środa, 13 stycznia 2021

ciastka Delicpol Paryskie Blond Czarna Porzeczka

Nie jadam ciastek, takich typu Delicje nigdy specjalnie nie lubiłam, bo i nie lubiłam galaretek, a bananowe Delisana utwierdziły mnie w przekonaniu, że nawet banany w tej sytuacji nie pomogą. Za ciastkami w sklepach rozglądam się tylko, gdy Mama zleca mi znalezienie jakiś dla niej. Ostatnio w Biedronce pożałowała sobie galaretek czarnoporzeczkowych ("bo drogie... a jak niedobre? Bo i ta czekolada ciemna... to mogą mi nie smakować"), więc gdy wypatrzyłam jej ciastka z galaretką takową właśnie i to nie w ciemnej czekoladzie ani też nie w białej, przywlokłam jej do koszyka. Mama bowiem uwielbia karmel i np. Karmellove Wedla to jedna z jej ulubionych czekolad. Tak się złożyło, że akurat parę dni wcześniej się zgadałyśmy, że to aż wkurzające, że czarną porzeczkę prawie zawsze w takich słodyczach łączą z białą. Rozumiem, że na zasadzie kontrastu, ale nie widzę problemu, by miała wystąpić z inną. Zastosowanie karmelowej jednak mnie zaskoczyło. Co prawda drugi wariant to truskawka i czekolada ruby (wg mnie oszukańcza, ale zamysł linii taki "ambitniejszy" jak rozumiem), więc ok... W domu tak się trochę pokręciłam, pomyślałam. Karmel i czarna porzeczka? Dziwne połączenie, że aż musiałam spróbować, choćby miało być paskudniejsze od białej i banana. I też... kiedyś naszło mnie na klasyczne tego typu ciastka, a zamiast się za nie bezpiecznie wziąć, to na jakieś dziwa się porywam... Ech. Mało tego! Dopiero po spróbowaniu i napisaniu recenzji odkryłam, że producentem jest Delicpol - właśnie ten od bananowych wstręciuchów.


Paryskie Blond Czarna Porzeczka to "to biszkopty z galaretką o smaku czarnej porzeczki (50%) w białej karmelowej czekoladzie", produkowane przez Delicpol dla Biedronki (chyba edycja limitowana na Dzień Kobiet 2020). Paczka zawiera 150 gramów (czyli 11 ciastek).

Po otwarciu poczułam intensywny, wręcz napastliwy zapach landrynkowej porzeczki. W zasadzie była to bardziej landrynkowość / cukierkowość niż właśnie porzeczka, ale soczystości nie mogę temu odmówić. Mieszała się z duszno-cukrowym, maślanym motywem białej czekolady i słodkiego biszkoptu. Kojarzyło się to trochę "karmelowawo", ale nawet znikomej smakowitości nie podrzuciło.

Ciastka wydały mi się jedynie zadowalające pod względem jakości. Delicjowo podzielne, niby bez większych wad, ale... Czekolada wyglądała na sucho-proszkową i zarazem tłustą polewę typowo polewową. Biszkopt uginał się pod naciskiem (to akurat plus), a i galaretka była bardzo miękka.
Polewo-czekolada istotnie była tłusta i proszkowa. Rozpływała się średnio chętnie, tłusto i wodniście. Wydawała się dość plastikowa.
Pod nią znalazła się miękka, gibiąca się galaretka, która rozpływała się dość szybko. Była minimalnie soczysta; raczej cukrowo lepka.
Biszkopt chyba nią nieco nasiąkł, ale wilgotność i miękkość to raczej jego cechy charakterystyczne. Co dziwne, obok jakby wierzchniej suchości samego spodu. Okazał się leciutki, jakby napowietrzony i w ustach szybko zmieniający się w mięciutką, proszkową papkę.
Jedząc całościowo, miałam wrażenie, że strasznie to sucho-proszkowe, przytykające.

Czekolada to przede wszystkim słodycz, w dodatku trochę przesiąknięta landrynkowo-owocowym smakiem galaretki. Słodycz czystego, białego cukru, maślano-śmietankowej i cukrowej, ciężko-dusznej czekolady białej. Nie najwyższych lotów, ale nie paskudnej. Karmelowej... minimalnie, gdy się skupić (i gdy się wie, że ma być karmelowa).

Galaretka porażała cukrową landrynko-cukierkowością. W jakimś tam lichym stopniu oddawała raczej ogółem owoce leśne niż porzeczki - podkreślam: landrynkowe. Zatracały się w cukierkowości i sztuczności. Nie uświadczyłam nawet sugestii kwaśności.

Biszkopt nasiąkł nimi, ale nie tak mocno co czekolada. Sam w sobie także był bardzo słodki, acz zdecydowanie mniej od pozostałych części. Wydał mi się delikatny, pszenicznie-mlecznawy, może trochę "waniliowaty"?

Całość... w swym przesłodzeniu może i współgrała, ale było to mdłe zgranie. Wyszła ciężko w smaku, słodko, ale na szczęście nie tanio-paskudnie. Po prostu niesmacznie, bez traumy. Nie było tłuszczowo, a "tak lżej" na strukturę. Mnie bardzo przeszkadzała ta sztuczność i landrynkowość galaretki, nijaka czekolada i za słodki, a jakoś mało biszkoptowy biszkopt. Brakowało mi "delicjowatości". Jakbym chciała porzeczkowe landrynki, to bym po prostu coś takiego kupiła, a nie... Chociaż szkoda, że w sumie to nawet nie jak czarnoporzeczkowe landrynki smakowały, a... Słodkie landrynki. Po niecałym jednym sobie darowałam, tak jak i z Mamą przewidywałyśmy. Od niej jednak usłyszałam, że i jej zupełnie nie smakują: "właściwie po tym, co po tobie kończyłam, najchętniej resztę bym wyrzuciła, ale się wczuć spróbuję". I zanim odłożyła na półkę dla ojca, zjadła jeszcze dwa, by móc porządnie się dla mnie i dla Was wypowiedzieć. "Ta czekolada niespecjalnie karmelowa, w ogóle to jakoś mało jej, a galaretka... strasznie i tylko słodka. Od porzeczki to oczekiwałabym kwasku, a tu nic. Biszkopt normalny, ale całość taka, że aż jeść się nie chce." (Jako że czuję, że w ogóle odleciałam i nie znam normalnych / przeciętnych słodyczy, pozwolę sobie dopisać jeszcze jeden wniosek Mamy. Jakiś czas po tych ciastkach kupiła Wedlove z galaretką pomarańczową, które kiedyś były jednymi z jej ulubionych. Stwierdziła, że jak tym wystawiłyśmy 3, to "Wedla powinny mieć -1, bo jeść się nie da". Piszę to, byście może mieli jakiś punkt odniesienia, by ta moja recenzja i ocena nie była całkiem "z kosmosu", bo doszłam do wniosku, że naprawdę w temacie ciastek nie mam doświadczenia.)

W pierwszym odruchu chciałam wystawić 2, ale przypomniałam sobie parszywe bananowe; a tu jednak ta czekolada mimo wszystko nie była aż tak tragiczna, a biszkopt nawet normalny.


ocena: 3/10
kupiłam: Biedronka (Mama kupiła)
cena: 2,99 zł (za 150g)
kaloryczność: 360 kcal / 100 g; ciastko 13,6g - 49 kcal
czy kupię znów: nie

Skład: galaretka 50% (syrop glukozowo-fruktozowy, cukier, woda, substancja utrzymująca wilgoć: glicerol; substancja żelująca: pektyny, regulator kwasowości: kwas cytrynowy, cytryniany sodu; zagęszczony sok z czarnej porzeczki 0,6% - w galaretce, koncentrat soku z czarnej marchwi, aromat), biszkopt 33% (mąka pszenna, masa jajowa pasteryzowana, cukier, skrobia pszenna, syrop glukozowy, substancja utrzymująca wilgoć: glicerol; emulgatory: mono- i diglicerydy kwasów tłuszczowych, estry kwasów tłuszczowych i poliglicerolu; olej rzepakowy, substancja spulchniająca: węglany amonu; sól, aromat, barwnik: karoteny), biała czekolada z karmelem 17% (cukier, tłuszcz kakaowy, mleko w proszku pełne, karmel w proszku: mleko w proszku odtłuszczone, serwatka w proszku, cukier, tłuszcz mleczny, aromat; mleko w proszku odtłuszczone, cukier skarmelizowany, miazga kakaowa, emulgator: lecytyny; sól)

4 komentarze:

  1. Zastanawiałam się nad ich zakupem, głównie ze względu na karmelową czekoladę, ale zrezygnowałam przez czarną porzeczkę bo ona jakoś w ogóle mi do takiej czekolady nie pasuje. I widzę że dobrze zrobiłam, bo nie dość że karmelu praktycznie brak to jeszcze ten smak landrynek, a ja za nimi nie przepadam... Ech, szczerze to już wole te bananowe xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie czarna porzeczka pasuje do czekolady. I właśnie, jak piszesz, sio z taką landrynową.

      Usuń
  2. Nigdy nie jadłam jaffy w białej czeko, a tym bardziej białej karmelowej. Zjadłabym chociażby z uwagi na ten fakt. Nie boję się cukierkowości, sztuczności ani słodkości, zwłaszcza w takiej kompozycji. Ostatnio stwierdziłam, że nawet lubię (polubiłam) Delicje. Ale odpowiednika Wedla i ja nie lubię, jest najgorszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taak, ja zjadłam właśnie ze względu na fakt "nigdy nie jadłam".

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.