wtorek, 26 stycznia 2021

Svitoch Exclusive 51 % Hazelnut & Peanut ciemna 51 % z fistaszkami i orzechami laskowymi

Na początku sierpnia, tuż przed falą straszliwych upałów, przyszła do mnie paczka od Olgi z livingonmyown, która dostarczyła mi różnych emocji. Strach, rozbawienie, szczęście, znowu strach, szczęście, nadzieja, rozczarowanie, końcowe zadowolenie zarówno otrzymania paczki, jak i... otrzymanych rzeczy. Bardzo rozczuliła mnie przesłaniem także napoczętej w opakowaniu - zbieram je i są dla mnie bardzo ważne. Zupełnie nieświadomie trafiła akurat z wariantami, które świetnie mi się wpasowały do porównania, ale... Ale. Mam strasznie długą kolejkę wpisów, więc gęba na kłódkę. Spróbowane szybciej paradoksalnie opublikuję za parę miesięcy, a przodem postanowiłam puścić tę, ażeby móc opublikować ją razem z Olgą (zapraszam na recenzję). I... bo nie miałam z czym porównywać. Może dlatego, że nigdy nie trafiłam na to połączenie orzechów w czystej czekoladzie? W ogóle... chyba nie trafiłam na czystą ciemną z fistaszkami. Przy składzie jednak znowu zaskoczenie... Ciemna... mlecznawa? Biorąc pod uwagę, jak niewiele składników mlecznych w niej było, aż miałam problem z nazewnictwem. Nie dość więc, że atrakcyjny smak dostałam, to jeszcze... czekolada to z Ukrainy, marki należącej do Nestle. Ok, za Nestle nie przepadam, ale kto, jak nie Nestle stoi za Orion Mistrovska Edice 68 % z morelami i chili czy 68 % z truskawkami i solą. Mimo że słodycze z Ukrainy źle mi się kojarzą, czynnik "zza granicy" (czyt. w Polsce sama nie kupię) sprawił, że ta ciekawiła, i to bardzo.

Svitoch Exclusive Hazelnut & Peanut 51 % Dark Chocolate to ciemna (mleczna?) czekolada o zawartości 51 % kakao z kawałkami fistaszków i orzechów laskowych; produkowana przez Nestle.

Po rozchyleniu papierka poczułam wysoce słodki, intensywny zapach czekoladowo-orzechowych cukierków typu Michałki / Michaszki, a więc mocno fistaszkowy. Leciutka wytrawność kakao i jego cierpkość zaznaczyły się, choć przypominały bardziej właśnie nadziewane cukierki czekoladowe, także trochę Ferrero Rocher, orzechowe trufle itp. Poczułam nawet lekko śmietankowo-maślany motyw. Całość wyszła przyjemnie i przystępnie, mimo cukrowego aspektu.

W dotyku tabliczka wydała mi się dość ulepkowa, tłusto-sucha.
Łamała się z lekkim trzaskiem i trochę się kruszyła, ujawniając w przekroju sporo średniej wielkości kawałków orzechów bez skórek.W sumie trudno o kęs bez kawałeczka, ale da się to zrobić.
W ustach czekolada rozpływała się w umiarkowanym tempie, raczej wolno, zmieniając się w bardzo miękką i gęstawą masę, przypominającą tłusty budyń. Wydała mi się aż ulepkowa w tym i próbująca być aksamitną.
Powoli odsłaniające się orzechy były bez skórek, bez żadnego karmelu itp. Gryzione "obok" czy bliżej końca przyjemnie chrupały, wykazując krucho-suchy element tych prażonych.
Ciekawostka: Degustując długo i uważnie (jak zwykle), odkryłam, że fistaszki (jaśniejsze) były twardsze, konkretniejsze, a laskowe (minimalnie ciemniejsze) świeższo-soczystsze. Oczywiście gdy gryzie się je na raz, nie wyciągając z ust, trudno byłoby o postawienie tego wniosku.

W smaku od samego początku uderzyła mnie wysoką cukrowością, którą zaraz oplotła delikatna, gorzkawa baza. Pomyślałam o cukierkach czekoladowych nadziewanych czekoladowym, śmietankowo-maślanym kremem (o smaku czekoladowym lub czekoladowo-orzechowym).

Maślaność okazała się bardzo istotna, ale zaraz dołączyła do niej lekko śmietankowa i orzechowa nuta. Czekolada trzymała się nieco wytrawniejszego klimatu i choć trudno w jej przypadku mówić o gorzkości, lekką cierpkość czułam. Skojarzyła mi się z kakaowo-orzechowym kremem (typu Nutella? Albo zrobionym z Ferrero Rocher). Rozwinęła się w palonoym kierunku, a mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa zaleciała mi goryczką... bliżej nieokreśloną. Aromatu orzechowego?

W pierwszej chwili nie mogłam jej rozszyfrować przez cały czas rosnącą, intensywną słodycz. To były jednak raczej orzechy laskowe, w dużej mierze przynajmniej. Cukrowość wydała mi się bezkompromisowa, ale przejawiała też wanilinowo sztucznawe skłonności. Bardzo szybko zaczęła drapać w gardle. Doszła do tego nuta orzechowo-orzeszkowa, podkręcająca skojarzenie z czekoladkami nadziewanymi. Wydała mi się lekko sztuczna, trochę tania, ale też trochę za sprawą przesiąknięcia dodatkami.

Gdy kawałki dodatków zaczęły wyłaniać się spod czekolady, wyraźniej poczułam smak orzechów (nie musiałam ich rozgryzać). W tym momencie dominowały fistaszki, podkreślone lekkim prażeniem, ale i laskowce nie pozostały bierne. Przełamywały nieco przesłodzenie i jednoznacznie nakierowywały myśli na wyidealizowane Michałki. Intensywne arachidy zacnie mieszały się z delikatniejszymi laskowymi. Czekoladowo-orzechowe cukierki były motywem przewodnim tej tabliczki. Wydaje mi się, że nutę orzechów laskowych podkręcono aromatem, a fistaszki radziły sobie same.

Mimo wszystko w drugiej połowie rozpływania się kęsa wciąż mordowała cukrowość, a lekka cierpkawość i gorzkawość im bliżej końca, tym wytrawniejsze jedynie w czekoladkowo-cukierkowym kontekście się robiły. Odebrałam to jako bardzo utemperowane.

Na koniec, gdy czekolada już prawie zniknęła oraz gdy już to zrobiła, zajęłam się kawałkami orzechów. Oczywiście w zależności od tego, które gryzłam, akurat je jakoś tam czułam, ale laskowe odegrały mniejszą rolę tak ogółem. Fistaszki również nie były wyjątkowo wyraziste, ale ich smaku własnego nie mogę im odmówić. Okazały się naturalne, łagodne i smaczne.
Niektóre orzechy były delikatnie gorzkawe, co jednak wyszło pozytywnie.

Fistaszki, ogólna orzechowość została w posmaku wraz z przecukrzeniem i tanio-sztucznawą nutą, wpisaną w "ciemną czekoladkowość". Po zjedzeniu zostałam z... michałkowym posmakiem, podrasowanym trochę sztucznie cierpko-orzechową metalicznością. I choć cukrowość męczyła już po dwóch-trzech kostkach, orzeszki jakoś tak ją tonowały, że spokojnie byłam w stanie robić kolejne gryzy. Niestety, po zjedzeniu większej ilości i cukier, i aromaty aż trochę gryzły w język i po prostu męczyły.

Całość widziała mi się jako w miarę smaczna. Czekoladkowa w smaku niczym cukierki / pralinki nadziewane. Powiedziałabym że to fistaszkowo-czekoladowe Michałki na ferreroro-nuttelowym, orzechowo-kakaowym tle. Podobało mi się to o tyle, że to fajne warianty smakowe, lubię ich nuty, ale słodycze, które jako one same mi nie smakują. Zdecydowanie przesłodzone, nieźle orzechowe (delikatna sztuczność nie przeszkadzała) i... w sumie wciąż odpowiednio kakaowe. Konsystencja poprawna w zasadzie, choć mnie ta miękkawość, i siekane orzechy specjalnie nie leżały. Z ochotą wzięłabym ją w góry, w domowych warunkach trochę nudziła, ale zjadłam całą otrzymaną (8 z 10 kostek). Po tym, co zjadłam, zdecydowanie się zasłodziłam, jednak było to na tyle tylko ok, że wolałam taką opcję, niż fundować to sobie innego dnia znowu (czekolada dobra, by spróbować, a nie, by do niej wracać). Czekoladę... nawet po zjedzeniu jakoś trudno zaklasyfikować. Na pewno była w porządku. Ocenę chyba trochę podciągam za ciekawe zestawienie orzechów.


 ocena: 7/10
kupiłam: dostałam (dziękuję!)
cena: -
kaloryczność: 512 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie

Skład: cukier, miazga kakaowa, serwatka w proszku, tłuszcz kakaowy, orzeszki ziemne 6%, pełne mleko w proszku, orzechy laskowe 2%, kakao w proszku o obniżonej zawartości tłuszczu, emulgatory (lecytyna słonecznikowa, E476), sól, aromaty

2 komentarze:

  1. No proszę, rzadko się zdarza, żebyś odebrała "zwykłą" czekoladę lepiej niż ja.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Odebrałam smakowo na 6/10, więc w sumie 3/6 wychodzi dość blisko. Przypominam, że punkt naciągnęłam tylko za pomysł na zestawienie orzechów.

      A co do samej czekolady - bo po prostu jak by nie spojrzeć, wiele czekolad ciemnych po prostu odbieram lepiej i... taak, moja nie była kwaśno owocowa, z czego bardzo, bardzo się cieszę. :D

      Ej, ja często zwykłe czekolady odbieram lepiej. Patrz, że mnie dłuuugo rozpływające się, czyste ciemne nie nudzą.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.