niedziela, 10 stycznia 2021

Domori Chacao Dark Chocolate 85 % ciemna z Wybrzeża Kości Słoniowej

Na koniec tej linii Domori zostawiłam sobie tabliczkę, co do której miałam największe oczekiwania. Po tym, jak swoimi nutami zachwyciła mnie 70 %, czułam, że trudno sobie wyobrazić smakowitszą, jednak... wiedziałam, co każde 10 % kakao potrafi. Nie chciałam jednak zbytnio się nakręcać... By więc za dużo o niej nie rozmyślać, za degustację wzięłam się dość szybko. Dopiero dowiedziałam się, albo też odświeżyłam swoją wiedzę (nie pamiętam!), że kakao pochodzi od kooperatywy Scay i właściwie jest odratowanym tam od wyginięcia typem, z regionu w pobliżu którym są wioski Toumodi, Oulaidon, Taabo i Lilebe, blisko terenów należących do Francji

Domori Chacao Bean-to-Bar Cioccolato Fondente Bio / Organic Dark Chocolate 85 % to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao forastino z Wybrzeża Kości Słoniowej.

Gdy tylko otworzyłam opakowanie, obłędnie czekoladowy zapach dał mi po nosie  intensywną i soczystą wiśnią - "wiśnią w czymś". Była to nie tylko dojrzała, miękka wiśnia słodka i kwaskawa, ale także gęsty dżem wiśniowy chlapnięty na gruby, puszysty placko-naleśnik i... wino. Wino wiśniowe, podbudowane motywem skórzanych mebli / odzieży i cierpką ziemią. W tej znów przepływała gorzka kawa, nie będąca jednak siekierą, a czarną i rześką. do której podkradały się cytrusy.

Twarda i ciemna tabliczka łamała się wręcz z hukiem. Na dotyk wydała mi się nieco suchawa.
W ustach rozpływała się powoli, przy czym początkowo jakby się wahała, czy ma na to ochotę. Następnie trochę miękła i zmieniała się w aksamitny, gęsty krem kojarzący się z tłustawym budyniem. Z czasem zrobiła się bardziej esencjonalnie soczysta i zalepiająca, mulista. Pozostawiała po sobie leciutko wysuszający efekt.

Już w chwili robienia kęsa poczułam gorzki dym i piwniczny chłód. Oczami wyobraźni zobaczyłam beczki z winem i drewniane meble ze skórzaną tapicerką. Poczułam trochę soczysty, trochę alkoholowy smak drewna, podkręcony wędzeniem. Być może mignęły mi tu jeszcze jakieś korzenne przyprawy.

W tej soczystości szybko dały o sobie znać kwaskawe wiśnie... jako wytrawne czerwone wino, wiśnie podwędzane albo przypalone konfitury. Gęste, słodkie, a jednak i z cierpkością, i z goryczką. Splatały się z dymem poprzez kwaskawość.

Także dzięki kwaśności dołączyły do nich cytrusy, a po chwili wyraźnie cytryny i grejpfruty. Kwaśny sok i goryczkowata skórka przejęła chłodek od piwnicy, przemodelowując go na rześkość. Wpłynęła w ziemistą, lekko ostrą toń.
Tymczasem w tle pojawiła się nieśmiała słodycz palonego karmelu. Wydawał się tak palony, że odymiony i w dymie tym ukryty. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa za sprawą tego karmelu wiśnie odrobinę się osłodziły. Poczułam słodkie, bardzo dojrzałe wiśnie i wino czerwone - wytrawne, ale wciąż ze słodko-owocowymi zaciągnięciami.

Ogrom soczystości nabudował wokół karmelu klimat sosu / syropu z czerwonych owoców, głównie z wiśni, ale i z żurawiny, które ani myślały rezygnować ze smakowitej kwaśności. Chyba syrop ten był lekko alkoholowy.

Moc alkoholu i wędzenie owocom podrzuciły jeszcze kwaśne, wędzone śliwki. Znów pomyślałam o owocowych winach i... zaraz zaskoczyły one na powidła. Może lekko korzenne? Powidła palone, ale słodkie. Słodkie... dżemy śliwkowo-wiśniowe, wiśniowe... Chlapnięte sowicie na puszysty placko-naleśnik. Beczki i drewno zmieniły się właśnie w niego, w czym pomogła ulotna nabiałowa nutka maślanki. Na końcówce skojarzenie to przybrało na znaczeniu.

Pikanteria przypraw korzennych, alkoholu i ziemistość weszły z kolei w kawę, która cały czas trzymała się gdzieś na uboczu, a na koniec nabrała odwagi.

Po zjedzeniu został posmak kawy właśnie, drewniano-orzechowo-plackowy i wiśniowo-powidlany, winnie soczysty. Jak wiśnie "jako coś / z czymś", nie zaś same w sobie.

Całość zachwyciła mnie porządną gorzkością i kwaśnością owoców, a więc przyjemnie podanymi i osłodzonymi minimalnie. Dym i piwnice stworzyły ciężki klimat, który pod wpływem wiśni i wina, cytrusów i dżemów, przy każdym kęsie przeistaczał się w coś lżejszego, ale wciąż w tej nucie: placek / naleśnik z wiśniami, śliwkami i kawą. Ziemia i przyprawy korzenne nakręciły charakterek, ale nie narzucały się tym intensywnie prostym, acz niebanalnym smakom.

Nie uświadczyłam w niej śmietankowo-mlecznych akcentów jak w 100 %, tu wszelka drobna tłustawość poszła w te placki, za to wiśnie... znane i z setki, i z 70 % nabrały "mocy urzędowej". Można by je odmieniać przez wszystkie. Kwaśność i wytrawność nadała im klimatu wina, konfitur i dżemów. Orzechowe ciasto i drewno z 70 % tu były poważniejszymi beczkami z winem i plackiem. To chyba jeden z nielicznych przypadków, gdzie 85 % jest po prostu wersją 70tki z wyciętą większością słodyczy (podlinkowana miała nuty ciastowo-waniliowo-miodowe), a jednak jeszcze bez ciężkości i "czystości" setki. Zakochałam się.


 ocena: 10/10
kupiłam: Sekrety Czekolady
cena: 17,88 zł (za 50g; dostałam zniżkę)
kaloryczność: 601 kcal / 100 g
czy kupię znów: mogłabym

Skład: miazga kakaowa cukier trzcinowy

2 komentarze:

  1. Po przeczytaniu o zapachu mam ochotę na wiśnie w likierze w czekoladzie. Nie wiem, czym są wiśnie wędzone czy podwędzane. Jadłaś takie czy to nuta wyobrażona? W całokształcie fajnie owocowoprzetworowo-powidłowo tu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiśnie podwędzane to wyobrażenie uknute na podstawie znajomości śliwek wędzonych. Te znasz, prawda? Pisałaś kiedyś, że lubisz i wędzone, i suszone (i mam nadzieję, że rozróżniasz?).

      Wiśnie w likierze w czekoladzie? Hm... ja bym raczej zjadła jakieś śliwki w muliście-truflowym, nasączonym alkoholu kremie i czekoladzie. Ostatnio śliwki w czekoladzie jadłam chyba przed 10 rokiem życia, wiśnie w likierze pewnie w latach szkolnych. Hm, taak, DOBRE w sumie mogłabym zjeść (ale wolę pofantazjować, pisząc, bo pewnie bym się zaraz znudziła, haha).

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.