czwartek, 4 marca 2021

Cocoloco Chocolates Peanut Butter & Sea Salt 43 % Venezuela mleczna z Wenezueli z fistaszkami i solą morską

Trudno jest mi znaleźć coś w wariancie "masło orzechowe" by w pełni mnie satysfakcjonowało. Zawsze czuję niedosyt masła orzechowego. Wprawdzie Terravicie Peanut Butter udało się mnie zachwycić, ale przy nastawieniu się na plebejskość. Z czekolad z wyższej półki wprawdzie Zoter Peanut Butter and Banana był pyszny, ale z kolei nie był esencją masła orzechowego, a połączeniem. Z takich jednak nie sposób nie myśleć o Vosges Peanut Butter Bonbon. Na stronie sklepu Chocoloco, gdy tylko zobaczyłam dzisiaj przedstawianą, wiedziałam, że muszę ją mieć. Niestety, po kilku nadziewanych bałam się, co zobaczę w środku, a i lato się zbliżało, więc stety niestety musiałam wziąć się za nią dość szybko. Kupując, byłam pewna, że to nadziewana. Rozpakowując paczkę również, ale gdy doszło do przepisywania składu i przed degustacją... straciłam pewność siebie.

Cocoloco Chocolates Peanut Butter & Sea Salt 43.5 % Venezuela to mleczna czekolada o zawartości 43,5% kakao z Wenezueli z orzeszkami ziemnymi i solą morską (stylizowana na masło orzechowe?).

Otworzywszy sreberko, zostałam uderzona mocnym zapachem mlecznej czekolady i prażonych fistaszków, które zmieszane z niemal cukrowo-karmelową słodyczą jednoznacznie skojarzyły się ze Snickersem (choć mniej intensywnym). Łączyła je maślaność i subtelna słonawość. Miało to też nieco naturalny, wiejsko-siankowy klimat.

Tabliczka nieco tylko pykała. Kruszyła się i jakby wykazywała chęć bycia miękką, ale zachowując polewową twardawość. Ukazała przekrój, w którym widać kilka drobnych orzeszków ziemnych oraz ich małych kawałków. To po prostu orzeszki wtopione w czekoladę, żadnego nadzienia. Szkoda.
W ustach czekolada rozpływała się tłusto-kremowo, w umiarkowanym tempie. Wydała mi się lekko polewowa, gładka i wręcz śliska. Odsłaniała chrupiące, nietwarde orzeszki pozbawione skórek. Musieli podprażyć je delikatnie, bo zachowały też pewną soczystą świeżość. Im nie mam nic do zarzucenia. Także ich ilość wydała mi się odpowiednia jak na czekoladę z orzechami - nie za mało, nie za dużo. Okazało się, że kawałków dodano nawet więcej, niż całych. Stanowiły jakiś przerywnik od tłustości, choć ja i tak zostawiałam je na koniec. Sól raczej nie występowała osobno, a idealnie wymieszana z masą. A jak już, to w postaci integralnych drobinek.

W smaku czekolada od pierwszego kęsa przytłoczyła mnie cukrową słodyczą. Zaraz otoczyło ją jednak masło oraz sporo mleka. Przywitała mnie lekka słonawość, podkreślająca ogólną maślaność. Pomyślałam o naturalnym toffi-karmelu. Miało to wiejski, swojski klimat i trochę naturalnie orzechowych zapędów, które rozkręcały się z każdą sekundą. Czekolada sama w sobie przesiąkła orzeszkami ziemnymi, ale smakiem wiodącym była słodycz. To jednak nie stanęło na drodze myśleniu o Snickersie (wręcz przeciwnie). Do cukrowości dołączyła wanilia i razem zaczęło to drapać w gardle.

Po paru chwilach wysoka fistaszkowość czekolady wyraźnie podbita została smakiem dodatków. Nie musiałam ich rozgryzać, by poczuć prażone i intensywne orzeszki. Słonawość świetnie je podkreślała, a maślano-cukrowa czekolada oplotła je, że myśli o czekoladowej wersji Snickersa nie sposób się wyzbyć. Takiego dobrej jakości, maślanego i dość słonego.
Ciumkane i rozgryzane bliżej końca oczywiście zaserwowały pełnię swemu smaku. Mieszając się z maślanością i mlekiem z otoczenia rzeczywiście zaraz odbiły w kierunku masła orzechowego, ale bardzo, bardzo skojarzeniowo.

Sztuki porozgryzane na koniec oczywiście przejmowały dowodzenie, zerowały zasłodzenie i przygłuszały sól.

Po zjedzeniu i tak czułam przecukrzenie, mimo szczypty soli i mocnego posmaku fistaszków. Podobnie z maślanością, także tłustą konsystencją - mimo że podczas jedzenia orzeszki ziemne odciągały od tego uwagę.

Całość wyszła całkiem w porządku, jak na zwykłą mleczną czekoladę z orzeszkami. Przecukrzona, a jednak smakująca całkiem zacnie. Orzeszki fajne, bo nie karmelizowane, nieprzeprażone, ale też nie jakieś wyjątkowe. Z solą trafili. Co jednak z tego wszystkiego, jak koło masła orzechowego to nie stało? Robiąc czekoladę PB nie wpadłabym, by po prostu dodać orzeszki. A tak... mam wrażenie, że gdybym kupiła fistaszkową czekoladę no-name, efekt mógłby być podobny. Zasłodzona czułam się bowiem już po dwóch kostkach, a po pasku jakoś nie miałam ochoty na więcej. W sumie takiej nawet w góry bym nie wzięła, bo kac cukrowo-solny murowany. Oddałam Mamie.
Może i snickersowy motyw wyróżniał ją nieco ponad przeciętność, ale z kolei to, że miało być masło orzechowe, nie pozwala mi jej chwalić za takie rzeczy. Szczerze? Czuję się oszukana. Myślałam, że "całe prażone fistaszki" w składzie to np. że zostały całe uprażone i np. zmielona na masło orzechowe, a nie że np. nie prażyli wcale, wyprażyli już zmielone albo np. prażyli kawałki (chyba jest różnica, w jakiej formie się praży?). Poza tym... napisali, że całe, a kawałków było nawet więcej niż całych.
Niestety, od momentu, w którym Mama zjadła swoją część do tego, w którym zapytałam o opinię, zdążyła... ją trochę zapomnieć: "Już mało co pamiętam, ale chyba niezbyt mnie zachwyciła. Taka ot, zwyczajna".


ocena: 5/10
cena: 5 £
kaloryczność: nie podana
czy znów kupię: nie

Skład: czekolada mleczna (cukier, tłuszcz kakaowy, miazga kakaowa, pełne mleko w proszku, wanilia), 32 % całe prażone orzeszki ziemne, różowa sól morska himalajska

2 komentarze:

  1. PB git. Sól - yyy, nope. Jeżeli to nadzienie i sól jest wkomponowana w masło, okej. // Zapach oczywiście dosko, skoro Snickers. Btw, kupiłam baton do powtórki po latach i rtecenzji. Będzie ciekawie. // Dobrze, że soli nie wrzucono w bryłach tak o. W sumie smaki fajne, tylko konsystencja i forma dodatku mnie nie przekonują. W obecnej fazie nietabliczkowej to już w ogóle zero zainteresowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już chciałam się rzucać, że w maśle orzechowym musi być chociaż odrobina soli, by zyskało zaszczytne miano PB, ale reszta mnie udobruchała. Tylko że znów - sól i orzeszki w czekoladzie mogą się dobrze łączyć! Sama zresztą widzisz. Wrzucenie brył do czegokolwiek to bezsens; trzeba dobrze wkomponować (wyobraziłam sobie chipsy solone i np. zamiast normalnie posolone i wymieszane to każdy pojedynczy chips z doklejoną wielką kulą soli - sól do chipsów obiektywnie pasuje jak najbardziej, jednak takie coś nie byłoby fajne, prawda?).

      Nawet nie wiesz, jak Twój powrót do Snickersa mnie ciekawi. Z jednej strony wiem, że realnie są niesmaczne i cukrowe, wiem, że ostatnio coraz bardziej cukrowość potrafi Ci przeszkadzać, ale jednak zadziwiasz mnie pozytywną oceną pewnych produktów.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.