środa, 13 maja 2020

Zotter Honey Nuts mleczna 50 % z miodowym marcepanem i nugatem migdałowym z karmelizowanymi migdałami i orzechami laskowymi w miodzie

Ostatnimi laty zrobiłam się strasznie czuła na pewno smaki i wiele rzeczy jest mi a to za słona, a to za słodka. W przypadku czekolad niewątpliwie częściej problemem jest to drugie. I jest to problem duży. Mało tego, że producenci nagminnie wszystko przesładzają. Jest jeszcze taki mój personalny problem. Czasem aż mam do siebie żal, że coś jest mi za słodkie... Albo np. teoretycznie coś lubię, ale przez słodycz nie jestem w stanie tego dużo zjeść. Powiedzmy: chałwa, nugaty, miód (gryczany!), syrop klonowy - to takie cudowne rzeczy, a nie jem, bo zabójczo słodkie (chałwa i nugat za często mają też inne wady - wolę je "abstrakcyjnie"). No ale taki miód... w dodatku nie mam go do czego jeść, bo nie jem posiłków na słodko (jedyne słodkości jakie jadam to czekolady, a tak ze słodkiego jedzenia to jeszcze owoce, ale to zupełnie co innego). Do wymienianych słodkich rzeczy można by chyba i marcepan zaliczyć - kiedyś ogólnie go lubiłam, teraz mnie nudzi, ale... jego nuty w tabliczkach? Lubię. Do marcepanów Zottera jednak mam słabość... i wreszcie dochodzimy do meritum: miodowy marcepan Zottera? Mimo że zapowiadało się słodko, to bardzo smacznie. Trochę kręciłam nosem na "kawałki brittle", bo ogólnie karmelizowane kawałki (nawet miodowe) postrzegam jako bryłki cukru. Zotter w ogóle zrobił coś dziwnego: karmelizowane kawałki orzechów pokrył miodem i dopiero dodał je do nugatu... Jakby nie wystarczyło ich skarmelizować w miodzie? Po co i karmelizowanie, i "omiodowanie"? Nie rozumiałam, ale liczyłam, że to będzie dobra tabliczka. Obawiałam się tylko, czy nie wyjdzie już za bardzo "nie dla mnie"...


Zotter Honey Nuts to mleczna czekolada o zawartości 50 % kakao nadziewana (26%) miodowym marcepanem i (22%) nugatem migdałowym na bazie migdałów i białej czekolady z (5%) kawałkami "brittle" - karmelizowanych orzechów laskowych i migdałów w miodzie.

Po otwarciu uderzyła mnie moc migdałów. Intensywne, wyraziste i najróżniejsze, pod przewodnictwem prażonych, które to mieszały się z oczechowo-chlebową wonią nie za słodkiej czekolady mlecznej.
Gdy zbliżyłam się do wierzchu tabliczki, zapach wydał mi się delikatniejszy w wydźwięku i bardziej uroczy, miodowo-lukrowy. Umocniło się to po przełamaniu, choć wtedy i prażenie wzrosło. Pojawił się karmel.

Przy łamaniu tabliczka wydawała mi się konkretna. Czekolada lekko trzaskała, nadzienia zaś sprawiały wrażenie zwartych i gęstych. Lepki marcepan był bardziej plastyczny, nugat zaś suchawo-tłusty, przy czym sprawiał wrażenie lekko kruchego przez sowitą ilość większych (migdałów) i mniejszych (orzechów laskowych) kawałków. Część była jakby oblana płynnym miodem.
W ustach czekolada rozpływała się gładko, w gęsto-kremowy sposób, lekko zalepiając i leniwie odkrywając nadzienia.
Te również były gęste i leniwe. Rozpływały się równocześnie, acz w inny sposób. Nugat nie spiesząc się, cały czas, a marcepan "falami": wyciskał się spod czekolady szybciej, po czym jakoś tam zalegał przylepiając się do innych warstw, miał swój duet w połowie, i znów jakby zalegał.
Otóż niewątpliwie lepki marcepan był gęstszy, bardziej zwarty niż inne marcepany Zottera. Przy tym był lekko soczysty, zacnie plastyczny, minimalnie gumiasty. Czuć jego "przemieloność", dzięki której przyjemnie się rozchodził i która bardzo dobrze zgrała się z tłusto-ciężkawym nugatem.
Ten był tłusty w sposób orzechowo-maślany, zbity. Jego masa kontynuowała kremowe rozpływanie się czekolady, jednak wystąpiły w nim nie za twarde, lekko chrupiące kawałki.
Były to orzechy i migdały: karmelizowane i pokryte miodem. Sporo tego "dobra" na nich, a samego "orzecha w orzechu" już mniej. Wierzch rozpuszczał się (choć w trakcie jedzenia specjalnie tej "płynności" miodu nie czuć), a orzechy okazały się dość miękkawe i... zaskakująco świeże. W porę schrupane, chrupało to i właściwie było w porządku (bryłek cukru nie przypominało).

W smaku czekolada rozpoczęła połączeniem karmelowej słodyczy i wyrazistego mleka, do których szybko dotarło też kakao o charakterze prażonych orzechów. Utworzyły wyważoną, leciutko gorzkawą, nie za słodką kompozycję, kryjącą chlebowo-migdałowe nuty. Wydawała się wręcz śmietankowa... karmelowo-śmietankowa. Prawdopodobnie w dużej mierze przesiąkła nadzieniem.

Ono dość szybko zgłosiło udział w kompozycji prażonych migdałów, ogólnie prażoności z niemal słonawym zacięciem i o lekko chlebowo-orzechowym wydźwięku.

Słodycz wzrosła dopiero po chwili, za sprawą wnętrza.
Pierwszy odezwał się marcepan. Poczułam dosłownie "miodzik", a więc uroczo dziecięcy smak jasnego miodu, przy którym po chwili pojawiły się migdały o łagodnym charakterze. Marcepan był bardzo czysty, taki... naturalnie migdałowy. Delikatny, a jednak tą delikatnością / czystością zachwycający. Wydał mi się lekko "migdałowo okurzony" i mimo że bardzo miodowo-słodki (która to słodycz cały czas rosła), nieprzesłodzony.

W połowie rozpływania się kęsa do migdałów świeżo-marcepanowych i delikatnych po pewnym czasie dołączyły konkretniejsze oraz słodko-nugatowe. Na pewien czas na prowadzenie wyszła właśnie ta warstwa. Nugat / pralina migdałowa wniosła do kompozycji nutę lukru migdałowego oraz maślano-śmietankowy motyw, gdyż to wydawało się bazą tej warstwy. Śmietanka stała za idealnym zgraniem z czekoladą. Warstwę tę jednak postrzegałam jako chwilami nijako słodką, choć wciąż migdałową. Czuć w niej prażono-migdałowy smaczek. Miałam wrażenie, że w niej całej pobrzmiewa miód, aczkolwiek rozchodził się raczej od orzechów i migdałów.

Prażone migdały przecinały wszystko inne, gdy trafiałam na kawałki dodatków. Te podkreśliły odrobinkę soli (nie wiem, czy była przy nich, obstawiam, że raczej ogólnie w nugacie - raz i drugi aż zaskoczyła mnie jej siła), a także najpierw jeszcze bardziej podbijały słodycz. Otóż były drapiąco-słodkimi tupnięciami miodu i pstryczkami palonego karmelu, podkreślającego prażoność i... układającymi się czasami w dziwny motyw (nie umiem go nazwać). Raz i drugi trafiłam na paloną goryczkę. Kawałki gryzione czy ssane bliżej końca uwypuklały smak migdałów. Orzechy laskowe też też tam migały.

Zostawione na koniec (częściowo) pozostawały trochę w posmaku, ale jako dodatek do zasłodzenia wywołanego miodem i "migdałowym lukrem" (jak kojarzył mi się nugat). Czuć prażenie, lekką słonawość i migdały oczywiście. Migdały prażone, marcepanowe... ale mocno dosłodzone. Od miodu lekko drapało mnie w gardle.

Całość w udany sposób skonfrontowała twory kojarzące się ze słodkimi ulepkami, niosącymi dziecięce zasłodzenie z charakterem migdałów i smakami zdecydowanie poważniejszymi. Wyszło bardzo słodko, ciężko, co uważam za ryzykowne, ale... w zasadzie udane. Nie czułam się strasznie przesłodzona mimo drapania; odczuwalna konkretność nie przełożyła się na zatłuszczenie, a lepkość była na poziomie tolerowanym. Podobnie zresztą jak karmelizowane orzechy - zaskakująco nieźle wyczuwalne jako one same. Zaskoczyła mnie ta przełamująca sól. Prażenie i % kakao uważam za strzał w dziesiątkę.
Sama mam jednak trochę sprzeczne uczucia... zrobiłabym tę czekoladę nieco inaczej. Nie widzę sensu robienia aż tak słodkich rzeczy (np. niemal lukrowy nugat na bazie białej czekolady), by je potem przełamywać (solą). Nie wiem, po co tam orzechy laskowe, po co i karmelizowanie, i miód... Mam wrażenie, że przez to wszystko uciekła specyfika marcepana Zottera (taka jego lekkość, rzadka soczystość i różano-cynamonowe nutki).
Efekt dobry, ale nie aż tak powalający. Na szczęście mimo wszystko nie aż tak słodki, jak się bałam.


ocena: 8/10
kupiłam: biokredens.pl
cena: 16 zł
kaloryczność: 533 kcal / 100 g
czy znów kupię: nie

Skład: miodowy marcepan (migdały, miód), surowy cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy, migdały, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, miód, orzechy laskowe, odtłuszczone mleko w proszku, słodka serwatka w proszku, masło, pełny cukier trzcinowy, lecytyna sojowa, sól, sproszkowana wanilia, płatki róż, proszek cytrynowy (koncentrat soku cytrynowego, skrobia kukurydziana, cukier), cynamon

2 komentarze:

  1. Ja nie jem chałwy nie dlatego, że jest za słodka, tylko przez niską wartość najedzeniową i jednolity smak. Nie podoba mi się wszechobecny miód, ale nie mogę tego uznać za wadę w czekoladzie miodowej. Podoba mi się za to chlebowość. Pomyślałam o chlebie z dzieciństwa, z prawdziwej piekarni: mocno wypieczonym, chrrrupiącym, jeszcze ciepłym. Marcepan oczywiście super. Sól? Hmm, wolałabym bez.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chałwa ogólnie ma właśnie, jak pisałam, też inne wady i wg mnie - i to takie, bo jest chałwą, zrozumiałe. Chociażby to, jak zalepia zęby, jest tłusta etc. Składy, ceny... Sporo tego oprócz słodyczy. Jednolity, ale obłędny smak u mnie nie byłby problemem. Wartość najedzeniowa? Zależy ile miałabym jej zjeść - większej ilości nie dałabym rady, bo właśnie za słodka + to wszystko inne, więc kiepsko.

      Powiem Ci, że to był "spoko miodek", małą mnie by pewnie zachwycił. Obecna ja zdecydowanie wolałabym jakiś charakterniejszy.
      W sumie nie mam nic do tej soli w sensie takim, że nie wywaliłabym jej bez jednoczesnego zmniejszenia słodyczy (jak pisałam).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.