Po niezwykłym przeżyciu, jakim była degustacja mlecznej czekolady Cortez z suszonymi śliwkami, miodem i cynamonem, nie mogłam się już doczekać otwarcia kolejnych, ale jednocześnie bałam się, że te jej nie dorównają. Wiadomo jednak, że u mnie taka pokusa jest o wiele silniejsza od jakichkolwiek obaw.
Cortez Premium Chocolate czekolada mleczna z miodem i czarną porzeczką to ręcznie robiona czekolada polskiego producenta Comedus. Czarna porzeczka stanowi tu 7 %, a miód 1,5 %; producenta Comedus.
Zawartość kakao to jedynie 32,8 %, więc nie ma się czym chwalić (a bo tych 0,2 % to dodać nie można było...).
Przez okienko w eleganckim opakowaniu można zobaczyć ogromną ilość porzeczek. Kiedy tylko wyjęłam tabliczkę z tekturki i folii, przekonałam się, że Cortez naprawdę nie oszczędza na owocach. Cały spód jest ich pełen.
Tabliczka o dziwo jednak nie pachniała owocami, a dużą ilością mleka i miodowo-waniliową słodyczą. Nie został tu pominięty łagodny lecz intensywny zapach czysto czekoladowy.
Przełamałam tabliczkę. Nie była ani zbyt miękka, ani zbyt twarda.
Wreszcie wgryzłam się w nią.
Od razu przyatakował mnie świeży kwasek porzeczek.
W chwilę później czekolada zaczęła się rozpuszczać, otaczając owoce słodkim mlecznym smakiem. Było bardzo mlecznie i bardzo słodko, chociaż ciągle wyraziście czekoladowo. Znalazł się tu lekki akcent miodu, ale wydał mi się delikatniejszy niż w wersji ze śliwkami. Wanilia gdzieś mi umknęła. Nie miałam wrażenia przesłodzenia nawet przez chwilę dzięki temu, co robiły porzeczki.
A robiły wiele. Rozchodził się od nich soczysty kwasek świeżych owoców w bardzo dużej ilości. Przegryzałam je, natrafiając na twarde pestki. Same owoce były miękkie, lecz porządnie zbite, a ich skórki, już nieco twardsze, zachowały całkiem sporo charakterystycznej goryczki. To wokół nich wszystko się rozgrywało.
Słodycz tylko lekko je koloryzowała, bo czasem przy tym całym kwasku wydawała się wręcz znikoma - a popatrzcie na skład!
Kiedy przewracałam kawałek w ustach, to i wyrazistość mlecznej czekolady było bardziej czuć. Może nie ma tu smaczku kakao, ale swoista głębia... trochę jest.
Kiedy spróbowałam samej czekolady (bez owoców) okazała się bardzo słodka, chociaż wciąż smaczna, dzięki wyraźnie miodowej nucie.
Jedząc z dodatkami, nie skupiałam się zupełnie na konsystencji chociaż nie umknęło mi, że nie zalepiała i była nieco maślana; solo - tu już ujawniło się, że w jej kremowości czuć i troszeczkę proszku, chociaż nie jest to właściwie wielka wada.
To smaczna czekolada, warta polecenia. Owocowy kwasek świetnie przełamuje delikatną mleczną czekoladę o miodowym akcencie. Czysta tabliczka nie byłaby specjalnie warta uwagi, ale dodatek porzeczek to naprawdę świetny pomysł. Nie zachwyciła mnie jednak aż tak, jak ze śliwkami i cynamonem.
ocena: 8/10
kupiłam: tea&tea
cena: 19.90 zł (za 85 g)
kaloryczność: nie podana
Oj,nie smakowałaby mi,mimo,ze darze porzeczki bardzo ciepłym uczuciem. Prwnie wiesz juz dlaczego? ;)
OdpowiedzUsuńOj wiem. :P
UsuńTej wersji nie jadłam,aczkolwiek brzmi naturalnie i smacznie,bez zbędnych ulepszeń.Może przy jakiejś okazji przyjrzę się jej bardziej,ale na razie jestem w poszukiwaniu deserowych/gorzkich tabliczek :>
OdpowiedzUsuńCortez nawet niezłą "odwala" robotę.Pisałam Ci już o gorzkiej z kwiatem soli morskiej.Nieźle mnie zaskoczyła.
Kiedyś warto, bo rzeczywiście naturalnie i smacznie, mimo że bez głębszych doznań.
UsuńJa z kolei kiedyś za tę, o której piszesz, będę musiała się wziąć, ale... to chyba w odległej przyszłości. :>
Ile ma dodatków szok:)
OdpowiedzUsuńO tak, jak chyba wszystkie Corteza. :D
UsuńFanką porzeczek akurat nie jestem (a cynamonu akurat tak), więc tym bardziej wybrałabym wersję śliwkową. Choć dla mamy np. pewnie wybrałabym już właśnie taką ciekawą kompozycję :)
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że właściwie każdy coś tam sobie wybierze. ;)
UsuńObśliniłam się. Ciągle miło wspominam wersję śliwkową, więc mleczna czekolada z kwaskowatymi porzeczkami brzmi bosko.
OdpowiedzUsuńŚliwkowej jednak nie przebiła. :P
UsuńTo jest typ czekolady, którą na pewno wybrałabym sobie w ramach współpracy (i byłabym oczarowana), ale sama bym nie kupiła, bo mimo wszystko nie moja bajka.
OdpowiedzUsuńFakt, nie zaoszczędzili na dodatkach! :D Bardzo lubimy porzeczki i jesteśmy ciekawe jak takie owoce smakują wraz z dobrą czekoladą :) Tutaj to nawet na miód byśmy oko przymknęły :)
OdpowiedzUsuńWarto przekonać się na własnych kubkach smakowych. :D
UsuńMiód zawsze brzmi dla mnie obłędnie nie ważne do czego jest dodany. Poza tym cieszy mnie inny owoc ni truskawki. :D
OdpowiedzUsuńO tak, to niewątpliwie dobre rozwiązanie - dodanie ciekawszego owocu, ale ja ostatnio... i takiej truskawkowej klasyki bym spróbowała. :P
UsuńLubię czarne porzeczki, więc pewnie by mi smakowała. Chili od Corteza, którą kiedyś dostałem, też była przyzwoita. Ale sam dla siebie bym chyba nie kupił, zwłaszcza, że mogę sobie zalać porzeczki jakąś niezłą kuwerturą (można w Polsce kupić np. kuwertury Varlhony, a mam chyba jeszcze ciemną od Menakao).
OdpowiedzUsuńMi nie podoba się perspektywa robienia czekolady w taki sposób... jakoś do mnie to nie przemawia, tym bardziej, że dobrą czekoladę wolę bez dodatków, a takie zwyklejsze - to już jem przeważnie dla dodatków. ;)
UsuńTakie prezenty to i ja bym chciała, a nie np. tamta Reese's. :>
Brzmi i wygląda pyszne, ale na ten wariant smakowy raczej bym się nie skusiła :)
OdpowiedzUsuń