wtorek, 2 listopada 2021

Chocolate Tree Porcelana 85 % ciemna z Wenezueli

Z tą czekoladą wiąże się drobna, trochę zabawna kwestia. Otóż do marki po 70 % Dark Whisky Nibs nastawiłam się pozytywnie, ale już Pisco Sour mi nie odpowiadała. Miałam jeszcze dwie i nagle w Sekretach Czekolady dostrzegłam końcówkę dzisiaj prezentowanych, a więc czystych. Wcześniej je przegapiłam, a w tym momencie wystraszyłam się, że potem "jakby co" nie będę miała możliwości kupić. Stanęłam przed takim problemem jeszcze zanim przepadłam w smaku Chocolate Tree Maya Mountain Belize 75 % i w końcu pomyślałam: "co złego może być w czystej ciemnej marki, która ewidentnie na kakao się zna?" i... zamówiłam w ciemno. Ależ na mnie radość spłynęła, gdy Belize 75 % mnie tak zachwyciła! Kolejnej czystej kazałam jeszcze trochę poczekać na jakiś miły dzień i wreszcie po nią sięgnęłam (a satysfakcja była o tyle większa, że w sklepie zaraz stała się niedostępna).

Chocolate Tree Porcelana 85 % to ciemna czekolada o zawartości 85 % kakao porcelana z Wenezueli, z regionu Sur de Lago.

Po otwarciu uderzył mnie intensywny zapach soczystych i słodkich czerwonych owoców, które szybko przedstawiły się jako mocno truskawkowy jogurt. Odnotowałam więc kwasek, podrasowany żółtymi owocami i lekką egzotyką w tle. Na pewno ananas, ale może też słodsze nektarynki i mango...? Jakby tak jogurt, coś a'la mango lassi, ale na bazie ananasa? Obok i w równych do owoców proporcjach czułam drewno, a dokładniej dęby i... jakby drewno nieco zawilgocone, wyrzucone przez morze. Leciutko przesycone solą, z rześką bryzą... Leżało na jakiejś surowej plaży-zboczu, gdzie nieopodal... była jakaś łąka porośnięta ostrymi trawami i kwiatami przyzwyczajonymi do surowych warunków. W głowie miałam też po prostu kwiaty polne, trochę w odcięciu od tego, a słodzące znacząco.

Przy łamaniu tabliczka wydała mi się bardzo twarda i masywna. Trzaskała głośno, ulegała z trudem, by odsłonić bardzo ziarnisty przekrój.
W ustach rozpływała się jednak łatwo, choć bardzo powoli. Długo zachowywała kształt i konkret, zbitość właśnie, ale też oblepiała kolejnymi falami, o które nietrudno. Te wydały mi się gęstawo-soczyste jak zmiksowany z mnóstwem owoców jogurt. Bazowo okazała się aksamitnie-chropowata jakby za sprawą pyłku, trochę zamszowa. Pod koniec leciutko ściągała / wysuszała.

W smaku uderzyła wyrazistą, wilgotną czarną ziemią i mrugnęła słodyczą karmelu. Ten umknął na tył, ale nie zniknął, a zabrał się za budowanie tła.

Wyraźnie i miarowo, rozeszła się za to pewna siebie ziemia. Przywołała aż kwaskawą nutę smoły, a następnie skały. Skały chłodne, przejawiające pewną... mineralną słonawość? Odnotowałam słoną nutkę, która błyskawicznie i dynamicznie nakręciła się wzajemnie z cierpkością i goryczką.

Lekka cierpkość odbiła też w owocowym kierunku. Po paru chwilach pojawiły się czerwone owoce, nakręcające soczystość. Kwaśne wiśnie, a zaraz truskawkowy jogurt. Ten przybrał na słodyczy, ogólnie trochę osładzając kompozycję.

Oczami wyobraźni zobaczyłam ciemne, masywne drewno już nieco zbutwiałe, a wyrzucone przez morze na brzeg. Korzenie powykręcane leżały na surowej, dzikiej plaży, przesycone morską wodą i chłodnym powietrzem-wiatrem. Może trochę pokryte smołą? Nieopodal plaży rósł gęsty las. Czułam drzewa. Mniej więcej w połowie rozpływania się kęsa drzewa dopuściły do siebie orzechy, znacznie jednak mniej istotne od nich samych: grubych pni i konarów.

Od połowy rozpływania się kęsa słodycz wzrosła znacząco. Przewijał się karmel, który podkreślił orzechy, a wemknąwszy się między drewno i drzewa mrugał do solonego karmelu i karmelizowanych orzechów, może też właśnie nieco solonych orzechów. Słonawość była jednak sugestywna, jako smak wyraźnie jej nie czuć (a soli realnie w niej oczywiście nie ma). Wtapiała się w motyw rozgrzewających przypraw. Czerwoność owoców wskazała na soczyste chili.

Wyraźnie wirowały czerwone owoce. Oto wiśnie umocniły się jako te słodko-cierpkie, dojrzałe, a ja po chwili pomyślałam raczej o czereśniach... jedynie zaś słodkawych? Twardych i żółtych? Kwasek w gruncie rzeczy delikatnego jogurtu nieco je rozmył; zarejestrowałam egzotyczną nutę. Uderzył ananas. Ananas soczysty i słodko-kwaśny, podszyty chyba niedojrzałymi nektarynkami trwał i aż nieco zaszczypał w język, by następnie spleść się z karmelem oraz rozgrzewającą ostrością przypraw.

Ananas karmelizowany, kandyzowany... zaprosił bliżej końca lekką pudrowość i kwiatowość. Oczami wyobraźni widziałam rzednący las, drzewa coraz subtelniejsze i w końcu... wychodziło się spośród nich na pole-łąkę pełną kwiatów. Wciąż czułam lekką ziemistość, surowe trawy, a czerwoność owoców zasugerowała... mak. Maki czerwone i goryczkowato-ziemisty czarny mak w otoczeniu innych kwiatów - rumianku, też jakiś niepolskich...? Plątał się w nich surowy, dziki akcent. Wpisał się nieco w ostrość.

Ta dzikość, lekka ziemia pod koniec, dosłownie w chwili znikania kęsa, dopięły kompozycję skałami i nutą minerałów aż... słonawą? Ostro-goryczkowatą jak mak z przyprawami...?

Ziemia oraz owoce egzotyczne żółte z nutką czerwonych splecione jogurtowo-kwiatową sugestią zostały w posmaku jako goryczko-cierpkość i kwaśność, przeplecione wysoką, karmelowo-owocową słodyczą oraz pikanterią przywodzącą na myśl danie z makiem i chili.

Całość była bardzo intrygująca i smaczna. Zaskoczyła mnie stosunkowo niską "gorzką gorzkością", a wysoką "cierpko-kwaśną goryczką". Słodycz też wydała mi się dość silna, acz nienapastliwa.
Ziemia, drewno, słonawe drewno i orzechy, a także czerwone owoce, ananasy w ziemiście-skalistej ramce były naprawdę smaczne, choć nie wszystko do wszystkiego w tym pasowało.... Podkandyzowane czy kwiatowo-polne nuty z egzotyką chwilami zgrzytały, ale właśnie ta przekorna niespójność... zachwyciła końcowo.
Tabliczka okazała się więc dziwna, ciekawa i dynamiczna. Przede wszystkim także pyszna.
Twaróg, ziemia, karmel i cierpkie wiśnie przypomniały mi Manufakturę Czekolady Wenezuelę 100 %, ale podlinkowana wydawała się słodsza, aż sernikowa.


ocena: 9/10
cena: 18 zł (za 40 g; cena półkowa)
kaloryczność: 493 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie sądzę

Skład: ziarna kakao, cukier trzcinowy, tłuszcz kakaowy

4 komentarze:

  1. Ogromnie zaskoczył mnie aromat. Nie spodziewałabym się słodkiej owocowości, egzotyki ani tego typu wakacyjności w tabliczce liczącej 85% kakao. Wygląd ma ciekawy, kojarzy mi się z rzeźbionymi drewnianymi meblami w starej posiadłości nawiedzanej przez duchy. Mineralna słonawość, hmm. Chyba nie wiem, czym jest. Morze (sól i meduzy), smoła i plaża (smród ryb i papierzaków) kojarzą mi się bardzo źle w odniesieniu do żywności. Kandyzowane ananasy widzę w plastrach, nabijane na patyki i sprzedawane na straganach w uliczkach nadmorskich. Maki tylko na mojej ręce. Twoja całość mi nie odpowiada, ale ponieważ i tak bym nie wyczuła niczego podobnego, mogłabym kupić. (Nie przy takim stosunku ceny do wielkości, zwłaszcza gdy tabliczki są mi obojętne).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W żadnym wypadku nie chodzi o słoność morza! Zupełnie nie te klimaty. Wyobraź sobie krystaliczny potok, spływający po skałach, w górach. Grotę jaskinię i wodę w niej. Nasiąkła minerałami, zawartymi w skałach.

      Rozumiem obojętność względem typu jakiegoś produktu (nawet gdyby miał być zachwycający jako to, czym jest).

      Usuń
  2. Przepiękna tablica.
    Wyobrażam sobie, jakich musi dostarczać wrażeń smakowych... U mnie zawsze wartość wrażeń smakowych znacznie wzrasta, gdy czekolada jest przepiękna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Doceniam piękno tabliczek, aczkolwiek to, jak bardzo mi smakują, nie wiąże się z ich wyglądem, nie wpływa on na smak.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.