poniedziałek, 15 marca 2021

lody Ben & Jerry's Topped Salted Caramel Brownie

W swoim życiu miałam parę etapów nietypowych dla mnie, np. wielomiesięczne niejedzenie słodyczy (tak, czekolada to też słodycz), jedzenie ciast co tydzień na przestrzeni kilku miesięcy. Do tej recenzji potrzebny mi przykład drugi. Otóż kilka lat temu w Krakowie była cukiernia Sweet Life, z której właścicielką bardzo się lubiłyśmy. Jak to mówią... przez gadkę i żołądkiem do serca... czy jakoś tak. Zakochałam się w jej brownie z solonym karmelem. Nigdy nie jadłam lepszego. Połączenie to wydaje mi się pyszne, więc widząc dziwną promocję w Auchanie (opakowanie w cenie 29,99 zł, ale przy zakupie dwóch - drugie tylko 1 grosz, więc w sumie 15 zł za opakowanie lodów, które wszędzie normalnie są po 25) uznałam, że tak, nowy smak marki, do której mam mieszane uczucia, muszę zakupić. Mimo że jak się wczytać w opis lodów, nie są aż tak atrakcyjne: tylko 3 % brownie, dodali kawałki czekoladowe i polewę na wierzchu, jaka to forma do mnie zupełnie nie przemawia.

Ben & Jerry's Topped Salted Caramel Brownie to lody waniliowe z solonym sosem karmelowym 11%, kawałkami ciasta brownie 3%, czekoladowymi kawałkami 3% i orzechowo-czekoladową polewą 9%.
Pudło zawiera 438 ml / 403 g.

Po otwarciu pierwszym, co poczułam był splot kakao i orzechów laskowych z nie za wysoką słodyczą oraz z nieco sztucznawo-likierowym, cierpkawym podszyciem. Po zruszeniu polewy i w trakcie jedzenia wyraźnie czuć wanilię, karmel i mleko, jak również jeszcze więcej kakao i wytrawnej czekoladowości. Całość była już oczywiście znacznie słodsza.

Polewa na wierzchu tylko początkowo przypominała kamień. Gdy już ją rozwaliłam (czemu towarzyszyło zdrowe trzaskanie) i rozłożyłam na boki, potem (gdy już wzięłam się za jedzenie) rozpływała się niczym połączenie tłustej czekolady i kremu-smarowidła (typu Nutella). Cechowała ją pozorna gęstawa miękkość, rozpuszczająca się coraz bardziej rzadkawo. Była mazista i straszliwie, wręcz obrzydliwie tłusta. Sprawy nie uratował nawet mocno, aż trzeszcząco proszkowo-pylisty efekt. Gdyby nie on, pewnie nie przebrnęłabym przez wręcz śliskawy element... Przez niego warstwa ta zostawiała tłuszczowo-oleistą warstwę (na ustach, łyżeczce) i aż przytykała. Niestety wprowadziła element obrzydliwości, po przejedzeniu jej czułam, że mnie trochę od tego odpycha, ale potem było tylko lepiej.
Już w niej zatopiono kawałki czekoladowe, które znalazły się także w masie lodowej. Je również cechowała mazista tłustość i proszkowość, ale już znośniejsza. Ta druga wydawała się bardziej pyliście-kakaowa. Kawałki przypominały rozpływającą się, bardzo tłustą czekoladę. Potrzebowały wprawdzie chwili, by odtajać i nie być kamieniami, ale potem już tak - jak tłusta, trochę ulepkowa czekolada. Było ich całkiem sporo także w samej masie (na mój gust mogłoby być nieco mniej)
Masa lodowa okazała się konkretna i twarda, topiąca się powoli. Gęsta i dość kremowa, ale nie ciężka.
Dodano całkiem sporo dużych i średnich, a także trochę malutkich, kawałków brownie. Były to konkretne, ale przyjemnie miękkie, kapciowate i rozpływajace się w ustach kawałki ciasta. Przemieniały się w gęstą, dość ciężką i tłustą masę - jak brownie właśnie.
Sosu karmelowego na pewno nie pożałowano. Przewijał się przez całe pudło, niżej utworzyła się jego większa gruda, a mniejsze zawijasy miejscami mieszały się z masą lodową. Był tłustawy i średnio gęsty. Z rozpływającymi się lodami z czasem trochę się mieszał i wtedy wydawał się rzadszy.

Sama masa lodowa wyszła raczej mlecznie, bardzo słodko, ale nie jakoś szlachetnie waniliowo. Była jak najbardziej w porządku, choć w kontrze do wyrazistych dodatków wydawała się taka... bazowa. Na szczęście poprawna. Tam, gdzie wymieszała się z sosem karmelowym, była oczywiście jeszcze słodsza w kontekście karmelowym, choć raz po raz wkradała się w nią sól. Mnie to odpowiadało, bo zapewniło zgranie poszczególnym elementom.

Jako pierwsza zwróciła na siebie uwagę polewa. Uderzyła wyrazistym smakiem orzechów laskowych i słodkiego kakao. Konsekwentnie zasładzała, aż drapiąc w gardle i powodując przyspieszenie serca, coraz bardziej kojarząc się z kremem-smarowidłem typu Nutella, trochę z nugatem. Cierpkawa goryczka kakao była w tym drobna, złagodzona maślanością, która wpisywała się w pewien sposób w orzechowość. Coraz bardziej udawała czekoladę mleczną, albo... czekoladę typu gianduja? Nuta laskowców była w większości naturalna (ale chwilami, gdy bardzo się już topiła, wydawało się, że nie całkiem - patrząc na skład obstawiam jednak, że to przez oleistość). Ta jednak chwilami ogólnie przycichała. Zupełnie, jakby orzechy walczyły z mleczną czekoladą. Mimo to, polewa nie wyzbyła się drobnej wytrawności i przyjemnej goryczki. Dopiero w zestawieniu z kawałkami czekoladowymi, naprawdę mocno kojarzyła się z mleczną czekoladą.

Gorzkość i cierpkość przejęły bowiem kawałki czekoladowe o mocno kakaowym smaku. Podwyższyły również cukrowość, że chwilami cukier wydawał się w nich motywem przewodnim. Przedstawiały jednak ewidentnie gorzkawą ciemną kakao-czekoladę, mimo że z czasem wyszła także lekka maślaność. Kojarzyły mi się... z domową czekoladą ciemną (nigdy takiej nie jadłam) o likierowych zapędach.

Wyważona słodycz cechowała z kolei brownie. Te skojarzyło mi się z mocno kakaowym najprawdziwszym brownie. Goryczkowate, przybierające na słodyczy dopiero podczas rozpływania się i dość tłuszczowe, ale wszystko w pozytywnym sensie. Wyraziste, ciastowe... świetnie pasowały do reszty dodatków.

Słodycz drastycznie podnosił cukrowo-palony sos karmelowy. To czysta słodycz, prędko drapiąca w gardle, ale o wyraźnie karmelowym smaku ze znacząco maślano-śmietankowym echem. Podkreślała go całkiem spora ilość soli w pełni z nim integralnej, wmieszanej. Chwilami trafiałam na jeszcze bardziej słone prztyczki. To jednak i tak najsłodsza możliwie słodycz i kropka. Co więcej - słodycz całkiem przyjemna, bo zestawiona z przełamującymi elementami.

Całościowo jednak lody wcale tak bardzo za słodko nie wyszły. Stonowana baza, sporo cierpko-goryczkowatych elementów i sól wyrównały cukrowość czekoladowo-kakaowych dodatków i karmelu, więc kontrast wyszedł tu na dobre.

Po zjedzeniu nie czułam się straszliwie przesłodzona, acz słodycz odczuwalna była. Karmel jako posmak zacnie wymieszał się z goryczką kakao i szczyptą soli. Polewy czy orzechów laskowych na szczęście już nie czułam (piszę "na szczęście", bo posmak tej polewy mógłby nie być ani trochę przyjemny). Na dobre wyszło też to, że po zatłuszczeniu i zacukrzeniu wierzchem, reszta jakoś to zrównoważyła i nie zostałam po tych lodach z poczuciem obrzydzenia.

Lody uważam za całkiem udane. Podobały mi się proporcje zachowanych smaków, ale ilościowe proporcje i dodatki trochę bym zmieniła. Polewę wolałabym w innej formie niż taką jako wierzch (bo i jej tłustość, przypominanie oleistego, miękkiego smarowidła mi nie leżało), kawałki czekoladowe zmieniłabym zaś na większą ilość brownie. Baza mogłaby być lepsza, ale z drugiej strony... gdy i tak uwagę skupiają na sobie dodatki, może nie miałoby to sensu. Także cukru mniej, a więcej kakao bym wolała w wiadomych częściach.

Ta polewa, zestawienie smaków i solony karmel o wiele bardziej mi smakowała niż np. w B&J's Love Is...Topped (w tych polewa to dopiero oblech!), a jednak np. w lidlowych Alpen Fest Pretzel Ice Cream tego typu polewa, mimo że też miała w sobie coś obleśnego, odpowiadała mi bardziej - chyba ze względu na wytrawniejszy smak. Zdecydowanie wolę też czekoladowo-orzechowy korek Mucci Nut Loves Choco niż tę polewę.
Odlegle skojarzyły mi się z boskimi HD vanilla caramel brownie - B&J's wypadają jednak przy nich gorzej jako po prostu przekombinowane. Naprawdę nie rozumiem, po co z lodów robić dosłownie śmietnik. Wystarczyło by, gdyby skończyli na brownie i sosie. Gdyby lody były tylko z nimi, mogłabym do nich wrócić, a tu za dużo elementów, które najchętniej bym po prostu wywaliła (ale z drugiej strony nie były aż tak parszywe, by - jak już są - wywalać).


ocena: 7/10
kupiłam: Auchan
cena: 15 zł (za 438 ml / 403 g; promocja przy zakupie dwóch opakowań - różnych smaków)
kaloryczność: 304 kcal / 100 g; 280 kcal / 100 ml
czy kupię znów: nie

Skład: śmietanka 24%, cukier, woda, mleko skondensowane odtłuszczone, oleje roślinne (kokosowy, rafinowany sojowy), syrop glukozowy, żółtka jaj, odtłuszczone kakao w proszku, mleko odtłuszczone w proszku, masło, mąka pszenna, miazga z orzechów laskowych, sól, ekstrakt waniliowy, stabilizatory (pektyny, guma guar, karagen), lecytyna sojowa, jaja, suszone białka jaj, tłuszcz mleczny, mąka ze słódu jęczmiennego, naturalny aromat waniliowy, substancja spulchniająca (wodorowęglan sodu)

10 komentarzy:

  1. W jakim wieku i z jakiego powodu wydarzył się etap pierwszy? Ciekawa sprawa. Moim zdaniem czekolada w lodach nigdy nie jest tłusta, tylko śliska, a owa śliskość udaje tłustość. Zastanawiam się, czy odbieramy to tak samo, tylko opisujemy inaczej, czy już odbiór jest inny. Skądinąd tego typu dodatki mnie irytują. Jedyna lubiana forma to czekolada w lodzie impulsowym, a i tak nie każda. Nutella brzmi super, gianduja jeszcze lepiej. Ależ długo tej drugiej nie jadłam! Pierwszej też nie, lecz mniej mnie ciągnie do powrotu. Całokształt lodów nie mój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kilka miesięcy niejedzenia słodyczy? Hm, obstawiam, do wieku około 5/6 lat słodyczy jadałam mało, bardzo mało, bo w ogóle późno je poznałam, z tego co od Mamy wiem. Pamiętam, że w 1-2 klasie podstawówki jakoś tak mi wszystko, co słodkie obrzydzały dzieciaki z rogalami, słodkimi bułkami itp., że nie mogłam / patrzeć myśleć o niczym słodkim. W podstawówce około 6 klasy podstawówki nabrałam niechęci do słodyczy, że pół roku nie jadłam. Jakoś w pierwszej czy drugiej gimnazjum też nie miałam ochoty, że może czekoladę w ciągu też około 6 miesięcy zjadłam. Końcówka gimbazy to z kolei było wciągnięcie się w siłownię, odkrywałam wtedy zdrowe, czyste jedzenie jakie lubiłam ja, takie moje wraz z dziwactwami, więc też słodycze nie były mi do szczęścia potrzebne i chyba ponad pół roku nie jadłam. Gdy jednak z jedzenia powynajdowałam, co jest moje, jak chcę jeść, jaki mam tryb, zaczęło się liceum, a mnie aktywność fizyczna "siłowniana" zaczęła odrzucać (no dobra, ma to też związek z tym, że wystraszyłam się, że zacznie mi się robić bardzo umięśniona figura), zaczęłam to samo robić ze słodyczami. Szukać tych swoich. Odkryłam, że to nie "słodycze" sprawiają mi problem czy nawet obrzydzają, że moje lubię. To trochę tak, jak mała myślałam, że nie cierpię kalafiorów. Myślałam, że są paskudne i wyglądają żółto-brązowo. A zupę kalafiorową babci lubiłam. Zaczęłam dociekać... zrobiła mi gotowanego kalafiora (był biały!) i pokochałam go. Okazało się, że nienawidziłam tego ojcowego, a więc... smażonego z zasmażką czy jaką cholerą.

      Czekolada może i owszem, ale te "czekoladowe kawałki", nazywają je fudge, co dodają te droższe marki do swoich czekolad nie są czekoladą-czekoladą. One opierają się na tłuszczu kakaowym, obstawiam, że to coś jak "czekolada do wypieków" - ona jest specjalnie zrobiona, by lepiej w pieczeniu się sprawdzała. Obstawiam, że tak samo robią "czekoladowe kawałki fudge". To jest tłuste.
      Odbiór jest inny, bo piszemy o dwóch różnych rzeczach. Zaczem w opisach "czekoladowe kawałki" / "kawałki o smaku czekoladowym" są określane "tłuszczową glazurą czekoladową w kawałkach". Właśnie lody z czekoladą-czekoladą wychodzą kiepsko.
      Ale! Że na tłustość czekolady jestem czuła, to... poniekąd i coś, co dla Ciebie nie jest takie tłuste, dla mnie jest. Pewnie np. czekolada z Magnumów na patyku? Wg mnie jest i bardzo tłusta, i śliska, ale czekoladowa. W zestawieniu z lodem spoko, jako tabliczka nie przechodzi.

      Usuń
  2. Brzmi to bardzo w moim stylu ^^ ciekawi mnie zwłaszcza ta góra smakująca niczym Nutella <3 kawałki brownie to też genialny dodatek, fajnie że mimo tych 3% nie jest ich tak mało :D no i sos karmelowy, ach *-* gdyby tak jeszcze masa lodowa miała smak karmelu zamiast powszechnej wanilii to byłoby idealnie :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie bardziej Twoje się wydają. Karmelowa baza? Bałabym się zacukrzenia totalnego! Choć nie mówię, że gdyby tak wyważyć słodycz, nie pasowałaby.

      Usuń
  3. To w końcu kupiłaś je w Auchan jakw wskazałaś w treści recenzji czy w Carrefour jak jest napisane pod jej koniec?
    Lody odebrałabym zapewne jako ciekawe, ale nje jadam takich produktów ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, dziękuję za zwrócenie uwagi. W Auchanie, pod koniec pomyliłam się (pewnie przez przeklejanie tego podsumowania: "ocena..." itd., bo zawsze to przeklejam i tylko podmieniam poszczególne cyferki, sklepy i ocenę).

      Obecnie i ja tracę zapał do lodów, bo wiecznie mi za słodkie i... za zimne, haha.

      Usuń
  4. Przyszłam po recenzję nowych HD, ale w oczekiwaniu poczytam o innych : D całkiem lubię ten smak, mnogość dodatków zabija jak zawsze rozczarowującą wanilię B&J, ale nigdy nie zostanę fanką chocolate chunks, flakes etc. Chciałam więcej kawałków brownie w moim kubełku. Ogólnie miło wspominam, ale uff, jak słodko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, tam, nie ma złej chwili na czytanie o takich rzeczach!

      Ta ich wanilia... w sumie trochę przymykam na to oko, bo gdyby zasadzili jeszcze dużo takiej prawdziwej, to dopiero byłoby słodko. A że tyle dodatków pchają, to baza schodzi na dalszy plan. Taak, jak najwiecej brownie to klucz do sukcesu.
      A w lodach o dziwo właśnie wolę kawałki udające czekoladę, niż czekoladę, która staje się plastikiem / kamieniem bez smaku. Chociaż... jak jem lody to i tak takie dodatki zawsze wyjmuję z nich na talerzyk, na którym dochodzą do temp. przystępnej i dopiero zjadam. Polecam ten sposób. :P

      A swoją drogą - ja ostatnio cierpię, bo chyba już i lody stają się produktem nie dla mnie. Zabija mnie słodycz wszystkich jedzonych, a jak patrzę na "w tym cukry" to porównywalnie do innych, też jedzonych dawniej - nie tak drastycznie przesłodzonych realnie. Smutne z tą słodyczą... Też tak masz w odniesieniu do lodów? Cały czas się zastanawiam, czy to tylko gust, czy też słodzą coraz bardziej.

      Usuń
    2. Hmmm, na pewno coraz mniej mi smakuje, i często jest tak, że wracam do czegoś co mi smakowało i dzisiaj jestem na 'nie'. U mnie problemem jest nie tyle zbyt duża słodycz, co brak innego smaku poza nią. Lubię jak ten cukier podkreśla smak (bo szczerze, jak jest go za mało i coś jest tłuste i mdłe, to też ble, ale to raczej rzadszy przypadek xd), zamiast stanowić motyw przewodni. Tak jak raczej pobłażliwie podchodzę do dziwnych zabiegów stosowanych w produkcji innych słodyczy, to w lodach bardzo przeszkadza mi dodatek składników, których tam być nie powinno (mam na myśli przede wszystkim bazę lodową). I coraz mniej jest takich produktów, w których nie wyczuwam psujących wszystko (smak i konsystencję, bo nadmuchane lody, które roztapiają się na jakąś piankę, to...ugh) polepszaczy. I ogólnie ostatnio jakoś mało interesujących nowości, odnoszę wrażenie. Pojechałby człowiek do Włoch i zjadł porządne gelato, chlip.

      Usuń
    3. O! Właśnie np. słodycz czekolad 70 % kakao jest dla mnie często ok, choć wolę wyższe zawartości. Po prostu przy 70 % kakao czuć wieele innych rzeczy. Rozumiem więc, co masz na myśli. Tylko że oprócz czekolad, a też w tych o niższych zawartościach - po prostu za dużo mi tej słodyczy. Właśnie w lodach często... czuję obecnie głównie ją.

      Jak lody rozpływają się na taką... pozytywną, puszystą piankę, to ja nie mam nic przeciwko, ale jak na wodo-pianę to taak, to źle.

      Co do nowości - jakoś nie rzuca mi się w oczy nic nadzwyczajnego, ale parę ostatnio było spoko a to w Lidlu, a to Magnum pudłowe. Najlepsze zdążyły już zniknąć, ech. Ale tak biorąc to wszystko pod uwagę - właśnie aż nawet mi się jakoś specjalnie nowości lodowych śledzić nie chcę. Trafię akurat na jakieś ciekawe to może kupię, może nie. Smutne to trochę.

      Usuń

Moderacja włączona, żeby nie było problemów z weryfikacją obrazkową.