niedziela, 16 sierpnia 2020

ciastka Hershey's Cookies ’n’ Creme Rounds

Lubię połączenie czerni i bieli, także w słodyczach. Mam w sobie dużo ze wzrokowca, przez co czasem mimo iż zdrowy rozsądek krzyczy, że coś nie ma u mnie szans, bardzo chcę to zjeść. Po Knoppersie Black and White nie było wątpliwości, że słodycze inne niż czekolada mnie nie cieszą i koniec kropka. Ale... gdy poczytałam, że dzisiaj opisywane ciastka mogą posmakować Mamie, powiedziałam jej o nich, a ona kupiła. Obecnie to chyba jej ulubiona forma słodyczy. A mnie poniekąd to cieszy, bo co ciekawsze, mogę spróbować, nic nie tracąc. A czy produkty Hershey's są ciekawe? Czy raczej przereklamowane? Średnio mnie to obchodzi. Ja znam głównie ich czekolady i... może Was zaskoczę, bo jestem zakochana w wyglądzie Cookies 'n' Creme. Niestety, bardzo źle wspominam jej smak. I nie chodzi tu o to, że mam problem z samą marką... Ok, nie przepadam za nią, ale np. Cookies 'n' Chocolate mi smakowała. Ciastka mogły więc wyjść... różnie. No, ale przynajmniej wyglądały ładnie, to spróbowałam. Skład sprawdziłam tuż przed i... gdyby nie to, że już nastawiłam się na nie psychicznie, chyba bym zrezygnowała, widząc, że krem jest na bazie cukru pudru (nienawidzę!).

Hershey's Cookies ’n’ Creme Rounds to kakaowe ciastka z kremem o smaku białej czekolady z warstwą z kawałków ciasteczek kakaowych oblane białą polewą śmietankową.

Po otwarciu i gdy zbliżyłam się do ciastek, zarejestrowałam mocny zapach cukru. Cukru pudru, zwykłego i śmietanki w proszku (pewnie też słodzonej). Poczułam dosłownie "biel", ale też słodko-ciasteczkowy zapach, przywodzący na myśl ciastka raczej jasne. Trochę było w tym mleczności, ale nie białej czekolady. Było to mdłe, nijakie w tej słodyczy, z cukrowym zaduchem.

Duże ciastka w dotyku odznaczały się tłustością i lekką proszkowością. Wydawało mi się, że już w rękach zaczną mi się rozpuszczać. Pozytywnie zaskoczyły mnie jednak tym, że współpracowały, to znaczy: trzymały się porządnie, wszystkie części do siebie pasowały, były integralne, ale nie stawiały oporu przed celowym podziałem na warstwy. Nie kruszyły się, nie rozpadały.
Dopiero przy wgryzaniu się trafiłam na miękkość.
Miejscami gruba, miejscami cienka warstwa polewy była bardzo tłusta, bardzo plastyczna, ale i mocno proszkowa. Rozpuszczała się szybko, ale dziwnie plastikowo-ulepkowato, nieprzyjemnie.
Krem wykazywał podobne cechy, ponieważ także prędko znikał, a jego tłustość aż zostawała na ustach. Wszystko jednak robił po swojemu. Zmieniał się na miękką gamołkę z margaryny, a następnie rozpuszczał się na wodnistą zawiesinę z drobinkami / kryształkami ciastek i cukru. Wydawał się przy tym lekki, puszysty jak... chmurkowy lukier. Tłusto-miękki, bezpiecznie pylisty, więc nie mam traumy, ale nie podobał mi się. Był dość dziwny.
Ciastko, o kształcie śmiesznego basenika (z przestrzenią na krem) dla kontrastu było konkretne. Odebrałam je jako twarde (świeże) i gęste. Chrupiące i rozpadające się na gęstą, grudkową masę ciasteczkową. Kawałki ciastek na wierzchu podobnie. Ciastka rzęziły od cukru, co było ich jedyną większą wadą.

W smaku sama polewa od początku mordowała cukrem, który jednak ewidentnie podszyty był śmietanką i tłuszczowością. Spod cukru nie czułam przynajmniej potencjalnych margaryn, prochów czy innych nieprzyjemnych rzeczy. Nie smakowała jednak śmietanką czy białą czekoladą, na pewno nie.

Podobnie krem - nie miał z nią wiele wspólnego. Smakował jak... lukier, cukier puder, acz o śmietankowym zabarwieniu. Natychmiast przyprawiał o drapanie w gardle. Gdy spróbowałam go osobno, w pierwszej chwili wydał mi się czystym cukrem. Potem dopiero właśnie zaskoczył na bardziej cukrowopudrowy, śmietankowo lukrowy tor. Pobrzmiewała mi w nich sztuczność i tłuszczowość, też jakby dziwnie sztuczna. Wydał mi się obrzydliwy.

Ciastko (jak i drobnica na wierzchu) z kolei, może przez palącą cukrowość, a może taki smak miało, wyszło neutralnie. Wypieczoność i  dziwną sodowość (sól?) czuć, ale to za mało, by przełamane zostało przecukrzenie. Kakao z kolei raczej nie czuć, co wywołało u mnie dziwny dysonans poznawczy. Raz po raz wyskakiwała z nich za to słodycz cukru.

Ciastkowe części, gdy tak się przez to przegryzłam, nie pomogły. Cukier, lukrowo-cukrowość, tłuszczowość i śmietanka wyszły zgranie, ale niestety tylko w tym, że zasładzały, zamulały i mdliły oraz drapały w gardle.

Całość w moim odczuciu wyszła obleśnie. Po prostu nienawidzę lukru, cukru pudru, a to je tu czuć; zaś w ciastkach brakowało mi kakao. Ciemne ciastka jawiłyby się jako wybawienie, ale... jakby nie miały właściwego smaku. Cieszy fakt, że nie waliły tandetą, taniochą, ale jako wysokich jakościowo ich nie postrzegam. Konwencja jest jednak ciekawa, więc przyznałam za nią dodatkowy punkt, a ocenę wystawiłam na chłodno, jakby odcinając się od tego, że nienawidzę lukru, po konsultacji z Mamą. Sięgnęłam po to z czystej ciekawości więc, wiadomo. Nie mogę zjechać za to, ze czegoś nie lubię... Gdy po połowie ciastka miałam odruch wymiotny, serce krzyczało "1/10", ale wiadomo. Żeby było śmieszniej, nawet Mamie niezbyt podeszły. Odebrała je lepiej ode mnie, ale narzekała na twarde i grube ciemne ciastko (choć gorzkości i ona nie czuła, ha! żeby nastawiła się negatywnie, wystarczyło jednak, że widziała ciemny kolor). Podsumowała: "no ja lubię lukier, ale chyba nie aż tyle i nie z takim ciemnym, twardym ciastkiem. Ale rzeczywiście, przynajmniej gorzkie nie było. No tylko dlaczego takie twarde? Takie twarde ciastko i tyle lukru?". Zjadła jednak wszystkie, po czym bez emocji uznała, że kiepskie.


 ocena: 2/10
kupiłam: Lidl (Mama kupiła)
cena: chyba jakieś 3,50 zł na przecenie (za 96g)
kaloryczność: 527 kcal / 100 g; ciastko (16g) 84 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: krem o smaku białej czekolady 25% (cukier puder, olej słonecznikowy, tłuszcze roślinne w zmiennych proporcjach: palmowy, kokosowy; odtłuszczone mleko w proszku, substancja utrzymująca wilgoć: sorbitole; słodka serwatka w proszku, lecytyna sojowa, aromat), biala polewa 25% (cukier, tłuszcz palmowy całkowicie utwardzony, serwatka w proszku, pełne mleko w proszku, lecytyna sojowa, naturalny aromat, aromaty), mąka pszenna, oleje roślinne: palmowy, rzepakowy; cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, kawałki ciasteczek 2% (mąka pszenna, oleje roślinne: palmowy, rzepakowy; cukier, kakao o obniżonej zawartości tłuszczu, syrop glukozowo-fruktozowy, substancja spulchniająca: węglany sodu; sól), syrop glukozowo-fruktozowy, substancja spulchniająca: węglany sodu; sól

4 komentarze:

  1. Jadlam je już dawno i nie pamiętam dokładnie smaku, jedyne co wiem na pewno to to że mi smakowały bo przypominały mi Oreo :D ale fakt, tego posmaku lukru trochę tu za dużo, ogólnie całość za słodka wyszła, a ja nie obraziłabym się za bardziej gorzkie ciastko. Wiedziałam jednak że Tobie na bank nie posmakują :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka wymaksowana w krem wersja Oreo, meh - jako dla mnie, osoby nienawidzącej tego kremu, taak...

      Usuń
  2. Najwyraźniej jadłam inne ciastka, bo moje były bliskie doskonałości. Mimo iż nie jestem przywiązana do nich emocjonalnie, było mi bardzo smutno podczas czytania. Gusta, gusta.

    OdpowiedzUsuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.