna! Zazdroszczę. .__.

    OdpowiedzUsuń
  11. I tak oto rozpłynęłam się pod wpływem Twojej recenzji...Sama nie wiem na co mam teraz większą ochotę - na sernik z mandarynkami, czy na tę czekoladę :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prosta odpowiedź: na jedno i drugie tak samo pewnie! ;)

      Usuń
  12. W przeciwieństwie do sernikowego Haagena ta tabliczka nawet mnie zaciekawiła. Skoro tyle osób się nią zachwyca to chyba coś musi być na rzeczy. Dobrze, że nie mam ugadanych sprzedawców, przynajmniej mnie nie kusi ;)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tak bardzo pragnę tego w polce...TAK BARDZO! :'(
    Kocham sernik, normalnie pod każdą postacią i wiem, że ta czekolada jest stworzona dla mnie.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.