Jak pisałam już przy wcześniejszych czekoladach lubelskiej cukierni, na moje nieszczęście władowałam się od razu w kilka. I... nie było to takie zupełne "władowanie się", bo brałam namiar, że mimo iż "prawdopodobnie okażą się niespecjalnie tym, czego poszukuję", to jednak opakowania z kotami swoje zrobiły. Pewnie, np. białej za nic bym nie kupiła, choćby dawali prawdziwego kota gratis (ok, tu najpierw zapytałabym Lunę, co myśli), ale... były smaki, co do których jeszcze czasem wciąż zdarza mi się łudzić: "a może akurat"? O tej wspominałam przy Chocolate and Love Sea Salt & Caramel 55 %, acz nie ukrywam, że - przez kilka nieudanych - do mlecznych z solonym karmelem trochę się zraziłam. Do tej trochę nie wiedziałam, jak podejść, bo Orange Melange obudziła we mnie podejrzliwość, na co trafię.
(Cukiernia Staropolska) Miiau Caramel Czekolada Słony Karmel z orzechami arachidowymi i solą himalajską 31 % cocoa to mleczna czekolada karmelowa o zawartości 31,1 % kakao z karmelem (wmieszanym w masę), orzechami ziemnymi i solą himalajską; ręcznie robiona w Lublinie.
Po otwarciu poczułam zapach zwykłych, suchych fistaszków i mleka w proszku zmieszanego z maślaną, bardzo delikatną czekoladowością. Wyszło to jak mleczne czekoladki dla dzieci, a więc także bardzo, bardzo słodko. Niewątpliwie czuć też mleczny, leciuteńko palony karmel z odrobinką soli (jakby iluzoryczną). Z czasem, przy łamaniu i w trakcie degustacji zapach poszedł w kierunku złagodzonej prawie do zera, mlecznej fuzji Snickersa i Michałków o obniżonej fistaszkowości, a jakby z nalotem białej czekolady.
Tabliczka łamała się łatwo, bez trzasków, ale miękkości nie mogę jej zarzucić. Wydała mi się za to dość krucho-proszkowa, choć nie kruszyła się. Posypkę przylepiono całkiem porządnie, w ilości sowitej, więc zupełnie nie przeszkadzało, że pojedyncze kawałki orzeszków odskakiwały przy łamaniu. Sól w średniej ilości połyskiwała jako kryształki średnio przeciętnej wielkości (dostrzegłam ją dopiero w trakcie degustacji!). Były pojedyncze drobniusieńkie (te spoko) i pojedyncze dość duże (uważam, że zbędne).
W ustach czekolada rozpływała się w średnim tempie, z leciutkim oporem. Okazała się tłusta, przy czym aż trochę śliskawa, mimo znaczącego efektu pyłku. Miękła trochę aksamitnie, maziając minimalnie lepkawą sobą podniebienie, nie zaś zmieniając się w krem czy coś. Nie zalepiała, a kawałki dodatku wypuszczała średnio chętnie. Soli jako kryształków nie zarejestrowałam - rozpuszczała się bardzo integralnie (może dlatego, że kawałek w ustach kładłam orzeszkami do góry, a sól skryta między nimi miała czas się rozpuścić).
Fistaszki na koniec okazały się przeciętne - suchawe i miękkawe. W zasadzie nie chrupały.
W smaku sama czekolada od pierwszych chwil dała się poznać jako bardzo słodka, acz jeszcze nie cukrowa.
Po ustach prędko rozeszło się też mleko. Początkowo spokojne, delikatne. Potem wypłynęło na pierwszy plan. Choć ustanowiło bazę, nie było tak intensywne, jak czasem potrafi być. Jego smak wydał mi się łagodny i leniwy, coraz bardziej mieszający się ze słodyczą i maślanością, a także fistaszkową nutką, którą tabliczka znacząco przesiąkła całościowo. Fragmenty bez dodatków wyraźnie smakowały suchymi orzeszkami.
Po paru chwilach cukrowość wzrosła drapiąc w gardle i serwując mi smak... a raczej jedynie posmak mlecznego karmelu. Czekolada wydała mi się aż trochę... białoczekoladowa, zahaczająca o wanilię i maślaność. Poczułam mleczniusi, delikatniusi karmel... właśnie jakby karmelowej czekolady? Wydała mi się ciepła jak ciepłe, zacukrzone mleko albo czekoladki mleczne. W połowie rozpływania się kęsa wzrastała fistaszkowość niby rozchodząca się od dodatków (które to jednak same zdawały się ubogie w smak). Maślany motyw zaś podkreśliła... najpierw odrobinka soli, a po chwili czasami... większa ilość soli.
Bazowo czekolada zrobiła się aż cukrowa i złudnie miodowa, przy czym poczucie to kontrastowo uwypukliła słonawość, narastająca epizodycznie. Już w połowie rozpływania się kęsa czekolada okazała się ewidentnie słonawa, acz nie powiedziałabym, że bardzo słona. Dodatek fistaszków dzięki temu też zaczął zwracać na siebie uwagę, uwypuklając przy okazji iluzję miodu. Realnie fistaszki, które wypadały z tafli, wiele nie wnosiły - gryzione obok czekolady też. Ta w momencie znikania wydawała się cukrowo-miodowa, zasładzająca mocarnie (kontrast po soli?).
Po zniknięciu czekolady zajęłam się fistaszkami.
Okazały się jakby częściowo wysuszone ze smaku, nie pierwszej świeżości, może leciutko wyprażone i... względnie wyraziste... Tylko że jakby wyraziste w swoją fistaszkową lichość? Niby trochę tonowały poczucie słodyczy i słonawości (zwłaszcza ten zerowały), ale nie dawały nic w zamian.
Po zjedzeniu został posmak suchych-przesuszonych fistaszków oraz silne poczucie przesłodzenia też jako drapanie w gardle, mleczność i maślana słodycz. Czułam słoność, ale ta zamiast przełamywać, wydawała się podkreślać przesłodzenie i maślaność.
Całość nie była zła, ale dobra też nie. Taka jakby niezdecydowana, czym właściwie ma smakować i w konsekwencji... jedynie zahaczająca o wszystko, a serwująca głównie nijakość, nudę. Oczywiście bardzo słodką i łagodną, wyciszoną w smak (jakikolwiek). Nawet nie była taka mocno-intensywnie słodka, a po prostu słodka (tylko że za słodyczą nic nie stało). Karmelowy posmak dało się odnaleźć. O wiele łatwiej o sól, ale orzeszki...? Coś tonowały, a jednak przeszkadzały. Z solą to istna loteria - jak się trafi, bo albo jest jej w punkt i pasuje, albo trafi się jej duży kryształek i wtedy przygłusza czekoladę i fistaszki, nie współgra. A i tak wybrałam sobie kostki względnie bezpieczne - bez wielkiej widocznej soli.
na pierwszym planie sól |
Wariant jakoś chodził mi po głowie, aż przypomniałam sobie Cocoloco Chocolates Peanut Butter & Sea Salt 43 % Venezuela (w zasadzie to publikacja przypadła na dzień degustacji Miiau) - wspomniana była wprawdzie wyrazistsza w smak czekolady, czuć fistaszki, a sól dodano lepiej, acz nie oddawała tytułu i ogółem też nie zachwyciła. Taak, w czymś takim jednak zdecydowanie lepiej wychodzi dodatek wtopiony.
ocena: 5/10
kupiłam: Auchan
cena: 11,49 zł (za 90 g; promocja)
kaloryczność: 561 kcal / 100 g
czy kupię znów: nie
Skład: czekolada carmel orgin (tłuszcz kakaowy, mleko pełne w proszku, miazga kakaowa, mleko odtłuszczone w proszku, karmelowy cukier 1,5%, lecytyna sojowa, aromat, ekstrakt z papryki, naturalny aromat waniliowy), orzechy arachidowe 0,8%, sól 0,3%
Szata graficzna <3 Ładny zapach, wąchałabym. Sól w kryształkach, nieeeeeeeeee. (Pewnie w mojej byłyby same duże). Mleczny karmel mogłabym przygarnąć, ale bez soli. I bez przebrzydłej cukrowości.
OdpowiedzUsuńTe grudy soli mbie odstraszają. Nieraz pamiętam zostawiałam czekoladę bo aż mnie na mdłości brało z powodu tak dużej ilości soli w słodyczach...
OdpowiedzUsuńJa już się wcale zraziłam do czekolad z solą przez to właśnie, że niektórzy producenci dodają jej grudy. Jak piszesz, czasem aż od tego mdli. Mam jeszcze dwie różne w zapasach, ale żadnej kolejnej z solą już nie dokupię.
Usuń